[Świat Pasem] Koniec Dobrobytu

To jest miejsce, w którym przeprowadza się wcześniej umówione sesje.
ODPOWIEDZ
WinterWolf
Tawerniana Wilczyca
Tawerniana Wilczyca
Posty: 2370
Rejestracja: czwartek, 22 czerwca 2006, 16:47
Lokalizacja: ze 113-tej warstwy Otchłani
Kontakt:

Re: [Świat Pasem] Koniec Dobrobytu

Post autor: WinterWolf »

Arilyn Faerith

- Ale ja spałam już bardzo długo - bąknęła. - Nie jestem zmęczona, tylko rozkojarzona... - dodała nieco niepewnie. Westchnęła.
- No i wciąż nie wiem czym mam się właściwie zajmować w tym miejscu - mruknęła. Informacje, które znalazła w tej nieszczęsnej broszurce wcale, a wcale jej nie uspokajały... Nie miała ochoty zostać na lodzie nie znając dobrze warunków życia na wyspie, a jeśli zostanie bez roboty, to będzie skazana tylko na samą siebie w nieznanym miejscu... Takie w każdym razie miała odczucia po przeczytaniu książeczki...
Potarła dłonią czoło. Coś kłuło ją w potylicy... Wiedziała, że to wspomnienia, które utraciła a dziwnym trafem z każdym kolejnym zdaniem dobijały się do niej coraz mocniej... Kłuła ją bolesna pustka tam gdzie powinno coś być... Dokuczała jej przejmująca samotność... Westchnęła ciężko.
Obrazek
Proszę, wypełnij -> Ankieta
Mr.Zeth
Bosman
Bosman
Posty: 2312
Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:15
Numer GG: 2248735
Lokalizacja: z Wrocławskiej Otchłani
Kontakt:

Re: [Świat Pasem] Koniec Dobrobytu

Post autor: Mr.Zeth »

Velius:

Do końca dnia mag uczył sie alchemii. Było to jednak dość łatwe, przynajmniej podstawy. Velius nauczył się wykorzystywać 3 różnych substancji (sermid, tyren, daker) i potrafił za pomocą alembiku, kilku grzałek i reorty uwarzyć parę mikstur:
Pomniejszą miksturę leczenia (20 ml, bladoróżowy płyn o słodkim smaku i zapachu, +5HP 0,02 orna wagi wraz z butelką - 15ml daker, 5 ml tyrenu),
Miksturę wyciszenia (szary, nieprzezroczysty płyn pozbawiony smaku, pachnący metalem. Powoduje brak snów i ułatwia zasypianie - 10 ml sermidu, 5ml tyrenu, 5ml sermidu)
Zrastacz (przezroczysty płyn o szarym zabarwieniu, mocno słodki smak, drażniący zapach, wylany na ranę powoduje 5x szybsze gojenie, tamujac krwawienie, 0,02 orna wagi wraz z butelką - 15 ml tyrenu, 2 ml sermidu, 3ml dakeru)
Na naukę innych mikstur zabrakło czasu. Velius udał się na spoczynek...

(czekamy aż reszta nadgoni)


Yang Lou i Nadir:

- Chyba nie... - mruknęła Iseris. - Znaczy zależy, co masz na myśli mówiąc "długo" - pół godziny najwyżej... - wzruszyła ramionami. - Możemy w sumie skoczyć dowiedzieć się czegoś na temat tych zadań, poza ogólnikami... - zaproponowała drakonowi. - Co ty na to, Yang? - rzuciła do wojownika. - Nie potrwa pół godziny, pięć minut najwyżej - mruknął tatuażysta. Obrócił w dłoni dwoma narzędziami. - Wiesz, że tym też da się zabijać? Sprawdzałem. Taka ciekawostka zawodowa... - powiedział do Yanga. - Ty nie wytatuujesz nic swoim... - rozglądnął się za orężem wojownika. - Czym ty w zasadzie walczysz? - zapytał, biorąc się do roboty.
Wkrótce Yang miał na ramieniu tatuaż
Tatuażysta go pożegnał i powiedział, by wrócił jak osiągnie coś wartego zaznaczenia. Jeden ze Starszych gildii zatwierdzi sprawę i do tatuażu dojdą nowe elementy.


Arilyn Faerith:

- A czym się zajmowałaś wcześniej? - zapytała kobieta, unosząc brew. - Wiesz, może będzie dość dobrać ci jakieś zajęcie podobne do wykonywanego wcześniej? Wiesz, możesz też być szpiegiem, skoro potrafisz władać magią... - zaproponowała nagle.
UWAGA -ZŁOŚLIWY MG!

Mr.Z pisze posta
Obrazek

Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!
WinterWolf
Tawerniana Wilczyca
Tawerniana Wilczyca
Posty: 2370
Rejestracja: czwartek, 22 czerwca 2006, 16:47
Lokalizacja: ze 113-tej warstwy Otchłani
Kontakt:

Re: [Świat Pasem] Koniec Dobrobytu

Post autor: WinterWolf »

