Na Arkadiusa spadł deszcz, a wraz z nim bardzo specyficzna Kropla. Rozprysnęła mu się na głowie i spłynęła po twarzy. Gdy dotarła do palców stóp, uformowała się w kulkę i wzleciała do nieba, by spaść znowu. Arkadius zauważył to, a wraz z tym uśmiech, który rozbłysł wśród nocy. Uśmiech wyglądał na taki, który należy do osoby, która robi komuś psikus.Dla Karpellinki, drogiej mi przyjaciółki.
Karpellina była kroplołakiem. Kroplołaki podczas burzy mogły zamienić się w kroplę wody. Te Krople potrafiły unosić się w powietrzu, spadać w setkach małych części i robić wiele rzeczy, jakich człowiek nie może.
Wyobraźmy sobie lecącą Kroplę. Wzlatuje ponad chmury. Pod nią widać błyski i słychać grzmoty. A nad nią jasne niebo i piękne gwiazdy. Nagle Kropla zatrzymuje się i zaczyna spadać. Pod Kroplą widać mały czarny punkt, który powiększa się, aż w końcu można rozpoznać w nim Arkadiusa. Nasza Kropla dzieli się na miliony Kropelek i gdy te pojawiają się przed Arkadiusem, zmieniają się w Człowieka, a dokładniej w piękną (według Arkadiusa boską w obydwu znaczeniach) dziewczynę.
-Cześć! – rzekła arkadiusowa bogini. Arkadius padł na kolana – Źle się czujesz? – Arkadius padł tym razem na twarz – Wstań proszę. – pomogła mu wstać, podnosząc go za ramię – Czemu milczysz?
-K.k..kk..kimmm j..j.jeeesteśś?
-Przecież mnie znasz. Jestem Karpellinka z twojego miasta. Jesteśmy przyjaciółmi, o czym zdaje się zapomniałeś.
-Karpe... – Arkadius zemdlał
-Odejdź demonie! – krzyknął Arkadius po przebudzeniu, ale nie udało mu się to za bardzo, bo właśnie ktoś wlewał mu herbatę do gardła. Naprawdę brzmiało to tak: - Oblbź denoe(!) – i Arkadius opluł wszystko w promieniu pięciu metrów. Gdy przełknął chciał coś powiedzieć, ale ktoś go uprzedził.
-No i jak się czujesz? – znów ten głos pomyślał młodzieniec jeszcze w szoku
-Odejdź demonie!!
-Masz uszkodzony mózg? – usłyszał ironiczny głos – Może musisz jeszcze odpocząć? – teraz w głosie słychać było troskę
-Odejdź demonie!!!
-Może byś coś zjadł? Byłeś nieprzytomny przez pół dnia, odkąd znalazłam cię w takim stanie podczas burzy.
-Odejdź demo... – Arkadius przerwał w pół słowa i nastała chwila krępującej chwili – Zjeść? A co? – po przeżytym szoku, naprawdę był głodny
-Pieczeń z kluskami – teraz w głosie brzmiała ulga – zrobionymi przez Papricię i gorąca herbata.
Chłopak otworzył usta, z których zaczęła wyciekać reszta herbaty razem ze śliną.
-Odejdź...eeeeee... – szok jeszcze całkiem nie minął – A gdzie ja jestem?
-U mnie w domu. – odpowiedział głos – Nie poznajesz?
Arkadius spojrzał w inną stronę niż górę i zauważył, że rzeczywiście jest to dom jego przyjaciółki.
-Ode... – „jdź demonie” dokończył w myślach z goryczą. Że też nie umie języka powstrzymać – Poznaję. Przepraszam za zachowanie, ale jeszcze w pełni nie jestem sobą. Z chęcią skorzystam z propozycji posiłku. A i jeszcze jedno. Czy mógłbym zaprosić cię na kolację? – chciał jeszcze się zapytać jak ona się wtedy tak pojawiła, ale nie był aż tak głupi. Był pewien, że to się stało! „Może uda mi się dowiedzieć później” – pomyślał.
-Mógłbyś, mógłbyś. – odparła ucieszona Karpellina – Usiądź w końcu do stołu, bo jedzenie wystygnie.
Arkadius w jednej chwili odzyskał świadomość otaczającego go świata, przemyślał dokładnie zaistniałą sytuację i usiadł naprzeciw przyjaciółki.
