1.
-
- Bombardier
- Posty: 765
- Rejestracja: sobota, 18 września 2004, 12:59
- Lokalizacja: Piekło skute lodem
Ver: Szukaliśmy cię, Dziecię Kryształu. Zostałeś powołany do bycia czwartym rycerzem niebios. Proszę, przywdziej tą czerwoną zdbroję i weź ten miecz. Nazywa się on Tornado i potrafi przyzywac pioruny na twój rozkaz. Uwierz mi: będzie lepszy w walce od twojej broni.
Runiq: A co ja i Waltos mamy robić?
Yder: Waltos został przeznaczony do walki z WiyRAghem i Panią Kryształu. Ty zaś, Runiq, wejdziesz do zaświatów i zwerbujesz armię niebian. Wystarczy, ze przejdziesz przez ten portal...
Runiq: Mam jakieś inne wyjście?
Paladyn uśmiechnął się niepewnie i postawił stopę w niebiańskiej bramie.
Runiq: A co ja i Waltos mamy robić?
Yder: Waltos został przeznaczony do walki z WiyRAghem i Panią Kryształu. Ty zaś, Runiq, wejdziesz do zaświatów i zwerbujesz armię niebian. Wystarczy, ze przejdziesz przez ten portal...
Runiq: Mam jakieś inne wyjście?
Paladyn uśmiechnął się niepewnie i postawił stopę w niebiańskiej bramie.
-
- Mat
- Posty: 438
- Rejestracja: czwartek, 25 listopada 2004, 19:53
- Numer GG: 6635964
- Lokalizacja: tu
Nieco zdziwiony slowami Vera Waltos pyta się go:
- Tja, tylko gdzie znajdę tego WiyRAgha i Panią Kryształu? Sam będę musiał z nimi walczyć? I co z Samaelem? Kto go pokona? Czy moje runiczne topory starczą, by pokonać tą dwójkę? - z ust wikinga ciągle padały nowe pytania, widać, że był zaskoczony tą sytuacją.
- Tja, tylko gdzie znajdę tego WiyRAgha i Panią Kryształu? Sam będę musiał z nimi walczyć? I co z Samaelem? Kto go pokona? Czy moje runiczne topory starczą, by pokonać tą dwójkę? - z ust wikinga ciągle padały nowe pytania, widać, że był zaskoczony tą sytuacją.
żyję
-
- Bombardier
- Posty: 765
- Rejestracja: sobota, 18 września 2004, 12:59
- Lokalizacja: Piekło skute lodem
Jaaren: Samaelem się nie przejmuj, wikingu. My i Dante zajmiemy się nim. Pani Kryształu wraz ze swym towarzyszem już idą do miejsca, gdzie stał korzeń Yggdrasila. Chcą ożywić Ymira. Musisz im przeszkodzić. Teraz idź...
Tymczasem Runiq znalazł się w dziwnym miejscu. Stał na szklanej, lekko purpurowej platformie lewitującej pośród chmur. Wschodzące słońce rozpalało niebo nadając mu siny kolor.
Runiq: Czyli tak wyglądają niebiosa...
Paldyn zaczął przeskakiwać z platformy na platformę kierując się ku lewitującemu budynkowi z powykręcanymi wieżami. Gdy dotarła tam, przed bramami zatrzymał go archanioł ze świetlistą włócznią.
Archanioł: Ktoś ty? Skąd i po co przybywasz?
Runiq: Jestem Runiq. Paladyn i Runiczne Dziecko. Przybywam z Ziemi. Musze zobaczyć się z Bogiem Wojny.
Archanioł: To dobrze trafiłeś. Oto jego siedziba.
Runiq ruszył ku drzwiom, ale przed oczami machnął mu włócznią strażnik.
Archanioł: Nie tak prędko... zwykły śmiertelnik nie może zobaczyć oblicza Boga Wojny. Musisz mieć jakiś konkretny cel.
Runiq: Słuchaj, nie mam czasu na gry. Na Ziemi toczy się bój o ludzkość. Ragnarok trwa. Zostałem wysłany przez Rycerzy Niebios, aby zwerbować armię niebian i pomóc śmiertelnikom. To jak? Będziesz współpracował?