Arilyn Faerith

Arilyn spłonęła po czubki spiczastych, elfich uszu.
- Właściwie to nie za bardzo wiem co robiłam wcześniej. Pamiętam wojnę z demonami... Wiem, że byłam szkolona do walki... A to co znam to tak nie do końca są zaklęcia... - bąknęła.
- Pierwszy lepszy słaby mag by mnie w tym przebił - dodała.
- Ja walczę tym - dobyła rapierów i wykonała kilka zsynchronizowanych, błyskawicznych ruchów obiema broniami. Nim ktokolwiek zauważył te wróciły na swoje miejsca przy jej pasie.
- Dobra, idź się reklamować do Mechaników i Techników - poleciła kobieta. Po jej oczach można było stwierdzić, że dopisała Arilyn do grupy "definitywnie zastrzelić zanim podejdzie" w przypadku starcia z taką. - Czy Ci... płomienni szermierze maja jakieś znaki szczególne, po których można ich poznać na pierwszy rzut oka? - zapytała
Arilyn się zamyśliła. - Znam tylko siebie... Nie pamiętam żadnych innych - bąknęła przepraszająco. - Nie wiem czy jestem w jakikolwiek sposób charakterystyczna... - bąknęła.
- Będę wobec tego uważała na takich w podobnych pancerzach - bąknęła kobieta. - Dobra, jeśli chcesz dorwać jakiegoś Mechanika, to musisz sie spieszyć, oni o osiemnastej kończą pracę - powiedziała, wskazując zegarek. Była siedemnasta.
Arilyn aż podskoczyła. - No to lecę - rzuciła. Nagle się zatrzymała. - Gdzie ich znajdę? - spytała niepewnie. - Ten plan miasta jest dla mnie nieco niejasny - dodała
Kobieta wzięła w dłoń plan miasta i wskazała legendę. - Patrz tu - opisane masz. Kolor wyblakły oznacza, że to jest pod kontrolą tego lub innego Mechanika. Kolor ostry oznacza, że to jego miejsce pracy - wyjaśniła. - Pytaj na miejscu, ale i tak dziś juz wszystkich nie oblecisz...
- A jeśli będę lecieć? - spytała
Kobieta spojrzała na nią. - Lecieć? - zapytała. - Nawet, jeśli masz jakieś latadło, to w śnieżycę nie zalecam - wskazała na pogodę za oknem.
Arilyn spojrzała za okno. Miała głupią minę bo nie zauważyła kiedy się tak rozpadało. - Uch... Nici z latania... Nie lubię zimna - bąknęła z rezygnacją. Zdecydowanie mniej chętnie niż wcześniej ruszyła w stronę drzwi. Będzie musiała po drodze ślepić na tę przeklętą mapę w tym całym śniegu, zapewne przemarznie i przypuszczała, że z tych powodów się spóźni...
- To może po prostu pognaj do Najbliższego? Idziesz w prawo, mijasz dwie przecznicę, trzecia w lewo i cały czas naprzód... - zaproponowała kobieta.
- Tam mam szansę dostać pracę? - spytała niepewnie.
- Owszem, znaczy tak sądzę. Jeśli Mechanik będzie zajęty to zapytaj któregoś z asystentów. Maja prawą cześć ubioru w kolorze swego zwierzchnika, a resztę w kolorze gałęzi techniki, w której się specjalizują. Masz gdzieś w książeczce spis tego - odparła kobieta.
- Uch, no dobrze... Dziękuję - rzuciła i niechętnie wyszła na mróz by ruszyć czym prędzej wedle wskazań. Dość szybko zaczęła szczękać zębami.
Szybko dotarła do budynku, który miał potrójne szklane drzwi. Wewnątrz okazało się, że jest tu istny gaj... Jakaś dziewczyna podeszła do elfki. - Witam, jestem Eyla - dozorca głównego budynku gałęzi biomanipulacji, w którym właśnie się znalazłaś - powiedziała. - Mogę jakoś pomóc? -
- Ehm, tak... Nazywam się Arilyn... Szukam pracy - bąknęła w krótkiej przerwie w szczękaniu zębami
- To sie ogrzej najpierw. Chodź do pomieszczenia tropikalnego - zasugerowała dziewczyna, przeprowadzając ja do innej sekcji budynku. Po całym terenie uwijali się ludzie w ciemnozielonych kombinezonach z dziwnym znaczkiem na prawej piersi.
Druga sekcja okazała się o wiele cieplejsza.
- Pracy, mówisz? A jako kto byś chciała pracować? - zapytała. - Popatrzże na nią! Botanikiem raczej nie będzie - mężczyzna z tyłu trącił palcem jeden z rapierów. - Wracaj na stanowisko, bo cerber znów będzie się pluł - polecił jej. Eyla skinęła głową i odeszła. - Hym... jestem Kron - asystent Zielonej Profesor - jednego z Techników. Jeśli chcesz pracy to mogę ci takowa załatwić. Czasami potrzebujemy by ktoś przywiózł jakiś konkretny okaz rośliny, lub takowy okaz gdzieś zasadził. Widzę, ze wojaczka ci nieobca, a niestety miejscowa ludność nie ułatwia nam zadania - westchnął mężczyzna. - Rozumiem, że potrzebujesz pracy, bo za jakiś czas ci się skończy ważność breloka i nie chcesz zostać na lodzie... jak ci się nie spodoba praca dla mnie to odejdziesz. Zawsze mam parę takich kurierów, a jak nie mam to wysyłam podanie do gałęzi militarnej i tyle - wyjaśnił.
- Mhm, mogę spróbować. Mam tylko nadzieję, że będzie cieplej niż na dworze - bąknęła jeszcze się rozgrzewając. - Jestem płomiennym szermierzem - dodała. W pewnej chwili zrobiła głupią minę - To chyba kiepskie połączenie... Ogień i rośliny - bąknęła zdając sobie z tego sprawę
