"Ja - o Niej, nie o sobie"
: wtorek, 31 lipca 2007, 00:22
Ja - O niej, nie o sobie
Oprócz mnie, jeszcze ona
Zbyt nagle powołana do życia,
Brązowe oczy zasnute szaleństwem patrzą na mnie
I wiem, że jest taka sama jak ja -
Zakochana w tańcu na granicach skrajności
Zasłuchana w skrzącą się iskrę papierosa.
Ona nie lubi wierności -
Może to i lepiej? Dlaczego miałaby się marnować?
Bywa taka głęboka i prawdziwa,
A czasem zasnuta mgłą, jakby nie ona -
Wtedy mam wrażenie, że jest daleko, gdzie indziej...
Nie, nie lubię tego
Nie lubię tego za siebie i za nią -
Okropne uczucie.. mieć w sobie dwa oceany
Brnące do różnych brzegów.
Lubię kiedy stojąc napina mięśnie,
Obserwuje co dzieje się dookoła niej.
Uwielbiam jej słowa płynące z plugawych ust
Zbrudzonych nikczemnością zbyt pięknych słów.
Pamiętam jej pierwsze miłości,
Ból pierwszych rozstań, dziwne stany -
Może dlatego to rozumiem, może dlatego czuje się winna?
Znam ten repertuar spojrzeń na każdą okazję,
Którymi obdarowywuje świat -
To nie złośliwy los,
To chyba ja udzieliłam jej tej lekcji.
Czasem nie rozumiem jej dziecięcego zagubienia,
Niezrozumienia samego faktu zrozumienia,
Niezrozumienia niczego -
Ale jest w tym taka słodka i zagubiona!
Czasem mam wrażenie, że nie lubi ludzi
Takich samych, zlepionych w jedną masę -
Oni nawet marzenia miewają identyczne,
A sny podobne.
Nie jest niegrzeczną dziewczynką,
Nie jest złą kobietą
Po prostu ten świat nakreślił w jej duszy inną opowieść,
Niż w reszcie świata.
Spontaniczność, radość - Ona.
Nie lubi swoich bolów głowy,
Uzależenienie od tabletek.
Czasem wydaje mi się, że w środku powinna być stara -
To dlatego, że ona nigdy nie była młoda:
Niektórzy nie mają na to czasu,
Dzieciństwo umyka stanowczo zbyt szybko
Zostawia zaledwie garstkę wspomnień, odrobinę wraźeń.
Wie co należy, a czego nie,
Tylko, że ona jest żywym symbolem przekory -
Może czas przestać jej zakazywać,
Stworzyć w niej lub z niej symbol wolności?
Nie lubię jej łez.
To zabiera mi jej uśmiech.
Paradkos świata. Ma taki niewinny uśmiech.
Uwielbia nikotynę.
Papieros jest jak jej perfum.
Czasem świat lubi w niej tylko zapach jej perfum -
Mnie to nie przeszkadza,
Bywa, że patrząc w lustro
Lubię w sobie tylko kolor własnej szminki,
Wielkość oczu.
Lubię kiedy do mnie mówi -
Ona wie jak ukoić.
Miewa dziwne nawyki -
No i co z tego? Jest żywym symbolem indywidualności.
Ona generalnie powinna mieć na imię symbol.
Uczyła mnie umierania.
Sama pewnie nigdy z tego nie skorzysta -
Tacy ludzie nie umierają...
Oprócz mnie, jeszcze ona
Zbyt nagle powołana do życia,
Brązowe oczy zasnute szaleństwem patrzą na mnie
I wiem, że jest taka sama jak ja -
Zakochana w tańcu na granicach skrajności
Zasłuchana w skrzącą się iskrę papierosa.
Ona nie lubi wierności -
Może to i lepiej? Dlaczego miałaby się marnować?
Bywa taka głęboka i prawdziwa,
A czasem zasnuta mgłą, jakby nie ona -
Wtedy mam wrażenie, że jest daleko, gdzie indziej...
Nie, nie lubię tego
Nie lubię tego za siebie i za nią -
Okropne uczucie.. mieć w sobie dwa oceany
Brnące do różnych brzegów.
Lubię kiedy stojąc napina mięśnie,
Obserwuje co dzieje się dookoła niej.
Uwielbiam jej słowa płynące z plugawych ust
Zbrudzonych nikczemnością zbyt pięknych słów.
Pamiętam jej pierwsze miłości,
Ból pierwszych rozstań, dziwne stany -
Może dlatego to rozumiem, może dlatego czuje się winna?
Znam ten repertuar spojrzeń na każdą okazję,
Którymi obdarowywuje świat -
To nie złośliwy los,
To chyba ja udzieliłam jej tej lekcji.
Czasem nie rozumiem jej dziecięcego zagubienia,
Niezrozumienia samego faktu zrozumienia,
Niezrozumienia niczego -
Ale jest w tym taka słodka i zagubiona!
Czasem mam wrażenie, że nie lubi ludzi
Takich samych, zlepionych w jedną masę -
Oni nawet marzenia miewają identyczne,
A sny podobne.
Nie jest niegrzeczną dziewczynką,
Nie jest złą kobietą
Po prostu ten świat nakreślił w jej duszy inną opowieść,
Niż w reszcie świata.
Spontaniczność, radość - Ona.
Nie lubi swoich bolów głowy,
Uzależenienie od tabletek.
Czasem wydaje mi się, że w środku powinna być stara -
To dlatego, że ona nigdy nie była młoda:
Niektórzy nie mają na to czasu,
Dzieciństwo umyka stanowczo zbyt szybko
Zostawia zaledwie garstkę wspomnień, odrobinę wraźeń.
Wie co należy, a czego nie,
Tylko, że ona jest żywym symbolem przekory -
Może czas przestać jej zakazywać,
Stworzyć w niej lub z niej symbol wolności?
Nie lubię jej łez.
To zabiera mi jej uśmiech.
Paradkos świata. Ma taki niewinny uśmiech.
Uwielbia nikotynę.
Papieros jest jak jej perfum.
Czasem świat lubi w niej tylko zapach jej perfum -
Mnie to nie przeszkadza,
Bywa, że patrząc w lustro
Lubię w sobie tylko kolor własnej szminki,
Wielkość oczu.
Lubię kiedy do mnie mówi -
Ona wie jak ukoić.
Miewa dziwne nawyki -
No i co z tego? Jest żywym symbolem indywidualności.
Ona generalnie powinna mieć na imię symbol.
Uczyła mnie umierania.
Sama pewnie nigdy z tego nie skorzysta -
Tacy ludzie nie umierają...