Love story niecałkiem szczęśliwe...
-
- Majtek
- Posty: 116
- Rejestracja: środa, 28 grudnia 2005, 17:38
Love story niecałkiem szczęśliwe...
Był wczesny jesienny wieczór.Dorota spacerowała samotnie po parku,rozmyślając o tym co straciła...Była tak zagłębiona we wspomnieniach,że nie zauważyła kiedy się sciemniło.
Wracając do domu,miała nadzieję,że jej życie kiedyś się odmieni,że wreszcie spotka faceta,tego wymarzonego mężczyznę.
Dora nie szukała playboya,tylko kumpla,kogośz kim mogłaby pogadac,wyszaleć się-poprostu być sobą.Kogoś przed kim nie musiałaby udawać niedostępnej.Nie lubiła mężczyzn,którzy uważają się za zdobywców,szukała wrażliwej i czułej osoby.Wszyscy jej mówili,że takich "okazów" już nie ma,ale ona wierzyła i nie traciła nadzieii.
I stało się...Oto w jej życiu pojawił się chłopak.Miał na imię Rafał. Od razu zwróciła na niego uwagę i tylko czekała na odpowiedni moment,żeby do niego zagadać.Kiedy doszło do rozmowy,okazało się,że mają bardzo podobne charaktery i zainteresowania.Dorota nawet nie wiedziała,kiedy się zakochała...Dawała mu do zrozumienia,że jej się podoba i ma nadzieję,że zostaną kumplami,przyjaciółmi.Pisali do siebie SMS-y i listy,było poprostu idealnie,dopóki nie okazało się,że Rafał poprostu się nią bawił i kręcił z nią i jej najlepszą kumpelą.
Najpierw wyciągnął Dorotę z poważnego dołka,a teraz...sam ją do niego wrzucił.Tak,wrzucił-nie wpędził tylko wrzucił!
Dorota nie wiedziała,co ma ze sobą zrobić i chciała pozbyć się swoich zmartwień i uwolnić innych od swojego -jak to określiła-nędznego bytu.Postanowiła skończyć to,co zaczęło się 16 lat wcześniej..Myślała,że nikt nie będzie za nią tęsknił,płakał..Tak więc,jak pomyślała,tak zrobiła...
Następnego dnia rano,w mieszkaniu jej rodziców zadzwonił telefon.Odebrała mataka i słuchawce usłyszała:"Pańska córka,Dorota X.,jest w szpitalu,przywiozła ją tam jej koleżanka,Kasia.Proszę o szybki przyjazd .Wszystko powiemm państwu na miejscu.
Rodzice od razu pojechali do szpitala,lecz tam okazało się,że Dorota nie chce ich widzieć.Lekarz powiedział im,że Dorota chciała się zabić,wzięła dużą dawkę leków,popiła alkoholem i straciła przytomność.Chciała,ale nie wiedziała,że taką ilością nie osiągnie swojego celu.
Po wszystkim stwierdziła,że gdyby jej się jednak udało,nie poznałaby innego,dużo lepszego faceta od Rafała.Nazywał się Michał,poznali się przez internet,realu nie widzieli się nigdy,lecz mieli swoje zdjęcia i pisali ze sobą codziennie.Gadali o wszystkim;o muzyce,filmach,książkach i grach na PC.Lecz,czy wyjdzie z tego coś więcej?Nie wie tego ani ona,ani on...
A Rafał,no cóż,Rafał zrozumiał,że stracił kogoś,na kim zaczęło mu zależeć i teraz to on ma problem,nie Dorota...
Wracając do domu,miała nadzieję,że jej życie kiedyś się odmieni,że wreszcie spotka faceta,tego wymarzonego mężczyznę.
Dora nie szukała playboya,tylko kumpla,kogośz kim mogłaby pogadac,wyszaleć się-poprostu być sobą.Kogoś przed kim nie musiałaby udawać niedostępnej.Nie lubiła mężczyzn,którzy uważają się za zdobywców,szukała wrażliwej i czułej osoby.Wszyscy jej mówili,że takich "okazów" już nie ma,ale ona wierzyła i nie traciła nadzieii.
