Czas Końca (tytuł roboczy)

ODPOWIEDZ

Ocena

6
0
Brak głosów
5
0
Brak głosów
4
1
100%
3
0
Brak głosów
2
0
Brak głosów
1
0
Brak głosów
 
Liczba głosów: 1
kurzyk
Szczur Lądowy
Posty: 3
Rejestracja: czwartek, 13 marca 2008, 00:33
Numer GG: 4828520

Czas Końca (tytuł roboczy)

Post autor: kurzyk »

Pierwszy post na forum i od razu opowiadanie (moje pierwsze)...a konkretnie jego zaczątek, więc proszę o rzetelne opinie (tzn. czy to co tutaj zamieściłem się do czegoś nadaje i czy warto próbować dalej...)







Pewną bezchmurną, letnią nocą karawana księstwa Rudecji transportująca żywność na front wojenny popasała na polanie pośrodku lasu. Zarządcą jej był zacny wojak Sarep, daleki kuzyn władcy państwa. Miał on już swoje lata, jednak wciąż zdawał się być mocny, przede wszystkim w gębie. Wraz z nim podróżował adept sztuk magicznych Wilbur, niski człek o lekko karykaturalnym wyglądzie.
Przez całe dwa tygodnie podróży nie działo się nic szczególnego, toteż najemnicy wynajęci do ochrony transportu z każdym dniem wlewali w siebie coraz więcej alkoholu nie przejmując się zbytnio swoimi obowiązkami, zważywszy iż do końca podróży pozostało jeszcze tylko parę dni...

*********************

-Jebane skurwysyny!
-Panie...nie powinienieś tak mówić, bogowie patrzą!
-A niech se robią co chcą, w życi to mam...ja tu cały dobytek tracę, pieprzona jego mać!
-Toteż wypada się pomodlić, prosić o przebaczenie, toż to niewątpliwie za grzechy kara...
-Zamknij się.
-...coś pan popełnił podczas podróży, sam widziałem, mówiłem, trzeba było do ołtarza na klęczkach ...
-Zamknij się! Chcesz żebym ci wepchnął ten twój sterczący nochal w łeb? Zapewniam, bedziesz lepiej wyglądał!
-Ale...
-Shhh, chyba wracają...ty, nie mógłbyś czegoś wyczarować? Przecież magikiem jesteś, nie?
-Magiem jak już...ale jakby to powiedzieć... nie do końca ...wyrzucili mnie z uniwersytetu...pozbawili mocy...
-Co? Cholera...schowaj się głebiej bo cię zobaczą!
Wpełzli głebiej pod krzewy otaczające butwiejący pień drzewa.
-Ale tu śmierdzi...co to jest? Jakby trupem czuć?
-Trupem? Tak, bedziesz trupem jak się nie zamkniesz wreszcie...słyszysz? Już tu są!

Jeźdźcy wyłonili się spośród drzew, oświetleni poświatą bijącą od podpalonych w pierwszym ataku wozów. Światło księżyca odbijało się w klingach mieczy. Pędzili wprost na trzech ostatnich najemników broniących jedynego sprawnego furgonu, jaki pozostał, wyładowanego po brzegi zbożem dla wojska.

-No co za...jeszcze im mało?!
-Mieliśmy siedzieć cicho...

Bandyci natarli z impetem na przerażonych żołdaków. Pierwszy padł trafiony ostrzem pod ramię, kolejny, z rozcharataną piersią legł w tuż obok. Ostatni próbwał uciec, jednak nie na wiele się to zdało. Nie zdążył dobiec do linii lasu, gdy bełt wystrzelony z kuszy ugrzązł w jego plecach, wbijając się po samą lotkę. Jego płuca powoli zaczęły wypełniać się krwią, czekała go powolna, bolesna śmierć. Z tego samego kierunku co pozostali napastnicy, z mroku wyłoniła się ciemna postać z kuszą w ręku.

-Jakie gnoje...wszystkich wytłukli...jak tu żyć w takich czasach, jeszcze przed chwilą śpiewałeś przy ognisku z piwem w ręku, a tu nagle ani się spostrzeżesz zbój jaki miecz ci w dupę...
-...ehem...
-Czego?
-nic, nic.

Jeździec zbliżył się do ciał poległych obrońców i zsiadł z konia. Wyczuwał czyjąś obecność w pobliżu. Ruszył powolnym krokiem w stronę rosnących niedaleko krzaków. Zatrzymał się z wzrokiem utkwionym w zbutwiałym pniaku. Gestem przywołał do siebie swoich towarzyszy, którzy natychmiast zajęli pozycje po obu jego stronach. Jeden z nich podszedł do kryjówki Sarepa i Wilbura...

-Ty, ten chędożony pies chyba wie, że tu jesteśmy.
-Ależ panie, przecież jak mógłby nas zobaczyć...
-Wyłazić!
-...
-Wyłaźcie albo spalimy was żywcem...sami wybierajcie co lepsze.
Wilbur wstał, ociągając się.
-Drugi też!
Sarep podążył za przykładem niedoszłego maga, i również podniósł się, mamrocząc pod nosem jakieś przekleństwa.
-Idioto! To przez ciebie nas znaleźli! Trzeba było siedzieć cicho jak ci kazałem a nie pieprzyć jakieś głupoty!
-Przecież ja nic nie mówiłem, to pan cały czas komentował starcie...
-Cisza!
Dopiero teraz uważniej przyjrzeli się napastnikom. Mieli na sobie obszerne, czarne szaty ze znakiem płonącej gwiazdy. Wyglądali na zwyczajnych rozbujników, jednak jeden z nich zdecydowanie się wyróżniał...nosił się na czerwono, a jego twarz ukryta była pod kapturem. Jedyne, co dostrzegli to dwa czerwone, gorejące punkciki w miejscu, gdzie powinny znajdować się jego oczy...
Gavrill
Marynarz
Marynarz
Posty: 200
Rejestracja: piątek, 23 grudnia 2005, 13:56
Numer GG: 3511208
Lokalizacja: Grajewo
Kontakt:

