Strona 1 z 1

Każdy z nas odbędzie kiedyś podróż zaczarowaną dorożką

: środa, 4 października 2006, 19:57
autor: tentego
Wstęp: To tytuł zadanej pracy domowej... Tak czy siak, to jednak opowiadanie :) Wiem, że żaden ze mnie pisarz, ale widzę że jest tu konstruktywna krytyka i mam nadzieję że zamieszczając teksty nieco się nauczę (mam jeszcze jedno opowiadanie w kolejce, skończone w 2/3).




- Mówię Ci, panie, kuglarskie sztuczki, ot, co o tym myślę! – dwaj mężczyźni stali dwa metry za niewiarygodnie głośnym tłumem pospólstwa.
- Bełkoczesz, panie, masa elfich magów się kręci, pewnie który faktycznie ją zaczarował – odparł starszy z mężczyzn. Tłum entuzjastycznie witał następnego pasażera wysiadającego z wozu nowej firmy przewozowej ‘Zaczarowane Dorożki. Mr. Berglins i Synowie’
- Magowie by się takimi bzdurami nie zajmowali – mruknął starzec opierający się o laskę kawałek dalej. Dotąd wydawało się że drzemie.
- Taaak? A co dziadek na ten temat sądzi, hę? – spytał młodszy. Pasażer w czymś w rodzaju transu przeciskał się przez tłum.
- Nic. Ja długo nie pożyję, to nie moja sprawa. – odparł dziadek drapiąc się bo długiej, białej brodzie. – Sami musicie się przekonać – obrócił się na pięcie i poszedł w kierunku rynku miasteczka. Dorożka odjechała. Wydarzenie to poprzedziła głośna licytacja i opróżnienie sakiewki najwrzaskliwszego. Tłum rozsypał się nieco, czego skutkiem był mniejszy ścisk oraz znalezienie się mężczyzn wśród ludzi.
- Wiesz co, Erid? – spytał starszy? – Hę? – Chodźmy się napić – zaproponował kładąc rękę na ramieniu Erid’a. Usłyszawszy pomruk aprobaty skierowali się w kierunki jedynej w okolicy karczmy ‘Pod Świńskim Łbem’.

Do tawerny schodzili się ludzie, było coraz tłoczniej i głośniej. Ludzie byli mocno podekscytowani przejażdżkami dorożką, które rzekomo przepowiadały przyszłość. Pod oknem zaczęła się dopiero pierwsza bójka (jakiś krasnolud przez nieuwagę wlazł pod jakiegoś człowieka, w wyniku czego wylało się piwo na jeszcze innego, który odruchowo przywalił Bogu ducha winnemu niziołkowi siedzącemu za nim), co było dość niezwykłe w miejscu, które o tej porze zwykle było zdemolowanie przez podpitych wieśniaków ‘odpoczywających’ po pracy.
- Wiesz co, Rhnik, to mi coś nie gra, mówię ci tak, i to jest bardzo nie w porządku – powiedział znad któregoś już kufla do towarzysza Erid.
- Hm, to może sprawdzimy sami co się stanie – zaproponował nieco bardziej trzeźwy (ale tylko trochę – obiecał żonie że więcej nie przyjdzie do domu pijany, więc się ‘powstrzymuje’) Rhnik.
- No szo ty, odbiło ci? Kto w... Kto wie co się stanie!? – stanowczo oprotestował pomysł Erid.
- Wobec tego... Niech inni robią sobie co chcą a my... Hm, a my – mężczyzna zaczął się zastanawiać – Przysięgniemy, że nigdy tam nie wsiądziemy!
- Jeszcze jedno! Musimy to, ten, no, oblać! – wykrzyknął Erid, który zawsze chętnie wszystko oblewał – od ślubu po śmierć psa sąsiada. Rhnik pokręcił głową, po czym zabrał się za opróżnianie kufla.

