[Świat Pasem] Koniec Dobrobytu

-
- Bosman
- Posty: 2482
- Rejestracja: środa, 26 lipca 2006, 22:20
- Numer GG: 1223257
- Lokalizacja: Free City Vratislavia/Sigil
- Kontakt:
Re: [Świat Pasem] Koniec Dobrobytu
Yang Lou i Shreth
Szermierz zamrugał oczami, spoglądając na mniej więcej znajomą twarz. Drakon budził go właśnie z piekielnego, głupiego koszmaru. Cały czas miał wrażenie że ktoś do niego krzyczy, aż po chwili zorientował się kto.
Shreth.
*Dobra, możesz już się zamknąć, naprawdę.*
A głośno dodał:
- Tak, tak, możesz mieć rację - wstał ciężko, przeciągając się aż zachrupały kości. - Tym bardziej warto wyruszyć, prawda? - uśmiechnął się.
Szermierz zamrugał oczami, spoglądając na mniej więcej znajomą twarz. Drakon budził go właśnie z piekielnego, głupiego koszmaru. Cały czas miał wrażenie że ktoś do niego krzyczy, aż po chwili zorientował się kto.
Shreth.
*Dobra, możesz już się zamknąć, naprawdę.*
A głośno dodał:
- Tak, tak, możesz mieć rację - wstał ciężko, przeciągając się aż zachrupały kości. - Tym bardziej warto wyruszyć, prawda? - uśmiechnął się.
What doesn't kill you, just makes you... Stranger.
But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.

-
- Bosman
- Posty: 2312
- Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:15
- Numer GG: 2248735
- Lokalizacja: z Wrocławskiej Otchłani
- Kontakt:
Re: [Świat Pasem] Koniec Dobrobytu
Velius:
Już Maria była w stanie mu pomóc. Po serii dziwnych pytań kapłanka pokiwała głową. - To była wizja. To co ci się przyśniło stało się na prawdę - wyjaśniła. Mag nie opowiadał jej treści snu... Maria o to nie pytała. Dopiero po chwili, gdy już kończyli śniadanie jakby ocknęła się. - A co ci się w ogóle śniło? -
Arilyn Faerith:
- Lepiej o tej porze nie wychodzić z domu - powiedział metaliczny głos z poziomu drugiego piętra. Gdy elfka się oglądnęła zobaczyła postać omotana w szmaty. Gdzieniegdzie było widać kawałek metalu. Z przestworu miedzy szmatami, którymi owinięta była głowa istoty emanowało słabe, żółte światło. Istota siedziała na latarni ulicznej. Szmaty i pancerz pokrywała cienka warstwa śniegu. Śnieżyca nabierała na sile.
Nadir i Yang Lou:
*Cholera, jeśli masz zamiar mieć wizje to mnie ostrzeż do cholery!* warknął Shreth. Yang czuł się dziwnie slaby na początku podróży. Potem uczucie minęło... Po godzinie drogi milcząca do tej pory Iseris odezwała się wreszcie. - Wam też dziś w nocy śniła się jakaś głupota? - zapytała. Po krótkiej rozmowie okazało się, że Iseris śnił się bardzo podobny sen. Mówiła, ze nie jest w stanie określić różnic, za co Shreth podsumował ja trzema słowami. *Łże... i boi się... i będzie się upierać, ze jest inaczej. Trzeba będzie ją zapytać za jakiś czas...*
Było koło południa, gdy dotarli do sporej ruiny. Była o tyle dziwna, ze wyglądało to na potężna basztę, która zapadła się do jaskini pod spodem, prawdopodobnie pod wpływem własnego ciężaru.
*Tam nie jest bezpiecznie... coś się tam czai... parę cosi* mruknął Shreth. *I czuję jakieś źródło magicznej mocy... artefakt lub kilka magicznych przedmiotów*
Już Maria była w stanie mu pomóc. Po serii dziwnych pytań kapłanka pokiwała głową. - To była wizja. To co ci się przyśniło stało się na prawdę - wyjaśniła. Mag nie opowiadał jej treści snu... Maria o to nie pytała. Dopiero po chwili, gdy już kończyli śniadanie jakby ocknęła się. - A co ci się w ogóle śniło? -
Arilyn Faerith:
- Lepiej o tej porze nie wychodzić z domu - powiedział metaliczny głos z poziomu drugiego piętra. Gdy elfka się oglądnęła zobaczyła postać omotana w szmaty. Gdzieniegdzie było widać kawałek metalu. Z przestworu miedzy szmatami, którymi owinięta była głowa istoty emanowało słabe, żółte światło. Istota siedziała na latarni ulicznej. Szmaty i pancerz pokrywała cienka warstwa śniegu. Śnieżyca nabierała na sile.
Nadir i Yang Lou:
*Cholera, jeśli masz zamiar mieć wizje to mnie ostrzeż do cholery!* warknął Shreth. Yang czuł się dziwnie slaby na początku podróży. Potem uczucie minęło... Po godzinie drogi milcząca do tej pory Iseris odezwała się wreszcie. - Wam też dziś w nocy śniła się jakaś głupota? - zapytała. Po krótkiej rozmowie okazało się, że Iseris śnił się bardzo podobny sen. Mówiła, ze nie jest w stanie określić różnic, za co Shreth podsumował ja trzema słowami. *Łże... i boi się... i będzie się upierać, ze jest inaczej. Trzeba będzie ją zapytać za jakiś czas...*
Było koło południa, gdy dotarli do sporej ruiny. Była o tyle dziwna, ze wyglądało to na potężna basztę, która zapadła się do jaskini pod spodem, prawdopodobnie pod wpływem własnego ciężaru.
*Tam nie jest bezpiecznie... coś się tam czai... parę cosi* mruknął Shreth. *I czuję jakieś źródło magicznej mocy... artefakt lub kilka magicznych przedmiotów*
UWAGA -ZŁOŚLIWY MG!
Mr.Z pisze posta

Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!
Mr.Z pisze posta

Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!

