Johnny Szczęściarz
-
- Pomywacz
- Posty: 34
- Rejestracja: niedziela, 21 grudnia 2008, 15:00
- Numer GG: 0
Johnny Szczęściarz
Po pierwsze chciałbym prosić o komentarze, a mogą być one ostre, bo innych się nie spodziewam.
Po drugie, jeśli opowiadanie wam się podobało, dopiszcie czy chcielibyście drugą część.
I po ostatnie, dziękuję za lekturę.
Czekałem parę dni na komentarze, bez skutku, ponownie więc zatem o nie proszę. Teraz jednak inaczej: Ha Ha! Nie macie nic do zarzucenia? Tekst ideał! Ha! Wiedziałem!!!
Kapitan John Rackham, zwany przez kamratów Johnnym Szczęściarzem, pływał. Niestety, na razie nie po szmaragdowych wodach karaibów. Zanurzał się bowiem w balii napełnionej wodą z mydlinami, na piętrze zamtuza mamy Fratteli w równie osławionym, co plugawym Port Royal na Jamajce.
Korsarz pochylił głowę aby Boney, najładniejsza dziewka w zamtuzie, której cnota warta była czterech pesos za noc, mogła polać mu głowę wodą ze srebrnego dzbana. Dziewczyna usiadła na brzegu balii, tuż za plecami Rackhama, a gdy ten strząsnął z czoła krople wody, położyła dłonie na ramionach mężczyzny i poczęła masować je.
- Ach mój panie. - powiedziała - Jakże miło widzieć cię znów w mych ramionach.
Jak zwykle kłamała.
- Nie narzekałaś na brak towarzystwa - skrzywił się Rackham - Nie było mnie raptem trzy miesiące. Z gachtów, których miałaś co noc, dobry kapitan skompletowałby załogę niejednego okrętu.
- Ależ panie - wyszeptała - cóż ma począć biedna samotna kobieta, pozbawiona ukochanego mężczyzny, na okres tak wielu dni?
Boney paplała dalej, o pół tonu wyżej, co też nie uszło uwadze Szczęściarza. Mówiła zbyt szybko i zbyt głośno, tylko po to, by Rackham nie usłyszał stukotu drewnianej nogi na korytarzu.
- Boney - szepnął - Będziemy mieli gości.
Stukot zbliżał się, a Rackham rozejrzał się dookoło. Pietro zamtuza mamy Fratteli było jedną wielką salą, którą podzielono kotarami na zaciszne alkowy. Tego skwarnego popołudnia nie było wielu gości. Chyba nawet był jedynym klientem. Ciekawe jednak gdzie przepadł jego sługa, Robert...
Z łoskotem trzech podkutych butów i stukotem drewnianej nogi, do alkowy wkroczyło dwóch mężczyzn. Pierwszy był średniego wzrostu, zgarbiony i postarzały. Drugi miał drewnianą nogę, a odziany był w - kiedyś - dostatni, błękitny strój, dziś w cień tego co było dawniej.
- Mynheer Rackham! - zawołał ten z kulasem. - Cóż za miłe spotkanie!
- Szukaliśmy kapitana cały miesiąc - dorzucił ten średni. - I już żeśmy się martwili że nie znajdziemy pana w tych jakże zacnych ulicach portu Royal! Oj, nie będzie to zacna śmierć dla kapitana: leżąc w balii pełnej gównianych baniek mydlanych!
- Po prawdzie - rzekł Rackham - To myślę że wy pierwsi pójdziecie gnić się z diabłem, kamraci...
- A gdziesz to macie broń, panie kapitanie?
Szczęściarz rzucił okiem na Boney. Ladacznica skuliła się pod kotarą.
- To źle żeście posiali broń. - rzekł ten z kulasem. - Bardzo źle...
Piraci wrzasnęli i rzucili się w stronę ofiary, lecz ten był szybszy. Jednym błyskawicznym ruchem przychylił balię, przeważył ją, rzucił się w bok.
Wstał, wymknął się cudem spod ostrza średniego, i biegnąc nago wzdłuż prowizorycznej ścianki wrzasnął głośno na sługę
- Robert! Bywaj tu!
uskoczył gdy zboku rzucił się na niego kulasowicz. Rackham rozjerzał się. Gdzie ta suka mogła ukryć broń !?
