Ten post będzie miał - uwaga - dwie części.
Teraz przejdę do części pierwszej.
Kochana Etenanesu!
Pierwszym, co zdziwiło mnie w utworze "Lucky strike", był tytuł tegoż utworu. Zadziwił mnie, albowiem w tekście nie odnalazłem niczego, co usprawiedliwiałoby zatytułowanie tekstu w obcym języku. Jeśli się mylę, proszę mnie poprawić.
Drugą falę mojego zdziwienia spowodował sam tekst, który zasługuje na określenie "monstrualne kuriozum". Zatem przyjrzyjmy się najbardziej kuriozalnym elementom owego kuriozum oraz czynnikom, które decydują o kuriozalności utworu.
Pierwszy kuriozalny element odnajdujemy już w pierwszym wersie utworu.
Małe dzieci, te, co maja poziome oczy
Można spytać: cóż w tym kuriozalnego? Są tutaj dwa kuriozalne elementy. Po pierwsze - kuriozalna nieporadność językowa, która zmusza peela do napisanie "dzieci, te, co mają poziome oczy". Czyż nie byłoby zgrabniej napisać "dzieci, które mają poziome oczy"? Nie to jest jednak najbardziej kuriozalne w tej linijce. Same "poziome oczy" są do tego stopnia dziwaczne i niezrozumiałe, że szary czytelnik - taki jak ja - który nie rozumie ni w ząb tak dojrzałej i przemyślanej poezji, może jedynie chwycić sie za głowę i rzucić w niebiosa retoryczne pytanie "co jest, kurwa?". No bo nie wiem za bardzo, o co zahaczyć - oko ludzkie ma kształt elipsy, elipsa ta jest jest położona poziomo, tak mi sie przynajmniej wydaje, cóż więc w tym szczególnego? Na tej zasadzie można ułożyć całą masę kuriozalnych wersów, np. "dzieci, te, co mają dwie ręce", "dzieci, te, co mają dwie dziurki w nosie", "dzieci, te co mają mało lat".
Będą szukać swoich nóg
Znajda matkę w trzech miejscach naraz
Marzyło jej się być w dwóch
Jednocześnie
Dostała od życia więcej
Niż chciała, co za Boży cud
To było jednak dopiero preludium. Prawdziwie kuriozalnie robi sie dopiero teraz.
Najpierw dowiadujemy się, że dzieci z poziomymi (wtf? nie rozumiem) oczami szukają swoich nóg. Nie wiemy, w jaki sposób to się ze sobą łączy. Nie wiemy też, na czym polega trudność owych nóg odnalezienia, aż chce się krzyknąć: poniżej pasa, biedne dzieci z poziomymi (wtf? nie rozumiem) oczami! Poniżej pasa! Poza tym, jak te dzieci szukały? Siedząc w miejscu i macając ziemię na oślep? Czołgając się? Toż to straszne, peelu, i nieludzkie. Wstyd.
Jeśli czytelnik ma nadzieję, że po czymś tak kuriozalnym peel trochę wyluzuje i uraczy go czymś strawnym, myli się. I to bardzo. Następnie dzieci z poziomymi (wtf? nie rozumiem) oczami, szukające nóg, znajdują matkę, czym muszą być zaskoczone, bo to nóg szukały. Przypomina mi to bardzo ciekawą historię z mojego życia - szukałem, bez okularów, okularów, a znalazłem gumkę do włosów. Ta historia ma dokładnie tyle wspólnego z tekstem, co każdy kolejny wers z poprzednim.
Wersy, mimo że niespójne, nadal pozostają kuriozalne. Peel raczy nas garścią informacji o owej matce, która - choć nie ma niczego wspólnego z dziećmi z poziomymi (wtf? nie rozumiem) oczami i ich nogami - staje się bardzo ważną dla tekstu postacią. Wiemy o niej tyle, że chciała być w dwóch miejscach jednocześnie, niemalże jak ojciec Pio, ale wskutek "Bożego cudu" dzieci z poziomymi (wtf? nie rozumiem) oczami, szukające nóg, znalazły ją w trzech miejscach, na podstawie czego zapewne dość mocno zdezorientowany tym faktem peel wysnuwa wniosek, że "dostała od życia więcej, niż chciała. Peel wydaje sie być ironiczny, co trzeba zapisać mu na plus, jako że jakakolwiek stylizacja tekstu może być czynnikiem, który całościowe, nieogarnione kuriozum jakoś usprawiedliwia. Niestety, takowym jednak nie jest. Nie wiemy, co za dzieci, co za matka, co za miejsca, co za cuda i o co w ogóle chodzi.
