Dialogi różne i podłużne.
: sobota, 17 lutego 2007, 14:15
Cóż. Ciągle tylko opowiadania fantasy i erpegowe. Przesycone magia, tym cudownym, nierealnym swiatem. W sumie takie do PL powinny isc. Ale ja sie wyroznie, i cos takiego innego dam, a noz sie komus spodoba.
_________
Dialogi różne i podłużne.
- Przepraszam, a czy to właściwie nie jest zakazane?
- To zależy jak na to spojrzeć.
- Z tej naszej strony.
- Waszej?
- No tak. Dobrych i prawych obywateli, których jedynym wykroczeniem jest przejście na czerwonym. Ja osobiście nawet parking opłacam, jak parkuje.
- Ach. Waszej. Tak, to jest zakazane.
- Czyli powinienem zadzwonić na policję?
- Nie radzę.
- Nie rozumiem.
- I tak pana zabiję. A po co miałby mi pan utrudniać pracę, a sobie dodawać cierpienia?
- Pan chce mnie zabić?
- Ależ tak. Widział pan, jak złamałem prawo. Jestem perfekcjonistą, więc żeby nie zostawić żadnych śladów muszę usunąć potencjalnych świadków.
- Mus to mus. Miło było poznać.
- Tak, miło. Ale wie pan co...? Przykro mi.
- Mnie też.
***
- Co to jest?!
- Czy to jest pytanie podchwytliwe?
- Ola, to nie jest pora na żarty! Więc?
- Czyli nie podchwytliwe. Otóż, mamusiu, zdaje mi się, że to jest papieros.
- To to i ja wiem! Ale skąd on się wziął u ciebie w szafie?!
- Hmmmm... Chyba wypadł mi z kurtki.
- A co on robił w twojej kurtce?!
- Ja myślę, że leżał i czekał na swoją kolej.
- Ty palisz?!
- Ja?! Gdzieżby tam. Ewentualnie jeden, dwa szlugi.
- Ola?!
- No co?! Przecież jestem dorosła!
- Dorosła?! Ty masz dziecko szesnaście lat!
- O tym mówię przecież. Sama mówiłaś, ze dorosłości nie określa się wiekiem, tylko dojrzałością.
- Ciekawe, że ty wychwytujesz w tym, co mówię, rzeczy, które są na twoja korzyść.
- Mamo...
- Dobrze. Więc... posprzątasz cały dom, a po południu zabierzesz małego ze szkoły.
- Ale mamo...?!
- Tak?
- Ja zaraz wychodzę.
- To jest tylko twoje osobiste zdanie. Przecież jesteś dorosła. A to się wiąże z tyloma wyrzeczeniami. To ja lecę do kosmetyczki. Do widzenia, ty moja dorosła córeczko.
***
- Dzień dobry!
- To się dopiero okaże.
- Proszę?
- Nieważne. Czemu pan przychodzi?
- Mam dla pani świetną ofertę.
- Po co mi oferta? Mam zgraję bachorów do upilnowania. Mam jeszcze pilnować jakiejś Oferty? Wszystkie na początku miały byc świetne, grzeczne i potulne.
- Źle mnie pani zrozumiała.
- Przyszedł pan tu, żeby mnie obrażać?!
- Nie! Już, spokojnie. Mam pani coś do zaoferowania.
- Tja. Słodkie niewiniątko.
- Nie! To nie jest dziecko. To coś, co pomoże pani poradzić sobie z dzieciakami.
- Pistolet?
- Nie. Świetną wycieczkę integracyjną. Jeśli tylko ich rodzice się zgodzą...
- Nie zgodzą.
- Ale jeśli...
- Proszę pana. Jeśli ich rodzice na cokolwiek by się zgadzali, to ja miałabym dużo mniejszy kłopot.
- To może pani by się zgodziła...
- Ja też się nie zgodzę.
- Ale...
- A czy pan zgodziłby się opuścić to miejsce?
- Nie przedstawiłem nawet swojej oferty.
- Cóż za szkoda. I widzisz pan. Dzień wcale nie jest dobry. Ani dla mnie, ani dla pana. Mówisz tak pan, bo chcesz byc miły i chcesz się pan sprzedać. A pojęcie dobry nie jest wcale dobre. Jest bardzo... zależne i osobiste. I na przykład pan żeś zepsuł mi humor, przypominając o szarej rzeczywistości, akurat jak się rozmarzyłam. Więc... Żegnam.
***
- Jak Boga kocham! Nie ukradłem go!
- Ale Piotrek...
- No?
- Ty jesteś ateistą.
- Oj kurde no. Tak mi się powiedziało.
- Tak...?
- Tak. Czemu miałbym go ukraść?!
- Widzisz, stary. On był nowy, czysty, młody i drogi. Przeciwieństwa się przyciągają.