Tymczasem Runiq znalazł się w dziwnym miejscu. Stał na szklanej, lekko purpurowej platformie lewitującej pośród chmur. Wschodzące słońce rozpalało niebo nadając mu siny kolor.
Runiq: Czyli tak wyglądają niebiosa...
Paldyn zaczął przeskakiwać z platformy na platformę kierując się ku lewitującemu budynkowi z powykręcanymi wieżami. Gdy dotarła tam, przed bramami zatrzymał go archanioł ze świetlistą włócznią.
Archanioł: Ktoś ty? Skąd i po co przybywasz?
Runiq: Jestem Runiq. Paladyn i Runiczne Dziecko. Przybywam z Ziemi. Musze zobaczyć się z Bogiem Wojny.
Archanioł: To dobrze trafiłeś. Oto jego siedziba.
Runiq ruszył ku drzwiom, ale przed oczami machnął mu włócznią strażnik.
Archanioł: Nie tak prędko... zwykły śmiertelnik nie może zobaczyć oblicza Boga Wojny. Musisz mieć jakiś konkretny cel.
Runiq: Słuchaj, nie mam czasu na gry. Na Ziemi toczy się bój o ludzkość. Ragnarok trwa. Zostałem wysłany przez Rycerzy Niebios, aby zwerbować armię niebian i pomóc śmiertelnikom. To jak? Będziesz współpracował?
-
- Majtek
- Posty: 124
- Rejestracja: piątek, 21 stycznia 2005, 19:33
- Lokalizacja: Leszno
- Kontakt:
Nagle na polu bitwy pojawił się... zwykły punk. Nie zwracając uwagi na krzyki wojwników, nawołujących do ucieczki, jeśli mu życie miłe, zwrócił się do Samaela:
Punk: Szykuj się, samaelu. Jam jest Suhar. Twoja zagłada.
Samael: HAHAHA! Nędzny robaku! Myślisz, że mnie pokonasz?
Suhar: Być może. Wiesz może dlaczego nigdzie nie można znaleźć Beliala?
Samael: Tak. Pokonał go jakiś śmiertelnik...
Suhar: ... i wchłonął jego duszę. To byłem ja. Mogę się teraz w niego przemieniać... mając nad nim całkowitą kontrolę.
I Suhar począł się przemieniać. Jego skóra stała się czerwona, a mięśnie i wzrost się zwiększyły. Zmienił się w Beliala.
Suhar: Nadszedl twój koniec.
I począł biec w jego stronę.
Punk: Szykuj się, samaelu. Jam jest Suhar. Twoja zagłada.
Samael: HAHAHA! Nędzny robaku! Myślisz, że mnie pokonasz?
Suhar: Być może. Wiesz może dlaczego nigdzie nie można znaleźć Beliala?
Samael: Tak. Pokonał go jakiś śmiertelnik...
Suhar: ... i wchłonął jego duszę. To byłem ja. Mogę się teraz w niego przemieniać... mając nad nim całkowitą kontrolę.
I Suhar począł się przemieniać. Jego skóra stała się czerwona, a mięśnie i wzrost się zwiększyły. Zmienił się w Beliala.
Suhar: Nadszedl twój koniec.
I począł biec w jego stronę.
Some say the end is near.
Some say we'll see armageddon soon.
I certainly hope we will.
I sure could use a vacation from this
Bullshit three ring circus sideshow of
Freaks
Some say we'll see armageddon soon.
I certainly hope we will.
I sure could use a vacation from this
Bullshit three ring circus sideshow of
Freaks
-
- Bombardier
- Posty: 765
- Rejestracja: sobota, 18 września 2004, 12:59
- Lokalizacja: Piekło skute lodem
Z portalu wyłonił się Runiq. Dopiero kilka sekund później, na pole bitwy wkroczyła wielotysięczna armia niebian. Byli to polegli wojownicy, aniołowie, serafini i tym podobne istoty.
Runiq: Nadszedł sądny dzień...
Armia niebian z Runiqiem na czele ruszyła wprost na bestię siekąc ją. Samael z pewnością odczuł atak, ale nie ruszyło go to zbytnio. Machnął łapą i rozciął pazurami kilku aniołów.