- Yhm.. używasz magii? - zapytał Kron.
- Troszeczkę magii bojowej... Nie jestem magiem więc nie jest tego dużo - wyjaśniła.
Mężczyzna zastanowił się. - Hmm... to nie wiem, czy nie powinnaś do Złotego Pirotechnika raczej skoczyć... - zasugerował. - To stary wariat - powiedział ciszej. - Ale pracował ostatnio coś nad magotechniką... jeśli ten jegomość nie przypadnie ci do gustu, to wracaj tutaj i dam ci od razu pierwsze zadanie. Jak nie, to też wpadnij, bym mógł dać je komuś innemu, dobra? - zapytał. - A, zloty Pirotechnik pracuje do późna i nie ma nic przeciwko przeszkadzaniu mu, bo, jak twierdzi, jest wielodzielny... -
Arilyn dobyła swojej porządnie już zamoczonej od śniegu mapki i zaczęła szukać miejsca gdzie miała teraz się udać. Jednak nie dane jej będzie posiedzieć w tym cieple... - Dobrze, dziękuję... W takim razie idę dalej... - bąknęła.
- Może sie najpierw wysusz w pokoju dla personelu? - zaproponował jej Kron. - To tamte metalowe drzwi tam - wskazał jej. - Jeśli masz zdolności związane z ogniem to nie potrafisz się sama ogrzać, czy wysuszyć? - zapytał.
- Mam tylko zdolności bojowe... Ale jeśli jest tu gdzieś pomieszczenie gdzie niczego nie podpalę to ja się chętnie ogrzeję - bąknęła
- Tam są metalowe szafki personelu - szczelne - i mały grzejniczek - powiedział Kron.
- Mam szybszy sposób, ale dziękuję - powiedziała. Ruszyła w miejsce, które jej wskazano i upewniwszy się, że niczego nie podpali otuliła się płomiennymi skrzydłami... Od razu zrobiło się przyjemnie...
Wkrótce była już sucha. Zajęło jej niecałe 10 minut...
Arilyn ogrzała sie w końcu - Uff... - rzuciła zadowolona. Pozwoliła płonącym skrzydłom złożyć sie na jej plecach. - No to teraz w drogę... - mruknęła do siebie. Miała nadzieję, że chociaż śnieg przestał padać...
Śnieg faktycznie już nie padał. Bez większych problemów dotarła do Sal Pirotechniki. Złoty pirotechnik siedział sam w głównej sali i majstrował coś przy maszynie wyglądającej jak rozpołowiona kula z maszynerią w środku.
Arilyn nieśmiało się przywitała. - Mogę panu zająć chwilkę? - bąknęła.
Pirotechnik pokazał ręką by poczekała chwilkę. Złożył coś. - No, jednak nie wylecimy w powietrze - powiedział. Obrócił sie na piecie i lekko nachylił nad elfką. Miał koło 2 metrów wzrostu i był dość tykowaty. Głowa przypominała jakby zdjętą z ramion szalonego alchemika. Druciane, lekko okopcone okulary. Jeden wąs dłuższy od drugiego, najwyraźniej niedawno spalonego, łysa głowa, jeśli nie liczyć potylicy i baków, które się trzymały. Do tego duży nos i spiczasta broda.
Mężczyzna uniósł brwi i poruszył wąsami. - Słucham panią? - zapytał.
- Ehm, nazywam się Arilyn i jestem Płomiennym Szermierzem... Przyszłam tutaj w poszukiwaniu pracy - bąknęła.
Mężczyzna uniósł jedną brew. - Płomienny Szermierz? - zapytał. - Czemu płomienny? - zapytał, unosząc drugą brew. Wbił w Arilyn swoje małe, świdrujące oczka. Elfka dopiero teraz zauważyła, że są czerwone.
Arilyn miała ochotę się cofnąć - Bo uczono mnie posługiwania się ogniem w walce - powiedziała. - Znam kilka prostych zaklęć związanych z ogniem - bąknęła.
- Aaaa... miło, miło... czyli chcesz u mnie pracować, tjaaa? Miałbym dla ciebie coś. Prosta praca około godziny dziennie.. opracowuję tarczę antyogniową, sprawdzałabyś jej trwałość - zaproponował. - Będzie zwykła stawka trzeciego stopnia, bo pracujesz tylko godzinę dziennie, wiec możesz spokojnie podjąć pracę gdzieś indziej - zasugerował. - Ponieważ jesteś szermierzem, to nie będę miał innych zajęć dla ciebie, po prostu sprawdzałabyś odporność na ogień różnych maszyn, tworzyw i barier. Hm? Pasuje? - zapytał mężczyzna.
- Póki nie znajdę niczego na pełen wymiar musi mi pasować... - powiedziała. - Od kiedy zaczynam i w jakich godzinach? - spytała. Zaczynała powoli dochodzić do wniosku, że w tym mieście jej obecność jest... nie na miejscu...
- Od jutra, kiedy ci pasuje - odparł mężczyzna. - Będą sie do ciebie w kolejce ustawiać - zaśmiał się. - Między ósmą a piąta po południu - zasugerował.
- To niech będzie od czwartej do piątej popołudniu... Jutro w tych godzinach się stawię - powiedziała. Podziękowała po czym znów zerknęła na swoją przecudną mapkę, która nosiła już ślady zamoczenia, szybkiego suszenia i była nieco osmolona... Może jeszcze zdąży do któregoś mechanika czy jak im tam...
- Planujesz sie jeszcze gdzieś udać? - zapytał mężczyzna.
