Rozterki człowieka młodego...
: niedziela, 14 maja 2006, 17:30
Wpadłem na taki oto pomysł. Oceniajcie! Zapraszam do lektury!
Był normalnym chłopakiem. Kruczoczarne, krótko ścięte włosy ułożone były na lakier. W niebieskich oczach odbijały się promienie porannego słońca. W lewej kieszeni, podzwaniały jakieś pieniądze, miał chyba 2,20 na dwie drożdżówki i cebularza. W domu w lodówce, był "sztuczny tłok", jak on to nazywał. Miał dość ogórków, które mu się przejadły. O serkach homogenizowanych już nie wspominając. Jechał właśnie do miast, po dwie drożdżówki i cebularza. Zajechał do jednego sklepu.
- Niestety nie mamy - odpowiedziała sprzedawczyni i wzruszyła ramionami.
Wsiadł na rower i pojechał dalej. Zeskoczył z siodełka, przejeżdżając przez rynek. Poprowadził rower, w stronę sklepu. Odwzajemnij jakiś uśmiech. Pozdrowił uniesieniem ręki kolegę. Wszedł do sklepu.
- 2,20 - powiedziała sprzedawczyni i zapakowała mu dwie drożdżówki i cebularza do siatki. Wyszedł ze sklepu i zjadł jedna drożdżówkę. Prowadził rower siedząc na ramie. Mijał tłumy turystów, zachwyconych pięknem jego miasta. Gdzieś na rogu siedział starszy pan i miał na sprzedaż tulipany. Ten starszy pan, wpatrzony był w przybysza z Ukrainy, który grał swoje ludowe pieśni. Śpiew rozbijał się gdzieś o fryzy kamienic, lub ginął bezimiennie w hałaśliwym szumie rozmów, myśli i bieganiny turystów. Ci dwaj panowie nie znali się na pewno, może nie byli z tego miasta. A tylko oni wyglądali jak prawdziwy mieszkańcy. Ten drugi grał, a w futerale na gitarę było chyba nieopatrznie rzucone 2 złote i jakieś groszówki. Widocznie jakiś pijaczyna mu wykradł, a on pogrążony w muzyce, nawet nie zwrócił na to uwagi. Ten pierwszy siedział skulony, jakby dzisiejszy dzień był naprawdę zimny. Chłopak sięgnął do kieszeni, był pewien, ze ma te dwa złote. Chciał kupić swojej dziewczynie te białe tulipany z poszarpanymi szczytami płatków. Sięgnął do kieszeni, połykając w tym samym momencie ostatni kęs drożdżówki z makiem. Wtedy ta drożdżówka wydała mu się ohydna. Ostatnie pieniądze wydał na jakieś bułki.
Był normalnym chłopakiem. Kruczoczarne, krótko ścięte włosy ułożone były na lakier. W niebieskich oczach odbijały się promienie porannego słońca. W lewej kieszeni, podzwaniały jakieś pieniądze, miał chyba 2,20 na dwie drożdżówki i cebularza. W domu w lodówce, był "sztuczny tłok", jak on to nazywał. Miał dość ogórków, które mu się przejadły. O serkach homogenizowanych już nie wspominając. Jechał właśnie do miast, po dwie drożdżówki i cebularza. Zajechał do jednego sklepu.
- Niestety nie mamy - odpowiedziała sprzedawczyni i wzruszyła ramionami.
Wsiadł na rower i pojechał dalej. Zeskoczył z siodełka, przejeżdżając przez rynek. Poprowadził rower, w stronę sklepu. Odwzajemnij jakiś uśmiech. Pozdrowił uniesieniem ręki kolegę. Wszedł do sklepu.
- 2,20 - powiedziała sprzedawczyni i zapakowała mu dwie drożdżówki i cebularza do siatki. Wyszedł ze sklepu i zjadł jedna drożdżówkę. Prowadził rower siedząc na ramie. Mijał tłumy turystów, zachwyconych pięknem jego miasta. Gdzieś na rogu siedział starszy pan i miał na sprzedaż tulipany. Ten starszy pan, wpatrzony był w przybysza z Ukrainy, który grał swoje ludowe pieśni. Śpiew rozbijał się gdzieś o fryzy kamienic, lub ginął bezimiennie w hałaśliwym szumie rozmów, myśli i bieganiny turystów. Ci dwaj panowie nie znali się na pewno, może nie byli z tego miasta. A tylko oni wyglądali jak prawdziwy mieszkańcy. Ten drugi grał, a w futerale na gitarę było chyba nieopatrznie rzucone 2 złote i jakieś groszówki. Widocznie jakiś pijaczyna mu wykradł, a on pogrążony w muzyce, nawet nie zwrócił na to uwagi. Ten pierwszy siedział skulony, jakby dzisiejszy dzień był naprawdę zimny. Chłopak sięgnął do kieszeni, był pewien, ze ma te dwa złote. Chciał kupić swojej dziewczynie te białe tulipany z poszarpanymi szczytami płatków. Sięgnął do kieszeni, połykając w tym samym momencie ostatni kęs drożdżówki z makiem. Wtedy ta drożdżówka wydała mu się ohydna. Ostatnie pieniądze wydał na jakieś bułki.