Czytanie z umierania
: środa, 22 sierpnia 2007, 17:20
Czytanie z umierania
Wielka cisza -
Skrzypienie setek butów ustało:
Cisza przedwieczna
Kosmiczny ideał
Nie zabijaj
Oddechy zamarzły w umyśle
Ruszyłem bezdźwięcznym krokiem
Nie byłem aniołem
One tu nie zstepują
Ktoś chciał krzyknąć:
Kamień -
Nabrał nicości w niepłuca
Kurz zasychał
W liniach papilarnych
Spojrzałem na dłoń z pytaniem
Czy Bóg ma linie papilarne
Bo chciałbym by poczuł
Ten kurz na swej dłoni
Wielka cisza -
Skrzypienie setek butów ustało
Nie płynie myśl przez umysły
Zostałem sam na sam
Z kamiennym
Ideałem
Gniewu
Krew splamiła
(oczyściła) Boże echo?
Nie chodź
Grzechom
Echom
Zgrzyt
I pierwsze krzyże
Wyrastają
A miała byc to
Niema modlitwa!
Poemat cierpień
Trójca człowieka
Skrzypi piasek i świeży śnieg
Tupot - dudni grunt od stóp tupotu
Z potu
Ocieram czoło
Kościołom!
Chylę czoło
I martwe
Spojrzenie
Boli mnie wydrapywanna
Sancta Anna
Ostrze słowa
Ora pro nobis
Napisane krwią
A gdy kapie krew
Na popioły błyszczące duchem
W gardle krwawy z krtani ryk
Spływa po łagodności
Łez ludzkich
Czy Bożych
I zrozumienie
Błyszczy jaśniej niż słońce
Niż Alfa i Omega
Na niebie
Na niebie
Oni tam są
Oglądam się za siebie
I pocisk dzwoni o żebra Śmierci
***
Prawdę mówiąc mam dość tej mojej białowierszowej pisaniny, która opiera się na wizjach, strzępkach genialnych pomysłów, niekoniecznie dobrze zaadaptowanych... Znowu długi, biały wiersz, który jest dziwny i zapewne niezrozumiały. Ale - niech poezja broni się sama.
Musze napisać jakiś ładny, rymowany wierszyk o słoneczku i drzewkach bo mnie szlag trafi. ;P
Wiersz nie do publikacji w Tawernie, tylko do oceny - info dla Narmo.
Wielka cisza -
Skrzypienie setek butów ustało:
Cisza przedwieczna
Kosmiczny ideał
Nie zabijaj
Oddechy zamarzły w umyśle
Ruszyłem bezdźwięcznym krokiem
Nie byłem aniołem
One tu nie zstepują
Ktoś chciał krzyknąć:
Kamień -
Nabrał nicości w niepłuca
Kurz zasychał
W liniach papilarnych
Spojrzałem na dłoń z pytaniem
Czy Bóg ma linie papilarne
Bo chciałbym by poczuł
Ten kurz na swej dłoni
Wielka cisza -
Skrzypienie setek butów ustało
Nie płynie myśl przez umysły
Zostałem sam na sam
Z kamiennym
Ideałem
Gniewu
Krew splamiła
(oczyściła) Boże echo?
Nie chodź
Grzechom
Echom
Zgrzyt
I pierwsze krzyże
Wyrastają
A miała byc to
Niema modlitwa!
Poemat cierpień
Trójca człowieka
Skrzypi piasek i świeży śnieg
Tupot - dudni grunt od stóp tupotu
Z potu
Ocieram czoło
Kościołom!
Chylę czoło
I martwe
Spojrzenie
Boli mnie wydrapywanna
Sancta Anna
Ostrze słowa
Ora pro nobis
Napisane krwią
A gdy kapie krew
Na popioły błyszczące duchem
W gardle krwawy z krtani ryk
Spływa po łagodności
Łez ludzkich
Czy Bożych
I zrozumienie
Błyszczy jaśniej niż słońce
Niż Alfa i Omega
Na niebie
Na niebie
Oni tam są
Oglądam się za siebie
I pocisk dzwoni o żebra Śmierci
***
Prawdę mówiąc mam dość tej mojej białowierszowej pisaniny, która opiera się na wizjach, strzępkach genialnych pomysłów, niekoniecznie dobrze zaadaptowanych... Znowu długi, biały wiersz, który jest dziwny i zapewne niezrozumiały. Ale - niech poezja broni się sama.
Musze napisać jakiś ładny, rymowany wierszyk o słoneczku i drzewkach bo mnie szlag trafi. ;P
Wiersz nie do publikacji w Tawernie, tylko do oceny - info dla Narmo.