- Może jeszcze zdążę... - bąknęła. - Ponoć zaraz wszyscy kończą pracę... A może znajdę jakąś pracę dla siebie na pełny wymiar godzin - westchnęła. - Tak w zasadzie tutaj chyba nikt nie potrzebuje moich umiejętności - bąknęła.
- Hym.. sadzę, ze nasza Zieleninka i Białas coś by dla ciebie mieli... Do czarnucha nie idź, nie opłaca się. Możesz tez zagadać z Czerwonym, on na pewno znajdzie ci taką robotę, ze nie będziesz kiedy miała do mnie wpaść...- mruknął pirotechnik. - Dlatego też powinienem ci go odradzić, ale co mi tam. Ogólnie polecam zieleninkę, tylko nie idź do niej osobiście, bo zrobi sie purpurowa, ze jej przeszkadzasz. Jest ogólnie bardzo sympatyczna, ale nerwowa, oj nerwowa - pokręcił głową. - Białas jak go ładnie poprosisz, to nie będzie miał serca odesłać cię z kwitkiem i coś ci znajdzie... A do Czarnucha nie idź, bo on tylko w książkach siedzi i pewnie jak cię zobaczy to zrobi z ciebie swoja asystentkę biblioteczną. Nie ma stary zgred kobiety od dawna i otacza sie dziewczynami -
Arilyn zrobiła głupią minę. Po jej spojrzeniu i nieco przybledzonym rumieńcu dało się poznać, że na bank do niego nie pójdzie. - Zielone to biomanipulacja, tak? - bąknęła pytająco. - Tam już byłam... - powiedziała. - Gdy tu trafiłam... Byłam też u Białego Mechanika - bąknęła przypominając sobie alkohol... Miły gość, szkoda tylko, że tak jakoś wyszło z jej słabą głową...
- I co ci dali do roboty? Znaczy jaka propozycję? - zapytał pirotechnik.
- U zielonych dostałam pracę przy sadzeniu bądź zbieraniu roślin... - westchnęła. - Nie jest to najlepsze połączenie z ogniem - powiedziała. - Biały Mechanik poczęstował mnie alkoholem... I szczerze mówiąc nie wiem czy proponował mi jakąś pracę czy nie - bąknęła. - Obudziłam się dopiero w przydzielonej mi kwaterze - dodała.
- Aha.. - mruknął mężczyzna. - Z którym z asystentów rozmawiałaś? Wilhelm, Kron, Amanda czy Leon? - zapytał.
- Kron - powiedziała podnosząc głowę na swojego rozmówcę.
- Uuuu, no to nie będziesz miała na co narzekać. Ostatnio chyba czołgiści zrezygnowali z jego zleceń bo ich przerastały - zachichotał. - On wynajduje zupełnie szalone rzeczy. Zajmuje sie potencjalnie groźnymi roślinami i dość szczególnymi przypadkami. Na przykład powiedzmy... jakaś roślinka rosnąca na guano smoka, albo pleśń, która istnieje tylko w takich, a takich warunkach. Tak czy inaczej z reguły co zadanie zasuwasz do geomantów i pytasz o mapę. Masz średnio jedno, dwa zadania na tydzień, więc resztę masz wolne, a płacą ci porządnie, masz drugo- lub pierwszorzędne wynagrodzenie - powiedział.
- Hmm... No chyba że tak... - powiedziała. - W takim razie zobaczę czy sobie z tymi zadaniami poradzę - powiedziała. - Skoro ktoś rezygnował... - bąknęła. Nie była pewna czy sobie poradzi ale zamierzała spróbować.
- No... jak się wyrobisz to wpadaj w podanych godzinach, zawsze będzie jakiś bonus - powiedział pirotechnik.
Arilyn skinęła głową. - Orientuje się pan może gdzie powinnam zgłosić znalezioną pracę? - bąknęła. - Chodzi o to, że jednak miło by było mieć gdzie mieszkać przez czas gdy tu jestem - powiedziała. - No a ta broszurka źle znosi wodę i ogień w krótkich odstępach czasu - wskazała przewodnik.
- Idź do geomantów i poproś o właściwą dla osoby swojego pokroju mapę. Jak będziesz pracować dla Krona, to nie będą robić problemów - powiedział mężczyzna. Oglądnął mapkę i wskazał jej miejsce. - Oczywiście idź jutro, dziś juz śpią -
- Mhm, dziękuję - powiedziała. - Postaram się trafić do przydzielonej mi kwatery... - bąknęła. Przyjrzała się uważnie mapce gotowa się pożegnać i podjąć powrót. Miała niewyraźną minę na myśl o tym, że za chwilę znów zmarznie...
- Hm... to bardzo blisko.. jeśli jesteś w kwaterze bazowej, to masz tylko dwie przecznice... - powiedział.
- Szczerze mówiąc nie wiem jak się to miejsce nazywa ale blisko jest do stołówki - bąknęła. Na wzmiankę o stołówce zdała sobie sprawę z tego, że od śniadania jest o pustym żołądku. Westchnęła i odnalazła swoją miejscówkę na mapie. - Dziękuję bardzo za pomoc... Pójdę już do siebie - powiedziała skłoniwszy się. Skierowała się do wyjścia.
- Żegnam, zapraszam ponownie - pirotechnik wrócił do tej dziwnej kuli...
Arilyn szczękając zębami postarała się odnaleźć drogę do swojej kwatery... Potem zamierzała się położyć i spać do oporu... Była wyczerpana, głodna i szczerze nie bardzo odnajdowała się w tym miejscu... Może jak zacznie prace i zakończy żmudny proces poszukiwania źródła utrzymania to wszystko się ułoży...
Obrazek
Proszę, wypełnij -> Ankieta
Nadir
Kok
Kok
Posty: 1438
Rejestracja: wtorek, 20 grudnia 2005, 11:05
Numer GG: 3327785
Lokalizacja: 3city