I stało się...Oto w jej życiu pojawił się chłopak.Miał na imię Rafał. Od razu zwróciła na niego uwagę i tylko czekała na odpowiedni moment,żeby do niego zagadać.Kiedy doszło do rozmowy,okazało się,że mają bardzo podobne charaktery i zainteresowania.Dorota nawet nie wiedziała,kiedy się zakochała...Dawała mu do zrozumienia,że jej się podoba i ma nadzieję,że zostaną kumplami,przyjaciółmi.Pisali do siebie SMS-y i listy,było poprostu idealnie,dopóki nie okazało się,że Rafał poprostu się nią bawił i kręcił z nią i jej najlepszą kumpelą.
Najpierw wyciągnął Dorotę z poważnego dołka,a teraz...sam ją do niego wrzucił.Tak,wrzucił-nie wpędził tylko wrzucił!
Dorota nie wiedziała,co ma ze sobą zrobić i chciała pozbyć się swoich zmartwień i uwolnić innych od swojego -jak to określiła-nędznego bytu.Postanowiła skończyć to,co zaczęło się 16 lat wcześniej..Myślała,że nikt nie będzie za nią tęsknił,płakał..Tak więc,jak pomyślała,tak zrobiła...
Następnego dnia rano,w mieszkaniu jej rodziców zadzwonił telefon.Odebrała mataka i słuchawce usłyszała:"Pańska córka,Dorota X.,jest w szpitalu,przywiozła ją tam jej koleżanka,Kasia.Proszę o szybki przyjazd .Wszystko powiemm państwu na miejscu.
Rodzice od razu pojechali do szpitala,lecz tam okazało się,że Dorota nie chce ich widzieć.Lekarz powiedział im,że Dorota chciała się zabić,wzięła dużą dawkę leków,popiła alkoholem i straciła przytomność.Chciała,ale nie wiedziała,że taką ilością nie osiągnie swojego celu.
Po wszystkim stwierdziła,że gdyby jej się jednak udało,nie poznałaby innego,dużo lepszego faceta od Rafała.Nazywał się Michał,poznali się przez internet,realu nie widzieli się nigdy,lecz mieli swoje zdjęcia i pisali ze sobą codziennie.Gadali o wszystkim;o muzyce,filmach,książkach i grach na PC.Lecz,czy wyjdzie z tego coś więcej?Nie wie tego ani ona,ani on...
A Rafał,no cóż,Rafał zrozumiał,że stracił kogoś,na kim zaczęło mu zależeć i teraz to on ma problem,nie Dorota...
-
- Pomywacz
- Posty: 36
- Rejestracja: poniedziałek, 31 października 2005, 14:30
- Lokalizacja: Szydłowiec
- Kontakt:
-
- Chorąży
- Posty: 3653
- Rejestracja: sobota, 19 listopada 2005, 11:02
- Numer GG: 777575
- Lokalizacja: Poznań/Konin
mhmm wirtualna milosc w zamian za utrate dawnego zycia swiat nieraz przewraca sie do gory nogami a pozniej wydaje nam sie ze jest lepiej gdy zaczynamy odzyskiwac rownowage lecz wgłebi duszy pozostaja rany ktore nigdy sie nie zagoją. Moze lepiej dla Doroty X bylo by niebrac leków tylko skoczyć ostatni raz by poczuc sie wolnym przez chwilę...
-
- Pomywacz
- Posty: 36
- Rejestracja: poniedziałek, 31 października 2005, 14:30
- Lokalizacja: Szydłowiec
- Kontakt:
-
- Marynarz
- Posty: 298
- Rejestracja: niedziela, 18 grudnia 2005, 19:02
- Lokalizacja: Szczecin
Banał.
A teraz (tak zwana) konstruktywna krytyka ;].
Śliczne opowiadanko (kawałek pamiętnika) z dosłownym morałem. Gdyby nie "niebaśniowe" realia doskonale czytałoby się to dzieciom do poduszki. Zwłaszcza, że przy czytaniu nie widać ogromnej masy błędów (interpunkcja leży i kwiczy; no i "Dorota" mogła sprawdzić chociażby czy nie zrobiła literówek - prozaicznie, wordem).
