bez mglistych spojrzeń, podniosłych słówek -
pierwszy etap
jak prolog do niczego.
Nie żeby mi brakowało wywnętrzeń,
czułości Pokolenia P, ale...
ale podwójne życie męczy
i chciałoby się wrócić do
cieplejszego łóżka, realnej dłoni,
potem w zakamarkach erotyki znaleźć
rozgrzeszenie i spełnienie -
a teraz?
A teraz tylko urywane rozkosze,
zniszczone nadzieje, pokrętne wspomnienia,
niespełnione marzenia, udawane orgazmy -
by żyć jak inni.
To nie moja wina, że Bóg
ulepił mnie z gliny po jakiejś
gorszej Ewie, ożywił deszczem skaz
i zwyczajnie kazał istnieć.
Dobrze, nie lubię reguł,
ale czuję się jakbym potrzebowała
pozwolenia na prawdziwe życie,
biletu do raju.
Może pomyliłam wagony, wsiadłam
do złego pociągu, a on
zwyczajnie nie odjechał -
za jakiś czas ruszy, a ja
ja uratuję czarno-białe zdjęcie,
odmaluję drzwi byś mógł
wejść przez nie rano
i wręczyć mi kwiaty.
Hm .. z serii tylko dla kobiet?
