"Ja - znów tylko o sobie.."
: poniedziałek, 30 lipca 2007, 20:23
Ja - znów tylko o sobie
Tak, najzwyczajniej w świecie lubię alkohol -
Nie byle jaki, najchętniej pijam czerwone wino
Z dobrego rocznika, jak szaleć to szaleć;
I to prawda, akceptuję nikotynę
Jestem w środku rażąco toksyczna,
Ironio, to już nawet nie boli, tylko wyniszcza:
Tak jest chyba gorzej, prawda?
Mam okropne przyzwyczajenia,
Mimo całej swej zwykłości jestem wyjątkowo nienaturalna.
Potrafię być boleśnie niemiła
Ranić jak igła wchodząca w ciało,
Ale potrafię też oddać swoją bliskość,
Tylko, że nikt jej już chyba nie chce.
Bywam leniwa - Może powinniście przestać mi rozkazywać?
W bagażu życia upchnęłam nadmiar autorytetów
I lubię smak swojej krwi,
Dlatego przegryzam wargi do krwi.
Jeżeli Bóg istnieje to stworzył mnie ateistką -
Nigdy tego nie zrozumiem, przecież skoro tak mówię
To jestem jakby wierząca, wierząca inaczej?
Wiem, czego nie należy mówić i czego robić -
Ale to sprawia mi najwięcej przyjemności!
Grzeczna? Nie.
Ironia, epmatia, otwartość - jak najbardziej.
I chcyba chciałabym nauczyć się kochać!
Może nawet wypracowałabym w tym swój styl...
Pragnę też pojąć zaufanie.
Fajnie byłoby też spojrzeć w lustro,
Ujrzeć swoją nagość, prawdziwą siebie, nie czując lęku -
Prostolinijnie. Bez obsesji podłości za plecami...
Nie chę już oddychać słodyczą papierosowego cyjanku
Odmawiać w pośpiechu niezrozumiałych modlitw, bo wypada.
Nie chcę już płakać w samotności, bez oparcia dla duszy
I nie chcę mieć w sobie tej grzeszności.
Zburzę swój prywatny świat i otworzę się na ludzi,
Tak naprawdę, a nie dla świętego spokoju.
Zamówię taksówkę na ulicę Prawdziwej Miłości.
To musi być ciekawe uczucie umieć oddać siebie
Już nie jedynie mężczyźnie, a aż człowiekowi!
Musi być fantastycznie dostawać drugie szanse, naprawiać błędy.
Czuć wiatr we włosach, w duszy - w biegu po zwycięstwo.
I nikt mnie nie pochowa...
Bo ja nie umrę, bo ktoś mnie zapamięta...
A w umieraniu jestem dobra. Chyba nawet najlepsza.
Tak, najzwyczajniej w świecie lubię alkohol -
Nie byle jaki, najchętniej pijam czerwone wino
Z dobrego rocznika, jak szaleć to szaleć;
I to prawda, akceptuję nikotynę
Jestem w środku rażąco toksyczna,
Ironio, to już nawet nie boli, tylko wyniszcza:
Tak jest chyba gorzej, prawda?
Mam okropne przyzwyczajenia,
Mimo całej swej zwykłości jestem wyjątkowo nienaturalna.
Potrafię być boleśnie niemiła
Ranić jak igła wchodząca w ciało,
Ale potrafię też oddać swoją bliskość,
Tylko, że nikt jej już chyba nie chce.
Bywam leniwa - Może powinniście przestać mi rozkazywać?
W bagażu życia upchnęłam nadmiar autorytetów
I lubię smak swojej krwi,
Dlatego przegryzam wargi do krwi.
Jeżeli Bóg istnieje to stworzył mnie ateistką -
Nigdy tego nie zrozumiem, przecież skoro tak mówię
To jestem jakby wierząca, wierząca inaczej?
Wiem, czego nie należy mówić i czego robić -
Ale to sprawia mi najwięcej przyjemności!
Grzeczna? Nie.
Ironia, epmatia, otwartość - jak najbardziej.
I chcyba chciałabym nauczyć się kochać!
Może nawet wypracowałabym w tym swój styl...
Pragnę też pojąć zaufanie.
Fajnie byłoby też spojrzeć w lustro,
Ujrzeć swoją nagość, prawdziwą siebie, nie czując lęku -
Prostolinijnie. Bez obsesji podłości za plecami...
Nie chę już oddychać słodyczą papierosowego cyjanku
Odmawiać w pośpiechu niezrozumiałych modlitw, bo wypada.
Nie chcę już płakać w samotności, bez oparcia dla duszy
I nie chcę mieć w sobie tej grzeszności.
Zburzę swój prywatny świat i otworzę się na ludzi,
Tak naprawdę, a nie dla świętego spokoju.
Zamówię taksówkę na ulicę Prawdziwej Miłości.
To musi być ciekawe uczucie umieć oddać siebie
Już nie jedynie mężczyźnie, a aż człowiekowi!
Musi być fantastycznie dostawać drugie szanse, naprawiać błędy.
Czuć wiatr we włosach, w duszy - w biegu po zwycięstwo.
I nikt mnie nie pochowa...
Bo ja nie umrę, bo ktoś mnie zapamięta...
A w umieraniu jestem dobra. Chyba nawet najlepsza.