Językowo ubogie (nie pisanie, a czytanie rozwija!), nie obfituje również w żadne ciekawsze odwołania (j.w.), ani przemyślenia. Ot, prosta historyjka, przypominająca poziomem "fotostory" w gazetkach młodzieżowych.
Właściwie to wiele powieści nie traktuje o niczym poważnym - ale ich długość pozwala się wykazać autorowi na innych płaszczyznach. Często język, wariacje, odwołania, przemyślenia czy nawet niezwykła kompozycja nadają twórczości przyjemniejszego kolorytu (vide ukochany pozytywizm ;])
Zakończenie również pozostawia wiele do życzenia. Idąc za awangardowymi pisarzami, możnaby lekko "doprawić historię". Ale to wymaga podkładu, dokładniejszego opisu uczuć bohaterki (tutaj wszystko jest w iście matematyczny sposób zredukowane do minimum). Dodać trochę wyrzutów sumienia, winę nie do odpokutowania - może wtedy warto byłoby to przeczytać. W tym punkcie nie mogę się zgodzić z delikatnym sarkazmem Elgaresta. Uśmiercenie głównej bohaterki byłoby zdecydowanie za proste.
(Chyba, że dałam się nabrać na jakiś wyjątkowo podstępny pastisz... Wątpliwe). No i na koniec mały klucz-podpowiedź: "Słabe oberwij, mocne zabuduj".
A teraz (tak zwana) konstruktywna krytyka ;].
Śliczne opowiadanko (kawałek pamiętnika) z dosłownym morałem. Gdyby nie "niebaśniowe" realia doskonale czytałoby się to dzieciom do poduszki. Zwłaszcza, że przy czytaniu nie widać ogromnej masy błędów (interpunkcja leży i kwiczy; no i "Dorota" mogła sprawdzić chociażby czy nie zrobiła literówek - prozaicznie, wordem).
Językowo ubogie (nie pisanie, a czytanie rozwija!), nie obfituje również w żadne ciekawsze odwołania (j.w.), ani przemyślenia. Ot, prosta historyjka, przypominająca poziomem "fotostory" w gazetkach młodzieżowych.
Właściwie to wiele powieści nie traktuje o niczym poważnym - ale ich długość pozwala się wykazać autorowi na innych płaszczyznach. Często język, wariacje, odwołania, przemyślenia czy nawet niezwykła kompozycja nadają twórczości przyjemniejszego kolorytu (vide ukochany pozytywizm ;])
Zakończenie również pozostawia wiele do życzenia. Idąc za awangardowymi pisarzami, możnaby lekko "doprawić historię". Ale to wymaga podkładu, dokładniejszego opisu uczuć bohaterki (tutaj wszystko jest w iście matematyczny sposób zredukowane do minimum). Dodać trochę wyrzutów sumienia, winę nie do odpokutowania - może wtedy warto byłoby to przeczytać. W tym punkcie nie mogę się zgodzić z delikatnym sarkazmem Elgaresta. Uśmiercenie głównej bohaterki byłoby zdecydowanie za proste.
(Chyba, że dałam się nabrać na jakiś wyjątkowo podstępny pastisz... Wątpliwe). No i na koniec mały klucz-podpowiedź: "Słabe oberwij, mocne zabuduj".
If the ocean was vodka
And I were a duck
I would swim to the bottom
And never come up
But since it ain't vodka
And I'm not a duck
Pass me the bottle
And shut the fuck up
And I were a duck
I would swim to the bottom
And never come up
But since it ain't vodka
And I'm not a duck
Pass me the bottle
And shut the fuck up
-
- Chorąży
- Posty: 3653
- Rejestracja: sobota, 19 listopada 2005, 11:02
- Numer GG: 777575
- Lokalizacja: Poznań/Konin
-
- Marynarz
- Posty: 298
- Rejestracja: niedziela, 18 grudnia 2005, 19:02
- Lokalizacja: Szczecin
Drogi Elgu, po części zgadzam się z Tobą. Uśmiercenie bohaterki (najlepiej zanim zaczęło się pisać) może obniżyć liczbę zgonów wśród czytelników. Ale Twoje pesymistyczne prorokowania mają rację bytu tylko z momencie, w którym zakladamy, że z opowiadania nic nie będzie (właściwie, to jesteś bliżej prawdy niż ja).