„Może nie powinnam była zrobić mu takiego żartu.” – Karpellina włożyła oblaną sosem kluskę do ust. – „Mogło się to źle skończyć.” – tym razem to fragment pieczeni poleciał w stronę otworu gębowego. – „Mogłabym mu to wytłumaczyć, ale boję się, że odrzuci moją przyjaźń. A ja nie chcę stracić dobrego przyjaciela.” – cały czas oszukiwała się, że go nie kocha, że to tylko przyjaźń. Myślała o sobie jako o kimś, którego tak wspaniały chłopak nie pokocha, nawet gdyby bardzo się starała. Ale jeśli nie kochała Arkadiusa, to czemu nie zwracała uwagi na zaloty Uthera, najprzystojniejszego chłopaka w wiosce? Mężczyzny – miał już osiemnaście lat i kazał się nazywać mężczyzną. A tyle dziewczyn wzdychało do tego wełnianogłowego osiłka. – „Wytłumaczę mu to jutro. Na pewno” – widelec i nóż już od dłuższego czasu wędrowały po talerzu odkrawając kawałki pieczeni, której już tam nie było.
Arkadius zauważył, że Karpellina jest bardzo zamyślona. Nie miał pojęcia o czym myśli. Gdy podziękował za strawę i się pożegnał, ona nawet tego nie zauważyła. Więc wyszedł pozostawiając ją w świecie myśli.
-I jak smakowało? – dziewczyna zapytała puste miejsce naprzeciw niej – Arkadius? – musiała nie zauważyć jak wychodzi. Ale z niej idiotka. Myślała, że... Właśnie rozmyślała, a powinna porozmawiać z przyjacielem. Trudno sobie wyobrazić, jak kobiety tracą rozum gdy znajdą się blisko mężczyzn. Sprzątnęła ze stołu i myśląc o swojej głupocie udała się do sypialni.
Po około dwóch godzinach snu ubrała się w zieloną suknię z przedniej bawełny. Miała złote hafty na plecach i przy spódnicy. Uperfumowała się olejkiem pachnącym delikatnie jak trawa pokryta rosą i tak poszła na spotkanie z przyjacielem. A przynajmniej poszłaby, gdyby nie potknęła się o otwarty kufer i upadła, uderzając się potylicą w stół.
Arkadius zapukał...
Na dworze strasznie padało.
Arkadius zapukał...
Przyjaciel Karpellinki był już cały mokry.
I znów zapukał...
Pełen Mocy Arkadius wpadł do pokoju. Wyczuwał tu wiele żywych istot, jak muchy, ale tylko jedna go interesowała. Podbiegł do niej i zbadał Magią. Ujrzał tylko niewielkiego guza z tyłu głowy i od razu go uleczył...
-Leżałaś nieprzytomna. Ktoś cię uderzył? – Arkadius mówił bardzo zaniepokojonym głosem.
-Potknęłam się. – było strasznie poniżające powiedzenie tego, ale Kroplołaczka skończyła z oszukiwaniem przyjaciela – Nie wydaje ci się dziwne, że nie mam nawet guza? – spytała zastanawiając się czemu. Arkadius zrobił bardzo niewinną minę.
-Ani trochę. – odpowiedział sztucznym głosem – Może masz bardzo twardą głowę? – spróbował zażartować.
-Może... – ale nie była taka pewna. Podejrzewała, że Arkadius nie mówi prawdy – To gdzie się wybieramy na kolację? – chłopak spojrzał na nią z politowaniem.
-Jest bardzo późno. – wyjaśnił – Ciężko było cię dobudzić. – nie dodał, że to przez zmęczenie wywołane Uzdrawianiem – Karczmy będą już zamknięte.
