„Za tych co szukając wolności odnaleźli tylko strach…
Dla tych, którzy pragnąc miłości – zapomnieli…”
ROZDZIAŁ 1
„Początek”
Było to kwietniowe, najdalej majowe popołudnie – tego ich pamięć nie zanotowała, choć wszyscy mówią, że „czegoś takiego”, „takich dat, chwil” się nie zapomina. Już na samym początku oboje obalili wszystkie stereotypy. Ona stała na pomniku a czarna sukienka delikatnie owiewała jej ciało. Nagle od tyłu objął ją młody, góra dziewiętnastoletni chłopak. Dwie osoby zrobiły im zdjęcie – przyjaciółka Magda i inny nieznany im chłopak. Nagle ona obróciła się i nachyliła nad nim tak, jakby zamierzała go pocałować. Minęła go jednak i zeskoczyła z pomnika. Nie chciała go nawet dotknąć, a jednak doskonale wiedziała, że jeszcze nie raz znajdzie się w jego ramionach. Podeszła do jakiejś drugiej dziewczyny
i spokojnie zaczęła z nią rozmawiać. Grupa odeszła, a on nadal stał tam, wpatrując się w miejsce, w którym była jeszcze chwilę temu. „Idealna. Jej ruchy doskonale oddają osobowość, tę pewność siebie i niezaprzeczalną inteligencję. Gdy gestykuluje widać, że potrafi się bawić i zachowywać poważnie. Z gestów wynika również, że coś przeżyła, pozostawiając coś istotnego za sobą...„Tak bardzo chciałbym wiedzieć, co..” – Myślał.
Oni w tym czasie spacerowali już po tym wspaniałym i zalanym słońcem mieście. Taka pozorna sielanka – zdjęcia, żarty, dowcipy.
- Zuza wiesz.. Gdybym was nie znała to powiedziałabym, że całkiem niezła z was parka – Zażartowała Magda.
- Co masz na myśli? – Automatycznie zaczęła się bronić nasza główna bohaterka. Tą nieopatrzną reakcją mogła zdradzić siebie i wyżej wspomnianego dziewiętnastolatka.
- Ten epizod na pomniku. Ehhh... Co ty taka nerwowa? – Zapytała z zainteresowaniem.
- Ehh.. Zdaje ci się.
- Znam cię. – Spojrzała przyjaciółce w oczy. Było to jedno z tych wymownych spojrzeń, pod wpływem, których człowiek staje się miękki i niespokojny. Ale nie ona
- i nie dziś.
- Boli mnie głowa to wszystko.
- Więc nie tylko ja mam kaca. Daj spokój, minie. – Powiedziała i pobiegła gdzieś do przodu fotografować kolejne budynki.
- Ten ból jeszcze długo nie minie... – Rzekła, ale tak cicho, że Magda nie mogła już usłyszeć jej słów. Wbiła smutne spojrzenie gdzieś w tłum. Dostrzegła go.. Jego oczy. Przestraszona spuściła wzrok.
Oglądała zalaną słońcem wierzę kościelną i myślała nad tym jak wspaniale byłoby być słońcem. Wolnym, radosnym, ciepłym. „Dawno nie byłam nad morzem. Brakuje mi tego słońca. Jak wrócę do domu to jadę do Gdańska, albo gdzieś. Najlepiej sama.”. Tak – jej życie to ciągłe pasmo dezercji. Najpierw ucieczka od przeszłości, a gdy się wreszcie od niej uwolniła nadszedł czas by zbiec przed rzeczywistością. Czuła się jakby uciekała przed sobą
i własnym życiem. Jakby próbowała zdezerterować z własnego przeznaczenia. „Ja tylko walczę – przecież wszyscy mamy prawo do walki” - usprawiedliwiała się.
- Magda! Ja idę na chwile tam do sklepu – powiedziała wskazując róg ulicy – wracam za dziesięć minut!
- Okej, ale nie będziemy na ciebie czekać jak się spóźnisz!– Powiedziała Magda
- Pójdę z nią – będzie szybciej – powiedział chłopak z pomnika i pobiegł za nią.
***
Oparła się o drzewo. Chciała usiąść, ale trochę śmiesznie by to wyglądało w środku zatłoczonego miasta. „Tylko do cholery, od kiedy ja się przejmuję takimi drobiazgami?” pomyślała. Wtedy on ją pocałował. Długo, bardzo długo. Odwzajemniła pocałunek. Scenę obserwował ten sam chłopak, który sfotografował ich na pomniku. Coś go dziwiło
i niepokoiło w tej scenie, ale sam niebardzo wiedział co i dlaczego. Całkowitą pewność, że coś jest nie tak uzyskał jednak dopiero wtedy, gdy zobaczył jak dziewczyna odpycha go płacząc.
Podszedł bliżej, obszedł ich. Stał bardzo blisko, ale był dla nich niewidoczny. Ściśle rzecz biorąc pewnie by go zauważyli, gdyby nie to, że byli zbyt zaaferowani sobą, tą sceną i konwersacją.
- Daj mi wreszcie spokój! Pozwól mi się do cholery uwolnić od siebie i tej pieprzonej sytuacji! To jest jak klatka! – Mówiła jednocześnie płacząc i przytulając się do niego. Jednak tylko na chwile, gdyż zaraz odskoczyła od niego jak oparzona i zaczęła walić pięściami na oślep po jego piersi. Z jej oczu tryskało błaganie pomieszane z przerażeniem. Stała tak na środku rynku jednocześnie pragnąc wolności i zaciskając kajdany na swoich rękach.
- Może wejdziemy tam na chwilę? Za dużo tu ludzi...A to przecież sprawa osobista. Prawda złotko? – Pociągnął ją za łokieć do pobliskiej bramy, którą wcześniej wskazał. Marcin zaś, – bo tak miał na imię obserwator stanął za jej skrzydłem, słuchał i patrzył.
- Mam dosyć rozumiesz...? – Dziewczyna zadała któryś raz z kolei to samo pytanie.