Po za tym musiałam coś konstruktywnego napisać, coby czar krytyki nie prysł. ;]
Po za tym musiałam coś konstruktywnego napisać, coby czar krytyki nie prysł. ;]
If the ocean was vodka
And I were a duck
I would swim to the bottom
And never come up
But since it ain't vodka
And I'm not a duck
Pass me the bottle
And shut the fuck up
And I were a duck
I would swim to the bottom
And never come up
But since it ain't vodka
And I'm not a duck
Pass me the bottle
And shut the fuck up
-
- Majtek
- Posty: 116
- Rejestracja: środa, 28 grudnia 2005, 17:38
thx... tego mi było trzeba, a co do literówek to nie tylko ja je robię...
a co do bravo story to gratuluje czytania takich rozwijających gazet... Poziom moherowych beretów jak widzę...
a co do bravo story to gratuluje czytania takich rozwijających gazet... Poziom moherowych beretów jak widzę...
http://s10.bitefight.pl/c.php?uid=22423
http://www.zirael.fora.pl
A BAZYLe wcale nie są złe
[Tylko bardzo złe - dop. BAZYL]
http://www.zirael.fora.pl
A BAZYLe wcale nie są złe
[Tylko bardzo złe - dop. BAZYL]
-
- Marynarz
- Posty: 298
- Rejestracja: niedziela, 18 grudnia 2005, 19:02
- Lokalizacja: Szczecin
Wiesz, zawsze byłam zdania, że lepiej przeczytać coś by nie robić byków, niż wyważać po raz drugi otwarte już grzwi do nikąd. Kwestia gustu.
Opowiastka dla zdesperowanych małolat - czemu nie, wyślij do jakiejś gazety, jeszcze Ci zapłacą.
(Moherowe berety i niemoralna niemiecka (ew. "żydowska") gazeta? Gratuluję osłuchania/oczytania w realiach współczesnej polityki socjalnej. No cóż... Widocznie wystarczy czytać nawet takie "rozwijające" dzieła by wiedzieć co się dzieje dookoła i mieć bogatsze słownictwo :/)
Opowiastka dla zdesperowanych małolat - czemu nie, wyślij do jakiejś gazety, jeszcze Ci zapłacą.
(Moherowe berety i niemoralna niemiecka (ew. "żydowska") gazeta? Gratuluję osłuchania/oczytania w realiach współczesnej polityki socjalnej. No cóż... Widocznie wystarczy czytać nawet takie "rozwijające" dzieła by wiedzieć co się dzieje dookoła i mieć bogatsze słownictwo :/)
If the ocean was vodka
And I were a duck
I would swim to the bottom
And never come up
But since it ain't vodka
And I'm not a duck
Pass me the bottle
And shut the fuck up
And I were a duck
I would swim to the bottom
And never come up
But since it ain't vodka
And I'm not a duck
Pass me the bottle
And shut the fuck up
-
- Majtek
- Posty: 81
- Rejestracja: czwartek, 24 marca 2005, 14:11
- Numer GG: 0
- Lokalizacja: Gdańsk
to żadne usprawiedliwienie, świadczy to o twoim szacunku do czytelnika i własnej twórczościZirael pisze:thx... tego mi było trzeba, a co do literówek to nie tylko ja je robię...
widzę, że krytyka mocno Cię boli jeżeli chcesz dalej pisać takie opery mydlane to koniecznie zaznajom się ze w.w. pismem, warsztat Ci się poprawi a i będziesz wiedział jakie kosmetyki używają ówczesne szalone 17stkiZirael pisze:a co do bravo story to gratuluje czytania takich rozwijających gazet... Poziom moherowych beretów jak widzę...
