Trudności wielkich erpegowiczów
-
- Bombardier
- Posty: 676
- Rejestracja: środa, 26 marca 2008, 20:41
- Numer GG: 0
- Lokalizacja: Kraków, Bielsko w weekendy i święta. :)
Re: Trudności Wielkich RPGowiczów
Kiedyś zaznaczyłem w tej ankiecie brak drużyny - dawne czasy.
Co ciekawe, obecnie zmagam się z innym problemem - Zbyt wiele drużyny
Dochodzi do tego że musimy kogoś wykiwać i kłamać że nie ma sesji, bo zwyczajnie mamy za dużo ludzi, a jak kiedyś wszystkim gadaliśmy żeby wbijali do nas kiedy tylko mogą to teraz mamy
Co ciekawe, obecnie zmagam się z innym problemem - Zbyt wiele drużyny
Dochodzi do tego że musimy kogoś wykiwać i kłamać że nie ma sesji, bo zwyczajnie mamy za dużo ludzi, a jak kiedyś wszystkim gadaliśmy żeby wbijali do nas kiedy tylko mogą to teraz mamy
"Mistrz gry nie ma duszy! Sprzedał ją diabłu za tabelę trafień krytycznych!"
May the Phone be with you!
May the Phone be with you!
-
- Szczur Lądowy
- Posty: 11
- Rejestracja: czwartek, 19 sierpnia 2010, 18:13
- Numer GG: 8099050
- Skype: szuta666
- Lokalizacja: Koszalin
- Kontakt:
Re: Trudności Wielkich RPGowiczów
U mnie problem opiera się na braku drużyny która ma dużo czasu. Sesja co dwa tygodnie mnie niezbyt rajcuje ale cóż, może będzie lepiej. Obecnie zastanawiam się czy nie wykombinować drugiej ekipy tylko... skąd ?
-
- Pomywacz
- Posty: 48
- Rejestracja: niedziela, 30 listopada 2008, 16:30
- Numer GG: 9555486
- Kontakt:
Re: Trudności Wielkich RPGowiczów
Skoro już ktoś odkopał temat z 2006r to się wypowiem ;p
Brak drużyny? Nie, to nigdy nie był problem. Co prawda jeden z moich stałych graczy wyjechał do Japonii, drugi na stałe siedzi we Francji, wcześniej były jakieś roczne i pół roczne erazmusy dziesiątkujące moją drużynę, ale zawsze znaleźli się chętni na zastępstwo. Jeśli robisz dobre sesje to ludzie opowiedzą o tym innym (nawet nie erpegowcom) i chętni się znajdą. Obecnie mam stały skład v2.0, czyli Ja + 3 graczy, skład zapasowy 3-4 graczy, którzy na hasło "sesja" stawią się u mnie natychmiastowo, kilku pojedynczych graczy czekających na miejsce w drużynie, i zaproszenie od innego MG do grupy, gdzie sam miałbym udzielać się jako gracz ale nie wiem nawet czy jeszcze to potrafię.
Brak lokalu? No bez jaj... załóżmy najczarniejszy scenariusz: wszyscy gracze mieszkają z rodzicami i dzielą pokój z siostrą. Granie w takich mieszkaniach odpada, to jasne, ale chciałbym zauważyć, że w każdym bloku, kamienicy, wieżowcu, jak i w domku jednorodzinnym znajduje się coś takiego jak piwnica, komórka lub garaż. Dziękuję za uwagę.
Obecnie mieszkam sam, wiec lokal to już w ogóle pestka, ale znalezienie miejsca do gry nigdy nie było dla mnie problemem. A w piwnicy czy innej kanciapie gra się nawet lepiej
Brak czasu? Zależy jak często chcesz grać. U nas wygląda to zazwyczaj tak, że gramy ze 3-4 sesje co 1-2 tygodnie, a potem robimy sobie miesięczną lub nawet dłuższą przerwę. Zawsze gramy w nocy - start koło 20, koniec koło 3. Jeśli taka częstotliwość gry komuś odpowiada, to nawet wśród ludzi studiujących, piszących magisterkę, pracujących i imprezujących da się wyłuskać ten jeden wieczór co jakiś czas. Ostatnio co prawda stwierdziłem, że jesteśmy kompletnymi nerdami, bo gdy padł pomysł zagrania sesji wszyscy odwołali spotkania z dziewczyną, randki i imprezy, żeby tylko zagrać w weekendowe rpg... i do tego jeszcze okazało się, że nie żałowaliśmy
Brak chęci? Uważam, że to jest właśnie największy problem. Wystarczy, że jeden z graczy, którzy są niezbędni do gry, bo akurat ciągniemy kampanię nie ma chęci i pozamiatane. A wiadomo, że jeśli ktoś ma jakiś problem osobisty, czy to w pracy, na uczelni, czy z dziewczyną, to zrozumiałe jest, że nie ma ochoty na pieprzenie o krasnoludkach, magicznych mieczach, czy równie groteskowych inteligentnych szczurach. Nawet jak przyjdzie na spotkanie to swoim brakiem weny i zapału rozwali sesje.
