Boska Interwencja
Otworzył oczy szeroko , nie dowierzając, że widzi słońce. Przyglądał się w zdumieniu temu tak pięknemu boskiemu tworu, który dotykał go swoimi promykami.
- Skąd ja się tu wziąłem - powiedział do siebie człowiek, który jeszcze jakiś czas temu walczył o losy tego, pełnego zła, niezrozumienia i nienawiści świata. Leżał tak i oglądał okolicę w której się znajdował. Dookoła niego była niekończąca się polana, na której to rosły sobie krzaczki malin. Choć ten widok był monotonny i nieciekawy, przyglądał się w skupieniu każdemu szczegółowi. Swojej ciekawości niestety nie przelał na swój wygląd. Miał krótkie siwe włosy. Twarz jego znaczyła niezliczona ilość blizn, które, musiały być powodem jakieś niedawnej walki. Oczy miał zielone, pełne dobroci co w dzisiejszych czasach było rzadkością. Pomimo swojej siwizny, ten mężczyzna był wysoki i dobrze zbudowany i nie widać było po nim upływu czasu. Na sobie miał oporządzenie Paladyna, czempiona wybranego przez samego Boga. Jego rynsztunek składał się z korony, na której widniały sceny z drogi krzyżowej, zbroi, całej oblepionej posoką, na której na piersi był wykonany ze złota krzyż. Oprócz tego na jego ekwipunek składały się następujące rzeczy: stalowe nagolennika, buty płytowe oraz skórzane rękawice, gdzie na prawej zawinięty był różaniec. Bronią tego Paladyna oprócz swej wiary, był prosty ale bardzo ostry, miecz oburęczny, który na swojej klindze miał wykute Dziesięć Przykazań. Wybawiciel świata leżał teraz na trawie i nic nie pamiętał. Chciał sobie przypomnieć kim jest i jak tu trafił ale coś blokowało jego pamięć.
Nie wiedział nic o sobie i swoim dawnym życiu ale cieszył się, że widzi słońce. Nagle jego uwagę przykuł hałas dobiegający z pobliskich krzaków. Stanął z takim pędem, że zaskoczył sam siebie i ruszył w stronę, z której dobiegał ten dźwięk. Kiedy doszedł na odległość wyciągnięcia ręki, zacisnął ręce na rękojeści miecza i stanął w pozycji bojowej. Nie wiedział sam, co robi, ponieważ wszystko było jak odruch. Wtedy to z krzaków wyskoczył dzieciak w wieku około 18 lat i zaczął krzyczeć w niebo głosy:
- Nie poddam się tak łatwo ! Wolę śmierć w walce, niż zginąć jak tchórz uciekając – ostatnie słowa, mocno zaakcentował i stanął bojowo nastawiony – Nie mam zamiaru czekać na rozwój wypadków. Broń się ! – po tych słowach wyjął zardzewiały krótki miecz i ruszył w stronę bohatera, z obrzydliwym grymasem na twarzy.
Choć odwagę w sercu miał wielką, nie potrafił nawet musnąć Paladyna. Był dla niego za wolny i za mało zwinny. Znużony stary wojownik koniecznością unikania tak banalnych ciosów, które głównie sprowadzały się do ataków na korpus, z parował uderzenie młodzianina i wybił mu ostrze z ręki jednym celnym uderzeniem. Zaskoczony chłystek rzucił się z pięściami, wtedy to bohater złapał go i powiedział do ucha:
- Nie chce ci nic zrobić dzieciaku, ale proszę weź sobie do serca jedną radę. Jeśli nie masz czym się bronić, zacznij się modlić o szybką śmierć, bo taki twój wypad z pięściami skutkował będzie tylko, długą i bolesną śmiercią – wypowiadając te ostatnie słowa błysnęło mu coś nagle w pamięci. Była to przygoda z dzieciństwa, kiedy to po raz pierwszy wszedł do kościoła i z wielką uwagę przyglądał się krzyżowy pańskiemu. Dziwił się, wtedy tak bardzo tej scenie – śmierć – pierwszy raz wtedy ją ujrzał, była dla niego czymś obcym. Jednak teraz te słowa nie wywoływało w nim takiej odrazy jak kiedyś. Wiedział, że wydarzyło się wtedy coś jeszcze, ale nie mógł sobie tego przypomnieć. No cóż – pomyślał - czas odpowie na wszystkie pytania, teraz jednak trzeba załatwić sprawę z tym dzieciakiem.