- Ty? Przecież to śmieszne. Myślałem, że klatki i zniewolenie ci nie wadzą. Spójrz na swoje ręce! – Szarpnął nią i mimo, iż się wyrywała podniósł jej rękę do góry, aż po same oczy- No spójrz! Pół roku heroiny, wcześniej trawka i jakieś inne dragi, świństwa, alkohol! Byłaś niewolnicą tego pieprzonego syfu, ale to jakoś ci nie przeszkadzało, a twierdzisz, że ja sprawiam ci ból? – Mówiąc to zaśmiał się szyderczo. Spojrzał na nią zimno i zamilkł. Jego ciało wyrażało zainteresowanie jej kolejnymi słowami.
- A ty jesteś ostatnią świnią! Dobrze wiesz jak poczułaby się Anka gdyby się dowiedziała.. Ty sam byś ją chyba zabił za coś takiego! Ty pieprzony egoisto! – Powoli zaczynała wpadać w histerię.
- Ankę kocham a ciebie…. Chcę, bo mnie pociągasz. Taka mała kolekcja.. – Powiedział wyzywająco.
- Powiem jej to rozumiesz..? Powiem..
- Tak. Wszyscy się dowiedzą i znów będziesz musiała żyć od nowa. Chcesz się uczyć życia po raz trzeci? A może twoją pasją życia jest kolekcjonowanie kolejnych startów życiowych? To śmieszne.
- Zrozumiałaby to...
- Tak tylko, że wcześniej by cię znienawidziła. Dobrze wiesz, że mnie kocha. Wiesz również, że uwierzy we wszystko, co jej powiem. Będzie myślała, iż mnie sprowokowałaś i cały ten czas dążyłaś do tego by mnie jej odbić.
- Przez te dwa miesiące w Paryżu.. Ja…Ja nie wiedziałam o jej istnieniu. Pokochałam cię. I nagle dowiaduje się, że byłam tylko zabawką w twoich rękach. Mogłabym to znieść. Ale nie.. NIE! Tobie to nie wystarcza! Wciąż ci mało.... ty...ty....ty...gnoju!
- To ty lubisz robić bagno ze swojego życia. Teraz przynajmniej ma cię, kto pilnować. Powinnaś się cieszyć. – Przyciągnął ją do siebie tak, że nie mogła się wyrwać
i próbował pocałować.
- Nie pozwolisz mi zapomnieć prawda... Już nigdy? Ani o sobie, ani o tamtym... Twoim celem jest zamienienie wszystkich wartych zapamiętania chwil w koszmar? – Była coraz bardziej zdenerwowana.
- Parzcież możesz im powiedzieć – znów zaśmiał się szyderczo.
- Mogę też za siebie decydować! – Skorzystała z chwili jego nieuwagi, wyrwała się, uciekła.
Wypadła z bramy i.. Zobaczyła go stojącego za jej skrzydłem. Stał z tym przepełnionym litością wzrokiem, a ona po prostu podeszła do niego i... Zaczęła go całować. Chwilę później ukradkiem wyjęła z torebki długopis i zapisała swój numer telefonu na jego ręce. Znów go pocałowała..., ale tym razem szybko i przelotnie. Pobiegła w stronę przedmieścia. Dopadła jadący autobus. Musiała jak najszybciej dostać się do hotelu, wziąć swoje rzeczy i uciec od nich wszystkich. Nieważne gdzie – byle daleko. Nie było wyjścia – albo po raz kolejny zacznie wszystko od nowa, albo znów znajdzie się na dnie.
Z kolan już by nie wstała. By próbować od nowa jeszcze miała siły. Miała też nadzieję, która jej pomagała.
"PO PROSTU"
1. Gdy za wiele dróg przeplata się w jednym momencie,
Zbyt wiele nadziei zderza się w jednej sekundzie,.
Gdy za wiele myśli rodzi się w jednej chwili,
Zbyt wiele słów pada jednego dnia..
Ref.: Ty idź!
Ty dalej idź przed siebie!
2. Gdy za wiele wspomnień odnajdziesz w swojej głowie,
Zbyt wiele zapragniesz nie mogąc dosięgnąć
I gdy za wiele ran zada los,
a zbyt silny ból poniży i złamie....
Ref.: Biegnij!
Biegnij dalej przed siebie!
3. A gdy już za wielu ludzi okłamiesz
I zbyt wielu zranisz -
Zatrzymaj się!
Po prostu zatrzymaj się i naucz mówić PRZEPRASZAM!
Ref.: A potem...
Patrz z nadzieją w przyszłość!
Potem już tylko patrz w przyszłość!
4. A gdy po Twej twarzy spłynie gorzka łza,
Której nikt nie zauważy
I gdy przestaniesz być sobą
Po prostu odejdź szukać siebie!
Ref.: Nie wytłumaczę Ci jak żyć,
(I) nie zaplanuje Twoich tras,
Więc rusz z miejsca tę opowieść
I walcz!
Walcz!
Po prostu walcz o jej zakończenie!
***
Wbiegła do pokoju, wrzuciła rzeczy do torby jak leci, a później napisała krótki list:
„Otwarłam klatkę. Teraz jestem wolna. Nie szukajcie mnie, bo nie dacie rady znaleźć jednego gołębia wśród milionów jednakowych...”. Zamknęła pokój i zeszła do recepcji by się wymeldować. Kiedy wyszła na ulicę nie bardzo wiedziała dokąd pójść. Pamiętała jednak, gdzie znajduje się budynek poczty.
„Pójdę na pocztę i poszukam jakiegoś taniego hotelu”. – Stwierdziła po chwili namysłu.
Gdy szła ulicą zadzwonił telefon. „Jak to oni to chyba wrzucę go na jezdnię..”– Szepnęła sama do siebie.
Ale to nie było żadne z nich.
- Witaj nieznajoma – rzekł do słuchawki.
- Hej.. – Wiedziała, z kim rozmawia, ale była conajmniej zdziwiona. Nigdy przecież nie słyszała jego głosu, który brzmiał tak przyjaźnie i cieple, że zdawał się nawet być nierzeczywisty. Nawet ten gnojek nigdy takiego nie miał, a mimo to tak bardzo go wtedy pokochała. Pokochała po to, by teraz nienawidzić. Na jej twarzy musiała malować się całkiem wyraźna konsternacja.
