Short, rzekłabym - bez tytułu.
: piątek, 11 maja 2007, 19:37
„Nic, co tyczy Ciebie bezpośrednio nie jest banałem. Każdy ma swoją apokalipsę.”
__________________________________________________________________________
…Ciemny korytarz. Postawiłem niepewnie kilka kroków i czekałem, aż moje oczy przyzwyczają się do ciemności. Nie miałem pojęcia gdzie jestem, co tam robię i (co najważniejsze) kim jestem. W mojej głowie wirowały strzępki czegoś, co było chyba moją przeszłością. Teraz wydaje mi się to nie istotne. Bo czy nie w tym miejscu dostałem nowe życie..? Przymrużyłem oczy, ale i tak nie zobaczyłem nic poza otaczającą mnie ciemnością.
Odważyłem się iść przed siebie. Wyraźnie słyszałem bicie mojego serca. Czy się bałem? Nie pamiętam, ale chyba bardziej czułem ciekawość. Otaczająca ciemność napajała mnie spokojem i wielką, nieznaną siłą. Nagle poczułem na sobie czyjeś spojrzenie. Rozejrzałem się ostrożnie, ale początkowo nic nie spostrzegłem. Robiąc kilka kroków do przodu wpadłem na.. DZIECKO. Wpatrywało się we mnie dużymi, niebieskimi oczami, które wyróżniały się z ciemności. To dziwne, bo pojawiło się nagle i jakoś nie interesowało mnie skąd się wzięło. Dziecko? Tak nazwałem Je w myślach. Wyglądało jak dziecko, ale nie byłem (i nadal nie jestem) pewny czy nim było. Ciało wyglądało na młode, małe i drobne, ale patrzące na mnie oczy były niewątpliwie własnością osoby dorosłej. Twarz bez uśmiechu, nawet najmniejszego.
- Apokalipsa.. – Wyszeptało badając mnie wzrokiem. I nie był to płytki frazes, ani pytanie, którym rozpoczyna się rozmowę z obcym. Słowo to utkwiło mi w głęboko w pamięci i jeszcze dziś na ich wspomnienie czuje niepokój.
- Skąd się wziąłeś? – Zapytałem.
- Przyszedłem.
- Przyszedłeś? Gdzie mieszkasz?
- Daleko stąd. Tam, gdzie Ty byś nigdy nie doszedł. .. Zobacz - Dziecko podniosło głowę do góry. – Gwiazdy.. Są ich tysiące…Teraz, tutaj.. Jak myślisz, czym one są?
Uśmiechnąłem się drwiąco. Dziecko nie wiedział, do kogo zadaje te pytanie, byłem bowiem studentem astronomii. Odpowiedziałem więc pewnie, wbitą mi już dawno do głowy regułką:
- Gwiazdy to ciała niebieskie będące skupiskiem związanej grawitacyjnie materii, w której zachodzą reakcje syntezy jądrowej. Wyzwolona w nich energia jest emitowana w postaci promieniowania elektromagnetycznego, a w szczególności pod postacią światła widzialnego. Gwiazdy mają kształt zbliżony do kuli, zbudowane są głównie z wodoru i helu.
- Czy dla Ciebie liczy się tylko to, co materialne? – Powiedziało nie ukrywając zawiedzenia, nie dając mi dojść do głosu. – Czy kiedykolwiek pomyślałeś o czymś, co było choć trochę oderwane od rzeczywistości? I czy nigdy nikt Ci nie powiedział, że gwiazdy to ludzie dusze..?
- Nie. Właściwie.. nie wiem. – Powiedziałem zdumiony filozofią dziecka, które mogło mieć nie więcej niż pięć lat. A dzieci nie mówią takich rzeczy, przynajmniej nie te, które poznałem do tej pory.
- Gwiazdy to okna na świat, nasze nadzieje. Jedyne rzeczy, które pozwalają nam ocaleć.
- Ocaleć? Nic nam nie grozi.
