- Dwa trzysta...
Przestronne pomieszczenie skąpane było w mdłym świetle rzucanym przez niezliczone ekrany i monitory komputerów nawigacyjno-technicznych. Po obydwu bokach i z przodu zazwyczaj znajdowały się pancerne szyby umożliwiające podziwianie inspirującego jak i dla niektórych deprymującego bezkresu kosmosu.
-Jeden osiemset...
Teraz, zakryte od zewnątrz adamantowymi płytami, pokrytymi grubą warstwą ceramicznych stopów były szczelniejsze i odporniejsze. Miejsce szyb zastąpiły monumentalne ekrany taktyczne pokazujące w wielu wymiarach położenie okrętu i innych jednostek, a nawet innych obiektów. Jeden z ekranów zawierał charakterystyczne oznaczenie zmierzające ku zawsze nieruchomemu krążownikowi stanowiącemu centurm ekranu.
-Tysiąc...
On sam nigdy nie zmieniał położenia i nie było tak też tym razem. To cały świat i wszystkie wielorakie symbole na nim obracały się powolnie dookoła niego, jakby cały wszechświat, a przynajmniej jego pokazywana na ekranie część próbowała tak się przemieścić, by symbol salwy torped ominął Nieśmiertelną Chwałę.
-Pięćset...
-Tu Miecznik 1, salwa zneutralizowana, powtarzam - torpedy zostały zniszczone.
Kapitan-komandor Hieronim Vaas nie odetchnął z ulgą. Nikt tego nie zrobił. Zorientował się, że przez krótką chwilę nie słyszał dziesiątek głosów otaczających go zdesperowanych oficerów i tech-adeptów z mostka, wszystkich próbujących skoordynować drużyny naprawcze, ogień baterii, odgradzanie uszkodzonych przedziałów, w których nastąpiła dekompresja i koordynować dziesiątki szwadronów Furii. Te ostatnie
utworzyły ochronny parasol dookoła okrętu wspomagając przeciążone wieżyczki, tak zautomatyzowane jak i te sterowane ręcznie. Wystrzelone przed chwilą przez wroga torpedy były na krótką chwilę największym zagrożeniem. Natomiast nikt na pokładzie nie zamierzał zaprzestać walki, bez względu na brak szans na zwycięstwo.
Nieśmiertelna Chwała została wciągnięta w zasadzkę i otoczona. Vaas wiedział, że to koniec. Wiedział też, kim jest jego wróg. I dlaczego tutaj jest.
Silniki umożliwiające skok przez Immaterium były krytycznie uszkodzone. Konwencjonalne silniki w życiu nie umożliwiłyby im wyrwania się, choćby mieli staranować wroga. Nieśmiertelna Chwała była zgubiona.
Spojrzał na nawigatora. Ten siedział na swym tronie, odłożył na bok instrumenty wspomagające nawigację. Nie byli w stanie uciec ani wygrać. Mogli tylko wybrać sobie śmierć.
Vaas rozejrzał się po mostku. Okręt już teraz był ciężko uszkodzony, chociaż tutaj o uszkodzeniach informowały tylko ekrany. Tarcze ledwie się trzymały pod naporem wrogiem kanonady. Wyczerpywał je burtowy ostrzał przeciwnika ustawionego za Chwałą. Nic nie można było z tym już jednak zrobić.
- Przekierujcie energię na deflektory teleportacyjne... - rozkazał. Wiedział, że zginie, chciał jednak kupić załodze nieco czasu. - Nie dostaną nas żywcem.
- Co z więźniem? - zapytał zawsze przytomny i niepomny na zagrożenie własnego życia mężczyzna w czarnej oficerskiej czapce i takimże płaszczu.
- Czy został przeniesiony do przedziału pod mostkiem? - kapitan-komandor zapytał swego najbardziej doświadczonego doradcę... i oficera politycznego. Sebastian Linderheim zdawał się nie zauważać śmierci nawet w postaci wycelowanego w niego pistoletu. W przypadku drobnostki jaką była zguba okrętu na którym się znajduje uznał jedynie za logiczne rozwiązać kwestię więźnia, którego przechwycić chciał wróg.
- Zgodnie z rozkazem, kapitanie-komandorze...
- W takim razie upewnij się, że więzień nie zostanie przechwycony.
Komisarz sięgnął wyciągnął z kabury pistolet bolterowy i skierowawszy go w górę zwolnił magazynek. Pusty pojemnik opadł dźwięcznie na pokład mostka, opróżniony w ostatnich minutach. Dowodem działalności komisarza było kilka ciał młodszych oficerów, którzy subtelnie próbowali zasugerować kapitulację. Napięcie na mostku było spowodowane obecnością komisarza przynajmniej w równym stopniu co otoczeniem przez kordon wroga.
Linderheim załadować nowy magazynek i ruszył do ulokowanej na tyłach pomieszczenia windy. Wszedł do niej wraz z dwoma ulokowanymi po bokach jej wejścia oficerami bezpieczeństwa.
Vaas oderwał spojrzenie od windy gdy trzech mężczyzn zniknęło i wstał z fotela kapitańskiego.
- Podnieście lewe ekrany i płytę. - rozkazał, podchodząc do lewej pancernej szyby. Oficerowie nie oponowali. Szansa trafienia w okolice tego punktu były niewielkie.
Kapitan ujrzał na tle inspirującego jak i deprymującego bezkresu kosmosu wrogą jednostkę próbującą dokonać ostrzału baterii burta w burtę. Była bardzo blisko jak na standardy zmagań w przestrzeni, z dala od obiektów taktycznych. Zapewne chcieli dokonać abordażu teleportacyjnego po salwie, licząc że osłabi ona baterie.
- Wszystkie deflektory teleportacyjne sprawne, sir.
Vaas obserwował, jak wrogi okręt majestatycznie dokonuje zwrotu. Sekundy był dla niego minutami, on zaś nie mógł oderwać oczu od wroga. Jak przez mgłę usłyszał krzyk jakiegoś przerażenia, że jednostka za nimi dokonuje zwrotu dziobem w ich stronę i otwiera ogień z lanc. Ktoś inny potwierdził to, ktoś stwierdził że tarcze niemal padły.
Vaas nie poruszył się, kiedy na mostku wybuchła panika. Nie słuchał ich,nie usłyszał więc ostrzeżenia ani nie podejrzewał, że wróg może nie zechcieć dokonać próby abordażu. Czas dla niego zastygł, kiedy z pełnym przekonaniem, iż agonia jego okrętu przeciągać się będzie w nieskończoność obserwował otwarcie ognia okrętu wroga. Czekał z niecierpliwością aż ujrzy salwę zatrzymywaną przez tarcze.
Nigdy tego nie ujrzał. W tym momencie mostek Nieśmiertelnej Chwały został zmieciony ostrzałem wroga.
Witam na rekrutacji mojej pierwszej sesji, z grubej rury w uniwersum Warhammera 40000. Ponieważ wbrew moim przewidywaniom chętni się znaleźli, nie mogłem ich zawieść, mimo że dobry tydzień się miotałem z rekrutką. Jeżeli doczytaliście do tego momentu, musicie być naprawdę żądni śmiechu Mrocznych Bogów.

