Jej krótka historia (fragment)

ODPOWIEDZ

jak wam się to podoba?

1
0
Brak głosów
2
0
Brak głosów
3
0
Brak głosów
4
0
Brak głosów
5
0
Brak głosów
6
0
Brak głosów
 
Liczba głosów: 0
Kaidhar
Szczur Lądowy
Posty: 5
Rejestracja: wtorek, 1 maja 2007, 19:04
Numer GG: 0
Lokalizacja: Rzeszów

Jej krótka historia (fragment)

Post autor: Kaidhar »

zapraszam do przeczytania fragmentu jednego z moich tasiemcowatych opowiadań...

Było jedno z ładniejszych słonecznych popołudni marca. Uka siedziała na górze w swoim pokoju, jak zazwyczaj zajmując się mało istotnymi sprawami. Przez okno pokoju widziała zbliżającą się sylwetkę ludzką. Wiedziała kim była osoba, charakterystyczne ruchy i ten krok. Ale coś nie było tak jak trzeba. Bez namysłu wyszła z domu i załapała przyjaciela na ulicy.
-Właśnie do ciebie szedłem.- Burknął Decha pod nosem zatrzymując się.- Chodź, nie chce mówić tutaj.
Uka usiadła na schodach przed drzwiami frontowymi jej domu. Z pytającym wzrokiem patrzyła na chłopaka czekając aż zacznie mówić.
-Matka się wyprowadziła.- Powiedziała biorąc głębszy oddech, jakby zrzucił z siebie coś bardzo ciężkiego.- Jadę do niej na całe wakacje. A potem pewnie już zostanę.- Burknął przybitym głosem.
-Żartujesz. Powiedz, że żartujesz.
-Nie. Za trzy miesiące wyjeżdżam.
-Dlaczego? Dlaczego tak musi być. – Stwierdziła podniesionym głosem.
-Bo tak być musiało.- Decha przytulił dziewczynę.- Najpierw musiał być Kudłaty, potem Julia, a teraz ja.
-I co dalej?- Odsunęła się szybko i spuściła głowę.- Pióro i Eddi w tym roku mają matury. Potem studia, wyjadą, spoważnieją. Już nie będą częścią bandy.
-Banda zawsze będzie. W naszych głowach. Nie będzie już tak jak kiedyś, ale może jeszcze będzie coś, takie małe coś.-Przerwał na chwile kierując wzrok na jeden z kamiennych stopni.- Trzymałaś bandę po śmierci Kudłatego. Teraz też sobie poradzisz.
-Dlaczego tak myślisz? Ty i cała reszta… Według was mam silną psychikę, a nikt nie zauważył, że zaczynam wariować.- Warknęła.
-Nie mów tak… teraz będzie coraz lepiej.
-Chciałabym w to wierzyć.
-Co takie smęty siedzicie.- Zza bramki pokazała się postać Trupka z dziewczyną, Pióra i Młodego.
-Tak jakoś… Chodźcie na górę. Trzeba trochę pograć.- Na twarzy Uki momentalnie pojawił się uśmiech, szybki i smutny, ale mimo tego zaistniał.
-A to jest Agata.- Pokazał na dziewczynę która kurczowo trzymała jego dłoń.
-Dobra. Uka jestem… A tak na marginesie, to mam ją ubrać jak na bandę przystało? I czy powie mi z jakiego jest tworzywa.- Ulka uśmiechnęła się wrednie patrząc na Agatę spode łba.
-Przydało by się.- Powiedział pod nosem Młody. Dziewczyna przejechała po nim karcącym wzrokiem.
-Bo ja bym chciała wyglądać…- Zaczęła bardzo nieśmiało.
-Ona zrobi z ciebie człowieka.- Przerwał jej Decha i uśmiechnął się.
-Wy do pokoju i grać. A ja zostaje tutaj i się nią zajmę. Oj będę miała z tobą dużo pracy…- Westchnęła.
Po chwili było słychać jakieś fałsze z pokoju obok.
-W prawej szufladzie biurka jest małe lusterko, i jakieś kosmetyki. Zmyj się.
-Nie masz większego lusterka?
-Nie… Rozbiłam.- Uka wysunęła szufladę z komody i szukała w niej czegoś, co nadawało by się dla Agaty.
-Po co ci te tabletki?- Usłyszała ciche pytanie.
-Czasem są potrzebne, ostatnio radzę sobie bez nich.- Uka wyrzuciła z szuflady jakieś spodnie i starą spraną bluzę.- Przebierz się. Zaraz wracam.- Wyszła z pokoju i zbiegła na dół po kilka kosmetyków.
Kiedy wróciła w pokoju siedziała Agata i czytała napisy na ścianach.
-Nie komentuj ich. Siadaj tutaj.- Zaczęła powoli nakładać na Agatę kosmetyki w kolejności znanej już na pamięć. Na koniec rozczochrała dziewczynę.
-A teraz chodź.- Uka otworzyła drzwi do pokoju i wpuściła ją jako pierwszą.
-Może być?- Zapytała zanim jeszcze ktokolwiek zdążył powiedzieć jakiekolwiek słowo. Trupek przejechał po niej wzrokiem ale nic nie powiedział.
-Uka jesteś…- Zaczął Pióro.
-Cudotwórcą.- Dokończył z uśmiechem Młody.- Myślałem, że już jej tak zostanie, ale widać, że dla ciebie nie ma rzeczy niemożliwych.
-Mam jedno pytanie.- Zaczęła Agata.- Co to za gość na zdjęciach?
Wszyscy popatrzyli po sobie, a ich wzrok zatrzymała się na Uce stojącej przy drzwiach.