Tydzień później życie w okolicy wyglądało zupełnie inaczej. Ludzie i nie-ludzie w miasteczku stali się mili i uprzejmi – wszyscy już skorzystali z przejażdżki zaczarowaną dorożką. Rhnika i Erida to strasznie irytowało – nie byli nigdy złymi ludźmi, o nie – jednak ta obrzydliwa sielanka burzyła ich spokój świata. Szczególnie że wszyscy przestali pić i karczma została zamknięta! Tego już znieść nie mogli. W nocy postanowili poszukać odpowiedzi na dręczącą ich zagadkę.
Wybrali się na cmentarz w nadziei że coś znajdą. Cmentarz nocą – wiadomo. Z trwogą spacerowali po alejce. Wystarczył szelest gałęzi na której usiadł kruk, żeby sprowokować ich do ucieczki. Dwaj odważni bohaterowie Rhnik i Erid uciekali w popłochu słysząc wyimaginowane kroki za sobą. Wypadli za bramę. Zobaczyli stojący kawałek dalej powóz. Wpadli do niego, zatrzasnęli drzwiczki.
- Eeee... N-naprzód, b-byle szybko! – krzyknął Erid. Usłyszeli trzask bata. Gdy tylko się trochę uspokoili odwrócił się do nich woźnica.
- Co was tak wystraszyło? – zapytał żywy szkielet. Mężczyźni zaczęli wrzeszczeć, starali się otworzyć drzwi – bezskutecznie. Co się działo później już nie przypomnieli sobie nigdy. Wiedzieli tylko że to było tak wstrząsające że rano, gdy wrócili do domu postanowili być idealnymi ludźmi do końca życia.

Wszystko to widział starzec który rozmawiał z Eridem i Rhnikiem. Uśmiechnął się tylko i wsiadł do dorożki.
-Widzisz, Halandar... Prędzej czy później każdy odbędzie podróż zaczarowaną dorożką.




Z góry dziękuję za wytknięcie mi błędów ;)
Ah, żeby nie było że chcę żebyście mi poprawili zadanie - to było na wczoraj ;)

: czwartek, 5 października 2006, 14:52
autor: Falka
Kilka uwag:
- interpunkcja nieco kuleje (brak przecinka przed "że" w pracy domowej to praktycznie samobójstwo;))
- "Erid'a" - apostrof stawia się tylko po samogłoskach
- "znalezienie się mężczyzn wśród ludzi" - urocze :> czyżby mężczyźni to nie ludzie? :D moje serce złośliwej feministki się uradowało ;)

A tak ogólnie to opowiadanko stylistycznie nieco kuleje, budowa zdań mi się nie podoba.

Przeczytałam tylko pierwszy akapit, dalej mi się nie chciało. Ale nie dlatego, że słabe jest albo coś, ale dlatego, żem leniwa ;) No i przerwa na lunch mi się skończyła własnie ;)

Doczytam do końca w domu i zedytuję komentarz. Wtedy też ocenę postawię. Po pierwszym akapicie dałabym 3.

: czwartek, 5 października 2006, 23:42
autor: Eglarest
to jest jakieś takie bez płuciowe i bez wyraźnego stylu, czyta się cieżko a dotego zaczyna nudzić w połowie. Wogole nie trzyma czytelnika. Gdzieś zaciera sie wyraxny podział na wstep rozwiniecie zakończenie no i stylistyka mhmm nie nie niezbyt udane.

: piątek, 6 października 2006, 16:04
autor: BAZYL
:arrow: Interpunkcja kuleje.
:arrow: "opierający się o laskę" - laska musiała być bardzo tolerancyjna... No chyba, że chodzi o laskę, na której się opierał, albo którą się podpierał...
:arrow: Dialog w jednym akapicie, czy mi się wydawało?
:arrow: "ludzie, było coraz tłoczniej i głośniej. Ludzie" - ort i powtórzenie.
:arrow: "Ludzie i nie-ludzie w miasteczku" takie to drewniane. Czy nie lepiej brzmi: 'mieszkańcy miasteczka'?
:arrow: Jakieś takie... o niczym...
:arrow: Trzy.

: sobota, 7 października 2006, 08:48
autor: Qler
Uwagi:
- kilka błędów stylistycznych i interpunkcyjnych... i może kilka innych, :P
- zdziwił mnie dialog Erida z przyjacielem w jednym akapicie,
- od początku ta krótka historyjka zdaje się jeszcze jakoś brnąć do przodu, ale potem to już zupełnie pognała i sie zagalopowała do "niby-zakończenia"...

Daję uczciwe 3.