-
- Tawerniana Wilczyca
- Posty: 2370
- Rejestracja: czwartek, 22 czerwca 2006, 16:47
- Lokalizacja: ze 113-tej warstwy Otchłani
- Kontakt:
Re: [Świat Pasem] Koniec Dobrobytu
Arilyn Faerith
- Dlaczego? - bąknęła nieco niepewnie. Sny bardziej ją zmęczyły niż ciężki rajd po górach... Musiała odetchnąć chociażby tym mroźnym powietrzem teraz by dojść do siebie.
- Ludzie zamarzają żywcem w nocy - odparła istota. - Dlatego mechanoidy takie jak ja patrolują ulicę zamiast zwykłych funkcjonariuszy
Elfka westchnęła. - Nie mogę spać... Zaraz wrócę do środka... Chcę tylko odetchnąć - bąknęła.
- Hrm... - istota się oglądnęła. - Jak masz kłopoty ze snem to leć do doktora - zasugerowała. - Jak masz kłopoty ze snami to idź do parapsychologa. W tym mieście rzadko cokolwiek się śni, a jeśli się śni, to nie bez powodu - wyjaśnił mechanoid.
- Gdzie znajdę tego parapsychologa? - spytała. W pewnej chwili gdy zrobiło jej się zbyt zimno rozłożyła płonące skrzydła i otuliła się nimi...
Istota drgnęła i milczała chwilę. Analizowała.
- Pięć przecznic stąd. Mamy siedemnastu parapsychologów, o tej porze w placówce jest ich co najmniej trójka
- Jeśli pójdę w tamtą stronę to trafię? - spytała wskazując kierunek na wprost przed sobą.
Maszyna twierdząco skinęła głową w odpowiedzi.
- W takim razie pójdę teraz... Może mi pomogą... - bąknęła.
- Powodzenia - rzuciła maszyna, powracając do bezruchu.
Arilyn trafiła bez problemu. Weszła przez śluzę, gdzie mogła zostawić wierzchnie odzienie. Przywitał ja chłopak koło 19 lat. Miał czarne, krótkie włosy i żywe zielone oczy.
- O, witam - bąknął. - Zapraszam - poprowadził Arilyn przez niewielki hol, gdzie sprawdzono rejestr. Arilyn rozejrzała się niepewnie wokół dając się prowadzić. Nie bardzo wiedziała na czym to wszystko miałoby polegać. Ale potrzebowała pomocy…
- Aa... Jesteś z zewnątrz... No dobra, wypiszę ci kartę u nas, ogólnie widzę, ze jeszcze nie byłaś w żadnej placówce opieki zdrowotnej - stwierdził. - Powiedz mi od razu z czym masz problem - dodał, pisząc coś na kartce.
Uniosła lekko brew nie bardzo wiedząc skąd on niby wie, że nie była w żadnej placówce zdrowotnej. Zrezygnowała jednak z zaspokajania swojej ciekawości na rzecz krótkiego ale treściwego opisania swojego problemu. Dręczył ją sen, który nie tylko ją wystraszył, ale i wywołał ból głowy. Krótko opisała sen.
Gdy przystąpiła do opisu snu młodzian ruchami dłoni pokazał jej by się wstrzymała.
- Mamy dziś tu specjalistkę od snów - skinął głową w stronę drzwi. - Wskakuj - uśmiechnął się. Dziewczyna obejrzała się na drzwi i niepewnie ruszyła w ich stronę. Raz kozie śmierć…
W środku Arilyn zastała kobietę o długich blond włosach i czarnych oczach. Gdy zobaczyła Arilyn odłożyła gazetę i ściągnęła okulary. Wstała z fotela i wyszła zza biurka, by podać dłoń elfce. Ta odwzajemniła uścisk.
- Jestem Saya... - zaczęła. - Norman, gdzie karta pani? - powiedziała nieco głośniej. Miała bardzo dźwięczny głos. Nie pasował do tego miejsca.
- Właśnie robię! - odpowiedział chłopak i zamknął drzwi nogą. Saya westchnęła. - Proszę - wskazała krzesło stojące przed biurkiem i sama wróciła za biurko.
Po wysłuchaniu snu kobieta zamyśliła się. Odgarnęła parę włosów z twarzy i zadawała elfce pytania odnośnie snu. Były to pytania o jakieś szczegóły, kobieta nie naciskała i dawała Arilyn czas się skupić. - To była wizja... Znasz tą osobę? Tego Eltharonda? - zapytała wreszcie.
Elfka miała niepewną minę. - Nie wiem... Znalazłam się tutaj ze wspomnieniem własnej śmierci... Wiem jak mam na imię i w zasadzie na tym moja wiedza się kończy - bąknęła.
- O rany.. Czyli... Zero wspomnień? - bąknęła kobieta.
Elfka uśmiechnęła się blado i powoli skinęła głową.
- Mam pustkę w głowie. Przeczucie, że coś tam powinno być... Czasem, gdy coś się dzieje czuję ucisk... Tak jakby wydarzenie miało wywołać jakieś skojarzenie czy wspomnienie... Ale nie ma ich skąd brać - bąknęła.
- Ma, w mózgu są dane, tylko z jakiegoś powodu nie masz do nich dostępu. O tej porze neurologa nie ma, ale jutro koło południa radzę się doń wybrać. Z reguły nie ma za wielu klientów. Ma na imię Laviz. Doktor Laviz - wyjaśniła Saya. - Pozdrów go ode mnie - dodała.
- W śluzie jest mapa z zaznaczonymi placówkami i działami, to sobie zobacz, jak dotrzeć na miejsce, sama szczerze mówiąc nie pamiętam - bąknęła.
- Jak myślisz uda się ustalić skąd... Ta wizja? – bąknęła Arilyn. Siedziała przez cały czas otulając się rękami jakby jej było zimno.
- Widać znasz Eltharonda... Może jest przyjacielem, lub wrogiem - bąknęła w odpowiedzi kobieta. - Naprawdę tego będzie można dociekać po tym jak odzyskasz pamięć i nie tu, tylko u magotechników. Ja mogę ci tylko powiedzieć, że to była "relacja na żywo z lądowania Eltharonda".
Dziewczyna słysząc imię z wizji z czyichś innych ust niż swoje wzdrygnęła się czując zimny dreszcz wzdłuż kręgosłupa. - Która właściwie jest godzina? - bąknęła. - Skoro mam się tam zjawić w południe... Muszę sobie znaleźć zajęcie do tego czasu - bąknęła. - Nie zasnę...
- Ymm... trzecia rano - bąknęła Saya. - Idź na miejsce na piechotę, tylko ubierz się cieplej - zaleciła. - I w domu się napij czegoś ciepłego... A jeśli dalej mieszkasz w apartamencie z przydziału to skocz na stołówkę, jest bardzo blisko...
- Gdy otulę się skrzydłami to jest całkiem ciepło... Nawet tutaj - bąknęła z bladym uśmiechem. Godzina była na tyle wczesna, że elfka podejrzewała, że będzie się dłuższy czas męczyła nim uda jej się w południe dostać gdzie trzeba. Westchnęła.
- No nic... Bardzo dziękuję za pomoc... - bąknęła z bladym uśmiechem podnosząc się ze swojego miejsca.
Saya podała jej rękę raz jeszcze i elfka wyszła z gabinetu. Norman pożegnał się z nią machnięciem ręką.
Na mapie Arilyn szybko zlokalizowała swój cel. Wyglądało to godzinny spacer w normalnych warunkach, a przecież był mocny wiatr i śnieżyca...
Arilyn westchnęła. Zdecydowała się wrócić wpierw do siebie, ubrać coś cieplejszego mimo wszystko, pójść do stołówki - a nuż ktoś zostawił tam dla odwiedzających coś do picia co będzie sobie mogła podgrzać przed śniadaniem - zjeść coś i ruszyć na miejsce... Może uda jej się trafić tam w południe...
W stołówce znalazła dwójkę klientów i kucharza, który siedział za ladą i czytał książkę. Zaoferował Ailyn herbatę, kawę zbożową, kawę i sok malinowy na gorąco.
Elfka wybrała gorącą herbatę. Usiadła spokojnie gdzieś na uboczu i zaczęła popijać. Grzała sobie dłonie od gorącego kubka. Nie spieszyła się z piciem
Gdy uporała się z herbatą, a potem ze śniadaniem przed 9 ruszyła na miejsce mając nadzieję, że będzie na czas
Była chwilę przed czasem. Pod koniec marszu śnieżyca straciła na sile.
Wewnątrz budynku wyglądało bardzo podobnie. Arilyn szybko skierowano do doktora Laviza. Okazał się być rudym, chudym mężczyzną nieco niższym od elfki.
Po zapoznaniu się z przypadkiem stwierdził, że są techniczne możliwości przywrócenia jej wspomnień.
- Kłopot polega na tym, ze jest to dość energochłonna operacja i góra nie da mi pozwolenia na to działanie. Nie jesteś tu jeszcze na stałe - nie masz pracy - bąknął. – Gdybyś miała juz tydzień przepracowany to nie byłoby problemu... Widzisz... Brak wspomnień nie zagraża bezpośrednio twemu zdrowiu i życiu... - skrzywił się.
- Sam brak nie... Ale chciałabym jednak wiedzieć co to za delikwent z wizji... - bąknęła. - Nie wyglądał na osobę o łagodnym usposobieniu... - bąknęła. Była przygnębiona. To miejsce było tak skrajnie sformalizowane, tak bardzo sztuczne i sztywne... I do tego zimne... - I chciałabym zasnąć... - dodała ciszej. Była zmęczona...
- Hym.. chwilka... - mężczyzna wypisał jakiś mały papierek, po czym wpakował go do kapsułki i włożył do rury wystającej z podłogi. - Przy recepcji przedstaw się imieniem to dostaniesz tabletki nasenne - powiedział. - I wracaj koniecznie, gdy dostaniesz pracę - dodał.
- W zasadzie pracę dostałam już... Tylko że nie podejrzewam bym długo tam zagrzała miejsce... - bąknęła. Uśmiechnęła się półgębkiem do siebie widząc dwuznaczność tego stwierdzenia.
- Aha - mruknął doktor. - No to znajdź sobie jakąś, w której zagrzejesz miejsce. W przenośni oczywiście - zaznaczył. - No tak czy inaczej powodzenia i obyśmy się spotkali za jakiś tydzień - mruknął.
Dziewczyna ponuro pokiwała głową. Poszła do recepcji po tabletki... Potem zdecydowała, że się powlecze do roboty. O ile jej zmęczona pamięć jej nie zawodziła miała iść pomagać z ogniem... Może jeśli bardziej się zmęczy i weźmie te tabletki to będzie mogła zasnąć.
Pirotechnik był bardzo pozytywnie zaskoczony, gdy zobaczył elfkę. Polecił jej stopić parę obiektów. Udało się za każdym razem, co powodowało żal na twarzach kilku obecnych osób. Dokonanie tego jednak mocno wycieńczyło Arilyn. Dostała miksturę, która postawiła ją na nogi.
- Dobra robota - powiedział Pirotechnik. - Przeanalizujcie czemu wasze pancerze się stopiły i wprowadźcie zmiany - zalecił obecnym w pomieszczeniu pomocnikom... pracownikom? Jedno z dwóch.
- To koniec na dzisiaj? - spytała elfka. Szczerze mówiąc robiła to wszystko mechanicznie...
- Na dziś tak - odparł Pirotechnik.
Dziewczyna skinęła głową. - Zakładam, że jutro o tej samej porze... - bąknęła. Nie chciała ruszać na żadną wyprawę poza miasto, którą zorganizowano by jej w drugiej robocie, póki nie upora się z tymi snami...
Pirotechnik skinął głową twierdząco. Otrząsnął szatę z popiołów. - O, nie otrzepałem się po próbach bomb - mruknął. - Byłaś u Białasa?
- Dzisiaj nie... Wczoraj nie pamiętam już... - bąknęła. Była zmęczona i było to po niej widać.
- Y, to leć się położyć, a potem do niego skocz - mruknął mężczyzna. - Białas znajdzie ci coś na pełny etat... -
- Pójdę teraz... Nie wiem czy dziś zasnę, więc lepiej pójść, gdy jeszcze chodzę - bąknęła
- Klimat nie służy? - zapytał Pirotechnik.
- Miałam dzisiaj paskudny sen... - bąknęła. - A co do klimatu to jest tu zdecydowanie za zimno... - dodała
- No to praca w placówce tropikalnej. Wracasz tu tylko raz na dziesięć dni na przykład zdać raport... Albo szpieg... Coś poza miastem. Zaznacz to jak będziesz gadać z Białasem - zasugerował Pirotechnik
Skinęła powoli głową. - Dobrze, dziękuję - bąknęła po czym pozbierała się by pójść do Białego...
Białego znalazła jak zwykle w hangarze. Właśnie siedział pod jakaś maszyną i prosił co jakiś czas pomocnika o któryś klucz, lub śrubokręt.
- Um... Ktoś do pana - bąknął pomocnik. Mechanik wyjechał spod maszyny. - Aaaaa, Arilyn - powiedział mężczyzna. - Dobra, w sumie już skończyłem... Oj, dziewczyno, nie wyglądasz najlepiej - stwierdził.
- Cóż... To już wiem - bąknęła. Westchnęła. - Przyszłam spytać czy znajdzie się jakaś robota na cały etat... Ale w cieple, bo tu przemarzam na kość - bąknęła
- Moment - mruknął Mechanik. Wjechał pod maszynę jeszcze na dwie minuty, po czym wyjechał i wstał. - Dobra, zaspawaj i będzie jak nowy - polecił pomocnikowi. - Chyyyyba mamy coś... Byłabyś w sumie ciągle na części tropikalnej. Często zdarzają się różne rzeczy wymagające uwagi... Ot trzeba cos wykraść, kogoś poturbować, wydusić informacje, sprawdzić stan rzeczy, pomóc, obronić... Takie tam.. Piszesz się na to? – spytał.
Elfka przez chwilę nic nie mówiła. Potem odezwała się cicho.
- O ile nie będę musiała szpiegować, a kradzieże i wyduszanie informacji nie będą się zdarzały zbyt często to mi pasuje… - bąknęła. Z daleka od tego przejmującego zimna… Teraz to był jej priorytet. Później pomyśli jak sobie radzić z życiem na tej przedziwnej wyspie. Przez myśl jej przemknęło, że po śmierci nie dane jej było zaznać spokoju. Skrzywiła się w czymś na kształt parodii uśmiechu. Westchnęła.
- Powiedz proszę, czy jest tu gdzieś jakiś gabinet, biuro, jakiekolwiek pomieszczenie z fotelem, kanapą, leżanką czy nawet kawałkiem podłogi? Nie mam siły wracać przez ten śnieg i wicher… Potrzebuję tylko szklanki wody i odrobiny przestrzeni gdzie mogłabym się położyć… - bąknęła niemal błagalnie.
- Dlaczego? - bąknęła nieco niepewnie. Sny bardziej ją zmęczyły niż ciężki rajd po górach... Musiała odetchnąć chociażby tym mroźnym powietrzem teraz by dojść do siebie.
- Ludzie zamarzają żywcem w nocy - odparła istota. - Dlatego mechanoidy takie jak ja patrolują ulicę zamiast zwykłych funkcjonariuszy
Elfka westchnęła. - Nie mogę spać... Zaraz wrócę do środka... Chcę tylko odetchnąć - bąknęła.
- Hrm... - istota się oglądnęła. - Jak masz kłopoty ze snem to leć do doktora - zasugerowała. - Jak masz kłopoty ze snami to idź do parapsychologa. W tym mieście rzadko cokolwiek się śni, a jeśli się śni, to nie bez powodu - wyjaśnił mechanoid.
- Gdzie znajdę tego parapsychologa? - spytała. W pewnej chwili gdy zrobiło jej się zbyt zimno rozłożyła płonące skrzydła i otuliła się nimi...
Istota drgnęła i milczała chwilę. Analizowała.
- Pięć przecznic stąd. Mamy siedemnastu parapsychologów, o tej porze w placówce jest ich co najmniej trójka
- Jeśli pójdę w tamtą stronę to trafię? - spytała wskazując kierunek na wprost przed sobą.
Maszyna twierdząco skinęła głową w odpowiedzi.
- W takim razie pójdę teraz... Może mi pomogą... - bąknęła.
- Powodzenia - rzuciła maszyna, powracając do bezruchu.
Arilyn trafiła bez problemu. Weszła przez śluzę, gdzie mogła zostawić wierzchnie odzienie. Przywitał ja chłopak koło 19 lat. Miał czarne, krótkie włosy i żywe zielone oczy.
- O, witam - bąknął. - Zapraszam - poprowadził Arilyn przez niewielki hol, gdzie sprawdzono rejestr. Arilyn rozejrzała się niepewnie wokół dając się prowadzić. Nie bardzo wiedziała na czym to wszystko miałoby polegać. Ale potrzebowała pomocy…
- Aa... Jesteś z zewnątrz... No dobra, wypiszę ci kartę u nas, ogólnie widzę, ze jeszcze nie byłaś w żadnej placówce opieki zdrowotnej - stwierdził. - Powiedz mi od razu z czym masz problem - dodał, pisząc coś na kartce.
Uniosła lekko brew nie bardzo wiedząc skąd on niby wie, że nie była w żadnej placówce zdrowotnej. Zrezygnowała jednak z zaspokajania swojej ciekawości na rzecz krótkiego ale treściwego opisania swojego problemu. Dręczył ją sen, który nie tylko ją wystraszył, ale i wywołał ból głowy. Krótko opisała sen.
Gdy przystąpiła do opisu snu młodzian ruchami dłoni pokazał jej by się wstrzymała.
- Mamy dziś tu specjalistkę od snów - skinął głową w stronę drzwi. - Wskakuj - uśmiechnął się. Dziewczyna obejrzała się na drzwi i niepewnie ruszyła w ich stronę. Raz kozie śmierć…
W środku Arilyn zastała kobietę o długich blond włosach i czarnych oczach. Gdy zobaczyła Arilyn odłożyła gazetę i ściągnęła okulary. Wstała z fotela i wyszła zza biurka, by podać dłoń elfce. Ta odwzajemniła uścisk.
- Jestem Saya... - zaczęła. - Norman, gdzie karta pani? - powiedziała nieco głośniej. Miała bardzo dźwięczny głos. Nie pasował do tego miejsca.
- Właśnie robię! - odpowiedział chłopak i zamknął drzwi nogą. Saya westchnęła. - Proszę - wskazała krzesło stojące przed biurkiem i sama wróciła za biurko.
Po wysłuchaniu snu kobieta zamyśliła się. Odgarnęła parę włosów z twarzy i zadawała elfce pytania odnośnie snu. Były to pytania o jakieś szczegóły, kobieta nie naciskała i dawała Arilyn czas się skupić. - To była wizja... Znasz tą osobę? Tego Eltharonda? - zapytała wreszcie.
Elfka miała niepewną minę. - Nie wiem... Znalazłam się tutaj ze wspomnieniem własnej śmierci... Wiem jak mam na imię i w zasadzie na tym moja wiedza się kończy - bąknęła.
- O rany.. Czyli... Zero wspomnień? - bąknęła kobieta.
Elfka uśmiechnęła się blado i powoli skinęła głową.
- Mam pustkę w głowie. Przeczucie, że coś tam powinno być... Czasem, gdy coś się dzieje czuję ucisk... Tak jakby wydarzenie miało wywołać jakieś skojarzenie czy wspomnienie... Ale nie ma ich skąd brać - bąknęła.
- Ma, w mózgu są dane, tylko z jakiegoś powodu nie masz do nich dostępu. O tej porze neurologa nie ma, ale jutro koło południa radzę się doń wybrać. Z reguły nie ma za wielu klientów. Ma na imię Laviz. Doktor Laviz - wyjaśniła Saya. - Pozdrów go ode mnie - dodała.
- W śluzie jest mapa z zaznaczonymi placówkami i działami, to sobie zobacz, jak dotrzeć na miejsce, sama szczerze mówiąc nie pamiętam - bąknęła.
- Jak myślisz uda się ustalić skąd... Ta wizja? – bąknęła Arilyn. Siedziała przez cały czas otulając się rękami jakby jej było zimno.
- Widać znasz Eltharonda... Może jest przyjacielem, lub wrogiem - bąknęła w odpowiedzi kobieta. - Naprawdę tego będzie można dociekać po tym jak odzyskasz pamięć i nie tu, tylko u magotechników. Ja mogę ci tylko powiedzieć, że to była "relacja na żywo z lądowania Eltharonda".
Dziewczyna słysząc imię z wizji z czyichś innych ust niż swoje wzdrygnęła się czując zimny dreszcz wzdłuż kręgosłupa. - Która właściwie jest godzina? - bąknęła. - Skoro mam się tam zjawić w południe... Muszę sobie znaleźć zajęcie do tego czasu - bąknęła. - Nie zasnę...
- Ymm... trzecia rano - bąknęła Saya. - Idź na miejsce na piechotę, tylko ubierz się cieplej - zaleciła. - I w domu się napij czegoś ciepłego... A jeśli dalej mieszkasz w apartamencie z przydziału to skocz na stołówkę, jest bardzo blisko...
- Gdy otulę się skrzydłami to jest całkiem ciepło... Nawet tutaj - bąknęła z bladym uśmiechem. Godzina była na tyle wczesna, że elfka podejrzewała, że będzie się dłuższy czas męczyła nim uda jej się w południe dostać gdzie trzeba. Westchnęła.
- No nic... Bardzo dziękuję za pomoc... - bąknęła z bladym uśmiechem podnosząc się ze swojego miejsca.
Saya podała jej rękę raz jeszcze i elfka wyszła z gabinetu. Norman pożegnał się z nią machnięciem ręką.
Na mapie Arilyn szybko zlokalizowała swój cel. Wyglądało to godzinny spacer w normalnych warunkach, a przecież był mocny wiatr i śnieżyca...
Arilyn westchnęła. Zdecydowała się wrócić wpierw do siebie, ubrać coś cieplejszego mimo wszystko, pójść do stołówki - a nuż ktoś zostawił tam dla odwiedzających coś do picia co będzie sobie mogła podgrzać przed śniadaniem - zjeść coś i ruszyć na miejsce... Może uda jej się trafić tam w południe...
W stołówce znalazła dwójkę klientów i kucharza, który siedział za ladą i czytał książkę. Zaoferował Ailyn herbatę, kawę zbożową, kawę i sok malinowy na gorąco.
Elfka wybrała gorącą herbatę. Usiadła spokojnie gdzieś na uboczu i zaczęła popijać. Grzała sobie dłonie od gorącego kubka. Nie spieszyła się z piciem
Gdy uporała się z herbatą, a potem ze śniadaniem przed 9 ruszyła na miejsce mając nadzieję, że będzie na czas
Była chwilę przed czasem. Pod koniec marszu śnieżyca straciła na sile.
Wewnątrz budynku wyglądało bardzo podobnie. Arilyn szybko skierowano do doktora Laviza. Okazał się być rudym, chudym mężczyzną nieco niższym od elfki.
Po zapoznaniu się z przypadkiem stwierdził, że są techniczne możliwości przywrócenia jej wspomnień.
- Kłopot polega na tym, ze jest to dość energochłonna operacja i góra nie da mi pozwolenia na to działanie. Nie jesteś tu jeszcze na stałe - nie masz pracy - bąknął. – Gdybyś miała juz tydzień przepracowany to nie byłoby problemu... Widzisz... Brak wspomnień nie zagraża bezpośrednio twemu zdrowiu i życiu... - skrzywił się.
- Sam brak nie... Ale chciałabym jednak wiedzieć co to za delikwent z wizji... - bąknęła. - Nie wyglądał na osobę o łagodnym usposobieniu... - bąknęła. Była przygnębiona. To miejsce było tak skrajnie sformalizowane, tak bardzo sztuczne i sztywne... I do tego zimne... - I chciałabym zasnąć... - dodała ciszej. Była zmęczona...
- Hym.. chwilka... - mężczyzna wypisał jakiś mały papierek, po czym wpakował go do kapsułki i włożył do rury wystającej z podłogi. - Przy recepcji przedstaw się imieniem to dostaniesz tabletki nasenne - powiedział. - I wracaj koniecznie, gdy dostaniesz pracę - dodał.
- W zasadzie pracę dostałam już... Tylko że nie podejrzewam bym długo tam zagrzała miejsce... - bąknęła. Uśmiechnęła się półgębkiem do siebie widząc dwuznaczność tego stwierdzenia.
- Aha - mruknął doktor. - No to znajdź sobie jakąś, w której zagrzejesz miejsce. W przenośni oczywiście - zaznaczył. - No tak czy inaczej powodzenia i obyśmy się spotkali za jakiś tydzień - mruknął.
Dziewczyna ponuro pokiwała głową. Poszła do recepcji po tabletki... Potem zdecydowała, że się powlecze do roboty. O ile jej zmęczona pamięć jej nie zawodziła miała iść pomagać z ogniem... Może jeśli bardziej się zmęczy i weźmie te tabletki to będzie mogła zasnąć.
Pirotechnik był bardzo pozytywnie zaskoczony, gdy zobaczył elfkę. Polecił jej stopić parę obiektów. Udało się za każdym razem, co powodowało żal na twarzach kilku obecnych osób. Dokonanie tego jednak mocno wycieńczyło Arilyn. Dostała miksturę, która postawiła ją na nogi.
- Dobra robota - powiedział Pirotechnik. - Przeanalizujcie czemu wasze pancerze się stopiły i wprowadźcie zmiany - zalecił obecnym w pomieszczeniu pomocnikom... pracownikom? Jedno z dwóch.
- To koniec na dzisiaj? - spytała elfka. Szczerze mówiąc robiła to wszystko mechanicznie...
- Na dziś tak - odparł Pirotechnik.
Dziewczyna skinęła głową. - Zakładam, że jutro o tej samej porze... - bąknęła. Nie chciała ruszać na żadną wyprawę poza miasto, którą zorganizowano by jej w drugiej robocie, póki nie upora się z tymi snami...
Pirotechnik skinął głową twierdząco. Otrząsnął szatę z popiołów. - O, nie otrzepałem się po próbach bomb - mruknął. - Byłaś u Białasa?
- Dzisiaj nie... Wczoraj nie pamiętam już... - bąknęła. Była zmęczona i było to po niej widać.
- Y, to leć się położyć, a potem do niego skocz - mruknął mężczyzna. - Białas znajdzie ci coś na pełny etat... -
- Pójdę teraz... Nie wiem czy dziś zasnę, więc lepiej pójść, gdy jeszcze chodzę - bąknęła
- Klimat nie służy? - zapytał Pirotechnik.
- Miałam dzisiaj paskudny sen... - bąknęła. - A co do klimatu to jest tu zdecydowanie za zimno... - dodała
- No to praca w placówce tropikalnej. Wracasz tu tylko raz na dziesięć dni na przykład zdać raport... Albo szpieg... Coś poza miastem. Zaznacz to jak będziesz gadać z Białasem - zasugerował Pirotechnik
Skinęła powoli głową. - Dobrze, dziękuję - bąknęła po czym pozbierała się by pójść do Białego...
Białego znalazła jak zwykle w hangarze. Właśnie siedział pod jakaś maszyną i prosił co jakiś czas pomocnika o któryś klucz, lub śrubokręt.
- Um... Ktoś do pana - bąknął pomocnik. Mechanik wyjechał spod maszyny. - Aaaaa, Arilyn - powiedział mężczyzna. - Dobra, w sumie już skończyłem... Oj, dziewczyno, nie wyglądasz najlepiej - stwierdził.
- Cóż... To już wiem - bąknęła. Westchnęła. - Przyszłam spytać czy znajdzie się jakaś robota na cały etat... Ale w cieple, bo tu przemarzam na kość - bąknęła
- Moment - mruknął Mechanik. Wjechał pod maszynę jeszcze na dwie minuty, po czym wyjechał i wstał. - Dobra, zaspawaj i będzie jak nowy - polecił pomocnikowi. - Chyyyyba mamy coś... Byłabyś w sumie ciągle na części tropikalnej. Często zdarzają się różne rzeczy wymagające uwagi... Ot trzeba cos wykraść, kogoś poturbować, wydusić informacje, sprawdzić stan rzeczy, pomóc, obronić... Takie tam.. Piszesz się na to? – spytał.
Elfka przez chwilę nic nie mówiła. Potem odezwała się cicho.
- O ile nie będę musiała szpiegować, a kradzieże i wyduszanie informacji nie będą się zdarzały zbyt często to mi pasuje… - bąknęła. Z daleka od tego przejmującego zimna… Teraz to był jej priorytet. Później pomyśli jak sobie radzić z życiem na tej przedziwnej wyspie. Przez myśl jej przemknęło, że po śmierci nie dane jej było zaznać spokoju. Skrzywiła się w czymś na kształt parodii uśmiechu. Westchnęła.
- Powiedz proszę, czy jest tu gdzieś jakiś gabinet, biuro, jakiekolwiek pomieszczenie z fotelem, kanapą, leżanką czy nawet kawałkiem podłogi? Nie mam siły wracać przez ten śnieg i wicher… Potrzebuję tylko szklanki wody i odrobiny przestrzeni gdzie mogłabym się położyć… - bąknęła niemal błagalnie.