Samael: Ja jestem najsilniejszy. Me imię brzmi "Chwała Pana". Będziecie musieli się przede mną ugiąć, niebianie...
Samael rzucił czar Inferno i spopielił oddział zmarłych wojowników. Następnie czarem Implozja zabił przywódcę archaniołów. Na końcu zrzucił deszcz meteorów, znacznie osłabiając serafinów. Wtem nadbiegł Belial i zaczął siec Samaela, lecz ten skoncentrował moc i promieniem śmierci powalił na ziemię przeciwnika.
Samael: Nie wygracie ze mną.
Runiq: Doprawdy?
Okazało się, iż Runiq wspiął się po ciele Samaela i wbił mu Płonące Żądło w kręgosłup. Demon zaryczał i chciał zrzucić paladyna, lecz mu się to nie udało. Wtem Runiq krzyknął w stronę rycerzy niebios:
Runiq: Ver, Jaaren, Yder, Dante: Atakujcie.
Teraz dopiero do paladyna dotarło:
"Spojrzałem, a oto koń biały, a na nim jeździec trzymający łuk; i dano mu koronę. A on wyruszył jako zwycięzca."
"Oto koń kary, a siedzący na nim jeździec miał w swym ręku szalę."
"Spojrzałem, a oto koń siny. Jeźdźcowi, który siedział na nim, było imię Śmierć, a w orszaku jego kroczyła kraina zmarłych."
"Wtedy ukazał się koń ryży. Siedzącemu na nim jeźdźcowi dano władzę zabrania pokoju z ziemi. I dano mu wielki miecz."
Runiq: Czterej jeźdźcy apokalipsy... ten na białym koniu, to Jaaren. Na karym siedział Ver. Na sinym zaś Yder. Rudy koń należał... DANTE...
Runiq: Nadszedł sądny dzień...
Armia niebian z Runiqiem na czele ruszyła wprost na bestię siekąc ją. Samael z pewnością odczuł atak, ale nie ruszyło go to zbytnio. Machnął łapą i rozciął pazurami kilku aniołów.
Samael: Ja jestem najsilniejszy. Me imię brzmi "Chwała Pana". Będziecie musieli się przede mną ugiąć, niebianie...
Samael rzucił czar Inferno i spopielił oddział zmarłych wojowników. Następnie czarem Implozja zabił przywódcę archaniołów. Na końcu zrzucił deszcz meteorów, znacznie osłabiając serafinów. Wtem nadbiegł Belial i zaczął siec Samaela, lecz ten skoncentrował moc i promieniem śmierci powalił na ziemię przeciwnika.
Samael: Nie wygracie ze mną.
Runiq: Doprawdy?
Okazało się, iż Runiq wspiął się po ciele Samaela i wbił mu Płonące Żądło w kręgosłup. Demon zaryczał i chciał zrzucić paladyna, lecz mu się to nie udało. Wtem Runiq krzyknął w stronę rycerzy niebios:
Runiq: Ver, Jaaren, Yder, Dante: Atakujcie.
Teraz dopiero do paladyna dotarło:
"Spojrzałem, a oto koń biały, a na nim jeździec trzymający łuk; i dano mu koronę. A on wyruszył jako zwycięzca."
"Oto koń kary, a siedzący na nim jeździec miał w swym ręku szalę."
"Spojrzałem, a oto koń siny. Jeźdźcowi, który siedział na nim, było imię Śmierć, a w orszaku jego kroczyła kraina zmarłych."
"Wtedy ukazał się koń ryży. Siedzącemu na nim jeźdźcowi dano władzę zabrania pokoju z ziemi. I dano mu wielki miecz."
Runiq: Czterej jeźdźcy apokalipsy... ten na białym koniu, to Jaaren. Na karym siedział Ver. Na sinym zaś Yder. Rudy koń należał... DANTE...
