Wplatam palce w platynowy splot księżyca,
Roziskrzona żarzy się grzywa przestworzy.
Wilgoci taflą asfaltową ulica,
Stoję poza kręgiem żarówkowej zorzy.
Czycha kruczoczarna pieczara zamroczeń,
A z głębi płynie z płyty płocha muzyka.
Wtrąca mnie niewiedza w świat skrajności, zboczeń,
Jak młody złodziej, łzą się dławiąc, umyka...
Gdy wypchną mnie na świata brukowany mrok,
Rzewnie zamarzę o złotym wrzosowisku.
Ku zębatym paszczom bram skieruję swój krok,
Odwrócę się - dam bramie miasta po pysku!
***
Zalecam czytanie na głos, pisanie tego wiersza sprawiło mi dużą satysfakcję.