- Nie wiem jak masz na imię, ale za to wiem już, że całkiem nieźle całujesz. – Zażartował i to całkiem swobodnie jak na osobę, która widziała i słyszała to, co on.
- Ehh.. Przepraszam Cię. To tak.. jakoś. Nie panuje nad tym wszystkim, wybacz. Ja również nie bardzo wiem jak się nazywasz. – Próbowała jakoś się wytłumaczyć. Jej głos zaczął drżeć.
- Później się sobie przedstawimy. To całkiem intrygujące czuć, że się kogoś zna, ale jednak nic się o nim nie wie.
- Lepiej to brzmi niż wiedzieć o kimś wiele, a mimo to go nie znać...
- Gdzie jesteś?
- Idę na pocztę. Muszę poszukać noclegu.
- Możesz zatrzymać się u mnie w akademiku. – Powiedział zachęcająco. Chciał tego. Bardzo chciał ją poznać, mieć dłużej przy sobie… Pomóc.
- Przypominam Ci, że się nie znamy.
- Przed chwilą ustaliliśmy, że się znamy tylko niewiele o sobie wiemy.
- Na rynku za godzinę? – Zgodziła się. Niczego już nie mogła stracić, a coś ze sobą zrobić musiała.
- Pasuje.
Jego pokój był całkiem przyjemny. Pełen światła, z dużym łóżkiem obrzuconym śliczną narzutą i wspaniałą starą szafą. Mieszanina nowoczesności i staroci. Pokój wyraźnie krzyczał „mój właściciel jest indywidualistą i intelektualistą”.
- Powinnam powiedzieć, że całkiem tu przytulnie, ale nie lubię takich sztandarowych haseł – rzekła i nadal z zaintrygowaniem rozglądała się po pomieszczeniu.
- Spoko. Będę spać na rozkładanym fotelu, a ty na tym łóżku. Połowa szafy jest pusta możesz tam dać swoje rzeczy. Zrobię Ci miejsce na półce w łazience.
- Mogę spać na tym fotelu. – Odparła odruchowo.
- Feministka? – Zażartował.
- Po prostu racjonalistka. Skoro kobiety tak uparcie walczyły o możliwość pracy, czy noszenie spodni to mogą też ponosić siatki z zakupami, czy przespać się na kanapie.
- Niby tak. Ale ja jestem dżentelemem.
- Jak uważasz.
- Idę uporządkować tę półkę – Powiedział. Idąc w kierunku pokoju jeszcze raz się obrócił. Była tym, czego szukał Była zagadką, którą pragnął rozwiązać.
- Zrobię herbatę. – Powiedziała wyrywając go z zamyślenia.
- Jest w puszcze na parapecie, zaraz obok czajnika.
- Ok.
Wzięła prysznic. Trochę to trwało. Odkąd miała siedem może osiem lat lubiła długie kąpiele.
Najpierw zimna woda żeby nabrać energii do działania, życia myślenia. Potem ciepła, która miała złagodzić ból trudy dnia i inne rzeczy, które składały się na jej życie. Tym razem nie było inaczej. Pozwoliła wodzie swobodnie spływać po jej ciele, przynosić ulgę. Dlatego też tak bardzo lubiła deszcz, gdy życie nie dawało forów i mocno kopało po tyłku. Deszcz, który jak woda pod prysznicem zmywał wraz z potem i brudem cały ból. Zakręciła jednak wodę, wyszła i spokojnie, powoli i delikatnie wytarła się ręcznikiem. Jak kiedyś gdy była jeszcze dzieckiem. Kiedy szczęściem dla niej byli rodzice, prysznic i miękki ręcznik. Jej lóżko
i rozmowa z przyjaciółką. Dziś nie było przyjaciół. Tzn. byli, ale nie mogli jej pomóc. Byli za wielką, grubą szybą niemożności zwierzenia się. To było za trudne. Jakby znalazła się w labiryncie bez wyjścia. Labiryncie swojego życia.
- Coś Ty tam tak długo robiła? – Spytał zaintrygowany.
- Stare przyzwyczajenia..
- Mam nadzieję, że tym razem te dobre.
- Co masz na myśli? – Odruchowo zaczęła się bronić.
- Słyszałem rozmowę.. – wyznał – wiem, że nie powinienem., że to nietakt. Ale kiedy zobaczyłem Cię na tym pomniku, a potem, gdy spojrzałaś na mnie w tłumie. Ja widziałem, że coś jest nie tak. I tak bardzo chciałem wiedzieć - co.
- Ta.. Zaczęłam jak miałam piętnaście lat. To trwało dwa i pół roku, potem rok odwyku.
- Jak się zaczęło? Tzn.., jeżeli w ogóle chcesz o tym mówić.. Jeśli potrafisz.
- Zwyczajnie. Nagle. To było rok temu. Miałam wtedy prawie osiemnaście lat.
I zaczęła mu opowiadać wszystko ze szczegółami....
ROZDZIAŁ 2
„Opowieść”
Natalia spała w najlepsze, kiedy nagle zadzwonił jej telefon.
- Cholera jasna! Zabiję! – Zaklęła siarczyście, po czym spojrzała na ekran swojego telefonu. Odebrała zdziwiona. – Zuza mam Cię udusić?
- Nataluś.. Nati – Płakała.
- Możesz mi wreszcie powiedzieć, co się dzieje? – Zapytała lekko zirytowana i przestraszona Natalia.
- Syla.. Ona nie żyje.. – Płakała dalej Zuza.
- Sylwia.. Syla.. Twoja.. Twoja siostra? – Zapytała z niedowierzaniem.
- Tak.. Ten pieprzony trener. Kazał jej za karę skakać z jakiejś skarpy.. Do wody.. Ale tam było płytko.. Za płytko.. Umarła od razu.. Ból.. Potworny Ból… Natala przyjdź do mnie proszę! – Błagała.
- Może to zabrzmi dziwnie, ale jest pierwsza w nocy. Zuzia.. Ja wiem jak się teraz czujesz, ale musisz poczekać do rana. Będę u ciebie o szóstej. Dobrze?