Sesja wbrew części fabularnej odbywać się będzie w absolutnie różnych miejscach, i bynajmniej nie będzie poświęcona walce dobra ze złem - jak wszyscy wiemy, w tym uniwersum są tylko ci źli i ci jeszcze straszniejsi. Pamiętając o tym Gracze niech dwukrotnie się zastanowią zanim wybiorą rasę inną niż ludzką...
Jeżeli chodzi o kartę postaci - każdy z nas zna wzór karty i informacje które powinny się tam zawrzeć. Nie istnieje coś takiego jak zbyt wiele informacji, a brak jakichś ważnych informacji możecie sami odczuć. Karty wedle uznania, mogą wedle wzorów, bez wzorów, dowolne. W ekstremalnych przypadkach przy dobrej znajomości świata i zdolności odgrywania możliwe jest stworzenie postaci przynależącej do rasy innej niż ludzkiej... lub innego wyznania niż kult imperialny, Omnissiah czy skryty ateizm...
Chciałbym tylko upewnić się, że znajdzie się dokładny opis wyglądu nawet gdy ktoś dostarczy avathar, historia i charakter albo chociaż opis motywacji, ambicji, celów życiowych, fobii, lęków i takie tam.
Na koniec dodam, iż zgodnie ze Sciassowską zasadą klasycznego opierniczu przypominam, że lepiej wzorować się na dowolnej książce niż innych źródłach, no chyba że final Liberation.

Wszelkie pytania w trakcie gry i przed grą mile widziane. Można także bezproblemowo i pardonowo pytać przed napisaniem postu. Długość czasu na odpis tak orientacyjnie w zależności od tempa sesji, ale z umiarem. Gdyby coś miało być za długo to każdego uprzejmie uprzedzę przez PM/GG/mail, że Deadline is nigh.

Niniejszym uważam rekrutkę za otwartą.
Mekow, you're inspiring...