- Nie tu. – Dziecko spojrzało na mnie, a jego twarz była jeszcze bardziej poważna niż na początku. Nie śmiałem spytać gdzie jesteśmy. A siła, która biła od mroku, zdawała się teraz mnie przytłaczać. Była dla mnie za duża. Dziecko ruszyło w ciemność, a ja nie wiele myśląc poszedłem za nim.
- Czym jest życie? – Dziecko odwróciło się do mnie i wbiło we mnie dorosłe ślepia.
Wzruszyłem ramionami, tego mnie nie nauczyli.
- Nie można tego zdefiniować, ponieważ odpowiedz jak na razie nie była nigdy jednoznaczna.
- Czy nikt Ci nigdy nie powiedział, że życie to szczęście, wiara, nadzieja, miłość..? Czy nie słyszałeś, że życie to dar od Boga? Czy nie liczy się dla Ciebie nic, czego nie można zdefiniować?
- Nie wiem. Jako studenta interesują mnie definicje. Nauka. Dzięki temu mogę być najlepszym uczniem w swojej uczelni. – Powiedziałem dumnie do Dziecka, by wzbudzić jego szacunek. Te jednak się tylko roześmiało. Nie był to jednak śmiech dziecka, które się cieszy. Był to raczej zimne, gorzkie zawycie z rozczarowania. Wtedy poczułem panikę. Byłem przecież w obcym miejscu, nie do końca pamiętając, kim jestem i co do tej pory robiłem. W dodatku spotkałem Dziecko, które podważało wartości, które do tej pory były dla mnie najważniejsze. Wartości, z których byłem dumny.
- Ludzie są śmieszni, doprawdy.
- Ludzie?
- Tak, przecież Ty jesteś człowiekiem. Choć nic o sobie nie wiesz. Nie dajesz się prowadzić do prawdziwego szczęścia.
- Wiem, wiem. W życiu liczy się tylko wiara, nadzieja, miłość, przyjaźń, rodzina.. Ale.. Ja już w to nie wierzę. Po prostu nie wierzę! - Powiedziałem z irytacją. Dziecko pouczało właśnie najlepszego studenta z roku.
- Dlaczego?
- Życie odebrało mi złudzeń. Te wartości nie są już nie potrzebne.
- Mówisz jak dorośli: Życie odebrało mi złudzeń…
- Ja jestem dorosły. O czym Ty w ogóle mówisz? O apokalipsie, gwiazdach, życiu..? Jesteś jeszcze tylko dzieckiem.
Nie odpowiedziało mi. Stanęło wpatrując się w ciemność przed nami. Nie wiem ile tak staliśmy, ale w końcu zacząłem się niecierpliwić.
- Zgubiłeś się?
- Nie. To Ty się zgubiłeś.
Odwróciło się w moją stronę wertując niebieskimi oczami moją duszę. Zawirowało mi w głowie. Staliśmy na jakimś urwisku. Nadal panowała ciemność, ale w dole ujrzałem trochę światła.
- Nic, co dotyczy ludzi bezpośrednio, nie jest banałem. Każdy ma swoja apokalipsę..
Wyciągnęło do mnie rękę.. Zauważyłem jakieś światełko na końcu tunelu życia. Chwyciłem je za dłoń.. Skoczyliśmy. Lecieliśmy długo, jednak było to piękne uczucie. Wiedziałem, że umarłem.. To był mój koniec. Moja apokalipsa. Jednak Dziecko zrobiło zamach na moje serce, które było zepsute.. Prawie martwe. Schwytało moje serce i tym samym pociągnęło do siebie całego mnie. I zamiast jak przy prawdziwym zamachu stracić życie, ja swoje odzyskałem. Bez możliwości powrotu na ziemie, ale jednak. Teraz spadłem w przepaść, by żyć od nowa. Zamach uratował mnie od mojej własnej Apokalipsy.
__________________________________________________________________________
„Życie jest tylko przechodnim półcieniem,
Nędznym aktorem, który swoją rolę
Przez parę godzin wygrawszy na scenie
W nicość przepada – powieścią idioty,
Głośną, wrzaskliwą, a nic nieznaczącą.”
