Seamus złapał łożysko topora, gruchnął nim z całej siły w mosiężne drzwi, które wyleciały do przodu pod uderzeniem obucha. Wojownik szybko przestąpił próg, z bronią wzniesioną do ciosu.
- Wystarczy, Shon. - rzekł cicho Poszukiwacz z kapturem zarzuconym na głowę. - Dziękuję. Teraz bądź cicho i nie przeszkadzaj mi.
- Dobrze, Reymoon - wojownik cofnął się pod drzwi. Poszukiwacz o cichym głosie, wyminął go, ruszył ku wielkim kolumnom podpierającym sklepienie.
- To jest to, bracie. Znaleźliśmy je.
- Bo ja wiem, Rey - burknął Seamus. - To już drugi rok, jak szukamy tego... źródła. Zaczynam wątpić czy ono naprawdę istnieje...
Reymoon nie odpowiedział, zrzucił kaptur, odsłaniając twarz o ostrych rysach, ze spiczastym podbródkiem i ze związanymi w kucyk włosami o barwie słomy.
- Od początku wiedziałem że nic z tego nie będzie. - ciągnął wojownik. - Nikt na Wess nie odnalazł jeszcze żadnego źródła magii. Większośc ludzi mówi że to mit... bajka, no wiesz...
- Wyobraź sobie że wiem. - syknął Reymoon. - Zamknij się i słuchaj. W tej cholernej komnacie musi być coś w rodzaju dźwigni... albo przycisku. Weź pochodnię i zbadaj ściany. Ja się zajmę kolumnami.
- Hę?
- Zbadam je, półgłówku! Bierz pochodnie i rób co mówię!
- Nie rozkazuj mi!
- Dobrze. A zatem, weź do jasnej cholery tą pochodnię, i z łaski swojej oglądnij pomieszczenie, zgoda?
- Zgoda - burknął Seamus.
- To do roboty!
Wojownik zdjął z pleców sakwę, otworzył ją, i wydobył dwie pochodnie, krzesiwo. W okamgnieniu podpalił obydwie. Jedną wręczył Reymoonowi, z drugą pomaszerował w stronę widocznych stąd ścian.
Pomieszczenie było małe.
Poszukiwacz podszedł do kolumn, oświetlił je blaskiem rzucanym przez pochodnię. Na powierzchni czystego granitu dostrzegł fantazyjne wzory, wyryte widocznie wiele, wiele lat temu.
- Reymoon!
- Czego?
- Znalazłem coś!
- Co?
- Chodź, zobacz!
Poszukiwacz westchnął, i ruszył w stronę Semausa stojącego przed białą jak pościel, ścianą.
- No i co? Co znalazłeś?
Wojownik nie odpowiedział, wskazał ręką. Nad nimi, prawie pod sklepieniem, ktoś - lub coś - powiesiło za nogi człowieka. Obecnie był to szkielet z resztkami skóry. Oczodoły błyszczały jasno, wisielec kołysał się złowieszczo.
- No i co? - wzruszył ramionami Reymoon. - To odwieczna tradycja Greyów. Wieszali zdrajców za nogi co było karą za krzywoprzysięstwo i zdradę.
Seamus również wzruszył ramionami, ale minę miał nietęgą. Ruszył jednak dalej.
Poszukiwacz wrócił do oględzin kolumny.
Wodził po wzorach palcami, usiłując je z czymś skojarzyć... ale nic nie przychodziło mu do głowy. To były zwykłe, pieprzone znaki rozpoznawalne.
- Reymoon!
- Co znowu!
- Znalazłem! Znalazłem przycisk!
- Zaczekaj! - krzyknął ostrzegawczo Reymoon. - Nic nie klikaj...
- Czekam...
Poszukiwacz szparko ruszył do przyjaciela.
- Gdzie? - szepnął.
- Tutaj
to był niewielka gałka wyrastająca ze ściany wyglądająca niczym nic nie znaczący kamyk.
No, ale czemu mieliby nie spróbować?