-To założyciel bandy.- Przerwał ciszę Pióro.
-Nie tylko.- Wtrąciła Uka zamykając drzwi i biorąc głębszy oddech.
-Twój chłopak?- Zapytała z zaciekawieniem pięcioletniego dziecka. Uka opuściła głowę i pokiwała twierdząco.
-To gdzie on jest?
-Nie mówiłeś jej?- Zapytała Trupka z wyrzutem.
-Nie…
-To może ja…- Powiedział cicho Pióro.
-Nie to już drugi rok…
-O co chodzi? Czego wszyscy zrobiliście takie miny pogrzebowe? Przecież to tylko chłopak. Czym wy się przejmujecie…- Zaczęła jakby z pogardą.- W ogóle, co z ciebie za panna… Wypisujesz na ścianach jakieś myśli samobójcze, trzymasz w szufladzie leki…
Decha i Pióro popatrzyli na nią. Potem na Ukę. Młody podszedł niej i próbował przytulić, ale wyszarpnęłam mu się.
-Zostawcie mnie wszyscy…- Wyszła z pokoju trzaskając drzwiami, stanęłam pod ścianą i słuchała tego co dzieje się w pokoju obok. Słuchała ciszy, bo nikt nic nie powiedział przez najbliższe kilka minut.
-Coś ty zrobiła?- Krzyknął Pióro.
-Nie wiesz… Nic o niej nie wiesz. Miesiąc temu umarła jej matka, ojciec pojechała do pracy na pól roku. Mieszka sama, a ten chłopak…- W pokoju obok zapadła cisza. Do głowy Uki napłynęła jedna myśl. Myśl która rozwiązywała wszystkie problemy. Bez większego namysłu podeszła do biurka i wyciągnęła z niego pudełko.
-Idę do niej.- Zza ściany było słychać, głos Dechy.
Otworzyła pudełko i wysypała całą jego zawartość na dłoń. W tym momencie drzwi otworzył się i pojawiła się w nich postać Dechy. Chłopak spokojnie zamknął je za sobą i przykucnął na przeciwko dziewczyny.
-Ula zostaw to.- Powiedział cicho patrząc jej w oczy najgłębiej jak mógł i najcieplej jak tylko potrafił.
-Jedna tabletka, żeby się uspokoić…- Przyglądała się pastylką wysypanym na dłoń.-Druga, żeby pierwsza zaczęła lepiej działać.
-Możesz mi to oddać?- Głos nie przestał być stłumiony i ciepły.
-Trzecia, żeby stracić świadomość.- Uka nie zwracając na niego uwagi wyliczała dalej.- Czwarta i piąta, żeby poczuć się błogo.
Do pokoju wszedł Pióro.- Oddaj mi to.- Podszedł bliżej, podniósł Uce twarz i popatrzył w oczy.
-Szósta i siódma żeby zasnąć. Ósma, żeby się już nie obudzić.- Uka podniosła rękę, żeby połknąć garść leków.
-Ja ci nie pozwolę.- Pióro zatrzymał jej rękę, na tyle mocno, żeby nie mogła jej podnieść do góry.- Jeszcze nie teraz. Rozumiesz, nie teraz.- Krzyknął.
Tabletki rozsypały się po pokoju. Pióro podniósł ją i zaprowadził do pokoju. Decha zabrał dwa pudełka z lekami i dał Trupkowi, żeby schował. A Uka… siedziała w kącie pokoju i chwiała się na boki.
-Dlaczego?- Zaczęła Agata.
-Zamknij się!- Uka wykrzyczała w podłogę.- On nie żyje.
Podszedł do niej Decha, delikatnie objął i przytulił.
-Nie żyje… Pociął się… Tyle krwi… Jego…-Mówiła coraz ciszej.- On nie żyje…- Wstała i znowu wyszła z pokoju. Decha nie czekając na nić ruszył za Uką. Nie zatrzymywał jej. Weszła do kuchni. On stał w framudze drzwi i obserwował każdy jej ruch. Obróciła się do niego tyłem i szukała czegoś w szufladzie. Nóż. Wyciągnęła go. Decha stał za nią, teraz kilka centymetrów, ale nie zaglądał przez ramię.
-Chcesz wody?- Zapytała spokojnie wyciągając dwie szklanki i nalewając wodę.
-Możesz dać. Już myślałem…
-Wiesz co?- Przerwała mu.- Nie zdawałam sobie sprawy, że to dalej może tak boleć.- Podała mu szklankę. Swoją wzięła i ruszyła na górę. Decha śledził jej każdy krok.
Weszła do pokoju. Nie patrzyli na nią, nie tak jak się tego spodziewała.
-Przepraszam.- Wybełkotała Agata.- Nie wiedziałam…
-Mówi się trudno, ale nie chce się kłócić. Mam tylko jedną prośbę, dajcie mi dwie uspokajające bo mnie rozniesie.
Trupek popatrzyła na Pióro, ten nie bardzo wiedział co ma powiedzieć.
-Dajcie mi proszę.
Trupek nie parząc już na reakcję Pióra wyciągnął z plecaka pudełko, wysypał na dłoń dwie pigułki i dał Uce.
-Dzięki.- Połknęła tabletki popijając wodą.- Nie wiem czego mi się tak przyglądacie, jeszcze nie przywykłam do tego, że nie mam już matki.
-Ja cię rozumiem, przeszedłem przez to samo piekło… I łatwo nie było.
-Grajmy coś.- Usiadła za perkusją i zaczęła się tłuc. Uczucia, jakie jej towarzyszyły były najwspanialszą rzeczą jaką przeżywała od dawna.
ODPOWIEDZ