__________________________________________________________________________
…Ciemny korytarz. Postawiłem niepewnie kilka kroków i czekałem, aż moje oczy przyzwyczają się do ciemności. Nie miałem pojęcia gdzie jestem, co tam robię i (co najważniejsze) kim jestem. W mojej głowie wirowały strzępki czegoś, co było chyba moją przeszłością. Teraz wydaje mi się to nie istotne. Bo czy nie w tym miejscu dostałem nowe życie..? Przymrużyłem oczy, ale i tak nie zobaczyłem nic poza otaczającą mnie ciemnością.
Odważyłem się iść przed siebie. Wyraźnie słyszałem bicie mojego serca. Czy się bałem? Nie pamiętam, ale chyba bardziej czułem ciekawość. Otaczająca ciemność napajała mnie spokojem i wielką, nieznaną siłą. Nagle poczułem na sobie czyjeś spojrzenie. Rozejrzałem się ostrożnie, ale początkowo nic nie spostrzegłem. Robiąc kilka kroków do przodu wpadłem na.. DZIECKO. Wpatrywało się we mnie dużymi, niebieskimi oczami, które wyróżniały się z ciemności. To dziwne, bo pojawiło się nagle i jakoś nie interesowało mnie skąd się wzięło. Dziecko? Tak nazwałem Je w myślach. Wyglądało jak dziecko, ale nie byłem (i nadal nie jestem) pewny czy nim było. Ciało wyglądało na młode, małe i drobne, ale patrzące na mnie oczy były niewątpliwie własnością osoby dorosłej. Twarz bez uśmiechu, nawet najmniejszego.
- Apokalipsa.. – Wyszeptało badając mnie wzrokiem. I nie był to płytki frazes, ani pytanie, którym rozpoczyna się rozmowę z obcym. Słowo to utkwiło mi w głęboko w pamięci i jeszcze dziś na ich wspomnienie czuje niepokój.
- Skąd się wziąłeś? – Zapytałem.
- Przyszedłem.
- Przyszedłeś? Gdzie mieszkasz?
- Daleko stąd. Tam, gdzie Ty byś nigdy nie doszedł. .. Zobacz - Dziecko podniosło głowę do góry. – Gwiazdy.. Są ich tysiące…Teraz, tutaj.. Jak myślisz, czym one są?
Uśmiechnąłem się drwiąco. Dziecko nie wiedział, do kogo zadaje te pytanie, byłem bowiem studentem astronomii. Odpowiedziałem więc pewnie, wbitą mi już dawno do głowy regułką:
- Gwiazdy to ciała niebieskie będące skupiskiem związanej grawitacyjnie materii, w której zachodzą reakcje syntezy jądrowej. Wyzwolona w nich energia jest emitowana w postaci promieniowania elektromagnetycznego, a w szczególności pod postacią światła widzialnego. Gwiazdy mają kształt zbliżony do kuli, zbudowane są głównie z wodoru i helu.
- Czy dla Ciebie liczy się tylko to, co materialne? – Powiedziało nie ukrywając zawiedzenia, nie dając mi dojść do głosu. – Czy kiedykolwiek pomyślałeś o czymś, co było choć trochę oderwane od rzeczywistości? I czy nigdy nikt Ci nie powiedział, że gwiazdy to ludzie dusze..?
- Nie. Właściwie.. nie wiem. – Powiedziałem zdumiony filozofią dziecka, które mogło mieć nie więcej niż pięć lat. A dzieci nie mówią takich rzeczy, przynajmniej nie te, które poznałem do tej pory.
- Gwiazdy to okna na świat, nasze nadzieje. Jedyne rzeczy, które pozwalają nam ocaleć.
- Ocaleć? Nic nam nie grozi.