Poszukiwacz nacisnął gałkę, odskoczył momentalnie na wszelki wypadek.
Nagle usłyszeli huk i hałas przesuwanego łańcucha. Fragment sklepienia opadał na posadzkę, a okazywał się łożem, na którym zastygło dwoje ludzi. Jeden leżał na wznak, w ręku trzymał dziennik. Drugi odwrócony był twarzą w pościel, teraz omszałą, niegdyś aksamitną.
- To są katakumby! - jęknął nagle Reymon. - Zwykłe, cholerne katakumby!
- eee... a co to znaczy?
- To znaczy że to żadne Źródło, kretynie! To zwykły zabytek Greyowski z ubiegłego pięćdziesięciolecia!
- Mówiłem?
- Przestań mnie wkurzać, Seamus! - warknął Poszukiwacz. - Wynosimy się stąd. Nigdy nie wiadomo...
- Kurwa. - powiedział nagle wojownik.
- Co? - Reymoon spojrzał przyjacielowi prosto w oczy.
- Kurwa - powtórzył Seamus.
- CO??
Rysa szerokości dłoni przecięła nagle południową ścianę jak błyskawica niebo podczas burzy. W tym samym momencie zagruchotała kolumna, chwilę później rąbnął o ziemię kawałek granitu oderwany od sklepienia...
- To cholerstwo się wali... - jęknął Reymoon. - Uciekamy, głupcze!
Rzucili się ku drzwiom. Wypadli do niewielkiego korytarzyka, pognali dalej. Za sobą usłyszeli coś na kształt gromu, i sufit za nimi po prostu zawalił się.
- Szybciej! - krzyknął Reymoon do wojownika zostającego z tyłu. - Szybciej, do cholery!
- Uciekaj! - wycharczał Seamus. - Ratuj się...
- Szybciej!!
- Już nie mogę...
I nagle wojownik zatrzymał się!
- Co ci jest!? - zawołał Reymoon zatrzymując się. - Co ci...
- Masz to... - Seamus wcisnął Poszukiwaczowi dziennik zabrany z katakumb. - To może być ważne...
- Nie wydurniaj się! Zawsze byłeś wytrzymały!
Wojownik pokręcił z powiętpliwaniem głową. Gruchnął kolejny grom.
- Mam... astmę. - rzekł. - Muszę... odpocząć...
- Zginiesz tutaj ty głupku! - wrzasnął Reymoon. - Nie dociera to do ciebie??
- Biegnij...
- Nigdy!
I wtedy spadł na nich spory fragment sufitu. Poszukiwacz rzucił się do tyłu, uniknął zmiażdżenia. Biedny Seamus nie miał tyle sił i szczęścia.
- Żegnaj... - mruknął Reymoon rzucając się ponownie do ucieczki. - Biedny, biedny przyjacielu
Wypadł z lochu w momencie gdy zawaliły się schody. Przeskoczył niewielki cmentarzyk, i wydostał się z ruin.
Był z powrotem w lesie Hood. Westchnął i rzucił spojrzenie na właz niknący w oddali. Gruchnęło raz jeszcze, po raz ostatni, i wszystko umilkło.
Reymoon spojrzał na dziennik. Otworzył go powoli, bo oblepiony był on pajęczyną. Powoli odsunął stronnicę i przeczytał:
Znaleźliśmy Źródło. Inko chce kopać, ja zaczekam na pozostałych. Jest tu dość dziwnie.
Miko.
Reymoon zaklął. Potem spojrzał w stronę skąd przyszedł.
A potem jeszcze raz zaklął.
KONIEC
Fałszywe Katakumby
-
- Bombardier
- Posty: 895
- Rejestracja: niedziela, 15 lutego 2009, 17:50
- Numer GG: 0
Fałszywe Katakumby
to dalej ja, tylko mi kochany baziu ksywkę zmienił
-
- Kok
- Posty: 1304
- Rejestracja: środa, 25 lutego 2009, 16:48
- Numer GG: 28552833
- Lokalizacja: Police
Re: Fałszywe Katakumby
Fajne opowiadanie chociaż nie brakuje błędów stylistycznych i interpunkcyjnych.