-
- Chorąży
- Posty: 3653
- Rejestracja: sobota, 19 listopada 2005, 11:02
- Numer GG: 777575
- Lokalizacja: Poznań/Konin
-
- Majtek
- Posty: 116
- Rejestracja: środa, 28 grudnia 2005, 17:38
Tu cię rozczaruję Elg... nie naraził mi się ,a co do Bravo czy jakiegoś innego chłamu to go nie czytam, a moherowe berety no cóż... widać co sie w Polsce dzieje... A i mam nadzieję, że nikt z piszących tu powyżej nie jest na ich poziomie... a ja zmykam z Tawerny, bo sie tu troche ciasno robi...
http://s10.bitefight.pl/c.php?uid=22423
http://www.zirael.fora.pl
A BAZYLe wcale nie są złe
[Tylko bardzo złe - dop. BAZYL]
http://www.zirael.fora.pl
A BAZYLe wcale nie są złe
[Tylko bardzo złe - dop. BAZYL]
Dorotko, to musiało być bardzo bolesne przeżycie. Lecz widać, tak miało sie stać. "Nie ma tego złego..." przychodzi na myśl. Życzę dużo szczęścia i powodzenia. A krytyką się nie przejmuj. Nie widzisz, że niektórzy stoją tu ponad innymi? Nie rozumieją a i tak plują jadem na wszystko, co napiszesz... Przykre.
-
- Marynarz
- Posty: 298
- Rejestracja: niedziela, 18 grudnia 2005, 19:02
- Lokalizacja: Szczecin
Ouz, nie uważasz, że jesteś niesprawiedliwa? Czy Twoje doskonale poprawne oczka przegapiły parę rzeczy?
Pewnie, możemy zalać ją miodem, osobiście uważam jednak, że "ślepe" bronienie czegoś, co jest niedobre, szkodzi bardziej od krytyki, zwłaszcza, że tutaj była ona KONSTRUKTYWNA.
Myślisz, że głaskanie szczeniaczka za zrobienie kupki na Twoje łózio oduczy go tego?
Mówisz to z takim przekonaniem, że na pewno musisz mieć rację. Chyba wezmę z Ciebie przykład i zaraz nauczę mojego pieska robić mi na poduszkę. Bo on taki słodki jest.
Krytyka jest po to, by unaoczniać to, co jest kiepskie, a nie, za przeproszeniem, "robić dobrze" autorce. Chwaląc ją sprawiasz, iż, nie dość, że ona nigdy nie rozwinie skrzydeł (bo nie wie co robi źle) to jeszcze będzie katować tym innych. Brawa dla tej pani.
No ale cóż... Niektórzy wola wychowywać pieseczka pieszcząc za siusianie na kapcie...
Pewnie, możemy zalać ją miodem, osobiście uważam jednak, że "ślepe" bronienie czegoś, co jest niedobre, szkodzi bardziej od krytyki, zwłaszcza, że tutaj była ona KONSTRUKTYWNA.
Myślisz, że głaskanie szczeniaczka za zrobienie kupki na Twoje łózio oduczy go tego?
Mówisz to z takim przekonaniem, że na pewno musisz mieć rację. Chyba wezmę z Ciebie przykład i zaraz nauczę mojego pieska robić mi na poduszkę. Bo on taki słodki jest.
Krytyka jest po to, by unaoczniać to, co jest kiepskie, a nie, za przeproszeniem, "robić dobrze" autorce. Chwaląc ją sprawiasz, iż, nie dość, że ona nigdy nie rozwinie skrzydeł (bo nie wie co robi źle) to jeszcze będzie katować tym innych. Brawa dla tej pani.
No ale cóż... Niektórzy wola wychowywać pieseczka pieszcząc za siusianie na kapcie...
If the ocean was vodka
And I were a duck
I would swim to the bottom
And never come up
But since it ain't vodka
And I'm not a duck
Pass me the bottle
And shut the fuck up
And I were a duck
I would swim to the bottom
And never come up
But since it ain't vodka
And I'm not a duck
Pass me the bottle
And shut the fuck up