- Nie tu. – Dziecko spojrzało na mnie, a jego twarz była jeszcze bardziej poważna niż na początku. Nie śmiałem spytać gdzie jesteśmy. A siła, która biła od mroku, zdawała się teraz mnie przytłaczać. Była dla mnie za duża. Dziecko ruszyło w ciemność, a ja nie wiele myśląc poszedłem za nim.
- Czym jest życie? – Dziecko odwróciło się do mnie i wbiło we mnie dorosłe ślepia.
Wzruszyłem ramionami, tego mnie nie nauczyli.
- Nie można tego zdefiniować, ponieważ odpowiedz jak na razie nie była nigdy jednoznaczna.
- Czy nikt Ci nigdy nie powiedział, że życie to szczęście, wiara, nadzieja, miłość..? Czy nie słyszałeś, że życie to dar od Boga? Czy nie liczy się dla Ciebie nic, czego nie można zdefiniować?
- Nie wiem. Jako studenta interesują mnie definicje. Nauka. Dzięki temu mogę być najlepszym uczniem w swojej uczelni. – Powiedziałem dumnie do Dziecka, by wzbudzić jego szacunek. Te jednak się tylko roześmiało. Nie był to jednak śmiech dziecka, które się cieszy. Był to raczej zimne, gorzkie zawycie z rozczarowania. Wtedy poczułem panikę. Byłem przecież w obcym miejscu, nie do końca pamiętając, kim jestem i co do tej pory robiłem. W dodatku spotkałem Dziecko, które podważało wartości, które do tej pory były dla mnie najważniejsze. Wartości, z których byłem dumny.
- Ludzie są śmieszni, doprawdy.
- Ludzie?
- Tak, przecież Ty jesteś człowiekiem. Choć nic o sobie nie wiesz. Nie dajesz się prowadzić do prawdziwego szczęścia.
- Wiem, wiem. W życiu liczy się tylko wiara, nadzieja, miłość, przyjaźń, rodzina.. Ale.. Ja już w to nie wierzę. Po prostu nie wierzę! - Powiedziałem z irytacją. Dziecko pouczało właśnie najlepszego studenta z roku.
- Dlaczego?
- Życie odebrało mi złudzeń. Te wartości nie są już nie potrzebne.
- Mówisz jak dorośli: Życie odebrało mi złudzeń…
- Ja jestem dorosły. O czym Ty w ogóle mówisz? O apokalipsie, gwiazdach, życiu..? Jesteś jeszcze tylko dzieckiem.
Nie odpowiedziało mi. Stanęło wpatrując się w ciemność przed nami. Nie wiem ile tak staliśmy, ale w końcu zacząłem się niecierpliwić.
- Zgubiłeś się?
- Nie. To Ty się zgubiłeś.
Odwróciło się w moją stronę wertując niebieskimi oczami moją duszę. Zawirowało mi w głowie. Staliśmy na jakimś urwisku. Nadal panowała ciemność, ale w dole ujrzałem trochę światła.
- Nic, co dotyczy ludzi bezpośrednio, nie jest banałem. Każdy ma swoja apokalipsę..
Wyciągnęło do mnie rękę.. Zauważyłem jakieś światełko na końcu tunelu życia. Chwyciłem je za dłoń.. Skoczyliśmy. Lecieliśmy długo, jednak było to piękne uczucie. Wiedziałem, że umarłem.. To był mój koniec. Moja apokalipsa. Jednak Dziecko zrobiło zamach na moje serce, które było zepsute.. Prawie martwe. Schwytało moje serce i tym samym pociągnęło do siebie całego mnie. I zamiast jak przy prawdziwym zamachu stracić życie, ja swoje odzyskałem. Bez możliwości powrotu na ziemie, ale jednak. Teraz spadłem w przepaść, by żyć od nowa. Zamach uratował mnie od mojej własnej Apokalipsy.
__________________________________________________________________________
„Życie jest tylko przechodnim półcieniem,
Nędznym aktorem, który swoją rolę
Przez parę godzin wygrawszy na scenie
W nicość przepada – powieścią idioty,
Głośną, wrzaskliwą, a nic nieznaczącą.”