-
- Mat
- Posty: 438
- Rejestracja: czwartek, 25 listopada 2004, 19:53
- Numer GG: 6635964
- Lokalizacja: tu
Tymczasem wiking oddalił się bardzo szybko w stronę korzenia Iggdrasila. Poruszał się w podskokach, odbijał się od skał, aż w ten sposób dotarł do doliny z korzeniem. Jeszcze tam nikogo nie było, jednak ku zaskoczeniu Waltosa z powstałego niedawno otworu w ziemi wychodziło pełno korzeni, a wśród nich największy korzeń Iggdrasila.
- Drzewo przeczuwa to, że ktoś groźny je zaatakuje, więc tworzy obronę... dobre i to - pomyślał wiking w czasie, jak doszedł do korzenia.
Minął jakiś czas, nim Waltos zobaczył, jak od zachodu nadchodzą dwie dziwne postacie: jedna była zgarbiona, dosyć spora, nieco większa od olbrzyma, widac było także z daleka, że jej głowę okalają spore rogi. Druga postać była zupełnie inna: rozmiarów normalnego człowieka, dziwnie świeciła w poświacie buchających na horyzoncie wulkanów, bił od niej krwawy blask. Kiedy podeszły bliżej, Waltos zauważył, że dziwny wielki stwór miał miedziany kolor skóry, z pyska ciekła mu ślina, a w jednej łapie trzymał wielką buławę, jej trzon był niemal tak wielki, jak korpus wikinga. Potwór poruszał się niezgrabnie, włócząc bronią po ziemi; na plecach miał małe, lecz ostre jak brzytwa kolce.
Natomiast druga postac to była kobieta: jej twarz była z kryształu, jej białą suknię zwieńczały kryształy, a rąk ani nóg nie było widac z powodu blasku je otaczającego. Była ona zakapturzona, jednak widać było, że jej włosy także mialy barwę kryształu,gdyż też bił od nich blask.
Waltos widząc nadchodzące postacie stał w miejscu; jego ręce mocniej zacisnęły się na trzonkach toporów, czuł, że ogarnia go dziwny strach przec tymi postaciami, a w szczególności przed kobietą. Kiedy podeszli jeszcze bliżej, wojownik mruknął pod nosem:
- Pani Kryształu i jej pomocnik... A więc tak wyglądają...
Waltos myślal, że kiedy go WiyRAgh zobaczy, rzuci sie od razu do ataku, jednak było inaczej. Po chwili z paszczy stwora wyszedł dziwny i chrapliwy dźwięk, a potem przemówił:
- Pani... Bić?
- Nie, poczekaj chwilę. Może to załatwimy bez bijatyki... - po czym powiedziała do Waltosa:
- Po co chcesz z nami walczyć? Nie lepiej by było, gdybyś się do nas przyłączył? Dobro teraz stoi na przegranej pozycji, nas jest więcej... My mamy siłę.... A wy? Jest was ledwo paru: ty, Runiq, Dante i paru innych wojowników, a nas cały zastęp! Skorzystaj z szansy, którą ci daję, przyłącz sie do naszych sił, a na pewno cię spotka nagroda!
Wiking bez namysłu odpowiedział:
- Nigdy! Thor po to mnie zesłał, bym do czeluści Hel zrzucił takich jak ten brzydal i ty! Nie po to walczyłem tyle czasu z Ragnarokiem, by na sam koniec pozwolić do niego dopuścić! Zabiłem mnóstwo bestii, które rzekomo były niesamowicie silne i co? Dalej stoję tutaj i żyję! Dlatego nie boję sie ani tego świniaka, ani ciebie, Pani Kryształu! - po czym wiking stanał w pozycji bojowej.
- Skoro nie ma innego rozwiązania... WiyRAgh! Bij! - krzyknęła Pani Kryształu, po czym jej pomocnik rzucił si na wikinga.