- Chłopcze, po tym twoim ataku na mnie, powinienem cię tu zabić i zostawić, ale czuję, że ten czyn nie byłby czymś godnym dla mnie. Bo widzisz nic nie pamiętam, nie wiem jak się tu znalazłem, nawet nie wiem jak mam na imię, dlatego póki co mianuje cię swoim giermkiem i będę cię trzymał przy boku dopóki nie spłacisz swego długu, który tu dziś u mnie zaciągnąłeś – po tym monologu, położył rękę na ramieniu chłopca i spytał swoim ciepłym i pełnym dobra głosem – czy zgadzasz się na to ?
- Tak panie, dziękuje za twą hojność, lecz nie wiem czym jest bycie twoim giermkiem ? – spytał szczęśliwy, że przeżył chłopak.
- Na początek powiesz mi co nie co o sobie, kim jesteś, skąd pochodzisz i czy jesteś wierzącym – te ostatnio pytanie zaskoczyło nastolatka.
- Dobrze, panie. Więc nazywam się Tarek, koledzy wołają na mnie „kusy” ponieważ moje nazwisko brzmi Krusyk. Pochodzę z Takrowa, taka mała mieścinka, na południe od Crakouw.
I tak panie wierzę w Boga Ojca.
- To dobrze, ładnie…. ładnie…. a którego dziś mamy i który rok ? – spytał ciekawy Paladyn.
- Dwudziestego Gorących Dni 1429 roku pańskiego, mój panie – odpowiedział uniżonym głosem, głosem skromnego sługi.
Po krótkiej rozmowie, oboje stwierdzili, że jeśli chcą gdzieś się pokazać muszą doprowadzić się do odpowiedniego stanu i tak Rycerz Boga z amnezją i jego młody giermek, poszli szukać jakiegoś jeziorka, w którym to mogli by się umyć. Dzień zmierzał ku końcowy, więc ruszyli czym prędzej. W nocy do życia budzą się zarówno potwory, jak i rządni łupu bandyci. Chociaż Paladyn był uzbrojony i potrafił walczyć, wolał nie ryzykować. Na szczęście Tarek znał te tereny jak własną kieszeń i bez problemu po jednej godzinie wędrówki dotarli do celu. Byli nieco zmęczeni, wtedy to Tarek zapytał się Rycerza:
- Naprawdę nic nie pamiętasz ? – spytał zdziwiony całą sytuacją – Jeśli przypomniałbyś sobie chociaż, gdzie kiedyś mieszkałeś, moglibyśmy pójść i zapytać czy nikt ciebie nie poznaje.
- Wiem, młodzianinie, ale wyobraź sobie, mam taką jakby blokadę na moją pamięć. Być może jest to jakaś boska interwencja lub zwyczajna amnezja po dostaniu czymś w głowę.
Pamiętam tylko jakąś historię z młodości i to nie do końca – po tych słowach, skupił swoją wolę na przypomnieniu sobie tej historii, tym razem całej, lecz ciągle coś go blokowało.
Po tej odpowiedzi zapadło milczenie, które dopiero znikło po umyciu się w jeziorku, do którego doprowadził chłopak.
- Myślę Tarek, że tu będzie dobrze spędzić noc, mamy wodę, względną cisze… oraz schronienie przed deszczem – wtedy to wskazał jaskinie, która wyglądała jak opuszczone legowisko jakiegoś leśnego zwierza – pójdę sprawdzić czy jest pusta ty w tym czasie nazbieraj drewna na ognisko.
- Tak sir, bezzwłocznie idę to zrobić.
Pełen entuzjazmu Tarek, wyruszył szukać drewna na opał, natomiast Paladyn ruszył w stronę jaskini ze swoją wiarą i mieczem w ręku. Wejście wyglądało na dawno nie odwiedzane, nie było żadnych śladów użytkowania. Niestety w środku było na tyle ciemno, że z trudem zauważano kontury skał. Światło słoneczne tak daleko nie dopływało, Rycerz musiał wierzyć w swój wzrok. Wchodząc coraz głębiej nie spostrzegł jak wejście którym wszedł znikło z pola widzenia, teraz było już za późno na powrót. Brnął dalej i wtedy nagle coś obok niego się poruszyła. Obrócił szybko głowę, stanął w pozycji bojowej i czekał na rozwój wypadków. Niestety to była zła decyzja. Pełen wiary czekał na nadchodzące przeznaczenie.