- Tak.. Bądź.. O szóstej bądź. – Rozłączyła się. A Natalia tej nocy już nie spała…
***
Tego środowego ranka słońce oblewało całą Warszawę. Zuzia była zła na to słońce. Było takie radosne i szczęśliwe. Migotało i drwiło sobie z niej. Chciała zamknąć się w ciemnym pokoju, ale nie mogła.
Na cmentarzu był tłum. Cała szkoła, drużyna pływacka, rodzina, znajomi. Wszyscy smutni. Wszyscy w czerni. Jakby nie pasowali do tego słonecznego, zielonego tła. Ksiądz mówił coś o zbyt prędkim odejściu, zaufaniu do Boga, ale Zuza już go nie słuchała. Patrzyła tylko na trumnę swojej siostry, na dziurę, w której miała zniknąć. Nie potrafiła już płakać. Nagle stała się zimna i pusta jak skała.
Po pogrzebie pojechała prosto do domu. Nie chciała uczestniczyć w dalszej części uroczystości. Zwyczajnie nie miała na to siły. Weszła do łazienki i wzięła prysznic. Nie pomogło. Było jeszcze gorzej. W zasadzie z minuty na minutę było coraz gorzej. Wzięła więc tabletki, które dała jej Natalia, położyła się do łóżka i zasnęła.
Obudziły ją przekleństwa ojca. Za oknem było już ciemno. Spojrzała na tarcze migającego przy łóżku budzika. Dochodziła pierwsza. Wstała i wyszła z pokoju. Rodzice byli pijani. Jak zwykle. Jak od trzech dni bez przerwy. Chodzili do pracy, a potem zalewali się w trupa. Nikt tu z nią nie rozmawiał.
***
Następnego ranka zamiast do szkoły, poszła do parku. Usiadła na ławce
i wpatrywała się w taflę jakiegoś sztucznego zbiornika wodnego. Słońce odbijało się od niego kolorowymi refleksami. To ją drażniło. Przed oczami przeleciało jej całe życie – jak film. Czuła się jak w kinie. Tylko, że ten film jej się nie podobał. Znów płakała.. Z jej oczu popłynęły duże łzy…
- Widzę, że ktoś tu nienajlepiej się czuje. – Obok niej usiadł wysoki brunet. Ubrany był w jej stylu. Glany, czarne spodnie, jakaś koszulka. Dziwiło ją tylko, że miała ona długi rękaw, kiedy na dworze było tak ciepło. Przystojny, choć wyglądał na zmęczonego. Blada twarz i dziwnie zapadnięte, podkrążone oczy. Ale te oczy pełne były nadziei. Czyżby ona go tak wyniszczała? Zabierała jego życie? Przeczesał dłonią włosy i rozsiadł się wygodnie na ławce. – To co mała, co się stało?
- Nic.
- To nic musi być dosyć spore, skoro siedzisz tak na tej ławce i beczysz jak mała dziewczynka. – Zażartował.
- Jestem małą dziewczynką… Jestem małą dziewczynką, a to jest duży świat. I on mnie nienawidzi. – Wyszeptała.
- A ty go lubisz?
- Pomóż mi.. – Spojrzała na niego błagalnie, tymi ciemnymi, smolistymi oczami. Ale było w nich coś z dziecka. Była w nich niewinność zespolona z naiwnością. Były piękne.. Bardzo piękne.
- Chodź – Złapał ją za rękę i poprowadził w kierunku pobliskiego bokowiska.
***
Weszli na trzecie piętro. Klatka była świeżo pomalowana na śliczny niebieski kolor. Środkowe drzwi były pomalowane inaczej niż wszystkie - na pomarańczowo. Otworzył je i wpuścił ją do małego mieszkania. Było skromne, ale schludne. Zaprowadził ją do małego, lekko zaciemnionego pokoju. Jakby wiedział, że nie lubi już słońca.
- Poczekaj tu na mnie. – Polecił.
Ona nadal rozglądała się. Podeszła do półki ze zdjęciami. Ale były tam już tylko ramki.
- Czemu te ramki są puste? – Zapytała, gdy wrócił.
- One są jak moje sny. Puste. Mogłyby zniknąć, a nawet bym tego nie zauważył. – Podszedł do niej i delikatnie posadził na fotelu. – Weź to.. Wciągnij delikatnie.
- Ale..
- To klucz. Klucz do świata, w którym chcemy żyć. No już mała. – Spojrzał w jej oczy.
Wzięła to. Powąchała. Poczuła chwilę, a świat zaczął wirować. I nagle przestała nienawidzić słońce. Pokochała je, tak bardzo chciała znów je ujrzeć.
- Słońce.. Nie wiem jak się nazywasz, ale pokaż mi słońce.
***
Leżała w swoim łóżku i próbowała czytać. Do domu właśnie wrócił pijany ojciec, więc od razu poszedł spać. Matka w delegacji.
- Ma swoje trzy dni trzeźwości.. Żałosne – Pomyślała Zuza.
***
Siedzieli objęci w tym samym parku, w którym się poznali. Padał deszcz, ale było im dobrze. Wcale nie chcieli się stąd ruszać.
- Co ty mi wtedy dałeś? Co to było? Daj mi.. Proszę..
- Nie.. To był błąd. To syf mała. Nie dotykaj tego, trzymaj się z daleka i ciesz się wolnością. – Spojrzał na nią zatroskany.
- Wolnością? Czym jest wolność?
- A czym chcesz żeby była?
- Tobą.. Tobą i mną. Nami.
- Więc jest nami.
- Pocałuj mnie…
***
Kiedy kilka dni później weszła do jego mieszkania miała jakiś dziwny, dobry humor. Chciała z nim porozmawiać, opowiedzieć o tym, że przenosi się do babci. Gdy weszła do najmniejszego pokoju zobaczyła jak wbija sobie igłę w żyłę lewej ręki. Kiedy zobaczyła w jakim ta ręka była stanie, nagle zrozumiała dlaczego zawsze nosił długie rękawy i dokładnie zakrywał ręce. Podeszła do niego.. Stała i wpatrywała się, a on próbował jeszcze coś powiedzieć, ale już nie umiał. Stała tak i patrzyła jak umiera. Pocałowała go ostatni raz, po czym zatrzasnęła drzwi mieszkania. Skierowała się na drugi koniec miasta – do najbogatszej warszawskiej dzielnicy, po to by porozmawiać z jego przyjacielem.