Jeśli od tygodnia jesteśmy umówieni na granie w piątek, a jeden z graczy w czwartek dostanie zaproszenie na jakąś kozacką gibane i wybierze to zamiast rpg, to też rozumiem to jako brak chęci a nie brak czasu. I nikt nie będzie się gniewał, że koleś olał sesje - na kozacką gibane nic nie poradzisz
Podsumowując - dla chcącego nic trudnego, najważniejsze są chęci, a jeśli ich zabraknie to dopiero wtedy jest Zonk.
Brak drużyny? Nie, to nigdy nie był problem. Co prawda jeden z moich stałych graczy wyjechał do Japonii, drugi na stałe siedzi we Francji, wcześniej były jakieś roczne i pół roczne erazmusy dziesiątkujące moją drużynę, ale zawsze znaleźli się chętni na zastępstwo. Jeśli robisz dobre sesje to ludzie opowiedzą o tym innym (nawet nie erpegowcom) i chętni się znajdą. Obecnie mam stały skład v2.0, czyli Ja + 3 graczy, skład zapasowy 3-4 graczy, którzy na hasło "sesja" stawią się u mnie natychmiastowo, kilku pojedynczych graczy czekających na miejsce w drużynie, i zaproszenie od innego MG do grupy, gdzie sam miałbym udzielać się jako gracz ale nie wiem nawet czy jeszcze to potrafię.
Brak lokalu? No bez jaj... załóżmy najczarniejszy scenariusz: wszyscy gracze mieszkają z rodzicami i dzielą pokój z siostrą. Granie w takich mieszkaniach odpada, to jasne, ale chciałbym zauważyć, że w każdym bloku, kamienicy, wieżowcu, jak i w domku jednorodzinnym znajduje się coś takiego jak piwnica, komórka lub garaż. Dziękuję za uwagę.
Obecnie mieszkam sam, wiec lokal to już w ogóle pestka, ale znalezienie miejsca do gry nigdy nie było dla mnie problemem. A w piwnicy czy innej kanciapie gra się nawet lepiej
Brak czasu? Zależy jak często chcesz grać. U nas wygląda to zazwyczaj tak, że gramy ze 3-4 sesje co 1-2 tygodnie, a potem robimy sobie miesięczną lub nawet dłuższą przerwę. Zawsze gramy w nocy - start koło 20, koniec koło 3. Jeśli taka częstotliwość gry komuś odpowiada, to nawet wśród ludzi studiujących, piszących magisterkę, pracujących i imprezujących da się wyłuskać ten jeden wieczór co jakiś czas. Ostatnio co prawda stwierdziłem, że jesteśmy kompletnymi nerdami, bo gdy padł pomysł zagrania sesji wszyscy odwołali spotkania z dziewczyną, randki i imprezy, żeby tylko zagrać w weekendowe rpg... i do tego jeszcze okazało się, że nie żałowaliśmy
Brak chęci? Uważam, że to jest właśnie największy problem. Wystarczy, że jeden z graczy, którzy są niezbędni do gry, bo akurat ciągniemy kampanię nie ma chęci i pozamiatane. A wiadomo, że jeśli ktoś ma jakiś problem osobisty, czy to w pracy, na uczelni, czy z dziewczyną, to zrozumiałe jest, że nie ma ochoty na pieprzenie o krasnoludkach, magicznych mieczach, czy równie groteskowych inteligentnych szczurach. Nawet jak przyjdzie na spotkanie to swoim brakiem weny i zapału rozwali sesje.
Jeśli od tygodnia jesteśmy umówieni na granie w piątek, a jeden z graczy w czwartek dostanie zaproszenie na jakąś kozacką gibane i wybierze to zamiast rpg, to też rozumiem to jako brak chęci a nie brak czasu. I nikt nie będzie się gniewał, że koleś olał sesje - na kozacką gibane nic nie poradzisz
Podsumowując - dla chcącego nic trudnego, najważniejsze są chęci, a jeśli ich zabraknie to dopiero wtedy jest Zonk.
Come to the dark side – we have cookies.
