
Dres
Szedł przez drogę pewien dres,
Na swój widok wzbudzał stres,
Mijał punka, z włosem jak szpikulec,
Będąc upartym, postanowił mu nie ulec,
Łysy szturchnął anarchistę z dumą,
Ten uległ presji i mu się odsunął.
Szedł przez drogę pewien dres,
Wywoływał potok łez,
Właśnie mijał biznesmena,
Jego także wzięła trema,
Mięśniak popchnął pracownika,
Ten ze strachu zszedł z chodnika.
Szedł przez drogę pewien dres,
Lecz to drogi jego kres,
Mijał bowiem staruszkę pewną,
Z krwią tak starą, że aż zamarzniętą,
Łysy nadal pewnie kroczy,
Spojrzał kobiecinie w oczy,
Wzrok łagodny, uśmiech przejrzysty,
Włosy puchowe, twarzy wyraz czysty,
Zmieszał się nasz brutal niemądry,
Nadeszły poczynań jego sądy,
Spojrzał pogrążony w nocy,
Oto potęga, uczciwości mocy.