-
- Kok
- Posty: 1245
- Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:22
- Lokalizacja: Legionowo
- Kontakt:
Re: [Świat Pasem] Koniec Dobrobytu
Velius:
Mag westchnął. "Tak w skrócie? Wielka eksplozja, kawałki budynków i ciał ludzi oraz demonów spadające na ziemię. W brzeg wyspy wbiła się jakaś wieża i demoniczna płyta." Przełknął ślinę, pomyślał przez chwilę, po czym kontynuował: "Następnie ujrzałem wielką demoniczną łapę wystającą z ziemi. Spostrzegłem również dwójkę łowców dusz, rozmawiali, ale już nie pamiętam co konkretnie mówili... Widziałem też tajemniczą, demoniczną postać..." - dokończył po czym na chwilę zamilkł. Czekał, co powie Maria.
Mag westchnął. "Tak w skrócie? Wielka eksplozja, kawałki budynków i ciał ludzi oraz demonów spadające na ziemię. W brzeg wyspy wbiła się jakaś wieża i demoniczna płyta." Przełknął ślinę, pomyślał przez chwilę, po czym kontynuował: "Następnie ujrzałem wielką demoniczną łapę wystającą z ziemi. Spostrzegłem również dwójkę łowców dusz, rozmawiali, ale już nie pamiętam co konkretnie mówili... Widziałem też tajemniczą, demoniczną postać..." - dokończył po czym na chwilę zamilkł. Czekał, co powie Maria.
I tak nikt tego nie czyta...