Re: [Świat Pasem] Koniec Dobrobytu

Post autor: Nadir »

Nadir

To bylo szybkie... To teraz czas na zaslugi Wojowniku i kolejne zdobienia na twoim ciele. Proponuje ruszyc do wspomnianej karczmy wypytac o nawiedzona kopalnie i mutanta. To bylby dla ciebie dobry poczatek - powiedzial drakon z lekkim usmiechem dodajac nutke przekasu.
Czasami mam uczucie, że przede mną rozpościera się wielki ocean prawdy, a ja siedzę na plaży i bawię się kamykami. Ale pewnego dnia nauczę się po nim żeglować.

Don't take your organs to heaven... heaven knows we need them here.
BlindKitty
Bosman
Bosman
Posty: 2482
Rejestracja: środa, 26 lipca 2006, 22:20
Numer GG: 1223257
Lokalizacja: Free City Vratislavia/Sigil
Kontakt:

Re: [Świat Pasem] Koniec Dobrobytu

Post autor: BlindKitty »

Yang Lou i Shreth

- Tak, myślę że to dobry pomysł na początek - stwierdził Yang, biorąc Iseris pod rękę. - Prowadź więc. Ty już coś wiesz o tych zadaniach, będziesz może też wiedział, gdzie i kogo pytać.
What doesn't kill you, just makes you... Stranger.

But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
Mr.Zeth
Bosman
Bosman
Posty: 2312
Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:15
Numer GG: 2248735
Lokalizacja: z Wrocławskiej Otchłani
Kontakt:

Re: [Świat Pasem] Koniec Dobrobytu

Post autor: Mr.Zeth »

Nadir i Yang Lou:

Weszli do karczmy "Krew i Stal". Nadir odetchnął tym powietrzem. Każdy tu śmierdział trupem., ale wcale nie było trzeba robić wdechu, by o tym wiedzieć. Miecze, kostury, ubrania, pancerze - wszystko to świadczyło dobitnie o tym, że bywalcy karczmy nie są w żadnym wypadku pokojolubni. Kilka osób z sali obrzuciło wchodzących spojrzeniem. Zobaczyli tatuaż Yanga i wrócili do przerwanych czynności, czyli rozmów, żłopania piwa i różnymi stanami pośrednimi pomiędzy jednym a drugim.
Yang szedł przodem, Iseris za nia a nadir - ostatni. Dotarli do baru. Za lada siedział rudy krasnolud z opaska na jednym oku. Bawił się kordelasem, próbując nadziać nim muchę łażącą po blacie. Koło lady stała tablica z ogłoszeniami - taka sama jaką przedtem widział Nadir... tylko tu zlecenia były jakby półmaterialną kopią...


Arilyn Faerith:

Gdy Arilyn weszła do budynku, w którym miała kwaterę, dojrzał ją portier. - O, jak poszło? - zapytał elfki.
- Tak sobie – Arilyn westchnęła. Była zmęczona. - Niby coś mam.. A jednak nie wydaje się by to było to czego szukam - mruknęła. Chciała się położyć. Za późno już było na łażenie do stołówki... Wolała przespać głód...
- Mhm, dobra - odparł mężczyzna. Zerknął na zegarek. - O, późno już... - mruknął. Wyciągnął spod blatu bała tabliczkę, którą postawił na blacie. "Zaraz wracam - poszedłem na kolacje".
- Dobra, to miłej nocy, ja lecę do stołówki coś zjeść - powiedział, po czym zaczął narzucać na siebie ubrania, wiszące na wieszaku.
- Stołówka o tej porze jest jeszcze czynna? - spytała zaskoczona elfka. Myślała, że skoro wszyscy skończyli już pracę to i stołówka jest zamknięta. - Bo ja od śniadania nic nie jadłam... - bąknęła.
- Rany.. to lecimy, dadzą ci obiad i kolacje w jednym - mruknął portier. Arilyn uśmiechnęła się nieco blado po czym ruszyła za portierem. Zjadłaby chętnie konia z kopytami...
Dotarli na stołówkę. Panowało tu przyjemne ciepło, ubrania zostały rozwieszone koło ognia. Portier tylko zapamiętał numer wieszaka, na którym powiesili ubrania. - No to ja wezmę coś lekkiego, a ty wedle upodobania - powiedział mężczyzna. najwyraźniej miło mu było pójść gdzieś w towarzystwie elfki...
- Och... Nie wiem co tu można wziąć... – bąknęła Arilyn. - Chcę się tylko najeść - najwyraźniej było jej obojętne co dostanie. Burczenie w jej żołądku uświadomiło wszystkich wokół, że elfka naprawdę jest bardzo głodna...
Wkrótce siedli do wolnego stołu i pałaszowali. Elfka zjadła nieco szybciej, mimo, ze miała więcej. Portier się nie spieszył. - Dobra, no to skoro zjedliśmy to można wracać - powiedział. - Chyba, ze chcesz chwilę posiedzieć przy ogniu. Powiesz mi gdzie byłaś i co udało ci się załatwić, może będę miał jakiś pomysł... -
Arilyn powoli skinęła głową. Chciała chwilę odpocząć. Zaczęła opowiadać gdzie była, co robiła i jakie propozycje pracy dostała.
Portier trawił chwilę informacje. - Czyli z jednej strony jakaś schematyczna praca by cię nie interesowała, ale z drugiej strony nie chcesz mieć pracy polegającej na zabijaniu, tak? - zapytał.
Arilyn zmęczonym ruchem potarła czoło. - Nie jestem zabójcą. Nie chcę zabijać... - powiedziała. - Jestem przeszkolona do walki nie do... Aach! - rzuciła skołowana.
- To idź do Białego Mechanika i powiedz mu, że poszukujesz nieszablonowej pracy - zaproponował Portier.
- Mam wrażenie, że w tym mieście wiecznie będę szukać pracy – jęknęła elfka. Zrobiła się senna. Westchnęła.
- Eetam, mówię ci, lec do Białego - powiedział portier. Elfka w odpowiedzi westchnęła ciężko - Pójdę... Ale wpierw się wyśpię. - ziewnęła. - Muszę pójść spać - bąknęła już mocno skołowana.
- To wstajemy i idziemy - mężczyzna szybko podał jej futro. Pospieszmy się. Zimno cię trochę otrzeźwi - powiedział.
Elfka ledwo się ubrała. Na zimnie tylko się rozdygotała. Myślała już tylko o spaniu...
Wreszcie dotarli do kwatery i Arilyn dotarła do pokoju. Było tam tak rozkosznie cieplutko...
Elfka padła na łóżko i zasnęła natychmiast... Tu było ciepło i przyjemnie...
UWAGA -ZŁOŚLIWY MG!

