MŚCICIEL
Las był przepiękny. Ptaki śpiewały, pachniało grzybami. Wilhelm patrzył jak urzeczony na las przed nim, na zwierzęta podchodzące na odległość parunastu stóp do jeźdźca na koniu. Na pierwszy rzut oka dało się zauważyć że od bardzo dawna nie było tu człowieka. Wilhelm nagle przypomniał sobie, po co jechał tyle staj, po co przebył Mglistą puszcze, gdzie groza czai się za każdym drzewem, krzakiem i za każdym zakrętem czy zwężeniem ścieżki. Po co i gdzie zmierzał. Już nie widział zwierząt, lasu i ptaków, lecz czuł ogromną nienawiść. Nienawiść do smoka,mordercy jego rodziny, przyjaciół i całej wioski. Smok zniszczył wioskę i zabił wszystkich ludzi tylko dlatego, że wysłali do niego posłańca z prośbą, by nie zjadał ich zwierząt tak często, ponieważ oni cierpią głód. Miał wtedy tylko sześć lat, lecz wszystko pamiętał tak, jakby się to wydarzyło wczoraj. Odnaleźli go w zgliszczach pewni ludzie i sprzedali pewnemu czarodziejowi w Stolicy jako niewolnika. Lecz czarodziej odkrył w nim talent magiczny i zaczął go uczyć. Ponadto darował mu wolność. Dla Wilhelma czarodziej był ojcem, którego stracił; a Wilhelm dla czarodzieja był synem którego nigdy nie miał. Uczył się lat piętnaście i przewyższył swego mistrza, lecz nigdy nie przestali się kochać.
Przypomniał sobie teraz zniszczoną przez smoka wioskę. Ocalał wtedy tylko dlatego, że ojciec wepchnął go do piwnicy swojego domu. Przypomniał sobie kikuty ciał, walające się wszędzie rozszarpane i nadpalone ochłapy które kiedyś były ludźmi, i swąd spalenizny. Poczuł ogromną nienawiść. Nienawiść do smoka. Nienawiść do Jera. I nagle zobaczył grotę, olbrzymią jaskinie. Zsiadł z konia i ruszył do wejścia do owej jaskini. Gdy stał już w wejściu zobaczył olbrzymie stosy skarbów: złota, srebra, diamentów, brylantów, szafirów, rubinów, pereł i innych kosztowności. Pośrodku, na największej z gór leżał smok. Dookoła tej góry było pełno kości. Nierzadko ludzkich.
Smok był olbrzymi, odrażający, koloru czarno-szarego. Wilhelm widział już wiele smoków, większość z nich była brzydka, ten był po prostu obrzydliwy. Zszedł trochę niżej i stanął na jednym ze stosów i krzyknął:
- Smoku, gotuj się na śmierć!
Smok otworzył jedno oko, zobaczył czarodzieja i wstał bez pośpiechu.
- Szukasz śmierci, mały czarodzieju? –Zapytał go smok, gdy stał już na czterech łapach.
- Szukam t w o j e j śmierci, smoku! –wykrzyknął Wilhelm.
- Grozisz mi mały czarodzieju? Czym? –powiedział spokojnie smok.
- Twoim imieniem, Jer.
Smok na dźwięk swego imienia drgnął. Wilhelm wiedział już że trafił w dziesiątkę.
- Myślę, że się dogadamy, mały czarodzieju. Patrz, ile skarbów tu leży. Wybieraj.
- Nie.
- Nie? A gdzie się podziała legendarna ludzka chciwość?
- Przyszedłem cię zabić i albo tego dokonam, albo sam zginę.
- A więc to tak. A więc ciebie też usmażę. Nie muszę używać czarów.
I dmuchnął w niego żarem. Wilhelm wystawił przed siebie tylko miecz. Czarny miecz z czerwonymi żyłkami. Miecz Feniksa. Miecz rozciął ogień na pół, przy czym czerwone żyłki na mieczu lekko rozbłysły, i żaden płomień nawet nie dotknął Wilhelma.
- Jak to!? –zawołał ze zdziwieniem smok. I bez żadnego ostrzeżenia zaatakował magią. Magia smoków to potężna, starożytna magia. Lecz Wilhelm zdążył krzyknąć:
- Jeeeeeeeeeeer!!!!!!!!
Przy okazji wplótł w te trzy litery całą magię, jaką posiadał. Wiedział od dawna, że znając imiona można mieć władzę nad pewnymi stworzeniami. Ale nie nad smokiem. Smoki to stworzenia zrodzone z niej i działa ona na nie tylko w małej części. Dzięki znajomości imienia poczwary sprawił, że nie mógł on używać swej mocy. Całą potęgą, jaką miał sprawił, by wszystkie stalagmity ze sklepienia jaskini spadły na smoka. Oczywiście nic mu one nie zrobiły, gdyż łuska smoka jest dużo twardsza od kamienia, ale odwróciły na chwilę uwagę smoka. Wilhelm momentalnie znalazł się przy nim. Czarami nadał impet mieczowi, i zatopił go w miękkim brzuchu gada pod lewą nogą. Trysnęła na niego dymiąca, czerwona i parząca krew. Miecz dosięgnął serca.
- umieraj poczwaro!!! –wykrzyknął.
Smok zaczął rzucać się w agonii. Wilhelm szybko odskoczył, wyciągając miecz z piersi poczwary. Smok wydał przedśmiertelny jęk i skonał. Mściciel usiadł i zaczął myśleć:
- Nareszcie pomściłem was ziomkowie. –Myślał- Ależ jestem zmęczony. Po jego zęby i pazury wrócę później z młotem. –Popatrzył na jego uzębienie i pomyślał z uśmiechem na ustach.- Z dużym młotem. Ciekawe ile za to wszystko dostanę. Smocze zęby są teraz w cenie.
Kopnął jeszcze smoka, wskoczył na konia i odjechał w stronę zachodzącego słońca. W stronę nie odbudowanej wioski na grób ojca. Musiał się spotkać z ojcem. A przy okazji oddać miecz.
Mściciel


