



Zdaje mi się, że to już któryś raz jak ktos podaje, że jego pierwsza sesja była fajną rzeźnią. Czy u większości rpg-owanie polega na wyrzynaniu??Pamiętam, wtedy tak się wkręciliśmy (choć zasady były wtedy bardzo zawiłe) że graliśmy przez dokładnie piętnaście bitych godzin. Rzeźnia była totalna, ale wrażenia pozostałe po tamtej sesji są niezmazywalne.
Według mnie na pierwszej sesji MG powinien graczowi pokazać wszelkie elementy RPG: dać mu trochę pogłówkować nad zagadką, odegrać postać, pogamblować i oczywiście powalczyć. Dla mnie w walce nie ma nic złego, o ile jest dobrze uzasadniona, bo teksty w stylu wyskakuje na was ork z krzaków to idiotyzm. A jeśli wszystko trzyma się sensu i jest w miarę oryginalne, mogę grać nawet same rzeźnie. Ja ze swojej pierwszej sesji pamiętam trzy rzeczy: picie piwa w karczmie, podróż przez las i ostateczną walkę z demonem, w której przeciwnik zmasakrował wszystkich prócz mojego brata. Po prostu - walka daje nieco adrenaliny, zwiększa uwagę i koncentrację gracza, za to ją lubię (i chyba nie tylko jamakk pisze:Zdaje mi się, że to już któryś raz jak ktos podaje, że jego pierwsza sesja była fajną rzeźnią. Czy u większości rpg-owanie polega na wyrzynaniu??Pamiętam, wtedy tak się wkręciliśmy (choć zasady były wtedy bardzo zawiłe) że graliśmy przez dokładnie piętnaście bitych godzin. Rzeźnia była totalna, ale wrażenia pozostałe po tamtej sesji są niezmazywalne.
Totalna immersja, mniam, szkoda że nie ma się takiego uczucia na setnej sesji z rzędu. Chętnie jeszcze raz przeżyłbym zrobienie kalecznej postaci w stylu barbarzyńcy człowieka z małą siłą i dużym intelektem, czy też psychodelicznego gitarzysty z największą w grze inteligencją, niestety cierpiącym na paranoję i specjalizującego się w broniach ciężkich. Pierwsze sesje to najfajniejszy okres: dużo kwiatków, dziwnych postaci i zwariowanych pomysłów. A później po pełnych werwy graczach zostają starzy, zgorzkniali weterani.Rzeźnią, w sensie troszkę metaforycznym. Chodzi o konkretne wkręcenie się w losy swojej postaci i przeżywanie wszystkiego jakby działo się obok nas, na prawdę.
No chyba, że ma się taką drużynę jak ja. Na początku, jak nas było czterech, to graliśmy w miarę poważnie, a na pierwszej sesji jedynym kwiatkiem było przypadkowe samookaleczenie kumpla. Teraz, po półtora roku, jest nas siedmiu (ale i tak nigdy nie ma wszystkich) i dopiero teraz zaczął się okres największej "twórczości", z praktycznie każdej sesji można garść kwiatków wyłowićBLACKs pisze:Pierwsze sesje to najfajniejszy okres: dużo kwiatków, dziwnych postaci i zwariowanych pomysłów. A później po pełnych werwy graczach zostają starzy, zgorzkniali weterani.
Józef Stalin pisze: Jedna śmierć to tragedia, milion – to statystyka
Józef Stalin pisze: Jedna śmierć to tragedia, milion – to statystyka