Niemowle
: niedziela, 8 kwietnia 2007, 20:56
::Niemowle
Leży na biurku
Czerwonym pentagramie mojej pracy
rysuje szponami lakier
Szczerzy kły
a kły ociekają nienawiścią
mówi że jestem jego ojcem
i że tym razem mnie nie opuści
że musi się mną opiekować
bo bez niego nie dam sobie rady
że tworzenie wbrew wszystkiemu
ma początek na zewnątrz
Pożera zapisane kartki
a ja milczę
-bo i tak miałem je spalić
tylko brakowało mi odwagi
Syczy że mną pokieruje
że nauczy uwalniać ból i że da rozkosz
że jestem słaby
że zmieni mnie w silnego skurwysyna
A ja ślinię się jak pies z podniecenia
I każe mi wziąć butelkę
i szukać w niej tematu
aż do skutku
aż do utraty przytomności
i daje mi czerwoną żyletkę
a ja piszę na jego ciele
i oboje kwilimy z rozkoszy
gaworzymy w nieskończonej ekstazie
charczymy warczymy szarpiemy skórę na twarzy
............................................................
Rano widzę na krześle zapisaną kartkę
z szorstkim
już zakrzepłym wierszem...
Leży na biurku
Czerwonym pentagramie mojej pracy
rysuje szponami lakier
Szczerzy kły
a kły ociekają nienawiścią
mówi że jestem jego ojcem
i że tym razem mnie nie opuści
że musi się mną opiekować
bo bez niego nie dam sobie rady
że tworzenie wbrew wszystkiemu
ma początek na zewnątrz
Pożera zapisane kartki
a ja milczę
-bo i tak miałem je spalić
tylko brakowało mi odwagi
Syczy że mną pokieruje
że nauczy uwalniać ból i że da rozkosz
że jestem słaby
że zmieni mnie w silnego skurwysyna
A ja ślinię się jak pies z podniecenia
I każe mi wziąć butelkę
i szukać w niej tematu
aż do skutku
aż do utraty przytomności
i daje mi czerwoną żyletkę
a ja piszę na jego ciele
i oboje kwilimy z rozkoszy
gaworzymy w nieskończonej ekstazie
charczymy warczymy szarpiemy skórę na twarzy
............................................................
Rano widzę na krześle zapisaną kartkę
z szorstkim
już zakrzepłym wierszem...