-
- Kok
- Posty: 1025
- Rejestracja: czwartek, 1 lutego 2007, 14:26
- Numer GG: 0
Re: Mściciel
Bardzo podoba mi się ten tekst.Troche magii i czarów oraz niesamowite artefakty-to co w Fantasy najlepsze.
Pisz więcej z chęcią zobaczyłbym twój tekst w TRPG.
PS
Wstawiam 5-
Pisz więcej z chęcią zobaczyłbym twój tekst w TRPG.
PS
Wstawiam 5-

- BAZYL
- Zły Tawerniak
- Posty: 4853
- Rejestracja: czwartek, 12 sierpnia 2004, 09:51
- Numer GG: 3135921
- Skype: bazyl23
- Lokalizacja: Słupsk/Gorzów Wlkp.
- Kontakt:
Re: Mściciel









Pierwszy Admirał Niezwyciężonej Floty Rybackiej Najjaśniejszego Pana, Postrach Mórz i Oceanów, Wody Stojącej i Płynącej...

-
- Szczur Lądowy
- Posty: 9
- Rejestracja: czwartek, 15 lutego 2007, 23:43
- Numer GG: 9738799
- Lokalizacja: Królówka
Re: Mściciel
on wolał pazury i zęby od złota;)

-
- Bosman
- Posty: 1691
- Rejestracja: piątek, 21 lipca 2006, 16:39
Re: Mściciel
BAZ, chyba utraciłeś swoja dawną surową skalę ocen 
No cóż - ja swej nie utraciłem więc - niechaj rozpocznie się gnojenie.
Zgadzam się z wszystkimi błędami wytkniętymi przez Bazyla. Tyle, że wg mnie jeśli coś jest napisane na miernym poziomie warsztatu literackiego, jest krótkie a mimo tego nużące to nie zasługuje nawet na ta nędzną trójczynę z minusem. Zresztą - to akurat jeszcze mógłbym przeboleć (dałoby się dwójkę, w porywach do trójki) gdyby nie absolutny brak ciekawej fabuły, pomysłu, przesłania - czegokolwiek _-_" Ogólnie nie mogłem przetrzymać tego tekstu, jest on po prostu - moim zdaniem - denny.
Bez wahania - 1.

No cóż - ja swej nie utraciłem więc - niechaj rozpocznie się gnojenie.
Zgadzam się z wszystkimi błędami wytkniętymi przez Bazyla. Tyle, że wg mnie jeśli coś jest napisane na miernym poziomie warsztatu literackiego, jest krótkie a mimo tego nużące to nie zasługuje nawet na ta nędzną trójczynę z minusem. Zresztą - to akurat jeszcze mógłbym przeboleć (dałoby się dwójkę, w porywach do trójki) gdyby nie absolutny brak ciekawej fabuły, pomysłu, przesłania - czegokolwiek _-_" Ogólnie nie mogłem przetrzymać tego tekstu, jest on po prostu - moim zdaniem - denny.
Bez wahania - 1.
Ostatnio zmieniony wtorek, 12 czerwca 2007, 19:21 przez Phoven, łącznie zmieniany 1 raz.

-
- Pomywacz
- Posty: 20
- Rejestracja: piątek, 1 czerwca 2007, 18:17
- Numer GG: 3532137
Re: Mściciel
Zgodzę się z Bazylem i Phovenem. Utwór to kolejna historyjka o sierotce, która trafiła do maga burczymucha i została przerobiona na maszynkę do zabijania i mielenia. Płytkie jak kałuża. Ze stylem pisania też nie jest dobrze (ale to juz chyba wiesz).
stawiam 2
stawiam 2

-
- Majtek
- Posty: 75
- Rejestracja: niedziela, 27 sierpnia 2006, 19:07
- Numer GG: 0
- Lokalizacja: Gdzieś w Lesie Loren... ale teraz w Milton Keynes...
Re: Mściciel
Ten fragment napisany jest strasznie prostackim językiem, a bezsensownie skonstruowane zdania przeplatają się przez cały tekst.
Najbardziej rozbawiło mnie zdanie, z którego wynika, że bohater dźgnął smoka w serce wymierzając cios przez d**ę
. Wbił miecz przez lewą nogę i dogrzebał się do serca?
Ocena: 2
Najbardziej rozbawiło mnie zdanie, z którego wynika, że bohater dźgnął smoka w serce wymierzając cios przez d**ę


Ocena: 2
