Strona 1 z 1
Największe zwycięstwa
: poniedziałek, 13 sierpnia 2007, 15:40
autor: Obelix
każdy w Magicu wygrał przynajmniej jeden raz, niektóre zwycięstwa jednak nie są zwykłym doprowadzeniem przeciwnika "do zera", niektóre są osiągane przez szczęście, niektóre przez fortel a inne zdobywane przy równej batalii trwajacej pare godzin.
jakie były wasze największe zwycięstwa? taki temat do chwalenia się
ja kiedyś i całkiem niedawno miałem sytuacje następującą: gramy równie, potem przeciwnik zaczyna się fortyfikowac a mi brakuje kart i many, w końcu mamy obaj po mało życia i ostatnim panic atackiem którego trzymam od początku gry pozbawiam wroga możliwosci blokowania i zabijam go w sytuacji "jeszcze jedna tura i po mnie!". Nie ma to jak efektowne wyratowanie się od śmierci, Yeah.
inny przypadek osiagnięty przy testowaniu nowej, troche "chamskiej" talii, czerwono-czarna, troche fast, troche discard, troche contrlol - przeciwnik sprowadzony do -79 życ, przez cała gre nie miał się czym bronic, dodatkowo przez około 3/4 gry trzymałem go na jednym życiu.
Re: Największe zwycięstwa
: poniedziałek, 13 sierpnia 2007, 18:21
autor: BLACKs
Najwieksze zwyciestwo, to pokonanie Tooth and Naila RG moim ostro przerobionym Goblin Biddingiem (juz wtedy nie Clamp Biddingiem).
Przeciwnik i ja mialem po 1 zycia (tak to jest, jak ktos wystawia na Ciebie kilka Collossusow...). Od karty, ktora miala mi podejsc pod reke zalezala moja wygrana i podszedl odpowiedni goblin, ktory za sacrifice'a robil 1 obrazen ]:->.
Inna dosc ciekawa wygrana zdarzyla mi sie podczas gry 2 na 2, gdy na stol podeszly cztery Sharpshooter'y, a ze przeciwnicy mieli talie Slither i bodajze autorska na artefaktach... Mialem pelna kontrole stolu, mimo ze moj sojusznik juz dawno padl ; ).
Ostatni przypadek, ktory chcialem opisac, to pojedynek trzy na trzy za czasow Clamp Biddinga. Cztery Clampy na stole, full goblinki, wzialem chyba cala talie na lape, zrobilem podwojny bidding goblinow, poswiecajac za kazdym razem wszystkie i zadajac przeciwnikom full obrazen... ; )
Re: Największe zwycięstwa
: wtorek, 14 sierpnia 2007, 13:51
autor: Epyon
Cóż, byłem na jednym życia (T&N), opp w okolicach 12-16 (Affinity). Stopdeczyłem Tufa i siadł Kiki+Hussar.
Wniosek - 1 do -nieskończoności ;P
Re: Największe zwycięstwa
: piątek, 4 stycznia 2008, 12:47
autor: Lilith Af
Ja to sie ciesze jak w ogóle wygram To jest dopiero święto podejrzewam że to jest wina mojej talli zaczyna wyrzynać jak się uda dopiero w 6 turze ale jak wygram oj cóż to jest za Święto...
Re: Największe zwycięstwa
: sobota, 13 grudnia 2008, 18:52
autor: Whatever
Najlepsze zwycięstwo... Moje UWB Slivery kontra Biało/Niebiesko/Zielony Lifegain kumpla. Kontrował mi większość sliverów - po jakimś czasie na stole było z 5 sliverów Rhox War Monki i Battlegrace Angel. Miałem 1 punkt życia, gdy doszedł mi Ward Sliver. Tak więc 6 sliverami blokowałem krita koło 6/8 z double strikem i livegainem. Gdy moje slivery zaczęły sie przebijac miał 60 pż - a mi kończyła się biblioteczka. Wygrałem dosłownie na 5 kart w biblioteczce, ponieważ nie doszedł mu wraith of god -3 tury i byłoby po mnie. Essence Sliver był idealnie na końcu mojej biblioteczki...
To był fart - życie spadło mu ideolo do zera.