Mr.Z pisze posta
Obrazek

Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!
Nadir
Kok
Kok
Posty: 1438
Rejestracja: wtorek, 20 grudnia 2005, 11:05
Numer GG: 3327785
Lokalizacja: 3city

Re: [Świat Pasem] Koniec Dobrobytu

Post autor: Nadir »

Nadir

Drakon oparl sie o blat baru i zagadnal krasnoluda - Hej, postanowilismy zalatwic pare tych zlecen co tu u was sie majacza nad barem. Powiesz moze cos o tej kopalni w ktorej straszy? Tam chcielibysmy zaczac, potem planujemy ruszyc na mutanta, wiec wszelkie informacje beda nam pomocne. I piwo jeszcze.
- To zaczynamy od piwa - mruknął krasnolud. Podsunął trunek Nadirowi. - Dwa miedziadze - powiedział. Drakon poklepał się po kieszeni... Zaklął pod nosem i wyłożył ostatnie pieniądze. Zlecenie jak nic sie przyda na podratowanie funduszy... -Są pieniądze. Teraz może jakieś informacje..
- Dokładne dane mamy tu - powiedział krasnolud i wyciągnął dosc sporą ksiegę spod blatu. Poza masą bazgrołów były tam informacje a propo zadań. - Skreślone na czerwono sa nieważne lub wykonane - wyjaśnil krasnolud. - Miłej lektury - wyszczerzył się.
- Heh... Spora - mruknął i zabrał się za wertowanie stron w poszukiwaniu informacji o kopalni i mutancie. Gdy znalazł czytał uważnie popijając piwo a następnie klepnał Yanga w ramię i pokazał mu zapiski. - Patrz i zapamiętaj, raczej książki nam nie pożyczy... - gdy dokładnie przeczytali informacje oddał księgę krasnoludowi - Wielkie dzięki. A piwo całkiem niezłe.
Krasnal pokiwał glową, usmiechajac się.
Wyszło an to, ze mutanta trzeba szukać gdzieś koło sieci jezior zwanych "Krostami". Zwą sie tak, bo to jedyne zbiorniki czystej pitnej wody na terenie dosć mocno skażonej strefy. Dla istot żyjących na toksycznym terenie woda jest trucizną.
O kopalni bylo tylko napisane, jak do niej dotrzec... poza tym było napisane, gdzie odebrac nagrodę. Za mutanta nagrode sie otrzyma jeśli przyniesie się amulet, który nosi i jego łeb. Za jedna z dwóch rzeczy jest cwierć pieniedzy.
Za rozwiazanei problemu kopalni było 1000 miedziądzów
Za załatwienie problemu mutanta - 800
Drakon postarał się zapamiętać jak najwięcej szczegołów. Wypił kufel do konca i oddał barmanowi z podziekowaniami. Nastepnie zwrocił się do Yanga - To co? Za co bierzemy się najpierw?
Czasami mam uczucie, że przede mną rozpościera się wielki ocean prawdy, a ja siedzę na plaży i bawię się kamykami. Ale pewnego dnia nauczę się po nim żeglować.

Don't take your organs to heaven... heaven knows we need them here.
BlindKitty
Bosman
Bosman
Posty: 2482
Rejestracja: środa, 26 lipca 2006, 22:20
Numer GG: 1223257
Lokalizacja: Free City Vratislavia/Sigil
Kontakt:

Re: [Świat Pasem] Koniec Dobrobytu

Post autor: BlindKitty »

Yang Lou i Shreth

- Ja bym tam zaczął od mutanta. Skoro jest tańszy, to pewnie jest też łatwiejszy w... Obsłudze - powiedział szermierz, resztkami swoich miedziaków płacąc za piwo. - Jakoś musimy sobie radzić, a na razie nie wiemy, czego możemy się tu tak naprawdę spodziewać. Można by było w ogóle zacząć jakoś łagodniej... Ale raczej nas na to nie stać - objął czarodziejkę, pijąc piwo i patrząc w przestrzeń.
Demon coś marudził, ale on nie zwracał na niego uwagi.
What doesn't kill you, just makes you... Stranger.