***
- Co to było?! – Rzuciła się na niego, krzycząc.
- Hera. Chcesz trochę?
- Ale..
- Daj rękę.. – Powoli i delikatnie wbił igłę w jej rękę. Było to dla niej wspaniałe uczucie. Czułą się jakby odpływała, gdzieś daleko. Znikała.
- Jestem aniołem. On też jest aniołem i spotkamy się. Znowu dotknie mojej dłoni. Bo on mnie kocha.. Kocha.. Kocha mnie prawda? – Zapytała, a w jej głosie brzmiało błaganie.
- Kocham Cię.. Zawsze Cię kochałem.. – Pocałował ją.
Wyrwała mu się jednak i pobiegła do ogrodu. Usiadła na schodach prowadzących do domu
i wybuchnęła głośnym śmiechem. Nie czuła tego bólu. Czuła się lekka.. Chciała śpiewać..
- „Chce trochę czasu, bo czas leczy rany…” – Zanuciła.
- Do cholery jasnej Wojtek musicie się tak drzeć?! Weź sobie tą panienkę do domu i róbcie, co chcecie, ale dajcie innym pracować w spokoju! – Do płotu podszedł wysoki chłopak, miał ładne oczy, był taki podobny do jej ukochanego.
- Nie gorączkuj się, okej? Żyj i pozwól żyć innym.
- Ładna.. – Powiedział chłopak.
- Zuzia chodź stąd.. No chodź.. Idziemy do domu. – Wziął ją za rękę i poprowadził w stronę domu.
- Ja nie mam domu..
- Teraz już masz – Pocałował ją.
***
Przychodziła do niego codziennie. Rozmawiali, ćpali i kochali się. Byli szczęśliwi. Ona, która nie potrafiła znaleźć swojego miejsca i on, który pragnął by ktoś go pokochał. Szczerą dziecięcą miłością. Zupełnie taką jak ona. Czystą i nieskalaną. Jednak pewnego dnia, kiedy dzwoniła do drzwi otworzył nie on, a jakaś dostojna kobieta po czterdziestce, w ślicznej czerwonej sukience, z nieskazitelnym makijażem, otulona wonią słodkich perfum.
- Mój syn nie będzie z Tobą rozmawiał! Rozumiesz? Wyjeżdża na studia! Nie zniszczy sobie życia przez dragi i jakąś tanią dziwkę! Ja mu znajdę partnerkę! – Krzyczała.
- Ale.. – Próbowała coś powiedzieć Zuzia.
- Spójrz na siebie! Blada, w jakiejś okropnej sukience! I w ogóle ile ty masz lat? – Podeszła do niej i spojrzała wyzywająco.
- Proszę pani ja.. – Znów spróbowała coś wyjaśnić.
- Zamknij się i odejdź stąd! – Uderzyła ją w twarz, po czym obróciła się, weszła do domu
i trzasnęła drzwiami.
-Ale… - Stała tak i nie wiedziała gdzie pójść, co zrobić.
- Okropna kobieta. W ogóle się nie dziwie, że ćpa. – Usłyszała za sobą czyjś głos, więc obróciła się gwałtownie.
- Ja też…
- Wiem. I co zamierzasz teraz?
- Nie wiem.. Nie wiem.. – Zaczęła płakać.
Weszli do jego domu. Wziął ją do swojego pokoju. Opowiedziała mu swoją historię. Nagle zaczęła się trząść. Wyjęła z torebki strzykawkę. Przygotowała wszystko i wbiła igłę w rękę. Jej ciało uspokoiło się, a ona odpłynęła, usnęła. Zostawił ją w pokoju i zszedł na dół. Spacerował chwilę po pokoju, po czym wziął do ręki telefon. Wykręcił numer.
- Marcin? – Zapytał
- A kto? – Odpowiedział głos z drugiej strony – Hieronim?
- Ok., ok.. nieważne. Możesz mi pomóc.. Nie mnie..
- No to, komu?
- Pamiętasz tego mojego sąsiada narkomana?
- Taa..
- Miał przyjaciela. Spotkał kiedyś dziewczynę. Sam brał, ale chronił ją przed tym. Widziała jak umarł z przedawkowania. Przyszła do niego. On ją pokochał, ale wciągnął w to. Jego mamuśka znów weszła w jego życie z butami. Uderzyła ją, wyzywała. Ta dziewczyna śpi
w moim pokoju. Ma już ataki głodów. Mógłbyś załatwić jej odwyk?
- Rodzina wie?
- Zajmę się tym.
- Pomogę Ci.. Ale sam wiesz, jakie są kolejki.
- Ile?
- Pięć tysięcy.
- Jutro o dwunastej u mnie.
- Pa. – Rozłączył się.
***
- Gdzie ja jestem? – Zapytała, gdy obudziła się kilka godzin później.
- Wiem, że do twoich starszych za wiele nie dociera, ale będę musiał z nimi pogadać. Załatwiłem ci odwyk. Musisz z tym skończyć. – Spojrzał na nią zatroskany. Spojrzał w jej smutne oczy.
-Ale ja nie chcę.
- Zrób to dla mnie. – Poprosił.
- Dlaczego dla ciebie?
- Bo cię kocham.
- Nie znasz mnie…
- Znam. Po prostu mało o tobie wiem. Ale kocham cię..
- Proszę…
- O co? – Zapytał
- Pokaż mi słońce – Powiedziała, a z jej oczu pociekła łza.
***
- Owszem pani córka jest narkomanką! – Krzyknął, ponieważ nie miał już siły tłumaczyć tej kobiecie, że z jej córką coś jest nie tak.
- Ona jest szczęśliwym dzieckiem i nie dotknęłaby czegoś takiego! – Oburzyła się kobieta.
- Może była szczęśliwym dzieckiem, ale nie jest nim teraz, a pani mogłaby to zauważyć zanim umrze! Z przedawkowania! W jakimś parku! – Krzyczał
- Gdzie ona jest?!
- U siebie. Pakuje się.
- Jak to się pakuje?!