-Więc może zjemy u mnie? – zaproponowała Karpellina
Arkadius obudził się. W głowie łupało go jakby ktoś zrobił mu z mózgu poduszkę na szpilki (w tej chwili pełną) albo jak gdyby wypił wczoraj bardzo, bardzo dużo. Chciało mu się strasznie pić. Uznał drugą opcję za bardziej prawdopodobną i wyznaczył sobie nowe zadanie: opróżnienie do końca butelki ginu, którą widział przed sobą. Gdy ją podniósł zobaczył przez nią piękną, rozczochraną dziewczynę. Po chwili zaczął składać fakty. Myśli wyglądały tak:
1. musiałem (jak to k...a boli) dużo wypić
2. (boliiiii) muszę (suszyyyy) zalać gardło czymkolwiek
3. to przede mną to chyba (pić!pić!) Karpellina
4. (Ah! Jak dobrze strzelić sobie klina) Podsumowując:
-nie poszliśmy do karczmy
-jedliśmy u niej
-piliśmy
-i... Och! Nie! Zostałem u niej na noc!
Po drugiej stronie stołu obudziła się z jękiem Kroplołaczka. Arkadius szybko wyczarował iluzję niewidzialności, a raczej spróbował, bo udało mu się zamienić swój obraz z Człowieka na małego, różowego słonia. Karpellina spojrzała na niego przekrwionym, tępym wzrokiem, westchnęła głęboko i głośno wypowiedziała swoje myśli by dodać sobie odwagi:
-Coś chyba jeszcze nie wytrzeźwiałam. – Arkadius tak zdziwił się własnym czarem, że nawet nie drgnął – Dobrze, że Arkadius mnie nie widzi w takim stanie – próbowała ułożyć jakoś swoje włosy.
Chłopak nie wytrzymał presji i wypuścił swój, już i tak niedorobiony, czar. Po chwili naprzeciwko siebie stały dwie skacowane osoby.
Na dworze padało. Uther szedł przez wieś, a za nim ciągnęła się piękna panna i go zaczepiała. Zdenerwowany próbował jej wytłumaczyć, że on kocha Karpellinę, ale ona wtedy obnażyła swoje piersi, a on nie zwrócił na nie uwagi. Gdy dziewczyna odciągnęła go na bok i otarła kształtnymi sutkami o twarz, on nie wytrzymał.
Arkadius po długiej rozmowie (tym razem szczerej) z Karpellinką, uśmiał się do łez i powiedział, że ją kocha. Ona zareagowała podobnie, gdy dowiedziała się, że wychował go mag. I też powiedziała, że go kocha.
-Ale ty masz lepszego od mnie zalotnika. – powiedział racjonalnie Arkadius.
-Ale ja go nie nawet nie lubię! Czuję też, że mnie wcale nie kocha, tylko chce... No wiesz!
-Ja tam myślę, że to porządny chłopak.
-Potrafisz pokazać co teraz robi, czarodzieju? – ostatnie słowa podkreśliła ironią – Założę się, że właśnie dobrze się bawi z jakimiś dziewczynami.
-Potrafię. Zdejmij wszystko ze stołu. – poprosił Kroplołaczkę.
Uther właśnie... tej dziewczynie, która... a ona...
Nie! Na Theriona przestań! – krzyknęła Karpellina do młodego maga. Chłopak zrobił ruch ręką nad stołem i wizja zamigotała i zbladła.
-Dobrze stwierdzam, że jestem mniej nieprawy niż on, ale nadal na ciebie nie zasługuję. – uniósł się dumą – Chcę od ciebie jakieś trudne zadanie, które uczyni mnie ciebie godnym.
Dziewczyna parsknęła ze złością na widok głupoty przyjaciela, ale po chwili się uśmiechnęła tajemniczo. Arkadius nie wiedział dlaczego.
-Pocałuj mnie! – rozkazała
-Co?! – krzyknął pełen zdziwienia chłopak. Karpellinka uśmiechnęła się jeszcze raz widząc zmieszanie na jego twarzy.
-Pocałuj mnie. – uśmiech pogłębił się – Tylko porządnie.
I Arkadius zrobił to. Zaskoczył nawet sam siebie.
Uther właśnie związywał tej, nachalnej dziewczynie ręce za plecami. Ileż można wytrzymać! Miała piękne piersi, to prawda. Ale co z tego?! Uther kochał Karpellinkę. Dziewczyna krzyknęła z bólu, bo mocno związał jej ręce. Dla osoby słyszącej krzyk z daleka wydawałoby się, że to krzyk czystej ekst.... No wiecie czego. Mężczyzna wrzucił ją do szopy z sianem i ruszył by oświadczyć się Karpellinie.
Uther, gdy tylko drzwi się otwarły oberwał otwartą dłonią w twarz. Drzwi się zamknęły.