Ostatnia
: niedziela, 16 grudnia 2007, 21:46
Ostatnia
Spowiedź. Ona jest czymś względnym.
Bezgranicznie ufna w szczerość,
rąk nie załamie i nie pobiadoli.
Jest naiwna. I jak mało kto
wyciśnie strumienie łez
z nie do końca obranej cytryny.
Ludzie-miernoty, pył na wietrze,
lecą, gdzie karze ręka bogów świata.
Płaczą.
I mój pies też płacze.
Skundlony, niedomyty prototyp kota
łasi się do obdartych butów.
Panie, znajdź mi takiego człeka,
który co rano mnie mokrą mordą trąci.
Już niedługo. Biedaczysko
liże buty ostatniego ćpuna,
a ja wyciągam rękę po złoty strzał
i modlę się.
Modlę do tego cholernego nieba,
bym był takim człowiekiem,
za jakiego mój pies mnie uważał.
Spowiedź. Ona jest czymś względnym.
Bezgranicznie ufna w szczerość,
rąk nie załamie i nie pobiadoli.
Jest naiwna. I jak mało kto
wyciśnie strumienie łez
z nie do końca obranej cytryny.
Ludzie-miernoty, pył na wietrze,
lecą, gdzie karze ręka bogów świata.
Płaczą.
I mój pies też płacze.
Skundlony, niedomyty prototyp kota
łasi się do obdartych butów.
Panie, znajdź mi takiego człeka,
który co rano mnie mokrą mordą trąci.
Już niedługo. Biedaczysko
liże buty ostatniego ćpuna,
a ja wyciągam rękę po złoty strzał
i modlę się.
Modlę do tego cholernego nieba,
bym był takim człowiekiem,
za jakiego mój pies mnie uważał.