- Jedzie na odwyk. Jutro o dwunastej. Do wsi pod Krakowem.
- Bez mojej wiedzy?
- Zanim pani raczyłaby to zauważyć, jechałaby karawanem na własny pogrzeb.
- Jesteś bezczelny!
- A pani ma gdzieś własne dziecko!
Kobieta wyminęła go gwałtownie i udała się do pokoju córki. Zuza pakowała swoje rzeczy, odsłoniła okna, ładowała telefon.
- Pokaż ręce!! – Krzyknęła jej matka od progu.
- Mamo to nie jest tak jak myślisz…- Próbowała się bronić, ale matka uderzyła ją, pchnęła na łóżko i spojrzała na jej ręce.
- Za miesiąc kończysz osiemnaście lat. Wynoś się na odwyk, a potem nie chcę cię już widzieć. Sylwia nigdy by tego nie zrobiła…
- Sylwii nie ma.
- Ciebie również nie ma w moim życiu! Nie mam już córki! – Krzyknęła kobieta, po czym wyszła z domu i udała się do pobliskiego baru.
Zuza zaczęła płakać. Usiadła na podłodze i płakała. Kamil podszedł do niej, objął ją
i delikatnie pocałował.
- Będzie dobrze.. Wszystko będzie dobrze.
- Muszę wrócić do szkoły..
- Najpierw musisz zadbać o swoje zdrowie. – Delikatnie pogładził jej rękę.
***
Marcin czekał w samochodzie. Wsiedli do niego i ruszyli do ośrodka.
- Jak się czujesz? – Zagadnął Zuzę.
- Dobrze.. Źle. Czuje się okropnie.
- Nie chcesz skończyć?
- Bardzo chcę.. Tylko czy potrafię?
- Każdy potrafi.
- Słuchać też potrafi każdy, ale nikt tego nie robi.. – Szepnęła.
***
Kiedy miesiąc później jego samochód wjechał na teren ośrodka, zdziwiła się.
- Miało nie być żadnych gości. – Powiedziała, kiedy do niej podszedł.
- Wszystkiego najlepszego słonko – Pocałował ją, wręczył jej kwiaty. – Miało nie być, ale dzisiaj wychodzisz. Pakuj się. Jedziemy na wakacje do Paryża.
- Ale..
- Tak wiem – matura. Wrócisz do liceum od nowego roku. Zamieszkasz u mnie. Rozmawiałem z moimi rodzicami. Powiedziałem im, jaką masz sytuację, jak bardzo mi na tobie zależy. Też bardzo chcą ci pomóc. Po maturze będziesz pracować ze mną w firmie mojego ojca i spokojnie studiować.
- Dlaczego? - Zapytała.
- Co dlaczego? – Spojrzał na nią z zaciekawieniem.
- Dlaczego to robisz?
- Bo cię kocham. – Znów ją pocałował.
***
Paryż był piękny. Zamieszkali w małym domku na przedmieściach Paryża. Wynajęli go od jakiejś pary, która pojechała podziwiać USA. Byli sami. Oni i ich miłość. Co wieczór spacerowali wokoło wieży Eiffla. Zuza pokochała Luwr prawie tak samo jak jego. Byli szczęśliwi.
- Już wiem, czym jest wolność. – Rzekła któregoś dnia.
- Tak? – Objął ją i przyciągnął do siebie. Uwielbiał jej słuchać. Kochał na nią patrzeć.
- Być wolnym to móc żyć z dnia na dzień z nową siłą – jak słońce. Być wolnym, to być jak słońce. Ono też budzi się każdego ranka, widzi ten świat.. I radzi sobie. Też cierpi, ale nie bierze niczego. Przypomniały mi się słowa pewnej piosenki.
- Więc zaśpiewaj. – Poprosił.
- „Idź własną drogą, bo w tym cały sens istnienia, żeby umieć żyć, bez znieczulenia…” – Zaśpiewała.
***
- Co jest twoim zdaniem najpiękniejszego na świecie? – Zapytał ją któregoś dnia, kiedy tak siedziała i wpatrywała się w krople deszczu spływające po szybie.
- Wiatr. – Odpowiedziała od razu.
- Dlaczego? – Zaintrygowała go ta odpowiedź.
- Jest wolny, dziki, nieokiełznany. Codziennie sunie po świecie, niszczy, chłodzi. Jest silny. Nie widzimy go, a jednak jest dla nas taki prawdziwy, realny. Wierzymy w niego jak w Boga, bo delikatnie nas dotyka.
- On też w nas wierzy.
- W człowieka już nic nie wierzy. Człowieka nie ma. Jest zabawką w rękach świata. Pyłem.
- Czemu tak sądzisz?
- To przez przemijanie. Dziś jesteśmy, jutro nas nie ma. Świat poradzi sobie bez człowieka, ale nie poradzi sobie bez wiatru.
***
- Pospiesz się, bo spóźnimy się na samolot! – Popędził ją.
- Jestem gotowa. Tak tylko..
- Patrzyłaś na słońce?
- Tak. Ono jest Bogiem. Moim Bogiem..
- Bo jest silne?
- Bo potrafi kochać. Okej chodźmy.. Potem będziemy musieli spać na lotnisku. – Cmoknęła go w policzek i pociągnęła w stronę drzwi.
***
Kilka dni później, kiedy szli ulicą dobiegła do nich pewna dziewczyna. Zuza ją znała. To była jej koleżanka. Jej i Natalii. Natalii, od której musiała się odciąć, o której zapomniała. Poczuła dziwną pustkę. Anka objęła go, namiętnie pocałowała, po czym wyciągnęła dłoń do Zuzki:
- Hej kochana!
- Cześć.. – Powiedziała zbita z tropu.
- Musisz być jego nową asystentką. Wiedziałam, że skądś cię znam. – Zaśmiała się – Ale nie wiedziałam, że aż tak dobrze.
- Tak..
- Idziemy dziś wszyscy do Magdy? – Zapytał.
- Tak na dziewiętnastą.
- Spóźnię się chwilę.
- A ty wpadniesz? – Zwróciła się do Zuzy.
- Muszę szukać mieszkania.. – Odparła.