Widać że pisane na specjalnie na forum, a nie pisane wcześniej potem tylko wklejone. Staraj się bardziej i pisz w wordzie a potem sprawdź pod względem błędów.
Czytając je czułem się jakbym czytał scenariusz do jakiegoś filmu fantasty.
Widać że pisane na specjalnie na forum, a nie pisane wcześniej potem tylko wklejone. Staraj się bardziej i pisz w wordzie a potem sprawdź pod względem błędów.
Czytając je czułem się jakbym czytał scenariusz do jakiegoś filmu fantasty.
00088888000
-
- Bosman
- Posty: 1796
- Rejestracja: poniedziałek, 26 lutego 2007, 10:52
- Numer GG: 0
- Lokalizacja: Freistadt Danzig
Re: Fałszywe Katakumby
Ogółem wszystko fajnie do momentu ucieczki. Motyw z astmą jest cienki, jest wprowadzony zupelnie jak wiesz, jak dziecięca zabawa gdzie jedno dziecko nagle wyskakuje z czymś co niby cały czas miało, ale nikomu o tym nie powiedział w zabawie, co innym dzieciom bawiacym się z nim wydaje się sztuczne i w ogóle ja się tak nie bawię. Kurde, nie wiem czy rozumiesz, wyskoczyłes z tym poprostu jak filip z konopii, w ogóle nie sugerując tego wcześniej. Gdyby naprzykład pojawiło sie to że oddycha plytko, cięzko albo że narrator zasugeruje to wjakiś inny sposób, byłoby ok. I znośnie. I motyw z zapadającą się jaskinią.
Dlaczego jak poszukiwacz znajdzie artefakt to od razu pieczara musi runąć? To jakiś absurdalny standard. Z resztą to calkiem nowe katakumby bo z ubiegłego pięćdziesięciolecia.
No i choroba, astma? Przeciez to świat fantasy, mogą być inne choroby, no przecież w swiecie fantasy nie ma 'naszego' nazewnictwa (znaczy ofc, tu już sie przyczepiam bo może być) ale wiesz, mozna było wymysleć jakąś Oddechowice albo jakąś nazwę niejasnej choroby która by sugerowała problemy z płucami.
Postacie są też słabo rozrysowane jak na taki kawałek, znaczy jest ok. widzimy że ten Raymon traktuje Seamusa jak debila, a Seamusowi sie to nie podoba ale i tak kumpla słucha. Wiesz takie traktowanie Seamusa przez Raymona jako debila sugeruje że Raymon jest raczej nastawiony na dojście po trupach do celu, czyli w tym wypadku do źródła. No i doszedłem do tego co chciałem powiedzieć o postaciach. Rozmydlone pokazanie relacji między nimi zgrzyta.
No i nie rozumiem dlaczego w katakumbach łoże? Znaczyrozumiem że to może być tradycja pochówku małżeństwa, ale dlaczego tam jest dziennik? I dlaczgo w środku wisi zdracja? I dlaczego nie zatruli się morowym zgniłym powietrzem(o znów się czepiam)? I jaki to ma związak z historią miejsca, rozumiem - pozostawić miejsce na domysły. Ale brakuje w tym konsekwencji. Wiesz, może to przerzucę na trochę inną formę sztuki jaką jest grafika(bo mam wgląd w to), ale jest myslę ze nieco analogicznie. W Grafice kiedy robisz plakat na jakiś temat dajmy na to "Samobój", nie ukazujesz samobójcy albo piłki w bramce, bo to oczywiste. Odbiorca zobaczy i zapomni, bo nie jest pozostawione miejsce na domysły. Kiedy przedstawisz coś totalnie nie pasującego albo bardzo hermetycznego lub nielogicznego fabularnie(bo tak plakaty mają fabułę, krótką ale mają) to ktoś o tym zapomni bo nie zrozumie, a ludzie nie lubią nierozumieć. Ludzie lubią wszystko wiedzieć. Więc do tematu samobój na plakacie najlepiej przedstawić powiedzmy przykład pierwszy z lewej - lufę wygiętą w stronę strzelającego. Ale tylko ją. I trzeba ją jeszcze przedstawić w atrakcyjnej graficznie formie. Wtedy człowiek zobaczy i pomysli "no to jest samobój" albo coś ten deseń. No oczywiście to sucha toria ;p. No, chodzi o to że jak trzepniesz coś w miarę spójnego w opowiastce i jakoś zasugerujesz o co chodzi przy końcu, tak że człowiek nie tylko przeczyta, ale będzie miał wrażenie że wpadł na zakończenie sam i dociekł go bez Twojej niemalże pomocy. Nadal niew iem czy to dobrze wyłozyłem.