- Nie wierzysz mi!
- To nie jest kwestia wiary.
- No a czego?
- Spójrz. Widzisz, co ja tu mam?
- O kuźwa...
_________
Dialogi różne i podłużne.
- Przepraszam, a czy to właściwie nie jest zakazane?
- To zależy jak na to spojrzeć.
- Z tej naszej strony.
- Waszej?
- No tak. Dobrych i prawych obywateli, których jedynym wykroczeniem jest przejście na czerwonym. Ja osobiście nawet parking opłacam, jak parkuje.
- Ach. Waszej. Tak, to jest zakazane.
- Czyli powinienem zadzwonić na policję?
- Nie radzę.
- Nie rozumiem.
- I tak pana zabiję. A po co miałby mi pan utrudniać pracę, a sobie dodawać cierpienia?
- Pan chce mnie zabić?
- Ależ tak. Widział pan, jak złamałem prawo. Jestem perfekcjonistą, więc żeby nie zostawić żadnych śladów muszę usunąć potencjalnych świadków.
- Mus to mus. Miło było poznać.
- Tak, miło. Ale wie pan co...? Przykro mi.
- Mnie też.
***
- Co to jest?!
- Czy to jest pytanie podchwytliwe?
- Ola, to nie jest pora na żarty! Więc?
- Czyli nie podchwytliwe. Otóż, mamusiu, zdaje mi się, że to jest papieros.
- To to i ja wiem! Ale skąd on się wziął u ciebie w szafie?!
- Hmmmm... Chyba wypadł mi z kurtki.
- A co on robił w twojej kurtce?!
- Ja myślę, że leżał i czekał na swoją kolej.
- Ty palisz?!
- Ja?! Gdzieżby tam. Ewentualnie jeden, dwa szlugi.
- Ola?!
- No co?! Przecież jestem dorosła!
- Dorosła?! Ty masz dziecko szesnaście lat!
- O tym mówię przecież. Sama mówiłaś, ze dorosłości nie określa się wiekiem, tylko dojrzałością.
- Ciekawe, że ty wychwytujesz w tym, co mówię, rzeczy, które są na twoja korzyść.
- Mamo...
- Dobrze. Więc... posprzątasz cały dom, a po południu zabierzesz małego ze szkoły.
- Ale mamo...?!
- Tak?
- Ja zaraz wychodzę.
- To jest tylko twoje osobiste zdanie. Przecież jesteś dorosła. A to się wiąże z tyloma wyrzeczeniami. To ja lecę do kosmetyczki. Do widzenia, ty moja dorosła córeczko.
***
- Dzień dobry!
- To się dopiero okaże.
- Proszę?
- Nieważne. Czemu pan przychodzi?
- Mam dla pani świetną ofertę.
- Po co mi oferta? Mam zgraję bachorów do upilnowania. Mam jeszcze pilnować jakiejś Oferty? Wszystkie na początku miały byc świetne, grzeczne i potulne.
- Źle mnie pani zrozumiała.
- Przyszedł pan tu, żeby mnie obrażać?!
- Nie! Już, spokojnie. Mam pani coś do zaoferowania.
- Tja. Słodkie niewiniątko.
- Nie! To nie jest dziecko. To coś, co pomoże pani poradzić sobie z dzieciakami.
- Pistolet?
- Nie. Świetną wycieczkę integracyjną. Jeśli tylko ich rodzice się zgodzą...
- Nie zgodzą.
- Ale jeśli...
- Proszę pana. Jeśli ich rodzice na cokolwiek by się zgadzali, to ja miałabym dużo mniejszy kłopot.
- To może pani by się zgodziła...
- Ja też się nie zgodzę.
- Ale...
- A czy pan zgodziłby się opuścić to miejsce?
- Nie przedstawiłem nawet swojej oferty.
- Cóż za szkoda. I widzisz pan. Dzień wcale nie jest dobry. Ani dla mnie, ani dla pana. Mówisz tak pan, bo chcesz byc miły i chcesz się pan sprzedać. A pojęcie dobry nie jest wcale dobre. Jest bardzo... zależne i osobiste. I na przykład pan żeś zepsuł mi humor, przypominając o szarej rzeczywistości, akurat jak się rozmarzyłam. Więc... Żegnam.
***
- Jak Boga kocham! Nie ukradłem go!
- Ale Piotrek...
- No?
- Ty jesteś ateistą.
- Oj kurde no. Tak mi się powiedziało.
- Tak...?
- Tak. Czemu miałbym go ukraść?!
- Widzisz, stary. On był nowy, czysty, młody i drogi. Przeciwieństwa się przyciągają.
- Nie wierzysz mi!
- To nie jest kwestia wiary.
- No a czego?
- Spójrz. Widzisz, co ja tu mam?
- O kuźwa...