-
- Bosman
- Posty: 2482
- Rejestracja: środa, 26 lipca 2006, 22:20
- Numer GG: 1223257
- Lokalizacja: Free City Vratislavia/Sigil
- Kontakt:
Re: [Świat Pasem] Koniec Dobrobytu
Yang Lou i Shreth
Szedł niezadowolony i niespokojny. Czuł się raczej niedobrze z tym wszystkim, co się działo, przede wszystkim z tą cholerną wizją. To było głupie, podejrzane i na pierwszy rzut oka nie miało sensu - a życie nauczyło go już że takie rzeczy często są niebezpiecznie prawdziwe.
Kiedy stanęli przed ruiną wysłuchał uważnie Shretha.
- Hm, mam bardzo głębokie, wewnętrzne przeczucie że w środku jest dość niebezpiecznie. Wygląda na to że jest tam więcej niż jedna istota, a na dodatek jakieś magiczne przedmioty. Próbujemy wytworzyć jakiś plan, czy po prostu wchodzimy ze wszystkim co mamy?
Szedł niezadowolony i niespokojny. Czuł się raczej niedobrze z tym wszystkim, co się działo, przede wszystkim z tą cholerną wizją. To było głupie, podejrzane i na pierwszy rzut oka nie miało sensu - a życie nauczyło go już że takie rzeczy często są niebezpiecznie prawdziwe.
Kiedy stanęli przed ruiną wysłuchał uważnie Shretha.
- Hm, mam bardzo głębokie, wewnętrzne przeczucie że w środku jest dość niebezpiecznie. Wygląda na to że jest tam więcej niż jedna istota, a na dodatek jakieś magiczne przedmioty. Próbujemy wytworzyć jakiś plan, czy po prostu wchodzimy ze wszystkim co mamy?
What doesn't kill you, just makes you... Stranger.
But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.