Re: Czas Końca (tytuł roboczy)

Post autor: Gavrill »

Miłe i przyjemne do czytania, chociaż ma kilka niedociągnięć:
1* to nie opowiadanie. Opowiadania z reguły mają trochę więcej niż te 580 wyrazów.
2* to mógłby być wstęp do opowiadania, zresztą nieźle się zaczynającego.
3* front wojenny - łatwo się domyślić, nie rób z czytelnika idioty. Wiadomo, że nie chodzi tu o "front burzowy". Wystarczy "front".
4* niski człek o lekko karykaturalnym wyglądzie koniec i bomba, a kto czytał ten trąba. Napominasz, że miał karykaturalny wygląd, ale co w nim takiego karykaturalnego? Potem jest coś o nosie, ale nic z tego nie wynika.
5* nieliczne orty "rozbÓjników"
6* Mieli na sobie obszerne, czarne szaty (...) jeden z nich zdecydowanie się wyróżniał...nosił się na czerwono to albo mieli albo nie. Logiki brak wg mnie. A propos logiki: skoro jest noc (napominasz o tym) w jaki sposób Sarep może im się przyjrzeć. Jeszcze te czerwone oczy to ja rozumiem, ale że widzi w ciemnościach znaki na szatach i odróżnia czerwień od czerni... On nie ma jakichś super mocy wyczuwania kolorów przez węch?
7* dzienkujem piknie... 4
http://handinhand.co.91.com/link.php?uin=1345 Conquer Online - mmorpg warte zachodu.
kurzyk
Szczur Lądowy
Posty: 3
Rejestracja: czwartek, 13 marca 2008, 00:33
Numer GG: 4828520

Re: Czas Końca (tytuł roboczy)

Post autor: kurzyk »

dzięki za szybką opinię :mrgreen: czytając inne teksty w tym dziale, widziałem, że niektóre opowiadania czekały nawet ponad miesiąc na jakikolwiek odzew :shock:

A teraz do rzeczy:
tak naprawdę to jest właśnie wstęp tylko :D resztę mam w głowie mniej więcej i jestem w trakcie wklepywania dalszej części w kompa :smile: Zakładam, że całość będzie co najmniej 3-4 razy dłuższa, ale to skończę dopiero za parę dni. Potem jeszcze trochę czasu na korektę całości i postaram się przed świętami zaprezentować ukończone opowiadanie. A z czasem może i kolejne, jeżeli się spodoba moja twórczość, bo mam już parę pomysłów na opowiadania osadzonych w kreowanym tutaj świecie ;)

co do wad:
3* front wojenny - łatwo się domyślić, nie rób z czytelnika idioty. Wiadomo, że nie chodzi tu o "front burzowy". Wystarczy "front".
rzeczywiście, masz rację, tak napisałem za pierwszym razem a przy kolejnych oględzinach tekstu jakoś nie wpadło mi to w oko.
4* niski człek o lekko karykaturalnym wyglądzie koniec i bomba, a kto czytał ten trąba. Napominasz, że miał karykaturalny wygląd, ale co w nim takiego karykaturalnego? Potem jest coś o nosie, ale nic z tego nie wynika.
Pierwszy akapit pisałem na końcu, żeby jakoś przedstawić sytację a nie rzucać czytelnika na głeboką wodę no i wsumie mnie osobiście najmniej się on podoba i już mam parę pomysłów na rozbudowanie/modyfikację go.
5* nieliczne orty "rozbÓjników"
Mam angielskojęzycznego office'a i nie mam w nim słownika polskiego więc gdzieś musiałem porobić błędy, nie było innego wyjścia.
6* Mieli na sobie obszerne, czarne szaty (...) jeden z nich zdecydowanie się wyróżniał...nosił się na czerwono to albo mieli albo nie. Logiki brak wg mnie. A propos logiki: skoro jest noc (napominasz o tym) w jaki sposób Sarep może im się przyjrzeć. Jeszcze te czerwone oczy to ja rozumiem, ale że widzi w ciemnościach znaki na szatach i odróżnia czerwień od czerni... On nie ma jakichś super mocy wyczuwania kolorów przez węch?
Może fakt, ale wystarczy zmienić lekko :

Mieli na sobie obszerne, czarne szaty, poza jednym, który nosił się na szkarłatno, a z szyi zwisał mu niepokojący medalion przedstawiający płonącą gwiazdę. Jedyne, co dostrzegli pod skrywającym jego twarz kapturem to dwa czerwone, gorejące punkciki w miejscu, gdzie powinny znajdować się jego oczy...

no i jeszcze pozbyłem się powtórzenia "czerwony"... :D

A co do rozpoznania kolorów w nocy to w pobliżu płonęły wozy, więc może jakoś, chociaż lekko ich oświetlały...ale to durne tłumaczenie, zmienię to - powiedzmy, że sługusy gościa w szkarłacie rozpalili pochodnie :smile: ( tak będzie w ostatecznej wersji dopiero :D (chyba) :D )

No proszę znalazłem sobie powtórznie w tekście :smile:
"-Co? Cholera...schowaj się głebiej bo cię zobaczą!
Wpełzli głebiej pod krzewy otaczające butwiejący pień drzewa."
ODPOWIEDZ