- ROBERT! DO MNIE!
pirat ciął wlew z całej siły. Rackham uszedł spod ostrza które opadło na kotarę, rozrywając ją prawie do sufitu.
Coś świsnęło w powietrzu, brzękneło, padając pod stopy Rackhama. Szczęściarz podniósł broń z błyskiem w oku.
Zwinnie wywinął się spod wrażych kling, skoczył w bok, a potem ruszył z młyńcem na piratów. Odbił ostrze holenderskiego pałasza, i ciął po ręku kulasowicza.
- Wyciągać kulasy, stare diabły! - zawołał wesoło.
kulasowicz runął na kapitana ze wzniesioną bronią. Wskoczył na łoże by dosięgnąć Rackhama, a wtedy ten, zszarpnął narzutę i pirat runął na ziemię. Rackham dobił go sztychem, i skrzyżował broń ze średniego wzrostu, zamachowcem.
Teraz poszło szybko. Pirat walił pałaszem jak cepem. Szczęściarz złożył się do zastawy, odpowiedział krótkim ciosem wlew, a potem przerzucił broń do lewej ręki, i chlasnął wroga po oczach.
Był to koniec. Boney wyła ze strachu na uwalanej krwią podłodze, średni żył jeszcze, ale Rackham nie czekał. Wymaszerował z zamtuza w stronę zachodzącego słońca.
CDN
Po drugie, jeśli opowiadanie wam się podobało, dopiszcie czy chcielibyście drugą część.
I po ostatnie, dziękuję za lekturę.
Czekałem parę dni na komentarze, bez skutku, ponownie więc zatem o nie proszę. Teraz jednak inaczej: Ha Ha! Nie macie nic do zarzucenia? Tekst ideał! Ha! Wiedziałem!!!
Kapitan John Rackham, zwany przez kamratów Johnnym Szczęściarzem, pływał. Niestety, na razie nie po szmaragdowych wodach karaibów. Zanurzał się bowiem w balii napełnionej wodą z mydlinami, na piętrze zamtuza mamy Fratteli w równie osławionym, co plugawym Port Royal na Jamajce.
Korsarz pochylił głowę aby Boney, najładniejsza dziewka w zamtuzie, której cnota warta była czterech pesos za noc, mogła polać mu głowę wodą ze srebrnego dzbana. Dziewczyna usiadła na brzegu balii, tuż za plecami Rackhama, a gdy ten strząsnął z czoła krople wody, położyła dłonie na ramionach mężczyzny i poczęła masować je.
- Ach mój panie. - powiedziała - Jakże miło widzieć cię znów w mych ramionach.
Jak zwykle kłamała.
- Nie narzekałaś na brak towarzystwa - skrzywił się Rackham - Nie było mnie raptem trzy miesiące. Z gachtów, których miałaś co noc, dobry kapitan skompletowałby załogę niejednego okrętu.
- Ależ panie - wyszeptała - cóż ma począć biedna samotna kobieta, pozbawiona ukochanego mężczyzny, na okres tak wielu dni?
Boney paplała dalej, o pół tonu wyżej, co też nie uszło uwadze Szczęściarza. Mówiła zbyt szybko i zbyt głośno, tylko po to, by Rackham nie usłyszał stukotu drewnianej nogi na korytarzu.
- Boney - szepnął - Będziemy mieli gości.
Stukot zbliżał się, a Rackham rozejrzał się dookoło. Pietro zamtuza mamy Fratteli było jedną wielką salą, którą podzielono kotarami na zaciszne alkowy. Tego skwarnego popołudnia nie było wielu gości. Chyba nawet był jedynym klientem. Ciekawe jednak gdzie przepadł jego sługa, Robert...
Z łoskotem trzech podkutych butów i stukotem drewnianej nogi, do alkowy wkroczyło dwóch mężczyzn. Pierwszy był średniego wzrostu, zgarbiony i postarzały. Drugi miał drewnianą nogę, a odziany był w - kiedyś - dostatni, błękitny strój, dziś w cień tego co było dawniej.
- Mynheer Rackham! - zawołał ten z kulasem. - Cóż za miłe spotkanie!
- Szukaliśmy kapitana cały miesiąc - dorzucił ten średni. - I już żeśmy się martwili że nie znajdziemy pana w tych jakże zacnych ulicach portu Royal! Oj, nie będzie to zacna śmierć dla kapitana: leżąc w balii pełnej gównianych baniek mydlanych!