But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
Mr.Zeth
Bosman
Bosman
Posty: 2312
Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:15
Numer GG: 2248735
Lokalizacja: z Wrocławskiej Otchłani
Kontakt:

Re: [Świat Pasem] Koniec Dobrobytu

Post autor: Mr.Zeth »

Nadir i Yang Lou:

- Dobra, skoro idziecie na mutanta to pamiętajcie o tych rzeczach - barman wskazał ostatnią rubrykę. Yang i Nadir spoglądnęli do książki. Rubryka była umieszczona na marginesie i wyglądała jak jakieś durna bazgroły. Było tam napisane:
"1. Mutant potrafi przybrać ludzki wygląd.
2. Mutant ma bardzo dużą siłę i nie należy polegać na walce wręcz w stylu rycerza. Zalecany zwinny wojownik lub zabójca, albo walka na dystans
3. Zaklęcia mogą nie poskutkować.
4. Dowodem zabicia mutanta ma być jego amulet oraz głowa.
5. Po nagrodę zgłaszać się do dworku Van Hagen"
UWAGA -ZŁOŚLIWY MG!

Mr.Z pisze posta
Obrazek

Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!
Nadir
Kok
Kok
Posty: 1438
Rejestracja: wtorek, 20 grudnia 2005, 11:05
Numer GG: 3327785
Lokalizacja: 3city

Re: [Świat Pasem] Koniec Dobrobytu

Post autor: Nadir »

Nadir

Drakon przeczytał kartkę. -W takim razie nie będziemy mogli ufać nikomu poza nami samymi. Dobrze że mam swoją kuszę, przyda się jak widzę. Szkoda, że jest tyle "może". Wolałbym, aby coś było napisane "na pewno".- powiedział spokojnie. Dobra, to chyba możemy ruszać.
Czasami mam uczucie, że przede mną rozpościera się wielki ocean prawdy, a ja siedzę na plaży i bawię się kamykami. Ale pewnego dnia nauczę się po nim żeglować.

Don't take your organs to heaven... heaven knows we need them here.
Mr.Zeth
Bosman
Bosman
Posty: 2312
Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:15
Numer GG: 2248735
Lokalizacja: z Wrocławskiej Otchłani
Kontakt:

Re: [Świat Pasem] Koniec Dobrobytu

Post autor: Mr.Zeth »

Nadir i Yang Lou:

Spokojnym miastem wstrząsnęła eksplozja. Mężczyznę rozniosło po całej ścianie wejściowej knajpy. - Ktoś jeszcze chce spróbować dotknąć mojego tyłka? - ryknęła Iseris. z dala nie było tego dobrze widać, ale Yang zobaczył jak oczy czarodziejki nabierają żółtego odcienia. Yang był zmuszony dorzucić pięć miedziądzów za czyszczenie ściany. Reszta bywalców specjalnie się nie przejęła, kilku nawet rechotało.
Cała trójka wyszła na zewnątrz i ruszyła w stronę bramy wyjściowej. Iseris dalej byłą podenerwowana, ale jej oczy powróciły do normalnej barwy. Do zachodu słońca pozostało jeszcze pięć godzin. Nadir drogę do Krost oszacował na 11 godzin marszu...
UWAGA -ZŁOŚLIWY MG!

Mr.Z pisze posta
Obrazek

Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!
BlindKitty
Bosman
Bosman
Posty: 2482
Rejestracja: środa, 26 lipca 2006, 22:20
Numer GG: 1223257
Lokalizacja: Free City Vratislavia/Sigil
Kontakt:

Re: [Świat Pasem] Koniec Dobrobytu

Post autor: BlindKitty »

Yang Lou i Shreth

Szedł przy czarodziejce, uspokajająco głaszcząc ją po ramieniu.
- Słuchaj, Nadir, dzień i tak nie trwa teraz za długo, więc chyba lepiej wyruszyć dziś i przenocować gdzieś w drodze, prawda? - zwrócił się do towarzysza, a potem do Iseris - Tobie też by nie przeszkadzało jeśli wyruszymy dzisiaj? - wolał jej chwilowo nie drażnić. Nie miał ochoty na bliskie spotkanie trzeciego stopnia z jej mocą... Dlatego wolał nie podejmować autorytarynych decyzji.
What doesn't kill you, just makes you... Stranger.

But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
Nadir
Kok
Kok
Posty: 1438
Rejestracja: wtorek, 20 grudnia 2005, 11:05
Numer GG: 3327785
Lokalizacja: 3city

Re: [Świat Pasem] Koniec Dobrobytu

Post autor: Nadir »

Nadir

- Hmm, czy ja wiem? Nie wiadomo czy coś znajdziemy po drodze, a okolica nieprzyjazna... Ale z kolei jak wyjdziemy za dnia, to dotrzemy w nocy więc i tak źle i tak niedobrze. Z dwojga złego chyba wolę dotrzeć tam za dnia... - przerwał i podrapał się po drodze. - No jezeli twoja dama nic przeciwko to możemy się zbierać. Trzeba tylko jakieś żarcie na drogę kupić i wodę zapakować, bo nie wiadomo ile nam tam zejdzie.. - dodał po chwili drakon.
Czasami mam uczucie, że przede mną rozpościera się wielki ocean prawdy, a ja siedzę na plaży i bawię się kamykami. Ale pewnego dnia nauczę się po nim żeglować.

Don't take your organs to heaven... heaven knows we need them here.
Mr.Zeth
Bosman
Bosman
Posty: 2312
Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:15
Numer GG: 2248735
Lokalizacja: z Wrocławskiej Otchłani
Kontakt:

Re: [Świat Pasem] Koniec Dobrobytu

Post autor: Mr.Zeth »

Nastała noc i każdemu śnił się ten sam sen:
Oto na kontynencie eksploduje potężny ładunek. Odłamki niesione silą odrzutu lecą daleko. Kawałki demonów i ludzi niczym deszcz spadają w morze i na ziemię pozostawiając purpurowe ślady. Potem spadły odłamki...i na końcu całe nienaruszone fragmenty budowli. W brzeg Wyspy Uchodźców wbiła się wieża... kawał wieży demonicznego pałacu. Nieco bliżej drzew spadła wielka płyta z napisem w języku demonów. "Silmeron".
Zza krawędzi wyłamanego muru sięgnęła szponiasta łapa.