-
- Kok
- Posty: 1438
- Rejestracja: wtorek, 20 grudnia 2005, 11:05
- Numer GG: 3327785
- Lokalizacja: 3city
Re: [Świat Pasem] Koniec Dobrobytu
Nadir
Drakon z zaciekawieniem słuchał czarodziejki. To nie mógł być przypadek, coś się działo, i to coś sporego. Coś co prędzej czy później ich także będzie dotyczyć. W zamyśleniu dotarł do ruin.
Iseris, jesteś w stanie coś więcej nam powiedzieć o tym miejscu? Lub nas jakoś wspierać w walce bezpośredniej? - zapytał. - Jeżeli jesteś w stanie nas wspierać to myślę, że możemy pomału wchodzić, my przodem, czarodziejka z tyłu będzie nas osłaniać lub razić na odległość. Nie wiemy co to za cosie, możnaby spróbować wywabić ich do światła.. Wolałbym rozwalić wszystko zanim staniemy przed mutantem...
Drakon z zaciekawieniem słuchał czarodziejki. To nie mógł być przypadek, coś się działo, i to coś sporego. Coś co prędzej czy później ich także będzie dotyczyć. W zamyśleniu dotarł do ruin.
Iseris, jesteś w stanie coś więcej nam powiedzieć o tym miejscu? Lub nas jakoś wspierać w walce bezpośredniej? - zapytał. - Jeżeli jesteś w stanie nas wspierać to myślę, że możemy pomału wchodzić, my przodem, czarodziejka z tyłu będzie nas osłaniać lub razić na odległość. Nie wiemy co to za cosie, możnaby spróbować wywabić ich do światła.. Wolałbym rozwalić wszystko zanim staniemy przed mutantem...
Czasami mam uczucie, że przede mną rozpościera się wielki ocean prawdy, a ja siedzę na plaży i bawię się kamykami. Ale pewnego dnia nauczę się po nim żeglować.
Don't take your organs to heaven... heaven knows we need them here.
Don't take your organs to heaven... heaven knows we need them here.

-
- Bosman
- Posty: 2312
- Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:15
- Numer GG: 2248735
- Lokalizacja: z Wrocławskiej Otchłani
- Kontakt:
Re: [Świat Pasem] Koniec Dobrobytu
Arilyn Faerith:
Biały Mechanik uniósł brwi. - Automat z herbatą jest tam - wskazał maszynę wyglądająca jak metalowe pudło z guzikami. - A jak wejdziesz po schodkach to znajdziesz tam parę pokoi wypoczynkowych. Jeśli będzie trzeba to wyproś osobę czy dwie i możesz się tam zdrzemnąć. Za pięć godzin będę miał już jakieś konkrety - dodał, uśmiechając się dobrotliwie. - Nie zapomnij zamknąć drzwi na kluczyk, by włączyć dźwiękoszczelność, w końcu będziesz miała pod nogami halę produkcyjną.
Velius:
- Ale chaos... - mruknęła Maria. - Czyli sen nie miał jakiegoś konkretnego sensu? - zapytała. - Takie coś się gdzieś zdarzyło, może to relacje z paru miejsc? -
tymczasem na dworze byłą piękna pogoda. Zapowiadał się słoneczny dzień. Miasto już działało, ale i tak było jakoś... cicho.
Yang Lou i Nadir:
Powoli zeszli na dół, zagłębiając się w ciemność. Robiło się coraz wilgotniej. Mały płomyk sterowany przez Iseris wydobywał z cienia poskręcane metalowe obiekty. Stoły, jakieś pręty, dziurawą wannę...
Znów kilka schodków. Wszyscy weszli do sali w której woda sięgała im po kostki.
Rzuty na skradanie się:
Yang 0+8=8
Nadir 10+4=14
Śmierdziało tu stęchlizną i odchodami.
Rzuty na spostrzegawczość:
Yang Lou 5+5-4=6
Nadir 10+4-4=10
Nadir zatrzymał Yanga i wskazał dłonią jakiś duży kształt. Coś, co wojownik uznał za stary tapczan na prawdę było gadowatą istotą zagrzebaną w szmatach. Nie widziało ich.. chyba jeszcze spało. Iseris zatrzymała się, widząc reakcję mężczyzn na dole. Milczała.
Biały Mechanik uniósł brwi. - Automat z herbatą jest tam - wskazał maszynę wyglądająca jak metalowe pudło z guzikami. - A jak wejdziesz po schodkach to znajdziesz tam parę pokoi wypoczynkowych. Jeśli będzie trzeba to wyproś osobę czy dwie i możesz się tam zdrzemnąć. Za pięć godzin będę miał już jakieś konkrety - dodał, uśmiechając się dobrotliwie. - Nie zapomnij zamknąć drzwi na kluczyk, by włączyć dźwiękoszczelność, w końcu będziesz miała pod nogami halę produkcyjną.
Velius:
- Ale chaos... - mruknęła Maria. - Czyli sen nie miał jakiegoś konkretnego sensu? - zapytała. - Takie coś się gdzieś zdarzyło, może to relacje z paru miejsc? -
tymczasem na dworze byłą piękna pogoda. Zapowiadał się słoneczny dzień. Miasto już działało, ale i tak było jakoś... cicho.
Yang Lou i Nadir:
Powoli zeszli na dół, zagłębiając się w ciemność. Robiło się coraz wilgotniej. Mały płomyk sterowany przez Iseris wydobywał z cienia poskręcane metalowe obiekty. Stoły, jakieś pręty, dziurawą wannę...
Znów kilka schodków. Wszyscy weszli do sali w której woda sięgała im po kostki.
Rzuty na skradanie się:
Yang 0+8=8
Nadir 10+4=14
Śmierdziało tu stęchlizną i odchodami.
Rzuty na spostrzegawczość:
Yang Lou 5+5-4=6
Nadir 10+4-4=10
Nadir zatrzymał Yanga i wskazał dłonią jakiś duży kształt. Coś, co wojownik uznał za stary tapczan na prawdę było gadowatą istotą zagrzebaną w szmatach. Nie widziało ich.. chyba jeszcze spało. Iseris zatrzymała się, widząc reakcję mężczyzn na dole. Milczała.
UWAGA -ZŁOŚLIWY MG!
Mr.Z pisze posta

Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!
Mr.Z pisze posta

Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!

-
- Kok
- Posty: 1245
- Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:22
- Lokalizacja: Legionowo
- Kontakt:
Re: [Świat Pasem] Koniec Dobrobytu
Velius:
*strasznie tu cicho, za cicho...* - pomyślał - *Ciekawe, czy ma to jakikolwiek związek z moim snem... Ale może to ja przesadzam, może jednak to nie wydarzyło się naprawdę?*
Jako, że do Białej Wieży miał zgłosić się dopiero jutro, postanowił rozejrzeć się trochę po mieście. Stwierdził, że jeżeli nie ujrzy nic nadzwyczajnego i niepokojącego, to po prostu zastanowi się co by tu porobić do jutra.
*strasznie tu cicho, za cicho...* - pomyślał - *Ciekawe, czy ma to jakikolwiek związek z moim snem... Ale może to ja przesadzam, może jednak to nie wydarzyło się naprawdę?*
Jako, że do Białej Wieży miał zgłosić się dopiero jutro, postanowił rozejrzeć się trochę po mieście. Stwierdził, że jeżeli nie ujrzy nic nadzwyczajnego i niepokojącego, to po prostu zastanowi się co by tu porobić do jutra.
I tak nikt tego nie czyta...