- Po prawdzie - rzekł Rackham - To myślę że wy pierwsi pójdziecie gnić się z diabłem, kamraci...
- A gdziesz to macie broń, panie kapitanie?
Szczęściarz rzucił okiem na Boney. Ladacznica skuliła się pod kotarą.
- To źle żeście posiali broń. - rzekł ten z kulasem. - Bardzo źle...
Piraci wrzasnęli i rzucili się w stronę ofiary, lecz ten był szybszy. Jednym błyskawicznym ruchem przychylił balię, przeważył ją, rzucił się w bok.
Wstał, wymknął się cudem spod ostrza średniego, i biegnąc nago wzdłuż prowizorycznej ścianki wrzasnął głośno na sługę
- Robert! Bywaj tu!
uskoczył gdy zboku rzucił się na niego kulasowicz. Rackham rozjerzał się. Gdzie ta suka mogła ukryć broń !?
- ROBERT! DO MNIE!
pirat ciął wlew z całej siły. Rackham uszedł spod ostrza które opadło na kotarę, rozrywając ją prawie do sufitu.
Coś świsnęło w powietrzu, brzękneło, padając pod stopy Rackhama. Szczęściarz podniósł broń z błyskiem w oku.
Zwinnie wywinął się spod wrażych kling, skoczył w bok, a potem ruszył z młyńcem na piratów. Odbił ostrze holenderskiego pałasza, i ciął po ręku kulasowicza.
- Wyciągać kulasy, stare diabły! - zawołał wesoło.
kulasowicz runął na kapitana ze wzniesioną bronią. Wskoczył na łoże by dosięgnąć Rackhama, a wtedy ten, zszarpnął narzutę i pirat runął na ziemię. Rackham dobił go sztychem, i skrzyżował broń ze średniego wzrostu, zamachowcem.
Teraz poszło szybko. Pirat walił pałaszem jak cepem. Szczęściarz złożył się do zastawy, odpowiedział krótkim ciosem wlew, a potem przerzucił broń do lewej ręki, i chlasnął wroga po oczach.
Był to koniec. Boney wyła ze strachu na uwalanej krwią podłodze, średni żył jeszcze, ale Rackham nie czekał. Wymaszerował z zamtuza w stronę zachodzącego słońca.
CDN
-
- Szczur Lądowy
- Posty: 10
- Rejestracja: czwartek, 25 grudnia 2008, 17:23
- Numer GG: 0
Re: Johnny Szczęściarz
Fajne opowiadanie, czekam na ciąg dalszy o ile taki będzie. Dream'ie piszesz dobre teksty ale staraj się bardziej
-
- Chorąży
- Posty: 3121
- Rejestracja: wtorek, 21 grudnia 2004, 11:06
- Lokalizacja: Tam gdzie konczy się wieś a zaczyna zadupie \,,/ <(^.^)> \,,/
Re: Johnny Szczęściarz
Czegoś nie rozumiem, skoro są dobre, to czemu ma się starać? Jakieś argumenty?
"Lepiej Milczeć I Wyglądać Jak Idiota, Niż Się Odezwać I Rozwiać Wszelkie Wątpliwości"
Mafia Radioaktywnych Krów
Mafia Radioaktywnych Krów
-
- Pomywacz
- Posty: 34
- Rejestracja: niedziela, 21 grudnia 2008, 15:00
- Numer GG: 0
Re: Johnny Szczęściarz
No nieźle. Błagam o komentarze, ba, chcę zrobić topica w Innych Tekstach, byście komentowali moje ( i nie tylko ) opowiadania, a pierwszy komentator to troll i szczur, a drugi myślący tylko o skontrargumentowaniu biednego stukleya. Choć, muszę przyznać, że nie całkiem bezpodstawnie. KOMENTUJCIE.
-
- Szczur Lądowy
- Posty: 10
- Rejestracja: czwartek, 25 grudnia 2008, 17:23
- Numer GG: 0
Re: Johnny Szczęściarz
Dream ma talent i powinien się rozwijać!!!!!!!!!!!!!
Tylko czemu wyzywa się od trolli.........
Tylko czemu wyzywa się od trolli.........
-
- Chorąży
- Posty: 3121
- Rejestracja: wtorek, 21 grudnia 2004, 11:06
- Lokalizacja: Tam gdzie konczy się wieś a zaczyna zadupie \,,/ <(^.^)> \,,/
Re: Johnny Szczęściarz
Chwila, w jednym poście go zwyzywasz, a w drugim piszesz, że ma talent? WTF?
