POWÓD
Gwyhdar wstał od ogniska, podniósł z ziemi Khaken’tara, przeklęty, inteligentny miecz posiadający własną wolę, uklęknął na jednym kolanie na kamieniach jaskini, w której znajdowało się jego obozowisko, wparł rękojeść w jedną z dziur, po czym przystawił drugi koniec na wysokości mostka. Ostra klinga przebiła koszulę i ukłuła ciało.
Przed pięcioma dniami widział jak oddział około stu orków morduje jego przyjaciół. A on nie mógł nic zrobić, nie mógł im pomóc. Był ciężko raniony kilka dni wcześniej przez obrzydliwego, potwornie śmierdzącego dwugłowego trolla. Był półprzytomny. Widział wszystko przez mgłę, a słyszał, jak gdyby już spoczywał pod kurhanem.
Razem z nim było ich pięciu. Czterech przyjaciół broniło się zaciekle, powalając sporą część oddziału. Ale też nie byli byle kim. Bo któż nie słyszał o Ivanie Młotorękim, któż nie słyszał o Karen Szwaczce, któż o Gradenie Wirującym Toporze, Któż o Esseanie aen Asel, i któż o nim, o Gwyhdarze Khaeten, Wydziedziczonym, pół elfie, pół drowie.
Powalili przynajmniej połowę grupy nim sami padli pod naporem przeważających sił wroga. Jego samego orki wzięły za trupa, więc tylko ograbiły z kosztowności, lecz Khaken’tara nie zdołały zabrać. Zostawienie go przy życiu było ich błędem. Ich ostatnim błędem. W trzy dni za sprawą gniewu i nienawiści wrócił do zdrowia. Potem ruszył na polowanie. Zasiekł je wszystkie w dwa dni, całą pięćdziesiątkę, pomagając sobie zdolnościami obu ras do których należał, zdolnościami światłych, elfów z powierzchni i mrocznych elfów, z podziemi.
Ale wszystko skończyło się tutaj. Gdy się zemścił, jego życie przestało mieć sens. Nie miał już dla kogo żyć. Nie miał już po co żyć. Nie było już powodu. Więc wybrał najprostszą drogę – samobójstwo. Już miał pchnąć się mieczem, gdy Khaken’tar przemówił do niego telepatycznie.
-,,Stój! Zaczekaj! Czy to…yyy…konieczne?”
-A czy żyć to konieczność? – odpowiedział pytaniem. – Myśl logicznie Khaken’tar, znów napijesz się świeżej krwi. Przecież dla ciebie nie ma znaczenia czyją kr…
-,,Ciiii. Słuchaj. Słyszysz? To orki” – I rzeczywiście dały się słyszeć warknięcia i tupot wielu nóg. - ,,Ich krwią nakarm moją żądzę i ich krwią ukój swój ból.”
-Ha! Khaken’tar, przyjacielu, pierwszy raz odmówiłeś napicia się świeżej krwi! – powiedział ze śmiechem Gwyhdar.
-,,No bo… Bo twoja krew… Bo twoja krew nie jest mi obojętna…przyjacielu. Idź już. Ja pójdę…hehehe…za tobą.”
I wyruszył ze swojej jaskini szukać ukojenia. Całkiem szybko znalazł obozujące orki. Między nimi ujrzał młodego smoka. Stał chwilę zaciekawiony, ponieważ pierwszy raz w życiu widział przedstawiciela istot stworzonych jako pierwsze. Był on młody, w kłębie mający dziesięć stóp. Trzymali go na mithrilowych łańcuchach. Orków było około dwudziestu, może dwudziestu pięciu. Użył zdolności Światłych, oślepił na kilka sekund wszystkie te śmierdzące stworzenia, wpadł między nie i zaczął siec. Po paru minutach było po wszystkim. Załatwił prawie piętnastu, resztę dokończył młody smok, który w międzyczasie się uwolnił. Było po walce. Schował miecz do pochwy i bez strachu spojrzał w oczy smoka. Otworzył on usta i powiedział:
-Dziękuję, elfie – po czym telepatycznie, tak by nikt nie usłyszał, dodał - -,,Jestem Vahen”.
Wyjawił on swe prawdziwe imię! Stworzenia te potrafią robić użytek z imion. Nierzadko w sposób magiczny i nierzadko związany z krwią. Spływającą krwią. Tylko kilkoro spośród ludzi i elfów poznało imiona tych pradawnych istot. I albo w krótkim czasie potem ginęli, albo stawali się wielkimi przyjaciółmi. Ale częściej to pierwsze.
Gwyhdar nie wahał się długo i oznajmił mu swe pełne imię z przydomkiem. Z pobojowiska odeszli już razem, dwaj nowi przyjaciele. Gwyhdar poczuł, że znów ma powód, by żyć.
Powód


- BAZYL
- Zły Tawerniak
- Posty: 4853
- Rejestracja: czwartek, 12 sierpnia 2004, 09:51
- Numer GG: 3135921
- Skype: bazyl23
- Lokalizacja: Słupsk/Gorzów Wlkp.
- Kontakt:
Re: Powód






Pierwszy Admirał Niezwyciężonej Floty Rybackiej Najjaśniejszego Pana, Postrach Mórz i Oceanów, Wody Stojącej i Płynącej...


-
- Pomywacz
- Posty: 20
- Rejestracja: piątek, 1 czerwca 2007, 18:17
- Numer GG: 3532137
Re: Powód
Trochę dennie napisane. Koleś chce się zabijać niewiadomo czemu, potem ubija gromadkę orków, poznaje smoka i zostają przyjaciółmi. Chciałeś wyjść melodramatycznie, ale te powtórzenia i podniosły język tylko popsuły efekt.
Generalnie rzecz biorąc masz średni styl pisania. Konstruujesz zbyt długie i przez to nieładne zdania. Jakoś nie trafiłeś do mnie swoim utworem.
Oczywiście podpisuję się jeszcze pod uwagami Bazyla.
wyrok: 2
Generalnie rzecz biorąc masz średni styl pisania. Konstruujesz zbyt długie i przez to nieładne zdania. Jakoś nie trafiłeś do mnie swoim utworem.
Oczywiście podpisuję się jeszcze pod uwagami Bazyla.
wyrok: 2
