Opowieści Świata Równoległego, opowiadanie II (fragment)

ODPOWIEDZ

Co o tym sądzisz?

1
0
Brak głosów
2
0
Brak głosów
3
0
Brak głosów
4
0
Brak głosów
5
0
Brak głosów
6
0
Brak głosów
 
Liczba głosów: 0
Kaidhar
Szczur Lądowy
Posty: 5
Rejestracja: wtorek, 1 maja 2007, 19:04
Numer GG: 0
Lokalizacja: Rzeszów

Opowieści Świata Równoległego, opowiadanie II (fragment)

Post autor: Kaidhar »

- Nielubie podróżować kanałami. - Warknęła nieprzyjemnie Alchim.
- Nie narzekaj tylko wchodź. - Hax odsunął kawałek żelaznego okrągłego zabezpieczenia i przepuścił dziewczynę przodem. Rozglądając się czy nikt za nimi nie idzie wskoczył za nią.
Wylądowała na ugiętym kolanie, podpierając się jedną z rąk. Wyprostował się i dopiero wtedy poczuł kleistą maź na dłoni. Wytarł ją niedbale o płaszcz i popatrzył z wrednym uśmiechem na stojącą przed nim dziewczynę w czarnej tunice, podciągniętej na wysokość kolan i przełożonej przez skórzany pas. Ciężkie buty były umazane w jakimś błocie, a raczej tym co znajdowało się w kanałach pod miastem.
- Nadal twierdzę, że to zły pomysł. - Burknęła i ruszyła przed siebie. Kiedy tylko obróciła się mężczyzna poruszył ręką naśladując jej słowa i poszedł za nią.
- To o wiele bezpieczniejsza droga. O tej godzinie na ulicach panoszą się szarzy. Miałaś już bliższe spotkanie z jednym, i jakoś mi się nie wydaje, że chciałabyś je powtórzyć. - Zrównał się z Alchim.- Te drogi są i tak w lepszym stanie niż to co nad nami.
- Wiem.- Burknęła. - Ogień tu nie dociera, i nie panoszą się ci głupi innorasowcy.
- Nie zapominaj o futrzastych .- Uśmiechnął się przyjaźnie, czując w powietrzu odór rozkładającego się ciała. - Czyżby ktoś znowu zginął wpadając do kanałów? - Zapytał sam siebie, wiedząc co Alchim sądzi o jego podejściu do zabijania ludzi i porzucania ich ciał gdzie popadnie.
- Równie prawdopodobne może być, że futrzaści założyli nową osadę. - Westchnęła i zakryła usta i nos kawałkiem chusty, po czym obwiązała nią głowę, na tyle dokładnie, że było widać jedynie jej zielone oczy.
Weszli w kolejny zaułek, przeciskając się przez przepalone jakimś kwasem kraty i wygięte, tak, aby mogło się przez nie przedostać stworzenie wielkości człowieka. Kiedyś tunel wypełniały ścieki, jednak teraz jedyne co po nich zostało to wąski strumyczek pod jedną ze ścian. Od kiedy miasto zostało zniszczone przez liczne pożary i wojny pomiędzy domami szlacheckimi oraz wojny rasowe, kanały służyły jedynie jako dobre przejścia w godzinach w których przez miasto przetaczały się inne rasy. A to co zostało z ludzkiego wynalazku kanalizacji, istniało jako ruina jedynie w kilkunastu kamienicach w mieście.
Alchim i Hax prześliznęli się pomiędzy kolejnymi kratami i znowu szli długim, kanałowym korytarzem od którego odchodziło wiele pomniejszych szybów. W jednym z nich znajdowało się źródło przeraźliwego smrodu. Na kamiennym dnie kanału rozkładało się ciało człowieka, najprawdopodobniej żebraka, który padł ofiarą jakiegoś pajęczastego. Choć ciężko było nazwać to ciałem, można było rozpoznać rasę i rodzaj śmierci.
- Dziwi mnie, że interesuje cię wszystko co znajdziemy po drodze. - Burknął mężczyzna i pociągną Alchim za rękę.
- Pierwszy raz widzę ofiarę pajęczastego. Myślałam, że wygląda to nieco inaczej. - Przed oczami nadal miała widok ludzkiego szkieletu powleczonego skórą.
Gdzieś przed nimi rozchodziło się sporo szeptów. Zbliżali się do kanałów pod dzielnicą zamieszkałą przez futrzastych. Nie zdziwił ich widok kilku pokracznych stworzeń, o ludzkich nogach i rękach, jednak tak wychudzonych, że można było policzyć wszystkie kości pod skórą. Dwa z nich przyglądały się ciekawie dwojgu ludzi, jednak nie przestawały drapać się po brązowym szczeciniastym futrze.
