oj... krucaFuks - słonko Ty moje... to nie o to chodzi - nie jesteś w temacie... Kasia napisała, że
Etenanesa pisze:Rymy to dno... Robią z wiersza kiczowate wyliczanki, pozbawiają sensu i blokują głębsze rozważania. Treść tego wiersza jest prosta, nie za bardzo jest nad czym myśleć. Wszystko po prostu napisane. Tak jakbym dostała plikiem słów prosto w twarz.
a ja próbuję ją przeknać, że rym z wiersza wcale nie robi kiczu pozbawionego sensu.
Misiu puszysty nie mówimy o rytmiczności, a o wartości rymów w wierszu
Ale to cudnie, żeś dołączył do nas zawsze lubię gdy jesteś blisko
Ja się zbytnio w poezji nie wyznaję, jednak właśnie brnę przez "Raj utracony" Johna Miltona, i tam jest taka ładna przedmowa odnośnie rymów, i ich braku w dziele Miltona:
" MIARĄ jest angielski wiersz bohaterski bez rymu, taki jakiego używał Homer po grecku i Wergiliusz po łacinie. Rym nie jest koniecznym dodatkiem i szczerą ozdobą poematu lub dobrego wiersza, a głównie w dziełach dłuższych, lecz wymysłem barbarzyńskiego wieku dla pokrycia nędznej treści i kulawej miary. A zyskał urok pewien dzieki użyciu go przez niektórych sławnych poetow, skuszonych nowym obyczajem; wszelako stał się on im wielką udręką, zawadą i więzami, gdyż wiele rzeczy wyrazić nim gorzej, niżby to uczynili w inny sposób. Nie bez przyczyny wiec niektórzy italscy i hiszpańscy poeci najwyższej miary odrzucili rym,(...) gdyż jest on rzeczą dla wszystkich wytrawnych uszu błahą, a nie daje nijakiej prawdziwie muzycznej uciechy, którą daje jedynie właściwe metrum, stosowna ilość sylab i treść dowolnie przenoszona z jednego wiersza na drugi, a nie ów podzwaniający dżwięk jednakich końcówek, błąd, którego uniknęli uczeni poeci starożytni zrówno w poezji, jak też w dobrej wymowie. Owo więc porzucenie rymu nie może być wzięte za wadę, choć wyda się wadą niektórym prostackim czytelnikom, a raczej winno być uczczone jako przykład, owej starożytnej swobody odzyskanej dla bohaterskiego poematu, zakutego do dziś w dręczące więzy rymowania."
Ostatnio zmieniony piątek, 4 sierpnia 2006, 20:50 przez Szelmon, łącznie zmieniany 1 raz.
Moje demony nie odchodza, zasypiaja, ale zawsze sa obecne. Ktos potrafi nucic dla nich ciche kolysanki, ja sam potrafie tylko ryczec im wprost do ucha piesni wojenne. Ten ktos, spiewajac, jednoczesnie kladzie delikatnie palec na moich ustach.