PROLOG
Są w Librii trzy krainy, przepełnione licznymi żywiołami i wieczną wojną. Każda, zachwyca jak i zniechęca swoich mieszkańców zupełnie innymi drobiazgami. Ktokolwiek próbując wymienić te drobiazgi, stracił by wiele cennego czasu. Nie zaszkodzi jednak, w choć niewielkim stopniu, przedstawić wam niektóre z nich.
Na przykład w Belarii, najbardziej zaludnionej, największej i pełniącej główną rolę w Archipelagu Trzech Wysp wyspie, najbardziej zadziwiającym miejscem jest port. Kto by się w nim nie zakochał... Maszty olbrzymich statków, powiewające w wietrze. Tłumy ludzi, wykrzykujących głośne, krzykliwe melodie, które są tak naprawdę zwykłymi rozmowami, przekształconym przez morskie fale. No i te parady, pokazy... – magia.
Kolejną sprawą, wartą zachodu, a tak naprawdę miejscem, które nie może ominąć żadnego podróżnika jest Inris – miasto wiecznego hałasu. Jego mury roztaczają się wzdłuż Wybrzeża Portowego, obejmując jednocześnie port. A co kryją mury? Cóż, na pewno nikt nie powie, że architekci byli zwykłymi, podrzędnymi ludźmi. Nie ktoś, kto przynajmniej raz mógł dostrzec piękno ich prac. Wysokie, jak i niskie chałupy. Małe jak i olbrzymie klasztory. I wreszcie pałac, cudowny pałac, będący jednocześnie siedzibą Wielkiego Księcia.
Co do hałasu. Inris, jako główna siedziba kupców, codziennie gości wielu podróżujących, którzy za dnia handlują na miejscowym targu, a w nocy hucznie balują wraz z pięknymi kobietami, którym Bóg nie szczędził urody. A kobiety, bądź raczej Kobiety – ponieważ bylcy zwracają się do nich z należytym szacunkiem – z Inris, są uważane za najpiękniejsze w całej Librii.
Wychodząc z miasta, wędrując dalej, widzimy wody. W pewnym momencie, myślimy czy to kolejny brzeg oceanu? Jednak, gdy na horyzoncie ukazuje się nam olbrzymia budowla nie mamy wątpliwości, że to tylko lub aż jezioro, a ukazujący się naszym oczom budynek, jest najważniejszym budynkiem w całej Belarii.
Czym takim się on zasłużył? Jako budowla – niczym, lecz jako miejsce schronienia dla głównego reprezentanta króla (ambasadora) wraz z jego armią – wieloma rzeczami. Historią, którą trzeba przytoczyć jest to, iż wiele lat temu, gdy słońce świeciło niżej, a ptaki śpiewały tylko wesołe melodie, rozpoczęła się wielka inwazja. Plemiona złych, nieludzkich, a przynajmniej nie podobnych do ludzi istot, zaatakowały całą Librię. Tak naprawdę wojny, którą rzekoma inwazja wywołała, nikt nie wygrał. Dzielnemu, panującemu wtedy królowi Barbordowi, udało się jednak ukrócić barbarzyńskie akty przemocy jak i łamania praw, które były dokonywane przez „nowobylców” do minimum. Barbord, po wygraniu jednej z bitew, kazał wybudować wielki mur, za którym umieścił wszystkich najeźdźców, z użyciem siły. Powód tej decyzji był jeden – król wiedział, że nie ma innego wyjścia. Barbarzyńców nie mógł przepędzić, byli za silni. Mógł jednak zmniejszyć ich pole zasięgu. Rozumiał jednak, że taki sposób zabezpieczenia nie starczy na długo...
Wracając do budynku ambasadora, czyli ambasady. Teren odgrodzony murem, został nazwany Terenem Wiecznej Wojny. Król chcąc mieć na oku poczynania swoich „więźniów” postanowił powołać specjalną ekipę rycerzy, która co pół roku wyruszała do ambasady zastępując swoich zmarłych, lub opuszczających służbę kolegów. Grupa obserwatorów, co świt, co południe, co zachód słońca, do dziś ma obowiązek dokonywania patroli tego jakże niebezpiecznego terenu, w celu zachowania przynajmniej pozorów porządku. Jak na razie, obserwatorzy radzą sobie bardzo dobrze. Zwrot zginąć w walce nie jest im zupełnie obcy, lecz daleki... Nie jest tam całkiem niebezpiecznie.
Przekraczając jezioro, idąc na północ, trafiamy na górzyste tereny, pomiędzy którymi położone jest malownicze miasto, wraz z siedzibą Wielkiego Króla – Kor Gkhar, oraz Dziedziniec Królewski – Górne Kor Gkhar. Łącząc te miejsca razem, stanowią one największą metropolię w Archipelagu Trzech Wysp.
