- I wtedy... I wtedy runął strop. - dokończył opowieść Poszukiwacz Reymon, dokańczając piwo jednym chaustem.
- Przykra historia. - rzekł ponuro Defro. - Bardzo przykra.
- Wypijmy za zdrowie Seamus Sh...
- Głupiś! - warknął cicho Defro. - Imię nieboszczyka pić, idioci.
Reymon ukradkiem odstawił kufel.
- Kończmy już te cholerne historie. - rzekł po chwili milczenia Sonne, ten który chciał pić zdrowie martwego wojownika - I porozmawiajmy o nas, Reymoon. Gdzie chcesz się udać?
- Pojadę na Pustynię Ahkmend. - odparł Poszukiwacz mierząc Sonne'a zimnym wzrokiem. - Mówią że widziano tam ślady magii.
- jeśli mogę wtrącić - Defro czknął. - Czy praca Poszukiwaczy nie polega czasem na włóczeniu się po świecie i szukaniu nieistniejących Źródeł Magii?
- Tak, to nasza praca.
- Źródła Magii istnieją. - powiedział Sonne. - Ja ruszę z tobą, Reymoon.
- Nie ma mowy. - zaprzeczył Poszukiwacz. - Jadę sam, nie mam ochoty targać ze sobą dwóch największych pijaków na świecie.
- No wiesz - zarechotał Defro - Chcąc czy nie, właśnie nam schlebiłeś.
- Nie rozumiecie. - Reymoon zerknął za plecy, ale nikt nie zwracał na nich uwagi.
Gospoda była prawie że pusta, a karczmarz miał lepsze rzeczy do roboty. - Nie rozumiecie ryzyka, panowie. Jeden już zginął...
- Jakby zaczęły obchodzić cię losy innych - parsknął Sonne. - Mamy w dupie niebezpieczeństwa! Idziemy z tobą czy ci się to spodoba czy nie.
- Jak chcecie. - rzekł wreszcie Reymoon. - Ale nie biorę za was odpowiedzialności
- Oczywiście że nie - skwitował Sonne rozkładając się na krześle.
*
Sonne i Defro byli braćmi. Mieli identyczne krótkie bródki i podobne do siebie kości policzkowe. Różnili się włosami - jeden był blondynem a drugi brunetem - oraz uzbrojeniem. Sonne niósł w ręku niewielki kostur a za pasem bujał mu się niewielki kord, natomiast Defro zaopatrzył się w porządny dwuręczny miecz.
Na podwórku miasteczka Hood kotłowało się. Turkotały jadące wozy, z domów wystawały sznurki z praniem. Na uliczkach pałętały się dzieci, od czasu do czasu jakiś pies pogonił kota.
Jedną z takich uliczek podążali teraz Reymoon i dwaj bracia. Niektórzy ludzie widząc Poszukiwacza z bliska pozdrawiali go po imieniu. Inni szeptali bluzgi pod nosem, ale nie zastąpili mu drogi, tak więc wydostał się z miasteczka.
Szedł prostą leśną drogą, zdającą się nie mieć końca. Z drzew tworzących coś na kształt bramy, sypały się złote i brązowe liście. To zaszemrał jeż, to po kolorowym podłożu przeleciała rudowłosa wiewiórka.
- Zaiste - rzekł Defro - Pięknie tu.
W pewnym momencie po lewej pojawiła się niewielka rzeczka błyskając spośród liści. Zaspokoili pragnienie i ruszyli dalej.
W ciągu dwóch dni minęli Jaspaden, niewielką wioseczkę na skraju lasu.
- Niedługo dojdziemy do Milo - powiedział Reymoon - Tam kupimy konie.
- Jakby nie można było wynająć wozu - mruknął Sonne.
- Potrzebujemy koni.
Kupiec zerknął ciekawie na Poszukiwacza.
- Ile tych koni? Trzy, jak mniemam?
- Tak.
- Jaka maść.
- To zależy - uśmiechnął się Reymoon - pozwól że pójdziemy wybierać z tobą.
- Oczywiście. - powiedział szybko kupiec. - Naturalnie, proszę za mną.
Sonne mrugnął do swojego brata.
Ruszyli za kupcem. Szybko pokonali podwórko zawalone liśćmi i obornikiem, doszli do wielkich mosiężnych, dwuskrzydłowych drzwi, które otworzył im handlarz.
- Tutaj... tutaj są konie.
Reymoon wlazł do stajni pierwszy. Zobaczył dwa rzędy boksów, w których stały konie przeróżnej maści.
- Szybkie są? - zapytał Defro wchodząc za Poszukiwaczem.
- Wiatr nie dogoni - odparł kupiec.
- ja wezmę karosza - powiedział Reymoon. - A im daj po kasztanku, byleby szybkim.
- hej! - zawołał Sonne
- Zamknij się. - warknął Poszukiwacz. - Szybciej panie kupcu, szybciej.
- Śpieszy się wam gdzieś?
- Trochę, a co?
- Na waszym miejscu - kupiec potarł swoją małą brodę - Jechałbym odrazu. Było tu parę tych, jak im tam...Vetercto...
- Veliceraptor - poprawił szybko Reymoon. - Byli tu Raptorzy?
- Byli. Konkretnie to czterech. Pytali o Źródła.
- I co powiedziałeś?
- Że jakiś ktoś szuka czegoś przy Hood.
- Defro... - Reymoon szybko wykalkulował. - Wracaj do miasteczka. Ostrzeż ich przed...
- O co chodzi? - zapytał rozdrażniony Sonne
- Ci Raptorzy to grupa niszcząca wszystkie Źródła na ziemi...
- Przecież żadnych nie znaleziono!
- Znaleziono już sześć, ale ich nie wykorzystano. Raptorzy wrócą do Hood, spalą miasto. Ruszaj, Defro!