Tarek, wstawaj chłopie, koniec wylegiwania się w polu, bierz łopatę i do roboty - tak zawsze wołał go ojciec, wtedy kiedy spędzał miło czas z swoją lubą. Myśląc o tym, młodociany giermek, przypomniał sobie tę jedną, której oddał serce. Była dla niego czymś wyjątkowym, zjawiskiem, które już nigdy się nie powtórzy. Miała na imię Maglena, była dla niego istotą najcenniejszą na świecie. Nigdy nie zapomni, jak pewnego dnia dostał wiadomość, że pobliscy sąsiedzi, zostali napadnięci i zabici, lecz nie znaleziono jej ukochanej. Ruszył wtedy w pogoń za nią, nie wiedząc gdzie mogła zniknąć. Biegł przed siebie i rozpaczał. Po dwóch tygodniach poszukiwań, wrócił do domu wycieńczony i słaby. Lecz zastał tylko zgliszcza. Bandyci rozpanoszyli się w tych regionach, nie czując już żadnego strachu przed strażą. Teraz już nie miał, ani Magleny, ani rodziny. Został sam na świecie, który dążył do samozagłady. Ale to nie czas wspominać – powiedział do siebie Tarek i poszedł szukać drewna na opał, którego potrzebowali razem z Paladynem. Nie miał problemów ze znalezieniem suchych gałązek, których o tej porze roku było pod dostatkiem. Jednak coś mu nie pasowało w otoczeniu, czuł się obserwowany. A nie miał nawet broni, bo tę, którą walczył z rycerzem, zostawił na tamtej polanie. No cóż, jak mnie coś zaatakuje, zrobię tak jak powiedział rycerz, pomodlę się o szybką śmierć – ta myśl, nie napawała go optymizmem.
Minęła godzina niczym zdołał nazbierać wystarczającej ilości drewna na opał, które miało wystarczyć na całą noc. Po dobrze wykonanej robocie, zajął się przygotowaniem, jakiegoś łoża dla swego seniora. Zastanawiał się, czemu tak długo nie wraca z tej jaskini. Nie był niestety na tyle odważny, żeby samemu wejść i zbadać sprawę. Miał nadzieję, że za niedługo ujrzy go wychodzące z tej jaskini i mówiącego, że nie potrzebnie się martwił. W tym czasie Tarek zaczął znowu wspominać.
Po śmierci młodzieniec nie miał nikogo bliskiego, został sam i musiał sobie radzić. Łapał się różnych prac. Był niańką, sprzątaczem, rolnikiem nawet ochroniarzem. Chciał wstąpić do straży miejskiej, miasta Tarkowa ale ze względu na swój młody wiek został wykreślony. Cały czas, trzymał się blisko swoich rodzinnych krain, ale co raz częściej odczuwał potrzebę opuszczenia tego miejsca i spróbowania szczęścia gdzieś indziej. Wtedy to wpadł na pomysł wyruszenia do pięknego miasta Crakouw. Czuł, że tam mu się poszczęści i znajdzie swoje miejsce na świecie. Podczas swej podróży bywał w różnych miejscach. Odwiedzał karczmy, w których za pomoc w sprzątaniu mógł przenocować na zapleczu i dostać jakieś resztki z jedzenia gości. Lecz były też dni, kiedy spał głodny pod gołym niebem. Życie doświadczyło go swymi najciemniejszymi stronami, ale brnął dalej. Wtedy to, podczas swej podróży spotkał wyglądającego na trupa Paladyna, pokazał mu jeziorko, którą mijał kilka godzin wcześniej.