Na zachodzie roztacza się Wielki Las, pilnujący przejścia do najbardziej oddalonego od cywilizacji miasta o nazwie Geora. Podczas inwazji było ono schronieniem, dlatego budując je, nie martwiono się o zabytki jakie miało w sobie mieścić. To powód, dla którego ma ich teraz bardzo mało. Jakby jednak nie wspomnieć o najwspanialszej w całej Librii kaplicy? Zachwyca ona swoim pięknem o wiele bardziej niż nie jedna kaplica usytuowana w Lako – krainie, w której mieści się Główna Siedziba Magów Nieczystości.
Ach, jak już mówiłem – chcąc opisać wszystkie trzy krainy człowiek straciłby bardzo dużo cennego w dzisiejszych czasach czasu. Cóż jednak cię zaskoczy, gdy będziesz znał każdy, nawet najmniejszy zakątek Archipelagu Trzech Wysp? Nic. Dlatego chciałbym ci opowiedzieć przygody pewnego człowieka, o mocnym, walecznym sercu. Oj, nie byłoby w Librii (gdyby ktoś chciał sprawdzić) miejsca, którego on nie odwiedził. Poznając jego przygody, nie tylko zapragniesz pójść jego śladami lecz również zobaczysz oczami wyobraźni wszystko, to co on, a...
cała historia wydarzyła się, nie tak dawno temu...
Prolog do Świata Librii
-
- Szczur Lądowy
- Posty: 5
- Rejestracja: sobota, 6 czerwca 2009, 17:52
- Numer GG: 5187949
-
- Mat
- Posty: 589
- Rejestracja: poniedziałek, 6 lutego 2006, 11:51
- Numer GG: 3030068
- Lokalizacja: Z ukrycia i cienia
Re: Prolog do Świata Librii
I znów w głębi ducha N. zadaje sobie pytanie noaleosochozi!?...
Dobra, jest wstęp... i co dalej?
Jeśli prawdziwego mężczyznę poznaje się po tym jak kończy to Ty wcale nie jesteś facetem. Nie tylko nie kończysz, nie tylko nawet nie starasz się skończyć, ale wcale nie zaczynasz!
Oczywiście nie zawsze wszystko musi się kończyć od razu, jak dobry serial. Opowiadania, a nawet całe powieści, też mogą być rozwleczone w parę części, jak choćby i nawet boska Zielona Mila.
Chodzi jednak o to, żeby nawet fragment był warty poczytania. Ty dajesz nam opis "miejsca akcji" i co...? I nic. Jako czytelnik pragnę opowiadania, a nie opisu.
"Miejsce akcji" napisałem w cudzysłowie ponieważ co to za miejsce akcji skoro tak naprawdę nie ma żadnej akcji?
Narracja jest całkiem sympatyczna, utrzymana w bardzo przyjemnym, gawędziarskim stylu, ale co nam po formie skoro nie istnieje żadna treść?
Z chęcią przeczytam co dalej z tego wyniknie, bo zdajesz się pisać całkiem dobrze, ale póki co sam prolog zupełnie mnie nie interesuje.
Bez oceny.
Dobra, jest wstęp... i co dalej?
To nie p*****l tylko opowiadajPurpen pisze:Dlatego chciałbym ci opowiedzieć przygody pewnego człowieka, o mocnym, walecznym sercu.
Jeśli prawdziwego mężczyznę poznaje się po tym jak kończy to Ty wcale nie jesteś facetem. Nie tylko nie kończysz, nie tylko nawet nie starasz się skończyć, ale wcale nie zaczynasz!
Oczywiście nie zawsze wszystko musi się kończyć od razu, jak dobry serial. Opowiadania, a nawet całe powieści, też mogą być rozwleczone w parę części, jak choćby i nawet boska Zielona Mila.
Chodzi jednak o to, żeby nawet fragment był warty poczytania. Ty dajesz nam opis "miejsca akcji" i co...? I nic. Jako czytelnik pragnę opowiadania, a nie opisu.
"Miejsce akcji" napisałem w cudzysłowie ponieważ co to za miejsce akcji skoro tak naprawdę nie ma żadnej akcji?
Narracja jest całkiem sympatyczna, utrzymana w bardzo przyjemnym, gawędziarskim stylu, ale co nam po formie skoro nie istnieje żadna treść?
Z chęcią przeczytam co dalej z tego wyniknie, bo zdajesz się pisać całkiem dobrze, ale póki co sam prolog zupełnie mnie nie interesuje.
Bez oceny.
Bóg na Krzyżu był tylko kolejną religią, która uczyła że miłość i morderstwo są nierozłącznie związane - że w końcu Bóg zawsze pije krew