-
- Kok
- Posty: 1438
- Rejestracja: wtorek, 20 grudnia 2005, 11:05
- Numer GG: 3327785
- Lokalizacja: 3city
Re: [Świat Pasem] Koniec Dobrobytu
Nadir
Drakon ręką pokazał na kształt. Zdjął kusżę z pleców i załadował bełt. 2 następne wziął w zęby.
Zalatwmy ich po kolei... powiedział szeptem, przymierzył i posłał bełt w stronę gdzie mniej więcej powinna być szyja potwora. Jak na nas ruszy osłaniaj nas czym możesz Iseris.. powiedział głośniej już, i natychmiast przygotował się do kolejnego strzału. Poczekał jednak na reakcję potwora na pierwszy bełt - może odsłoni się nieco i będzie lepsza widoczność i szansa na celniejszy strzał.
Drakon ręką pokazał na kształt. Zdjął kusżę z pleców i załadował bełt. 2 następne wziął w zęby.
Zalatwmy ich po kolei... powiedział szeptem, przymierzył i posłał bełt w stronę gdzie mniej więcej powinna być szyja potwora. Jak na nas ruszy osłaniaj nas czym możesz Iseris.. powiedział głośniej już, i natychmiast przygotował się do kolejnego strzału. Poczekał jednak na reakcję potwora na pierwszy bełt - może odsłoni się nieco i będzie lepsza widoczność i szansa na celniejszy strzał.
Czasami mam uczucie, że przede mną rozpościera się wielki ocean prawdy, a ja siedzę na plaży i bawię się kamykami. Ale pewnego dnia nauczę się po nim żeglować.
Don't take your organs to heaven... heaven knows we need them here.
Don't take your organs to heaven... heaven knows we need them here.

-
- Tawerniana Wilczyca
- Posty: 2370
- Rejestracja: czwartek, 22 czerwca 2006, 16:47
- Lokalizacja: ze 113-tej warstwy Otchłani
- Kontakt:
Re: [Świat Pasem] Koniec Dobrobytu
Arilyn Faerith
Arilyn niepewnie spojrzała na automat.
- Nie umiem się nim posługiwać - bąknęła zmieszana. Jeszcze nigdy takiego czegoś nie widziała. Herbaty napiłaby się chętnie, gdyby ktoś jej wyjaśnił co ma zrobić... I tak musiała kogoś prosić o pomoc, bo chciała wziąć jednak tę nieszczęsną tabletkę nasenną.
Wiadomość o pokojach wypoczynkowych przyjęła niemalże z wielką radością. Niemalże, bo była już naprawdę bardzo zmęczona. Pragnęła już się położyć i spać... O ile jej sny jej na to pozwolą. Wzdrygnęła się na tę myśl. Całe to miejsce jeszcze bardziej straciło w jej oczach, gdy dowiedziała się, że tak niechętnie się pomaga osobom z zewnątrz...
Arilyn niepewnie spojrzała na automat.
- Nie umiem się nim posługiwać - bąknęła zmieszana. Jeszcze nigdy takiego czegoś nie widziała. Herbaty napiłaby się chętnie, gdyby ktoś jej wyjaśnił co ma zrobić... I tak musiała kogoś prosić o pomoc, bo chciała wziąć jednak tę nieszczęsną tabletkę nasenną.
Wiadomość o pokojach wypoczynkowych przyjęła niemalże z wielką radością. Niemalże, bo była już naprawdę bardzo zmęczona. Pragnęła już się położyć i spać... O ile jej sny jej na to pozwolą. Wzdrygnęła się na tę myśl. Całe to miejsce jeszcze bardziej straciło w jej oczach, gdy dowiedziała się, że tak niechętnie się pomaga osobom z zewnątrz...

-
- Bosman
- Posty: 2482
- Rejestracja: środa, 26 lipca 2006, 22:20
- Numer GG: 1223257
- Lokalizacja: Free City Vratislavia/Sigil
- Kontakt:
Re: [Świat Pasem] Koniec Dobrobytu
Yang Lou i Shreth
Wyszczerzył zęby.
Kiedyś walczył po to żeby osiągnąć cel, ale z czasem następowały w jego życiu subtelne, powolne zmiany. Zastanawiał się na ile to robota demona, ale tylko przez moment. Potem euforia wywołana myślą o walce przesłoniła te problemy.
Opuścił prawą rękę, lewą mocno naciskając nabrzmiały już i pulsujący nadgarstek. Krew spłynęła po dłoni i w dół, kiedy ustawiał się między potworem a Iseris, formując się w ostrze.
*Czas na żarcie, stary.* - pomyślał do miecza, przyjmując postawę szermierczą. *I to wielkie żarcie.*
Wyszczerzył zęby.
Kiedyś walczył po to żeby osiągnąć cel, ale z czasem następowały w jego życiu subtelne, powolne zmiany. Zastanawiał się na ile to robota demona, ale tylko przez moment. Potem euforia wywołana myślą o walce przesłoniła te problemy.
Opuścił prawą rękę, lewą mocno naciskając nabrzmiały już i pulsujący nadgarstek. Krew spłynęła po dłoni i w dół, kiedy ustawiał się między potworem a Iseris, formując się w ostrze.
*Czas na żarcie, stary.* - pomyślał do miecza, przyjmując postawę szermierczą. *I to wielkie żarcie.*
What doesn't kill you, just makes you... Stranger.
But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.

-
- Bosman
- Posty: 2312
- Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:15
- Numer GG: 2248735
- Lokalizacja: z Wrocławskiej Otchłani
- Kontakt:
Re: [Świat Pasem] Koniec Dobrobytu
Velius:
Cały dzień łażenia nie wykazał niczego specjalnego, ale atmosfera przypominała ciszę przed burzą. Wreszcie Velius usłyszał coś, przechodząc koło knajpy. - Mówię wam! Widziałem przez lunetę, coś jest wbite w brzeg! - mruknął jakiś wojownik. - Wygląda jak olbrzymi grot czy coś... - mag siedzący przy stoliku westchnął. - Może to morze wyrzuciło jakiś wrak... - zaczął. - Nie, to jest wbite głębiej na plaży i to NIE jest kadłub statku. Widywałem wraki wywalone przez sztorm na brzeg, to NIE jest taki wrak - naciskał wojownik. - Dobra, dobra! - rzucił paladyn, siedzący przy tym samym stole. - Pójdziemy tam i zobaczymy. Barman! Rachunek! -
Nadir i Yang Lou:
Bestia rzuciła się w gorę, gdy Nadir trafił. Łeb przypominał łeb krokodyla, ale był nienaturalnie długi i masywniejszy niż pysk krokodyla. Bestia padła na posadzkę z głośnym pluskiem. nadir już chciał podejść bliżej, ale yang go zatrzymał. - On dalej żyje - mruknął. Wtedy druga strona stosu śmieci, w którym była zagrzebana bestia, poruszyła się i uniosła w górę. Drugi - taki sam pysk - rozwarł sie i poleciał na Yanga. Szermierz ledwo zdołał uniknąć. nadir upuścił kuszę podczas uniku. Złapał za miecz i uderzył "na czuja" ale rozwalił tylko jakieś metalowe elementy które trzymały się na szmatach, w które pozawijała się bestia. Yang Ciął raz, chybiając i mało nie tracąc równowagi. Tu było cholernie ślisko. Drugi cios jednak trafil i bestia zawyła, prac dalej na oślep, próbując sięgnąć Yanga kłapiąca paszczą. Iseris cisnęła trzema kulami ognia na raz, przerywając na chwilę ataki istoty. Nadir znów się zamachnął, ale znów miecz trafił w jakiś złom. Yang za to znów zadał dwa ciosy, trafiając za każdym razem. Urżnął kawałek paszczy bestii, ale ta nie chciała zdychać. Zaczęła się miotać jak szalona po pomieszczeniu, rozdeptując upuszczona przez Nadira kuszę.Nadir wreszcie trafił w ciało bestii i poczuł ustępujące pod naporem miecza kości. Chyba uszkodził bark istoty, bo jedna jej łapa przestała spełniać swą funkcję.
Yang znów musiał się wycofać, a Iseris zaatakowała miotaczem ognia, powodując podpalenie szmat, w które omotana była istota. Nadir zaatakował raz jeszcze. Całym ciałem wstrząsnął dreszcz. Wojownik najwyraźniej trafił w rdzeń... i zabił istotę. Yang zaparł się i obrócił truchło tak, by ugasić płomienie w wodzie na posadzce. Wszyscy i tak już krztusili się dymem. "Nie wiem czy to koniec... mogą tu być inne istoty" stwierdził Shreth. Dalej prowadziła tylko jedna droga... Korytarz, w którym wszyscy będą brnąć po kolana w wodzie...
Arilyn Faerith:
jakiś młody mechanik jej wyjaśnił. Guziki były kiedyś opisane, ale farba zeszła... naciskało się właściwy przycisk i miało się herbatę lub kawę. Potem naciskało się guziki dodatków by wybrać ile czego się chce.
Gdy elfka już miała herbatę udała się na gorę by stwierdzić, ze jeden z pokoi jest cały wolny. Był niewielki i przytulny. Mały okrągły stolik, dwie sofy i fotel.
Elfka zamknęła drzwi i wypiwszy herbatę mogła spokojnie położyć się spać.
Cały dzień łażenia nie wykazał niczego specjalnego, ale atmosfera przypominała ciszę przed burzą. Wreszcie Velius usłyszał coś, przechodząc koło knajpy. - Mówię wam! Widziałem przez lunetę, coś jest wbite w brzeg! - mruknął jakiś wojownik. - Wygląda jak olbrzymi grot czy coś... - mag siedzący przy stoliku westchnął. - Może to morze wyrzuciło jakiś wrak... - zaczął. - Nie, to jest wbite głębiej na plaży i to NIE jest kadłub statku. Widywałem wraki wywalone przez sztorm na brzeg, to NIE jest taki wrak - naciskał wojownik. - Dobra, dobra! - rzucił paladyn, siedzący przy tym samym stole. - Pójdziemy tam i zobaczymy. Barman! Rachunek! -
Nadir i Yang Lou:
Bestia rzuciła się w gorę, gdy Nadir trafił. Łeb przypominał łeb krokodyla, ale był nienaturalnie długi i masywniejszy niż pysk krokodyla. Bestia padła na posadzkę z głośnym pluskiem. nadir już chciał podejść bliżej, ale yang go zatrzymał. - On dalej żyje - mruknął. Wtedy druga strona stosu śmieci, w którym była zagrzebana bestia, poruszyła się i uniosła w górę. Drugi - taki sam pysk - rozwarł sie i poleciał na Yanga. Szermierz ledwo zdołał uniknąć. nadir upuścił kuszę podczas uniku. Złapał za miecz i uderzył "na czuja" ale rozwalił tylko jakieś metalowe elementy które trzymały się na szmatach, w które pozawijała się bestia. Yang Ciął raz, chybiając i mało nie tracąc równowagi. Tu było cholernie ślisko. Drugi cios jednak trafil i bestia zawyła, prac dalej na oślep, próbując sięgnąć Yanga kłapiąca paszczą. Iseris cisnęła trzema kulami ognia na raz, przerywając na chwilę ataki istoty. Nadir znów się zamachnął, ale znów miecz trafił w jakiś złom. Yang za to znów zadał dwa ciosy, trafiając za każdym razem. Urżnął kawałek paszczy bestii, ale ta nie chciała zdychać. Zaczęła się miotać jak szalona po pomieszczeniu, rozdeptując upuszczona przez Nadira kuszę.Nadir wreszcie trafił w ciało bestii i poczuł ustępujące pod naporem miecza kości. Chyba uszkodził bark istoty, bo jedna jej łapa przestała spełniać swą funkcję.
Yang znów musiał się wycofać, a Iseris zaatakowała miotaczem ognia, powodując podpalenie szmat, w które omotana była istota. Nadir zaatakował raz jeszcze. Całym ciałem wstrząsnął dreszcz. Wojownik najwyraźniej trafił w rdzeń... i zabił istotę. Yang zaparł się i obrócił truchło tak, by ugasić płomienie w wodzie na posadzce. Wszyscy i tak już krztusili się dymem. "Nie wiem czy to koniec... mogą tu być inne istoty" stwierdził Shreth. Dalej prowadziła tylko jedna droga... Korytarz, w którym wszyscy będą brnąć po kolana w wodzie...
Arilyn Faerith:
jakiś młody mechanik jej wyjaśnił. Guziki były kiedyś opisane, ale farba zeszła... naciskało się właściwy przycisk i miało się herbatę lub kawę. Potem naciskało się guziki dodatków by wybrać ile czego się chce.
Gdy elfka już miała herbatę udała się na gorę by stwierdzić, ze jeden z pokoi jest cały wolny. Był niewielki i przytulny. Mały okrągły stolik, dwie sofy i fotel.
Elfka zamknęła drzwi i wypiwszy herbatę mogła spokojnie położyć się spać.
UWAGA -ZŁOŚLIWY MG!
Mr.Z pisze posta

Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!
Mr.Z pisze posta

Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!

-
- Kok
- Posty: 1245
- Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:22
- Lokalizacja: Legionowo
- Kontakt:
Re: [Świat Pasem] Koniec Dobrobytu
Velius:
Mag nie miał wątpliwości o co chodzi. Było to aż nazbyt oczywiste, że wojownik opisywał tą wieżę z nocnej wizji. Chwilkę się zastanawiał, jednak w końcu postanowił wrzucić swoje trzy grosze do dyskusji.
-"Wybaczcie, że się wtrącam, ale przypadkiem usłyszałem końcówkę Waszej rozmowy, a tak się składa, że wiem o czym mówicie. Ale gdzie moje maniery, nie przedstawiłem się jeszcze, jestem Velius" - przedstawił się po czym kontynuował -"To coś co utkwiło w plaży to najprawdopodobniej demoniczna wieża, możliwe też, że pod ziemią znajduje się reszta jakiejś demonicznej budowli..." - mówił dosyć cicho, aby nie wzbudzać przypadkiem zbytniego "poruszenia" w mieście - "Zapytacie skąd to wiem? Otóż śniło mi się to, to mogła być wizja... Tamto miejsce może być niebezpieczne, myślę, że warto by o tym wydarzeniu powiadomić kogoś "z góry", może wtedy zostanie wysłana jakaś większa grupa. Proponuję, żebyśmy poszli to zgłosić do Trzeciej Wieży, chyba, że macie inne propozycje?" - zapytał.
Mag nie miał wątpliwości o co chodzi. Było to aż nazbyt oczywiste, że wojownik opisywał tą wieżę z nocnej wizji. Chwilkę się zastanawiał, jednak w końcu postanowił wrzucić swoje trzy grosze do dyskusji.
-"Wybaczcie, że się wtrącam, ale przypadkiem usłyszałem końcówkę Waszej rozmowy, a tak się składa, że wiem o czym mówicie. Ale gdzie moje maniery, nie przedstawiłem się jeszcze, jestem Velius" - przedstawił się po czym kontynuował -"To coś co utkwiło w plaży to najprawdopodobniej demoniczna wieża, możliwe też, że pod ziemią znajduje się reszta jakiejś demonicznej budowli..." - mówił dosyć cicho, aby nie wzbudzać przypadkiem zbytniego "poruszenia" w mieście - "Zapytacie skąd to wiem? Otóż śniło mi się to, to mogła być wizja... Tamto miejsce może być niebezpieczne, myślę, że warto by o tym wydarzeniu powiadomić kogoś "z góry", może wtedy zostanie wysłana jakaś większa grupa. Proponuję, żebyśmy poszli to zgłosić do Trzeciej Wieży, chyba, że macie inne propozycje?" - zapytał.
I tak nikt tego nie czyta...

-
- Tawerniana Wilczyca
- Posty: 2370
- Rejestracja: czwartek, 22 czerwca 2006, 16:47
- Lokalizacja: ze 113-tej warstwy Otchłani
- Kontakt:
Re: [Świat Pasem] Koniec Dobrobytu
Arilyn Faerith
Elfka, gdy tylko pokazano jej jak obsłużyć automat, napiła się herbaty, zażywając przy tym przepisaną przez lekarza tabletkę i poszła na górę się położyć. Z ulgą stwierdziła, że pokój jest wolny. Zamknęła drzwi na klucz, ciesząc się ciszą i spokojem. Położyła się na sofie, zrzucając przy tym buty i część ubrań. Przykryła się swoim ciepłym płaszczem i postarała się zasnąć. Żywiła szczerą nadzieję, że nie przyśni jej się więcej ten dziwny sen-wizja, który teraz dręczył ją nawet na jawie... Kimkolwiek była ta istota, była teraz na wyspie i elfka miała co do tego bardzo nieprzyjemne przeczucia. Tym bardziej niepokoiła ją beztroska tych osób, z którymi podzieliła się swoją wizją... Zupełnie się nie przejęły tym co widziała... Ot wizja... A ją napawała ona niepewnością, wywoływała ból głowy i dręczyła niejasnym przeczuciem, że coś jest nie tak!
Elfka, gdy tylko pokazano jej jak obsłużyć automat, napiła się herbaty, zażywając przy tym przepisaną przez lekarza tabletkę i poszła na górę się położyć. Z ulgą stwierdziła, że pokój jest wolny. Zamknęła drzwi na klucz, ciesząc się ciszą i spokojem. Położyła się na sofie, zrzucając przy tym buty i część ubrań. Przykryła się swoim ciepłym płaszczem i postarała się zasnąć. Żywiła szczerą nadzieję, że nie przyśni jej się więcej ten dziwny sen-wizja, który teraz dręczył ją nawet na jawie... Kimkolwiek była ta istota, była teraz na wyspie i elfka miała co do tego bardzo nieprzyjemne przeczucia. Tym bardziej niepokoiła ją beztroska tych osób, z którymi podzieliła się swoją wizją... Zupełnie się nie przejęły tym co widziała... Ot wizja... A ją napawała ona niepewnością, wywoływała ból głowy i dręczyła niejasnym przeczuciem, że coś jest nie tak!