Re: Największe zwycięstwa
: poniedziałek, 27 kwietnia 2009, 20:27
autor: Samuel Kalkin
Witajcie. Moim największym magicowym zwycięstwem nie mogę nazwać żadnego szczególnego pojedynku. Zazwyczaj najlepiej wspominam te, w których musiałem się mocno nagłowić aby wyjść z beznadziejnej sytuacji oraz te, w których poprzez blefowanie (np. trzymaniem landu na ręku aby przeciwnik obawiał się kontry lub prosząc o priorytet z końcem czyjegoś upkeepu a potem odpowiadając po namyśle- "nic. Graj") zdobywałem przewagę wobec przeważających sił wroga. Do dziś doskonale pamiętam gry combodeckiem na Juniper Order Ranger i zadziwianie wszystkich informacją, że oto posiadam milion życia, Juniper ma milion i dwa ataku a na stosie leży właśnie milion obrażeń równiutko rozłożonych pomiędzy stwory przeciwnika i jego samego.(z jakiegoś powodu nikt nie ogarniał że zdjęcie countera z Gargadona to efekt a nie koszt. Po 6 grach zacząłem trzymać na pulpicie Notepad z wklejonym rulingiem). Staram się nie wpadać w pułapkę "robienia super-ekstra-mega rzeczy" ale przyznaję, że i ja czasem chylę czoła przed bóstwami Topdecku gdy podeślą Damnation lub Pyroclasm na stół pełen elfów. (jak ja nie cierpię tych przebrzydłych Smer.. errr.. elfów) Ot, a życie toczy się dalej. Untap, Upkeep , Draw...
Re: Największe zwycięstwa
: niedziela, 24 maja 2009, 15:27
autor: Erykz
To może ja opowiem ;]
Mam 9 żyć i na stole osamotnionego Rhoxa 5/5 (może atakować oppa jakby był nie blokowany) a przeciwnik kilka małych blokerów i 8 żyć. Rzuca na mojego Rhoxa enchanta, dzięki któremu atakujący krit zadaje obrażenia i celowi i właścicielowi. Moja tura. Dociągam kartę i oczom nie wierzę - Giant growth (instant +3/+3). Rzucam na Rhoxa i atakuję zabijając przeciwnika i samemu zostając z 1 życiem ;]
Re: Największe zwycięstwa
: wtorek, 11 sierpnia 2009, 16:17
autor: Ardel
Ostatnio grałem sobie towarzysko w cztery osoby. Nie była to jakaś szaleńcza gra, ale bardzo mi się spodobała.
Talie:
-czarna nastawiona na discard, wysysanie życia i osłabianie potworków przeciwników
-czarno-czerwona - "nie wrzucaj kreatur, to nie ma sensu. I tak zniszczę Ci je zanim wypowiesz: budyń"
-biała - tyle małych paskudnych stworów na planszy, 80 życia? Skąd Ty to masz?
-i moja talia: czarno-biała. Zupełnie nietypowo połączenie drain'a, counterów dodatnich, withera i prevent'ów.
Po szybkiej śmierci gracza czerwono-czarnego (Nie! Zabiłeś mi kolejnego kithkinka! On był śliczny! Giń!) na stole zostaliśmy w trójkę.
Biały atakował czarnego, czarny mnie, ja białego.
Biały nazbierał już 60 HP, czarny wrzucił wampira dającego nie-czarnym -1/-1 (zabił mi tym 6 tokenów kithkinów, i kilka pomniejszych białych istot). Oberwałem za DUŻO i zostało mi 1 HP.
Ciągnę kartę. nie mam żadnych latajacych kreatur na stole (wampir latał), więc jeśli nie wyjmę Unmake'a lub prevent'a, to jestem martwy.
patrzę przerażony. Moja twarz przybiera wyraz zadowolenia i szczęścia. Swamp. Ironia.
Ale trzymam go w ręce, odkładam na bok plains'a i swamp'a, przygotowując je do zapłaty. "Niech myślą, ze mam prevent'a" - pomyślałem.
Biały gracz zastanawia się na głos i dyskutuje z czarnym.
W końcu biały zdecydował, ze nie ma sensu ryzykować i zniszczył jakąś kartą wampira, myśląc, że mam dobrą kartę w ręce (a wampir białemu też przeszkadzał).
No i czarny wkurzony pociągnął słabą kartę.
Ja z uśmiechem w następnej turze wrzucam swamp'a do gry.
ciągnąc na 1 HP jeszcze przez jakieś 20 minut gry w końcu udało mi się wprowadzić na dłuższy czas kreaturę z lifelink'iem.
i gra potoczyła się pięknie. Potem wszedł mój biały planeswalker - Ajani Goldmane.
80 HP białego zbiłem w 4 tury.
A czarny potem poszedł na 2 ciosy.
Ale szczerze przyznam, ze grajac w karty nigdy się tak nie zmęczyłem, jak tamtego dnia.