W tym miejscu zapragnąłbym jeszcze zwróci uwagę na nieudolne użycie przerzutni, czego efektem jest kolejne nieludzkie kuriozum.
Dostała od życia więcej
Niż chciała, co za Boży cud
Dzięki temu fragmentowi dowiadujemy się o matce nowych, ciekawych rzeczy. Matka dzieci z poziomymi (wtf? nie rozumiem) oczami chciała niż. Demograficzny? Baryczny?
Pierwsza strofa się kończy i czytelnik ma nadzieję - ha, może coś się wyjaśni i wszystkie te monstrualne kurioza odnajdą swoje uzasadnienie? Niestety.
W drugiej strofie peel ujawnia się i wprowadza się na plan tekstu. Metodą ironii sokratycznej wykażemy peelowi, jakim on jest głupi peelem, zwykłym ćwokiem, który bełkocze monstrualne kurioza.
A ja tam obok czołgam się jak pies
Gdzie? Czy widziałeś, peelu, czołgającego się psa?
Nie tej płci, nie tej profesji
Jakiej płci, jakiej profesji?
Nie z tego świata,
No to z jakiego, cholera?
Nie wczoraj, nie jutro
To kiedy?
Nie ja, a może ja.
To w końcu kto? Poza tym, kiedy się nie wie, czy "ja czy nie ja", jest się albo pijanym, albo naćpanym, albo wariatem, albo idiotą. Zdecydowanie nie podoba mi się ten rys peela - kretyna.
A ja tam obok czołgam się jak pies
Nie tej płci, nie tej profesji
Nie z tego świata,
Nie wczoraj, nie jutro
Nie ja, a może ja.
A co to ma wspólnego z pierwszą strofą?
Małe dzieci, te, co maja poziome oczy
Będą szukać swoich nóg
Znajda matkę w trzech miejscach naraz
Marzyło jej się być w dwóch
Jednocześnie
Dostała od życia więcej
Niż chciała, co za Boży cud
A ja tam obok czołgam się jak pies
Nie tej płci, nie tej profesji
Nie z tego świata,
Nie wczoraj, nie jutro
Nie ja, a może ja.
Ale osso chozi?
Teraz nastał czas na małe podsumowanie.
Bohaterowie tekstu:
- dzieci z poziomymi (wtf? nie rozumiem) oczami, które szukają swoich nóg, a znajdują matkę,
- matka, która jest w trzech miejscach naraz, choć chciała być w dwóch, jest miłośniczką demografii czy meteorologii,
- peel, który czołga się jak pies, abstrahując od faktu, że psy się nie czołgają, jest nie tej płci, nie tej profesji, nie z tego świata, nie wczoraj, nie jutro, nie ja, a może ja, abstrahując od pytania "o co ci chodzi?".
Sytuacja liryczna:
- dzieci szukają, matka się znajduje, peel sie czołga. Powiązań brak.
Podmiot liryczny:
- debil z kretyńskimi halucynacjami, spowodowanymi zapewne zażyciem znacznej ilości środków odurzających niewiadome proweniencji.
O czym tekst opowiada?
- o niczym.
Co tekst przekazuje?
- nic.
Co Autorka miała na myśli?
- wielcem ciekaw.
Co z tą Polską?
- źle się dzieje w państwie duńskim, a Chińczyki trzymają się mocno.
Etanenenenesu! Czy Ciebie to nie śmieszy? Bo mnie bardzo, począwszy od poziomych oczu, a skończywszy na idiotycznej kreacji podmiotu lirycznego.
Mam też pytanie innej natury. Co Ty ostatnio czytałaś z poezji?
Ocena tekstu? Chyba jest oczywista. Nadaje się do Tawerny, i owszem, ale chodzi o prudnicki "Pub Taverna", miejsce, w którym koncertuje zespół "Dworcowa 2" i które często bywa areną lokalnych Menel Fight.
Część druga.
Proszę Państwa! Proszę komentować teksty!
Kończąc, pozdrawiam serdecznie i zapraszam do rozproszenia.