-
- Marynarz
- Posty: 290
- Rejestracja: poniedziałek, 29 grudnia 2008, 13:44
- Numer GG: 2609448
- Lokalizacja: Ostrowiec
- Kontakt:
Re: Trudności Wielkich RPGowiczów
Przedostatni wpis jest z 2009 roku, więc "trochę" się pomyliłeś.ElCiesiel pisze:Skoro już ktoś odkopał temat z 2006r to się wypowiem ;p
Ale...
Wracając do pytania z pierwszego posta:
- brak drużyny - to przede wszystkim, mam co prawda w klasie kolesia który czasem się ze znajomymi umawia na granie; problem w tym, że patrząc na niego i jeszcze jednego (tym razem ze szkoły a nie klasy) to ja już sobie wyobrażam ten poziom gry i całą resztę...
Taa... Pod warunkiem, że jesteś MG a nie graczem. Z moich znajomych np. grający są dopiero w Warszawie - tam nie będę jeździć co tydzień, chyba, że mi ktoś załatwi darmowe przejazdy w PKSach - wtedy jak najbardziej. A tu? Znajomych to nie interesuje, dla większości z nich to albo czarna magia której wcale nie chcą poznawać, albo zabawa dla dzieci, albo po prostu coś z innego świata.Jeśli robisz dobre sesje to ludzie opowiedzą o tym innym (nawet nie erpegowcom) i chętni się znajdą.
Inna sprawa, że np. część znajomych (tych z Warszawy) grałaby, ale nie prowadziła, a jeśli już to nie w systemy znane tylko jakieś własne rzeczy - co dla mnie jest dobre, ale na pbf'a, na "żywo" to ja bym w systemie jakimś pograła.
Ludzie w większych miastach mają łatwiej nie dlatego, że w takich jak to, w którym mieszkam nie ma interesujących się tym, ale dlatego, że ciężej ich odnaleźć. W przypadku dużego miasta wystarczy wejść choćby na Tawernę i mozna znaleźć paru ogłaszających się w "Szukam Drużyny" - i już, drużyna jest, a jak się nie spodoba to można nawet zmieniać, bo i następna się znajdzie.
A u mnie... Już szukałam po forach - zero odzewu.
Tak mi się wydaje, że to mój jedyny powód.
Na szczęście pozostaje granie przez Internet, co dla mnie jest chyba nawet lepszym rozwiązaniem z racji, że pisać lubię.
-
- Mat
- Posty: 453
- Rejestracja: środa, 4 listopada 2009, 10:31
- Numer GG: 0
Re: Trudności Wielkich RPGowiczów
oj tam oj tam, nawet nie próbujesz? W końcu liczy się wyobraźnia... Trochę bez sensu nie próbować czegoś co jest pod nosem, i marudzić że nie ma z kim grać. Nie zawsze gracze są the best... wiem coś o tym...- brak drużyny - to przede wszystkim, mam co prawda w klasie kolesia który czasem się ze znajomymi umawia na granie; problem w tym, że patrząc na niego i jeszcze jednego (tym razem ze szkoły a nie klasy) to ja już sobie wyobrażam ten poziom gry i całą resztę...
Ogółem mówiąc: da się. Ja z Alienem nie mieliśmy totalnie nikogo ale pojawiły się dwie osoby z tawerny, i teraz gramy praktycznie co tydzień.
Osobiście to upek mi się podoba - wciągający i łączący wszystkie postacie
-
- Bombardier
- Posty: 676
- Rejestracja: środa, 26 marca 2008, 20:41
- Numer GG: 0
- Lokalizacja: Kraków, Bielsko w weekendy i święta. :)
Re: Trudności Wielkich RPGowiczów
Nu, trzeba pamiętać że w szkole co niektórzy zachowują się zupełnie inaczej niż na co dzień.
Choć z drugiej strony sam nigdy nie miałem takiego problemu i nie wiem czy zdecydowałbym się na granie z "debilami".
Z jeszcze innej strony każdych graczy da się przeszkolić i ucywilizować, o ile tylko się wciągną w twoje sesje.
Choć z drugiej strony sam nigdy nie miałem takiego problemu i nie wiem czy zdecydowałbym się na granie z "debilami".
Z jeszcze innej strony każdych graczy da się przeszkolić i ucywilizować, o ile tylko się wciągną w twoje sesje.
Oj, to już jest lenistwo. Jeśli masz czas, siedzisz w temacie i zdarza ci się od czasu do czasu przeczytać jakąś powieść, to co stoi na przeszkodzie żeby zostać MG? Spróbuj! Jak zaczniesz mistrzować i w miarę będzie ci to wychodziło, to tyłu MG przylgnie do ciebie. Gracze jacyś zawsze się znajdą, choćby na próbę.corvus pisze:Taa... Pod warunkiem, że jesteś MG a nie graczem.Jeśli robisz dobre sesje to ludzie opowiedzą o tym innym (nawet nie erpegowcom) i chętni się znajdą.