- Chodź tutaj. - Hax machnął na jednego ręką i przywołał tym samym do siebie. Stworzenie podbiegło, podpierając się na kościstych rękach i przykucnęło przed człowiekiem. Wlepiło w niego wielkie oczy i patrzyło chytrze.
-Jesteście zbyt ufni. - Burknęła Alchim i uśmiechnęła się najpaskudniej jak tylko umiała, jednak poprzez chustę nie było tego widać.
- Pani wybaczy, ale musimy z czegoś żyć. - Głos wydobywający się z gardła futrzastego można było porównać do skrzeczącej żaby. - Co macie dla mnie tym razem?- Zaczął pocierać dłonie w chytrym geście, a jego oczy zrobiły się jeszcze większe i bardziej błyszczące kiedy Hax wyciągnął z torby kawałek szmaty.
- Co tam pan ma? - Zapytała istota podnosząc się lekko na nogach, jednak pomimo wyprostowanej sylwetki nadal jego nogi były ugięte i nie sięgał człowiekowi wyżej niż do pasa.
- Coś bardzo dobrego. - Odchylił kawałek pokazując dwa tłuste i martwe szczury. Futrzasty gwałtownie wyciągnął ręce, jednak Hax przygotowany na ten ruch cofnął zapłatę, po czym schował ponownie pod płaszcz. - Zaprowadź nas tam gdzie chcemy, a będą twoje. - Burknął.
- Wy będziecie się trzymać blisko mnie, a nic wam się nie stanie. - Futrzasty wyciągnął rękę, złapał Alchim i pociągnął przodem.
-Coraz rzadziej spotyka się takich jak wy. - Skrzeczący głos futrzastego nie wyróżniał się zbytnio spomiędzy głosów reszty osadników. - Ludzie zabijają nas jak tylko zobaczą. Nawet nie patrzą na to czy jesteśmy dorośli. - Powiedział oburzonym głosem i rozglądnął się chaotycznie, szukając jednej z mniej zatłoczonych dróg. - Ostatnio nawet urządzają sobie polowania po kanałach, ale nie mają na tyle odwagi żeby wjechać do dzielnicy. - W głosie futrzastego zabrzmiał śmiech, ale zniknął szybko, a jego twarz nabrała poważnych rysów. - Tędy. - Szarpnął gwałtownie wciągając Alchim do dziury i przechodząc w niższy poziom kanałów.
- Nie tak chaotycznie, bo zrobisz sobie przez to krzywdę. - Burknęła dziewczyna, doskonale wiedząc, że futrzasty zdaje sobie sprawę, czym grozi nieposłuszeństwo i, że ludziom nie zależy na życiu niższych ras.
W końcu pojawili się przed pusta ścianą. Z daleka dało się wyczuć emanującą od niej energię, jednego z portali.
- Teraz zapłata. Byłem grzeczny, doprowadziłem bez problemów. - Stworzenie zaczęło skakać w górę i w dół, klaskając w dłonie i coraz bardziej zbliżając się do Haxa.
- Uspokój się. - Dziewczyna warknęła, uspokajając je.
- Odsuń się trochę, nie lubię waszego smrodu. - Mężczyzna popatrzył na szczurkowate stworzenie spode łba. Pod jego wpływem istota odsunęła się od nich o kilka kroków, jednak nie przestawało kręcić się z podniecenia.
- My śmierdzimy? - Zapytało nieprzyjemnym tonem. - Człowieka to czuć na odległość, a te wasze szczenięta to śmierdzą gorzej niż rozkładający się szczur. - Dodał po chwili i zamilkł skarcony wzrokiem Alchim. Hax wyciągnął spod płaszcza zawiniątko. Jego zawartość dopiero teraz zaczęła tracić temperaturę. Rozwinął je i położył na kamiennej podłodze, odsuwając się pół kroku. Futrzasty przez kilka sekund wodził wzrokiem pomiędzy Haxem, Alchim a szczurami, aż w końcu rzucił się na nie i rozszarpując jednego pożarł od razu. Drugiego ukrył w kościstej dłoni i pędem puścił się w drogę powrotną.
- Czas na nas. - Mężczyzna popatrzył na Alchim z subtelnym uśmiechem i pokazał dłonią ścianę. Dziewczyna powiodła wzrokiem po jego ręce zatrzymując go na ścianie. Nie spiesząc się odwinęła chustę z głowy i zawiązała ją na szyi, tunikę wyciągnęła zza pasa pozwalając jej swobodnie opaść w dół. Podeszła do ściany i kreśląc na niej jakieś znaki szeptała formułę zaklęcia. Kiedy skończyła obróciła się do Haxa i z uśmiechem popatrzyła na niego.
- Powinno być dobrze przekierowane. - Burknęła i zniknęła w bladym błękitnym świetle. Mężczyzna popatrzył za nią i westchnął. Szedł zdecydowanie w stronę przejścia.
- Nie lubię tego.- Burknął pod nosem i zniknął w ścianie.
ODPOWIEDZ