-
- Bosman
- Posty: 2482
- Rejestracja: środa, 26 lipca 2006, 22:20
- Numer GG: 1223257
- Lokalizacja: Free City Vratislavia/Sigil
- Kontakt:
Re: [Świat Pasem] Koniec Dobrobytu
Yang Lou i Shreth
*Waruj!* warknął mentalnie do demona, wykrzywiając usta, i ruszył przodem, nawet nie zwracając uwagi na to czy pozostali idą za nim.
Czuł krew, a krew go wzywała. Chciał walczyć, zabijać i przelewać krew. Woda chlupnęła, gdy szermierz wkroczył do zalanego korytarza. Ruszył, z trudem przebierając zanurzonymi do kolan nogami, teraz jednak nie przeszkadzałoby mu to nawet gdyby woda sięgała do pasa. Wprawdzie już tak płytka strasznie utrudniała pracę nóg, ale nie był to moment w którym byłby skłonny się tym przejmować.
*Waruj!* warknął mentalnie do demona, wykrzywiając usta, i ruszył przodem, nawet nie zwracając uwagi na to czy pozostali idą za nim.
Czuł krew, a krew go wzywała. Chciał walczyć, zabijać i przelewać krew. Woda chlupnęła, gdy szermierz wkroczył do zalanego korytarza. Ruszył, z trudem przebierając zanurzonymi do kolan nogami, teraz jednak nie przeszkadzałoby mu to nawet gdyby woda sięgała do pasa. Wprawdzie już tak płytka strasznie utrudniała pracę nóg, ale nie był to moment w którym byłby skłonny się tym przejmować.
What doesn't kill you, just makes you... Stranger.
But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.

-
- Bosman
- Posty: 2312
- Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:15
- Numer GG: 2248735
- Lokalizacja: z Wrocławskiej Otchłani
- Kontakt:
Re: [Świat Pasem] Koniec Dobrobytu
Nadir:
-1 szczęścia
Velius:
- Trzecia Wieża płaci więcej za rozwiązane problemy niż za informacje - stwierdził wojownik. - Hm... możemy się przejść... wiesz z czym będziemy w ogóle mieć do czynienia? - zapytał Veliusa. Wszyscy powoli zebrali isę do kupy. Okazało się, że w ekipie poza wojownikiem, paladynem i magiem jest jeszcze kapłan Luviony i jeszcze jeden paladyn.
Arilyn Faerith:
Sen elfki był dość mglisty. Wszystko było zamazane i falowało...
- Witam - powiedział głos. Brzmiał dość upiornie, ale Arilyn nie czuła przed nim strachu. Mówił ktoś, kogo znała. Nachtrinroth siedział na fotelu koło jej sofy. - Nie wiesz do końca, kim jestem, ale to nie jest ci potrzebne, powiem nawet, że wiedza jaka może być szkodliwa. Dość powiedzieć, ze powstałaś na wzór pewnej elfki zupełnie przez przypadek. Nie masz jej wspomnień, ale to akurat dobra rzecz. Gdybyś zaczęła się z nią utożsamiać, to nigdy nie mogłabyś być sobą. Jesteś tworem na wzór, a nie idealna kopią - nie było możliwości odróżnienia kłamstw zarima od prawdy. - Masz przed sobą tyle życia ile ma nowo narodzone dziecko, wiec tak na prawdę możesz odzyskać to co straciłaś z nadwyżką. W końcu masz wszystkie te umiejętności... - zarim wstał. - Dobra, wzięłaś tabletkę przeciw fazie śnienia, wiec nie mogę z tobą się rozmówić, to jest wiadomość, którą ci wysyłam. Dodatkowo spowodowałem parę zmian w twojej aparycji... możliwe, ze spotkasz tych, którzy znali Arilyn... lepiej by cię za nią nie uznali... -
Sen rozmył się do końca i elfka spała już normalnie... spala długo i wypoczęła.
Yag Lou i Nadir:
Szermierz parł naprzód. Iseris popatrzyła na Nadira, który grzebał w wodzie za kawałkami swojej kuszy, potem na brnącego przez wodę Yanga i ruszyła szybko korytarzem za oddalającym się mężczyzną. - Czekaj na mnie - krzyknęła. Nadir dalej gorączkowo szukał. Wreszcie zebrał ostatnie kawałki i zapakował je pośpiesznie do plecaka. Już chciał ruszyć naprzód, gdy usłyszał za plecami warkot. Jaszczurowata istota wskoczyła mu na plecy i powaliła twarzą do wody. Nadir uderzył na oślep pięścią i trafił w coś, po czym obrócił się na plecy. Nie miał jak wyciągnąć miecza. Chwycił rękami łapy istoty, a nogę oparł na klatce piersiowej istoty. Jaszczur próbował ugryźć go w piszczel, ale nie potrafił właściwie wygiąć szyi. Nie był w stanie zaatakować, lub w sumie zrobić czegokolwiek poza trzymaniem istoty. Chwilami dawał radę wychylić głowę ponad wodę, by zaczerpnąć powietrza i krzyknąć. - Coś dopadło Nadira! - krzyknęła Iseris, oglądnąwszy się za siebie.
-1 szczęścia
Velius:
- Trzecia Wieża płaci więcej za rozwiązane problemy niż za informacje - stwierdził wojownik. - Hm... możemy się przejść... wiesz z czym będziemy w ogóle mieć do czynienia? - zapytał Veliusa. Wszyscy powoli zebrali isę do kupy. Okazało się, że w ekipie poza wojownikiem, paladynem i magiem jest jeszcze kapłan Luviony i jeszcze jeden paladyn.
Arilyn Faerith:
Sen elfki był dość mglisty. Wszystko było zamazane i falowało...
- Witam - powiedział głos. Brzmiał dość upiornie, ale Arilyn nie czuła przed nim strachu. Mówił ktoś, kogo znała. Nachtrinroth siedział na fotelu koło jej sofy. - Nie wiesz do końca, kim jestem, ale to nie jest ci potrzebne, powiem nawet, że wiedza jaka może być szkodliwa. Dość powiedzieć, ze powstałaś na wzór pewnej elfki zupełnie przez przypadek. Nie masz jej wspomnień, ale to akurat dobra rzecz. Gdybyś zaczęła się z nią utożsamiać, to nigdy nie mogłabyś być sobą. Jesteś tworem na wzór, a nie idealna kopią - nie było możliwości odróżnienia kłamstw zarima od prawdy. - Masz przed sobą tyle życia ile ma nowo narodzone dziecko, wiec tak na prawdę możesz odzyskać to co straciłaś z nadwyżką. W końcu masz wszystkie te umiejętności... - zarim wstał. - Dobra, wzięłaś tabletkę przeciw fazie śnienia, wiec nie mogę z tobą się rozmówić, to jest wiadomość, którą ci wysyłam. Dodatkowo spowodowałem parę zmian w twojej aparycji... możliwe, ze spotkasz tych, którzy znali Arilyn... lepiej by cię za nią nie uznali... -
Sen rozmył się do końca i elfka spała już normalnie... spala długo i wypoczęła.
Yag Lou i Nadir:
Szermierz parł naprzód. Iseris popatrzyła na Nadira, który grzebał w wodzie za kawałkami swojej kuszy, potem na brnącego przez wodę Yanga i ruszyła szybko korytarzem za oddalającym się mężczyzną. - Czekaj na mnie - krzyknęła. Nadir dalej gorączkowo szukał. Wreszcie zebrał ostatnie kawałki i zapakował je pośpiesznie do plecaka. Już chciał ruszyć naprzód, gdy usłyszał za plecami warkot. Jaszczurowata istota wskoczyła mu na plecy i powaliła twarzą do wody. Nadir uderzył na oślep pięścią i trafił w coś, po czym obrócił się na plecy. Nie miał jak wyciągnąć miecza. Chwycił rękami łapy istoty, a nogę oparł na klatce piersiowej istoty. Jaszczur próbował ugryźć go w piszczel, ale nie potrafił właściwie wygiąć szyi. Nie był w stanie zaatakować, lub w sumie zrobić czegokolwiek poza trzymaniem istoty. Chwilami dawał radę wychylić głowę ponad wodę, by zaczerpnąć powietrza i krzyknąć. - Coś dopadło Nadira! - krzyknęła Iseris, oglądnąwszy się za siebie.
UWAGA -ZŁOŚLIWY MG!
Mr.Z pisze posta

Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!
Mr.Z pisze posta

Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!

-
- Tawerniana Wilczyca
- Posty: 2370
- Rejestracja: czwartek, 22 czerwca 2006, 16:47
- Lokalizacja: ze 113-tej warstwy Otchłani
- Kontakt:
Re: [Świat Pasem] Koniec Dobrobytu
Arilyn Faerith
Dziewczyna obudziła się po długim i dziwacznym śnie. Zamrugała oczami patrząc niepewnie przed siebie. O dziwo miło jej się spało na tej sofie. Westchnęła patrząc w drzwi... Co też tam jej się śniło? Twór na wzór? Kopia? Ziewnęła. Straciła wątek. Przetarła oczy i wstała ubierając się. Pamiętała, że musi spytać czy Biały znalazł jej jakąś robotę. Bez roboty ten nieszczęsny lekarzyna nawet nie ruszy palcem. Zeszła na dół. Była wypoczęta, ale i głodna jak wilk. Te tabletki jednak były dla niej wybawieniem...
Dziewczyna obudziła się po długim i dziwacznym śnie. Zamrugała oczami patrząc niepewnie przed siebie. O dziwo miło jej się spało na tej sofie. Westchnęła patrząc w drzwi... Co też tam jej się śniło? Twór na wzór? Kopia? Ziewnęła. Straciła wątek. Przetarła oczy i wstała ubierając się. Pamiętała, że musi spytać czy Biały znalazł jej jakąś robotę. Bez roboty ten nieszczęsny lekarzyna nawet nie ruszy palcem. Zeszła na dół. Była wypoczęta, ale i głodna jak wilk. Te tabletki jednak były dla niej wybawieniem...