Ostatnio zmieniony piątek, 5 listopada 2010, 18:09 przez No Name, łącznie zmieniany 1 raz.
"Mistrz gry nie ma duszy! Sprzedał ją diabłu za tabelę trafień krytycznych!"
May the Phone be with you!
May the Phone be with you!
-
- Marynarz
- Posty: 290
- Rejestracja: poniedziałek, 29 grudnia 2008, 13:44
- Numer GG: 2609448
- Lokalizacja: Ostrowiec
- Kontakt:
Re: Trudności Wielkich RPGowiczów
Są pewne powody dla których nie mogłabym mistrzować "na żywo". Co innego przez forum, a co innego właśnie twarzą w twarz.No Name pisze:Nu, trzeba pamiętać że w szkole co niektórzy zachowują się zupełnie inaczej niż na co dzień.
[...]
Oj, to już jest lenistwo. Jeśli masz czas, siedzisz w temacie i zdarza ci się od czasu do czasu przeczytać jakąś powieść, to co stoi na przeszkodzie żeby zostać MG? Spróbuj! Jak zaczniesz mistrzować i w miarę będzie ci to wychodziło, to tyłu MG przylgnie do ciebie. Gracze jacyś zawsze się znajdą, choćby na próbę.
To nawet nie jest problem improwizacji, bo nie sądzę aby z tym mogły by być problemy. Bardziej związane z kwestiami psychologicznymi...
A co do towarzystwa- wiem, ale... Cóż, chodzę do klasy też z jego siostrą i akurat nie ma różnicy między jego zachowaniem w szkole a poza szkołą, więc to nie jest marudzenie mimo, że ma się coś pod nosem. Po prostu nie wiem po co męczyć się z ludźmi których się nie lubi/którzy nam nie odpowiadają?
Pewnie, że fajnie by było znaleźć jakichś ludzi, ale może bardziej otwartych i chętnych kogoś przyjąć a nie robiących to na siłę (albo chlejących na sesjach), a tacy zwykle mają już swoje drużyny i niekoniecznie chcą brać kogoś kogo nie znają.
-
- Kok
- Posty: 1304
- Rejestracja: środa, 25 lutego 2009, 16:48
- Numer GG: 28552833
- Lokalizacja: Police
Re: Trudności Wielkich RPGowiczów
Ostatnio raczej jedna osoba się pojawia na sesjach Ale granie 2+ MG ma swoje zaletyWevewolf pisze:oj tam oj tam, nawet nie próbujesz? W końcu liczy się wyobraźnia... Trochę bez sensu nie próbować czegoś co jest pod nosem, i marudzić że nie ma z kim grać. Nie zawsze gracze są the best... wiem coś o tym...- brak drużyny - to przede wszystkim, mam co prawda w klasie kolesia który czasem się ze znajomymi umawia na granie; problem w tym, że patrząc na niego i jeszcze jednego (tym razem ze szkoły a nie klasy) to ja już sobie wyobrażam ten poziom gry i całą resztę...
Ogółem mówiąc: da się. Ja z Alienem nie mieliśmy totalnie nikogo ale pojawiły się dwie osoby z tawerny, i teraz gramy praktycznie co tydzień.
Gdybym miał teraz problem z aktualnym składem raczej szybko by się rozwiązał ostatnio dużo osób ( ok 4-6) gra w mojej okolicy 2-3 lata temu był problem żeby znaleźć kogoś kto ma za sobą parę sesji. Teraz już nie
00088888000
-
- Pomywacz
- Posty: 60
- Rejestracja: sobota, 9 czerwca 2012, 13:46
Re: Trudności wielkich erpegowiczów
Dawniej zaznaczyłem brak drużyny, lecz teraz problemem stał się czas. Jeśli większości drużyny pasuje czwartek, jeden z graczy twierdzi, że jest zajęty i sugeruje sobotę. Sobota z kolei nie odpowiada innemu graczowi, który wymyśla jakąś wymówkę mówi, że znajdzie czas za tydzień-oczywiście "za tydzień" nie odpowiada innemu graczowi.
Mam nadzieję, że gracze znajdą kiedyś czas na grę... (lub przestaną szukać wymówek- często nie graliśmy właśnie przez to, że jednemu z graczy zwyczajnie nie chciało się grać)
Mam nadzieję, że gracze znajdą kiedyś czas na grę... (lub przestaną szukać wymówek- często nie graliśmy właśnie przez to, że jednemu z graczy zwyczajnie nie chciało się grać)
Pineapple!