Ale jest lepsze niż to z woźnicą.
Dlaczego jak poszukiwacz znajdzie artefakt to od razu pieczara musi runąć? To jakiś absurdalny standard. Z resztą to calkiem nowe katakumby bo z ubiegłego pięćdziesięciolecia.
No i choroba, astma? Przeciez to świat fantasy, mogą być inne choroby, no przecież w swiecie fantasy nie ma 'naszego' nazewnictwa (znaczy ofc, tu już sie przyczepiam bo może być) ale wiesz, mozna było wymysleć jakąś Oddechowice albo jakąś nazwę niejasnej choroby która by sugerowała problemy z płucami.
Postacie są też słabo rozrysowane jak na taki kawałek, znaczy jest ok. widzimy że ten Raymon traktuje Seamusa jak debila, a Seamusowi sie to nie podoba ale i tak kumpla słucha. Wiesz takie traktowanie Seamusa przez Raymona jako debila sugeruje że Raymon jest raczej nastawiony na dojście po trupach do celu, czyli w tym wypadku do źródła. No i doszedłem do tego co chciałem powiedzieć o postaciach. Rozmydlone pokazanie relacji między nimi zgrzyta.
No i nie rozumiem dlaczego w katakumbach łoże? Znaczyrozumiem że to może być tradycja pochówku małżeństwa, ale dlaczego tam jest dziennik? I dlaczgo w środku wisi zdracja? I dlaczego nie zatruli się morowym zgniłym powietrzem(o znów się czepiam)? I jaki to ma związak z historią miejsca, rozumiem - pozostawić miejsce na domysły. Ale brakuje w tym konsekwencji. Wiesz, może to przerzucę na trochę inną formę sztuki jaką jest grafika(bo mam wgląd w to), ale jest myslę ze nieco analogicznie. W Grafice kiedy robisz plakat na jakiś temat dajmy na to "Samobój", nie ukazujesz samobójcy albo piłki w bramce, bo to oczywiste. Odbiorca zobaczy i zapomni, bo nie jest pozostawione miejsce na domysły. Kiedy przedstawisz coś totalnie nie pasującego albo bardzo hermetycznego lub nielogicznego fabularnie(bo tak plakaty mają fabułę, krótką ale mają) to ktoś o tym zapomni bo nie zrozumie, a ludzie nie lubią nierozumieć. Ludzie lubią wszystko wiedzieć. Więc do tematu samobój na plakacie najlepiej przedstawić powiedzmy przykład pierwszy z lewej - lufę wygiętą w stronę strzelającego. Ale tylko ją. I trzeba ją jeszcze przedstawić w atrakcyjnej graficznie formie. Wtedy człowiek zobaczy i pomysli "no to jest samobój" albo coś ten deseń. No oczywiście to sucha toria ;p. No, chodzi o to że jak trzepniesz coś w miarę spójnego w opowiastce i jakoś zasugerujesz o co chodzi przy końcu, tak że człowiek nie tylko przeczyta, ale będzie miał wrażenie że wpadł na zakończenie sam i dociekł go bez Twojej niemalże pomocy. Nadal niew iem czy to dobrze wyłozyłem.
Ale jest lepsze niż to z woźnicą.