Teraz siedział i czekał na powrót swego seniora. Zaczęło się ściemniać, a on dalej nie wracał zaniepokojony Tarek, przemógł swój strach, zrobił pochodnie z kawałku drewna oraz swojego ubrania i poszedł szukać Rycerza. Przed wejściem przeżegnał się i ruszył w otchłań jaskini. Pochodnia rozświetlała mu mroki tego miejsca, ale czuł się nie pewnie. W pewnym momencie na ziemi ujrzał plamy krwi. Przestraszył się i nie chciał iść już dalej, wtedy to usłyszał znajomy, łagodny głos:
- Podejdź chłopcze, nie bój się tu już niczego nie ma – te słowa wypowiedział stary Paladyn, który siedział w kącie, na skale, z zakrwawionym mieczem na kolanach i z raną na policzku.
Boska Interwencja (fragment)
-
- Szczur Lądowy
- Posty: 4
- Rejestracja: sobota, 16 sierpnia 2008, 20:05
- Numer GG: 0
-
- Mat
- Posty: 589
- Rejestracja: poniedziałek, 6 lutego 2006, 11:51
- Numer GG: 3030068
- Lokalizacja: Z ukrycia i cienia
Re: Boska Interwencja (fragment)
No świetnie, po prostu genialnie!
O błędach językowych nawet nie będę się rozpisywał, bo kupę ciekawych historii może Ci nawet Sz. P. Word opowiedzieć. W końcu po co zawracać se głowę poprawnością, wszak od tego Tawerna ma korektę, no nie? Ty jesteś przecież od Wielkiego Tworzenia, nie od takich pierdół.
Pozwoliłem sobie jednak wybrać jedną perełkę:
Ale powiedz mi... co to w ogóle ma być?
Jak to nazywasz? 'Opowiadanie'? 'Historyjka'? 'To-Czego-Jest-Pełno-W-Kiblu-Z-Zepsutą-Spłuczką'? Bo nie wiem jak mam to traktować...
No dobra, jest sobie Paladyn, spotyka wiejskiego chłopka-roztropka (Zaraz, zaraz, to kim on w końcu jest? Mędrcem, który w wolnych chwilach lubi rozmyślać o własnym żywocie, czy bezmyślnym typkiem, który z zardzewiałym mieczykiem-zabawką napada na gościa w pełnej puszce i nie potrzebuje ani trochę zastanowienia nim zacznie służyć człowiekowi, którego chciał przed chwilą zabić?), wyruszają w świat, Paladyn wchodzi do jaskini, Paladyn wychodzi z jaskini, koniec. Coś pominąłem? Raczej nic.
To teraz daj mi jeden sensowny powód, dla którego rzeczywiście warto było to przeczytać.
1
Hasta la vista, baby
O błędach językowych nawet nie będę się rozpisywał, bo kupę ciekawych historii może Ci nawet Sz. P. Word opowiedzieć. W końcu po co zawracać se głowę poprawnością, wszak od tego Tawerna ma korektę, no nie? Ty jesteś przecież od Wielkiego Tworzenia, nie od takich pierdół.
Pozwoliłem sobie jednak wybrać jedną perełkę:
Co prawda, regulamin nakazuje nam pisać po polsku, jednakże nie mogę znaleźć innych słów niż 'Dude, WTF?'Luthenar pisze:Oczy miał zielone, pełne dobroci co w dzisiejszych czasach było rzadkością
Ale powiedz mi... co to w ogóle ma być?
Jak to nazywasz? 'Opowiadanie'? 'Historyjka'? 'To-Czego-Jest-Pełno-W-Kiblu-Z-Zepsutą-Spłuczką'? Bo nie wiem jak mam to traktować...
No dobra, jest sobie Paladyn, spotyka wiejskiego chłopka-roztropka (Zaraz, zaraz, to kim on w końcu jest? Mędrcem, który w wolnych chwilach lubi rozmyślać o własnym żywocie, czy bezmyślnym typkiem, który z zardzewiałym mieczykiem-zabawką napada na gościa w pełnej puszce i nie potrzebuje ani trochę zastanowienia nim zacznie służyć człowiekowi, którego chciał przed chwilą zabić?), wyruszają w świat, Paladyn wchodzi do jaskini, Paladyn wychodzi z jaskini, koniec. Coś pominąłem? Raczej nic.
To teraz daj mi jeden sensowny powód, dla którego rzeczywiście warto było to przeczytać.
1
Hasta la vista, baby
Bóg na Krzyżu był tylko kolejną religią, która uczyła że miłość i morderstwo są nierozłącznie związane - że w końcu Bóg zawsze pije krew