"Lepiej Milczeć I Wyglądać Jak Idiota, Niż Się Odezwać I Rozwiać Wszelkie Wątpliwości"
Mafia Radioaktywnych Krów
Mafia Radioaktywnych Krów
-
- Bombardier
- Posty: 895
- Rejestracja: niedziela, 15 lutego 2009, 17:50
- Numer GG: 0
Re: Johnny Szczęściarz
super opowiadanko, szkoda że nie ma kontynuacji...
to dalej ja, tylko mi kochany baziu ksywkę zmienił
-
- Marynarz
- Posty: 361
- Rejestracja: poniedziałek, 21 lipca 2008, 21:44
- Numer GG: 12362182
Re: Johnny Szczęściarz
Bo Dream dostał bana ( i słusznie) Sherlocku ?
Swoją drogą niezgorszy z ciebie niekromanta
Swoją drogą niezgorszy z ciebie niekromanta
"Umysł rozkazuje ciału i ono jest posłuszne. Umysł rozkazuje sobie samemu i natrafia na opór."
- Lady Jessika Atryda, "Diuna" Herbert
- Lady Jessika Atryda, "Diuna" Herbert
-
- Szczur Lądowy
- Posty: 1
- Rejestracja: czwartek, 19 lutego 2009, 22:48
- Numer GG: 9170017
Re: Johnny Szczęściarz
Niewiem czy sobie Państwo zdajecie sprawę, ale doszło tu do złamania prawa. To opowiadanie, które niby napisał nasz forumowicz, jest ŻYWCEM przepisane z ksiażki Jacka Komudy "Czarna Bandera", która wyszła nakładem wydawnictwa Fabryka Słów. Nawiasem mówiąc, ciekawa lektura dla osób lubiącyh pirackie rzemiosło. Ale coś takiego jest nie dopuszczalne i jest to ogromny konflikt z prawem. Najprawdopodobniej będą musiały zostać poczynione kroki wyjaśniające. Pozdrawiam wszystkich miłośników żeglarstwa i całej otoczki
Ahoj!
Ahoj!
-
- Bosman
- Posty: 1719
- Rejestracja: sobota, 4 sierpnia 2007, 12:16
- Numer GG: 11803348
- Lokalizacja: Łóżko -> Lodówka -> Kibel -> Komputer (zapętlić)
Re: Johnny Szczęściarz
Dream to było chyba któreśtam wcielenie Azraela. Taki nawrót, jak w przypadku AC Ale aż łamania prawa z jego strony się nie spodziewałem.
-
- Bombardier
- Posty: 895
- Rejestracja: niedziela, 15 lutego 2009, 17:50
- Numer GG: 0
Re: Johnny Szczęściarz
skopiował opowiadanko... niby nic, ale jednak łamanie prawa...
to dalej ja, tylko mi kochany baziu ksywkę zmienił
-
- Tawerniany Księgarz
- Posty: 269
- Rejestracja: niedziela, 5 listopada 2006, 22:16
- Numer GG: 9053067
- Lokalizacja: głównie Warszawa
Re: Johnny Szczęściarz
Ja byłbym za tym, żeby podać Fabryce namiary na autora posta. Jak się po sądach nałazi, to się oduczy wykorzystywać cudzą pracę do udowadniania innym, że są łosiami. Albo rodzice go oduczą
"Bądź ponad to, spraw by się przestał liczyć, to sobie wreszcie pójdzie. Bo jeśli się przejmiesz tym, co on wygaduje, i skupisz całą uwagę na walce z nim, to tym samym uznasz, że może mieć rację i wtedy będzie po tobie."
-
- Bosman
- Posty: 1796
- Rejestracja: poniedziałek, 26 lutego 2007, 10:52
- Numer GG: 0
- Lokalizacja: Freistadt Danzig
Re: Johnny Szczęściarz
jezu jakby napisanie kawałka całej kilkustet stroniowej ksiażki podpisanego swoim nickiem i z resztą zabawny troll miał kogos urządzić.
Ja chciałbym żeby Azrael wrócił, to forum bez niego nie jest juz takie zabawne.
Ja chciałbym żeby Azrael wrócił, to forum bez niego nie jest juz takie zabawne.