- Magda ma jeden pokój wolny. W każdym razie do końca wakacji. Może chcesz to z nią pogadam?
- Ale..
- Nie ma sprawy załatwię to. Trzymajcie się. – Znów go pocałowała – Kocham cię skarbie, wiesz o tym?
ROZDZIAŁ 3
„Oni”
- Gnojek – Skwitował.
- I niewiele się zmienił…
- Więc nazywasz się Zuza. Zuzia. Ślicznie. – Spojrzał na nią z pewnym rozczuleniem.
- Tak. A.. No właśnie jak Ty masz na imię?
- Paweł.
- Ładnie..
- Więc jak znalazłaś się w Krakowie?
- Jutro mam egzamin.. Egzamin na studia.
- Jaki kierunek?
- Psychologia..
- Mogłaby być filozofia – Odpowiedział.
- Z uwagi na fakt.. Że jesteśmy w akademiku. Co studiujesz? – Odwdzięczyła się pytaniem.
- Psychologię – Uśmiechnął się.- Kiedy masz ten egzamin?
- Za godzinę.
- Podwieźć Cię?
- Trafię.
- Chcesz iść sama?
- A chcesz iść ze mną? – Zapytała z nadzieją.
- Tak.
- Więc chodź.
***
Zuza długo wpatrywała się w pytania. Wydawały się jej proste, ale chciała dokładnie przemyśleć swoje odpowiedzi. W końcu zaczęła pisać. Trwało to dobre półtorej godziny, gdy nagle zadzwonił dzwonek oznajmiający koniec egzaminu pisemnego. Odłożyła długopis, wstała z krzesła i ruszyła w kierunku sali, gdzie odpowiadać miała ustnie.
- Który numer? – Zagadnęła ją ładna blondynka.
- 4 – Odpowiedziała, a dziewczynę wsadziła do szufladki z napisem „intelektualiści”.
- Denerwujesz się?
- Niespecjalnie.
- Poparzyłaś się? – Zapytała z zaciekawieniem patrząc się na jej lewą rekę.
- Nie.
-Więc, co się stało? – Drążyła temat blondynka.
- Możesz się zamknąć? – Nie wytrzymała Zuza. Zdziwiona dziewczyna zamilkła i już się nie odezwała.
- Numer cztery proszony na egzamin! – Niski mężczyzna wyczytał jej numer. Wstała, więc
i udała się do pokoju egzaminacyjnego.
- Zuzanna Rosoń. Witamy panią. Ja jestem przewodniczącą komisji i nazywam się Magdalena Kowalska, a to moi pomocnicy pan Adam Nowak i Krystyna Wiatr. Przypuszczam, że jest pani zapoznana z procedurami, więc dla oszczędności czasu od razu przejdę do konkretów.
- Oczywiście. – Zuza stała prosto, była zimna i dostojna. Jej osoba do razu zaciekawiła komisję.
- Zadamy pani tylko jedno pytanie.. – Odparła zamyślona przewodnicząca komisji, drobna brunetka o piwnych oczach – Czym jest dla pani miłość?
- „Miłość jest jak wiatr. Nie możemy jej zobaczyć, ani dotknąć, a jednak wiemy, że istnieje” – Odparła Zuza bez zastanowienia.
- Dziękujemy. To wszystko. – Odparła jeszcze bardziej zaintrygowana Kowalska – Niebywałe….
ROZDZIAŁ 4
„Ostatnia ucieczka”
Tego wieczora rozmawiali ze sobą bardzo długo. Ona i on. Wpatrzeni w siebie, potem wtuleni. Pili wino w oświetlonym jedynie księżycem pokoju. I usnęli tak wtuleni w siebie. Ona już na zawsze zostawiła w nim swoje piętno, wyryła swój ślad. On, który nauczył ją dobra i prawdziwej miłości. Był jak ten pierwszy.. Ten jedyny.
***
Kiedy przebudziła się około 3 doskonale wiedziała co ma robić. Wiedziała, czego chce. Wyszperała kawałek papieru i nabazgrała na nim dwa krótkie zdania: „To już moja ostatnia ucieczka. Kocham Cię…Kochałam”. Położyła ją koło niego. Ubrała się, delikatnie wyszła z pokoju. Odnalazła schody na dach. Chwilę mocowała się z klapą, ale w końcu wyszła. Ogarnął ją chłodny powiew nocy. Stanęła na brzegu. Wiedziała, co chce robić. Wiedziała. Wiatr był dla niej symbolem wyzwolenia. Chciała odejść razem z nim, być taka jak on. Nie mogła dłużej uciekać przed samą sobą. Musiała to zrobić ten jeden raz.. ostateczny. Zrobiła krok.. Popłynęła razem z wiatrem, księżycem i gwiazdami w muzykę nicości.
Stała bardzo wysoko
Na czarnym dachu ponurego budynku,
Współczesnym szczycie
Iluzorycznej skarpie;
Wiatr wiał delikatnie
Owiewał jej twarz w taki sposób,
Że czuła się jakby zanurzała ją w wodzie.
Była przeszkodą
Dla dzikości nocnego powiewu
Ujarzmiała go, zaklinała.
Czerń włosów okalała jej bladą twarz
Niczym zasłona utkana z niespełnionych marzeń,
A czerwień ust ginęła w brudnej nocy;
Stała się niewidzialna, rozmyta
Jakby zbezczeszczona toń jeziora
Zniknęła…
Odeszła...
Niczym sen noc letniej...
***
Kiedy Paweł dowiedział się o jej śmierci był dziwnie spokojny. Przeczuwał to. Ania z Magdą były w ciężkim szoku… Adam.. Zrozumiał jak bardzo ją kochał. Płakał… Ale było już za późno. Nienawidził siebie i świata. Postanowił jednak żyć, za karę dla siebie. Poprosił Anię o rękę, ale widział w niej już tylko Zuzę. Zuzę, którą na zawsze utracił.
