
Chciałbym być nienaganny, dać matce w podzięce,
za poświęcony czas, dumę ze mnie w jej ręce.
Nie raz próbowałem się zmienić z tym samym skutkiem
jak dawali siłe woli stałem w kolejce po wódkę.
W dniu narodzin dałem więcej szczęścia niż dziś jestem wstanie,
w swych malutkich rączkach niosąc o godne życie podanie.
Nie byłem oryginalny, me pierwsze słowo mama,
ilu lat potrzebowałem by dodać nigdy nie będziesz sama.
Z biegiem lat patrząc wstecz odgarniam mgłę,
która spowiła prawdę pośród emocji drzew.
Choć przebyłem setki chwil nie ogarnia mnie zmęczenie,
to wszystko za mną pozlepiane w doświadzcenie.
Gdy wracają wspomnienia, w głowie mej wyryte,
kla-tkami piszę pragnąc przewinąć kliszę.
Chce mieć życie grubymi nićmi szyte,
by zostawić coś po sobie zanim, zapadnę w ciszę.
Żyję z dnia na dzień i z roku na rok,
walczę wciąż przeżywając wewnętrzny ragnarok.
By narodzić się na nowo, wolny jak nigdy przedtem,
by całe zło okiełznać jednym spojrzeniem i cichym szpetem.
Choćbym chciał dać Ci wszystko o czym tylko marzysz.
Choćbym chciał nie widzieć nigdy żalu na Twej Twarzy.
Nie mogę Ci obiecać, że wszystko się ułoży,
nie wiem jakie na stół życie karty nam wyłoży.
Chciałbym być nienaganny, dać matce w podzięce
miłości której, nie pomieści jej serce.
Nie raz próbowałem się zmienić z tym samym skutkiem
nie mogąc patrzeć w te oczy malowane smutkiem.
Daj mi receptę jak panować nad miłością,
podczas gdy gniew we mnie jak abroma kwitnie.
by nie było za późno gdy wyżygam się młodością
pocięty kolcami rózy która nigdy nie zakwitnie.
Tyle razy się zawiodłem nie na słowach lecz na ludziach,
z kilkoma pochopnie wypijałem brudzia.
Nie dziw się kochanie jestem ostrożny na wypadek,
gdyby Twoja miłość znikła jak pudełko czekoladek.
Żyję by kłaść jak najwięcej chwil na szale,
które chciałbym zatrzymać i trwać w nich bez końca,
a to, że jestem romantykiem nie znaczy wcale,
że me oczy ronią łzy gdy spoglądam na wschód słońca.
A gdy przyjdzie mi w kałuży krwi oddać ostatnie tchnienie,
czując Twój ciepły oddech wypełniając swe istnienie,
będziesz odziana w przeze mnie uplecionym warkoczu,
chce umrzeć zatracony w głębi Twoich oczu.