Na brzegu kontynentu stoi para Łowców dusz. - No to tyle by było - mruknął jeden patrząc na lej po eksplozji.
Łapa chwyciła się porządnie i demon powoli podciągnął się w górę.
- Azazel będzie wściekły - mruknął drugi z Łowców Dusz.
Zza zrębu wychyliła się głowa przypominająca elfią, lecz o czarnej skórze i szeregu kolców wzdłuż czoła.
Para czerwonych oczu. Zlustrowała najbliższy teren.
- Wysadziliśmy pałac jego generała, zadowolony na pewno nie będzie - mruknął pierwszy łowca dusz. Oboje niespiesznie ruszyli w stronę ukrytego rydwanu po drodze wykańczając resztki gwardii.
Potężna postać podniosła się i rozpostarła skrzydła, by wzlecieć w górę i osiąść miękko na piasku plaży.
Tymczasem Azazel powoli wpadał w furię. - On musi gdzieś tam być - warknął arcydemon. - Ale nie czuję go. Nie czuję jego mocy nigdzie na tym pieprzonym świecie - wydarł się na swoich gwardzistów. - Macie ruszyć an miejsce i znaleźć go! Macie znaleźć Eltharonda! - ryknął. Sługi zasalutowały i ruszyły czym prędzej rozpocząć poszukiwania.
Postać rozejrzała się wokół. Wciągnął głośno powietrze nosem -Tropikalna wyspa... pełna tubylców... czuję ich energię...- demon warknął do siebie. - Jakim cudem to miejsce uszło naszej uwadze? - Eltharond poprawił dwuostrza na plecach. - Czas przejąć to miejsce w imię Azazela... - mruknął, wyszczerzył się i ruszył do dżungli, śmiejąc się opętańczo.

Wszyscy obudzili się otępiali i mokrzy.
UWAGA -ZŁOŚLIWY MG!

Mr.Z pisze posta
Obrazek

Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!
Pavciooo
Kok
Kok
Posty: 1245
Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:22
Lokalizacja: Legionowo
Kontakt:

Re: [Świat Pasem] Koniec Dobrobytu

Post autor: Pavciooo »

Velius:

Był mocno zdziwiony tym snem. Przeważnie jego sny były rozmazane i niejednolite, często jeden sen przechodził w inny. Zaś ten był nadzwyczaj wyraźny, szczegółowy, prawie jak rzeczywistość. Jako, że było jeszcze ciemno, położył się ponownie spać. Rano zaś, po porannej higienie i śniadaniu, jako że miał jeszcze jeden wolny dzień do ponownego zgłoszenia się do białej wieży, postanowił podpytać się kogoś z kapłanów o możliwe znaczenie tego dziwnego snu.
I tak nikt tego nie czyta...
WinterWolf
Tawerniana Wilczyca
Tawerniana Wilczyca
Posty: 2370
Rejestracja: czwartek, 22 czerwca 2006, 16:47
Lokalizacja: ze 113-tej warstwy Otchłani
Kontakt:

Re: [Świat Pasem] Koniec Dobrobytu

Post autor: WinterWolf »

Arilyn Faerith

Dziewczyna poderwała się z łóżka z przestrachem. Miała bardzo niejasne przeczucie zagrożenia. Rozejrzała się po miejscu, w którym dane jej było spędzić noc. Odetchnęła głęboko starając się uspokoić. Po długiej chwili wstała by podejść do okna i przez nie wyjrzeć na zewnątrz. Była pewna, że skądś go znała... Pamięć ją zawodziła. Elfka przez długą chwilę chodziła po pokoju. Czuła się bezradna. W głowie miała pustkę... Targana sprzecznymi emocjami - gniewem, lękiem, niepewnością - starała się rozwikłać zagadkę snu... W końcu wyszła z pokoju... Musiała na chwilę przynajmniej oddalić się od miejsca, gdzie w całkowitej samotności zastał ją ten głęboko skryty lęk... Arilyn chciała odetchnąć świeżym, mroźnym powietrzem... Na zewnątrz poczuła już tylko przerażającą pustkę... To miejsce i te sny zdecydowanie nie były najlepszym połączeniem.
- Kim ja jestem? - szepnęła do siebie cicho.
Obrazek
Proszę, wypełnij -> Ankieta
Nadir
Kok
Kok
Posty: 1438
Rejestracja: wtorek, 20 grudnia 2005, 11:05
Numer GG: 3327785
Lokalizacja: 3city

Re: [Świat Pasem] Koniec Dobrobytu

Post autor: Nadir »

Nadir

Drakon ocknął się. Nie było to miłe uczucie, są w drodze do mutanta z którym nie wiadomo jak trzeba będzie walczyć i czego się spodziewać a tu jeszcze taki sen. Przez chwilę zastanawiał się czy nie wrócić do miasta... Ale co to by dało? Podszedł do Yanga. -Wstawaj druhu, czas nagli. Coś mi się zdaje, że po mutancie będziemy mieli dużo ciekawsze przygody...
Czasami mam uczucie, że przede mną rozpościera się wielki ocean prawdy, a ja siedzę na plaży i bawię się kamykami. Ale pewnego dnia nauczę się po nim żeglować.

Don't take your organs to heaven... heaven knows we need them here.
ODPOWIEDZ