"On"
Gdyby tylko powiedziała 'chcę'
Byłbyś jej
Niewidzialny, tajemniczy
Gdyby spojrzała w Twoje oczy
Byłbyś w niej;
Tylko, że ona zawsze milczała,
A Ty zawsze mijałeś ją tak niepostrzeżenie, obojętnie;
Ona zawsze odwracała wzrok,
Ty nigdy go nie szukałeś,
Choć żyłeś już tylko dla niej;
Tłumaczyłeś potem, że nie masz nic,
Brakowało sił by opanować łzy,
Myślałeś, że jesteś całkiem sam,
Ale była jeszcze ona - Platoniczna miłość;
Wróciłeś tam,
Gdzie znajduję się miłość ponad śmierć,
Gdzie nadzieja niszczy lęk.
Już szczęśliwy I gotowy...
By spojrzeć w jej oczy,
Ale miałeś już nigdy nie odnaleźć jej wzroku;
"Zła dziewczyna"

-
- Mat
- Posty: 503
- Rejestracja: poniedziałek, 20 listopada 2006, 15:43
- Numer GG: 1668791
- Lokalizacja: Ziemia Niczyja
- Kontakt:
"Zła dziewczyna"
Mój świecie rozpal duszę moją, aż do końca! Mój świecie zamień duszę w cząsteczkę słońca! Niech świeci w mroku, niech rozjaśnia dni parszywe! Chcę mięc gorączkę! (...) Ogrzej mnie, miłości, której nie znam jeszcze(...)ogrzej mnie!

-
- Chorąży
- Posty: 3653
- Rejestracja: sobota, 19 listopada 2005, 11:02
- Numer GG: 777575
- Lokalizacja: Poznań/Konin
Wybacz nie doczytalem ale strasznie mnie to znudzilo
niepodobalo mi sie ze uzywasz czesto tych samych zwrotow jak np zalany sloncem
ale przypadl mi tekst jeden "życie to ciagła dezercja"-gdzieś już go słyszalem niewiem czy nie w "Heroina"
aaa i czy nadmorzem aby napewno chodzi o słońce?? przecież słońce jest wszedzie takie same. Nad morzem idzie zupełnie oco innego...
niepodobalo mi sie ze uzywasz czesto tych samych zwrotow jak np zalany sloncem
ale przypadl mi tekst jeden "życie to ciagła dezercja"-gdzieś już go słyszalem niewiem czy nie w "Heroina"
aaa i czy nadmorzem aby napewno chodzi o słońce?? przecież słońce jest wszedzie takie same. Nad morzem idzie zupełnie oco innego...

-
- Tawerniak
- Posty: 1616
- Rejestracja: poniedziałek, 12 września 2005, 08:47
- Numer GG: 5879500
- Lokalizacja: Opole
- Kontakt:
Ja przeczytałem całość. I nie jestem z tego powodu wcale szczęśliwy (a spodziewałem się czegoś lepszego...
)
Dobra, co konkretnie mi się nie podobało:
a) Wtórność - gdzie nie spojrzeć, wszystkie dziewczęta, szczególnie te żyjące blogami, piszą tym podobne bzdety o nieszczęśliwych miłościach, życiach itp. To już się przejadło, nie ma w tym nic oryginalnego.
b) Styl - momentami straszny, przytaczać zdań już mi się nawet nie chce, chociaż z ciekawszych i bliżej początku można wkleić:
d) Opisy - tragedia. Dno. Nie podobają mi się w żadnym calu.
Ocena: 2
Dlaczego?
Nie znalazłem ortów i literówek, a opowiadanie w jakiś sposób trzyma się kupy. Co nie zmienia faktu, że nie warto tracić dla niego czasu.

Dobra, co konkretnie mi się nie podobało:
a) Wtórność - gdzie nie spojrzeć, wszystkie dziewczęta, szczególnie te żyjące blogami, piszą tym podobne bzdety o nieszczęśliwych miłościach, życiach itp. To już się przejadło, nie ma w tym nic oryginalnego.
b) Styl - momentami straszny, przytaczać zdań już mi się nawet nie chce, chociaż z ciekawszych i bliżej początku można wkleić:
c) Realizm - mam wrażenie, że ten twór nie ma wiele z fantastyką związanego, lecz... niektóre zdania wydają się być fantastyczne. Znowu przykładów nie mam ochoty dawać, bo nie mam najmniejszych chęci by się przez to przedzierać.Automatycznie zaczęła się bronić nasza główna bohaterka.
d) Opisy - tragedia. Dno. Nie podobają mi się w żadnym calu.
Ocena: 2
Dlaczego?
Nie znalazłem ortów i literówek, a opowiadanie w jakiś sposób trzyma się kupy. Co nie zmienia faktu, że nie warto tracić dla niego czasu.
http://niwia.myforum.pl/ - forum Opolskiego klubu RPG i fantastyki
http://my.opera.com/gimnazjon/blog/ - sport, ruch, zdrowie, itepe
http://my.opera.com/gimnazjon/blog/ - sport, ruch, zdrowie, itepe

-
- Mat
- Posty: 503
- Rejestracja: poniedziałek, 20 listopada 2006, 15:43
- Numer GG: 1668791
- Lokalizacja: Ziemia Niczyja
- Kontakt:
Bo w sumie to miał być scenariusz nie opowiaanie
.
Podstawowy blad polega też na tym, że tekst ma charakter emocjonalny, a nie przekazowy... ma upamietnic pewne wydarzenie, pewną osobe.

Podstawowy blad polega też na tym, że tekst ma charakter emocjonalny, a nie przekazowy... ma upamietnic pewne wydarzenie, pewną osobe.
Mój świecie rozpal duszę moją, aż do końca! Mój świecie zamień duszę w cząsteczkę słońca! Niech świeci w mroku, niech rozjaśnia dni parszywe! Chcę mięc gorączkę! (...) Ogrzej mnie, miłości, której nie znam jeszcze(...)ogrzej mnie!

- BAZYL
- Zły Tawerniak
- Posty: 4853
- Rejestracja: czwartek, 12 sierpnia 2004, 09:51
- Numer GG: 3135921
- Skype: bazyl23
- Lokalizacja: Słupsk/Gorzów Wlkp.
- Kontakt:









Pierwszy Admirał Niezwyciężonej Floty Rybackiej Najjaśniejszego Pana, Postrach Mórz i Oceanów, Wody Stojącej i Płynącej...