- Idę. - bracia uściskali się. - Idę - powtórzył w stronę kupca.
Poczem wskoczył na grzbiet konia, i wyjechał ze stajni, niknąc w obłoku kurzu.
- Sonne, jedziemy - rzekł szybko Reymoon wskakując na karoszka. Ogierek był grzeczny jak skowronek. - Jedziemy!
- Ej, a pieniądze!
- A prawda! łap!
kupiec chwycił w powietrzu sakwę z pieniędzmi. Nim skończył je podliczać, Poszukiwacza już nie było.
Hood płonęło.
Defro widział to już z dala, wyczuł zapach dymu.
Chaty paliły się, a cztery sylwetki mknęły między nimi, zahaczając jakkgdyby o uciekających mieszczan, którzy padali jak rażeni piorunem.
Wjechał do miasta, w pędzie dobywając miecza. Zeskoczył z siodła, przyklękł na środku placu. drzewo na rondzie paliło się, a zza niego wyskoczyła nagle sylwetka Raptora, który pomknął w jego stronę!
Defro zginając kolana odskoczył, przybierając pozycję szermierczą. Napastnik wyglądał jak ninja opatrzonego jeszcze w płaski hełm, i zakrzywiony miecz, błyszczący od posoki. Ruszył na niego kołem, sycząc jak wąż. Po chwili runął, wznosząc brzytwę do ciosu.
Defro skoczył również, sparował cios klingą dwuręcznego miecza, natychmiast odskoczył. Raptor rzucił się na niego znowu, wykonując pchnięcie. Defro pojechał po jego ostrzu brzeszczotem, spróbował ciąć go w dłoń. Raptor zręcznie podbił ostrze wojownika, i pchnął raz jeszcze. Defro z trudem sparował cios, obrócił się zręcznie, i ciął napastnika pod pachę.
Trafił. Raptor zwalił się na ziemię.
Nadjeżdżał drugi, konny. Koń był krwistoczerwony, wróg ściskał w ręku kopię czując przewagę nad przeciwnikiem.
Defro uskoczył przed grotem, zawirował w półpiruecie unikając piersi konia, i ciął diabelnie mocno, mierząc w kolano. Trafił, noga Raptora wraz ze strzemieniem poleciała w bok.
I wtedy nadbiegł trzeci, tak szybki jak nikt. Defro poczuł silne uderzenie pod obojczykiem...
A potem nie czuł już nic...
Spłonęło Hood - Fałszywe Katakumby 2
-
- Bombardier
- Posty: 895
- Rejestracja: niedziela, 15 lutego 2009, 17:50
- Numer GG: 0
Spłonęło Hood - Fałszywe Katakumby 2
to dalej ja, tylko mi kochany baziu ksywkę zmienił
-
- Kok
- Posty: 1304
- Rejestracja: środa, 25 lutego 2009, 16:48
- Numer GG: 28552833
- Lokalizacja: Police
Re: Spłonęło Hood - Fałszywe Katakumby 2
No cóż:strasznie krótkie, masa błędów ortograficznych,ale sama struktura książki zła nie jest.
uważaj na takie rzeczy jak cytuję:
"...-jeśli mogę wtrącić..." zapomniałeś o spacji i dużej literze. Takich błędów jest dość dużo jak na takie krótkie opowiadanie. JAk już mówiłem po napisaniu przejrzyj jeszcze raz i zwracaj uwagę na błędy ortograficzne. 4+
uważaj na takie rzeczy jak cytuję:
"...-jeśli mogę wtrącić..." zapomniałeś o spacji i dużej literze. Takich błędów jest dość dużo jak na takie krótkie opowiadanie. JAk już mówiłem po napisaniu przejrzyj jeszcze raz i zwracaj uwagę na błędy ortograficzne. 4+
00088888000
-
- Bombardier
- Posty: 895
- Rejestracja: niedziela, 15 lutego 2009, 17:50
- Numer GG: 0
Re: Spłonęło Hood - Fałszywe Katakumby 2
a ty powinieneś pamiętać że wielkie litery to tylko te pierwsze po kropceAlien pisze:.
(...) JAk już mówiłem po napisaniu przejrzyj jeszcze raz i zwracaj uwagę na błędy ortograficzne. 4+
to dalej ja, tylko mi kochany baziu ksywkę zmienił
-
- Kok
- Posty: 1304
- Rejestracja: środa, 25 lutego 2009, 16:48
- Numer GG: 28552833
- Lokalizacja: Police
Re: Spłonęło Hood - Fałszywe Katakumby 2
Parę razy napisałeś tak na początku zdania! Proszę cię Neskłik sprawdź poprawność pisowni zanim wyślesz na tawernę i nie wysyłaj tego samego opowiadania dwa razy !
00088888000
-
- Marynarz
- Posty: 361
- Rejestracja: poniedziałek, 21 lipca 2008, 21:44
- Numer GG: 12362182
Re: Spłonęło Hood - Fałszywe Katakumby 2
Nesquel - HAhaha czepiasz się go bo za długo przytrzymał shift ? OMFG Kifoza mózgu się szerzy...
Co do tekstu - parę razy zapomniałeś o dużej literze, narracja drętwa, historia denna.
Pozostaje powiedzieć tylko pozdro & poćwicz.
Co do tekstu - parę razy zapomniałeś o dużej literze, narracja drętwa, historia denna.
Pozostaje powiedzieć tylko pozdro & poćwicz.
"Umysł rozkazuje ciału i ono jest posłuszne. Umysł rozkazuje sobie samemu i natrafia na opór."
- Lady Jessika Atryda, "Diuna" Herbert
- Lady Jessika Atryda, "Diuna" Herbert