Waltos ledwo zdołał odparowac silny cios bestii, poczuł, że walka może być dużo cięższa. Potwór co chwilę brał zamach swoją buławą, jednak był za wolny dla Waltosa i en zawsze zdążał albo uskoczyć od ciosu, albo go odparować. Ale wikingowi ciężko było wyprowadzić kontrę, jak już udało mu się wyprowadzić celną kontrę, okazało się, że skóra potwora naprawdę jest z magicznego metalu i topór się od niej odbił. Waltos czuł, że jego jedyną szansą jest czar. W końcu umknal bestii na momnet, skrzyżował topory i wystrzelił w jego stronę lodowy pocisk. Ten trafił w broń potwora, która się zamroziła i rozpadła. To dodatkowo rozwścieczyło WiyRAgha. Wydał on z siebie dziki ryk i rzucił się na waltosa. Jednak nie przewidzial tego, że wiking ma już wprawę w walce z wielkimi potworami. Waltos gładko wyminął szpony potwora i z całej siły kolnął go w podbrzusze toporem. Ostrze przebiło metal, ktory błyskawicznie zaczął się mrozić. Jednak ze śrdoka nie wypłynęła krew, tylko zaczęły wysypywać się dziwne części: kółka zębate, śrupy, dźwignie.
- A więc to BYŁ golem... - powiedział uśmiechnięty wiking. - Żadna maszyna mnie nie pokona, choćby najlepsza. Tylko po co w niego tchnęłaś życie? Nie lepiej było ożywić jakiegoś wielkiego umarlaka? Ale gdzie ty jesteś? - dopiero teraz wiking, odrywając wzrok od szczątek golema, zauważył, ze Pani Kryształu wykorzystała walkę i niszczyła korzenie Iggdrasila. Już jej do zniszczenia został ten największy, siekła go kryształowym mieczem, jednak ten trzymał się dziarsko.
- Przeklety chwast!!! - krzyknęła. - Skoro nie mogę pokonać go, to najpierw pokonam ciebie!!! - i odwróciła sie w stronę wikinga. Ten poczuł na swojej wtwarzy ostry podmuch wiatru, po czym zaczęły mu ją siec odłamki kryształu. Osłaniając sobie oczy Waltos uskoczył za jakąś skałę. Jednak teraz usłyszał słowa w nieznanym języku i skała rozpadła się na proszek. teraz zobaczył, że Panią Kryształu otacza jasna łuna, a ona celowała palcem w niego i mamrtoała coś. Wojownik przeczuł, że rzuca jakiś potężny czar i chciał ją jak najszybciej zaatakowac: podbiegł do niej i wziął zamach toporem, jednak ta zablokowałła cios mieczem. Po chwili Waltos zaczął się unosić i kiedy był jakieś 5 m nad ziemią, uderzył z całej siły w nią, poczuł chrupnięcie i niesamowity bół w lewej ręce. Po czym zdołał się wyrwać mocy czaru i cisnąl jednym toporem w stronę agresorki, co ją zaskoczyło. Co prawda zdołała go zablokowac mieczem, jednak jej broń rozpadła się w drobny mak, a kiedy dotknęła nogą topora, by go sobie podrzucic, ten niemal ją zamroził, lecz ona w porę rzuciła czar blokujący jego działanie. Ale Waltos wykoirzystał ten czas: trzymając jedną ręką topór nad sobą, zaczął nim wykonywac oborty w powietrzu. Po chwili dookoła była niesamowita zamiec, z nieba sypał snieg i grad, wiatr wiał jak szalony. Waltos czuł w sobie niesamowita siłe, a ból ręki calkowicie ustał. W końcu machnał toporem w stronę Pani Kryształu; niesamowicie silny podmuch wiatru uderzył w nią i mimo, iż ona chciała się ochronić czarem, jednak poczuła dziwny bol. Wiatr dął coraz silniej, aż nagle Pani Kryształu zaczęła się rozpadać. Po chwili nie zostalo z niej nic, szatę i kryształy, które po niej pozostały wywiał wiatr, który już ustał. Chmura, z ktorej sypało także zniknęła, a wiking usiadl na ziemi.
- No, pokonałem ich. Sam. Ale mam złamana rękę. Ech, trza się stąd zbierać. - po czym Waltos wstał z ziemi wziął z ziemi jeden topór i udał się powoli w stronę, gdzie przedtem spotkał Runiqa i jego dziwnych towarzyszy.
- Drzewo przeczuwa to, że ktoś groźny je zaatakuje, więc tworzy obronę... dobre i to - pomyślał wiking w czasie, jak doszedł do korzenia.
Minął jakiś czas, nim Waltos zobaczył, jak od zachodu nadchodzą dwie dziwne postacie: jedna była zgarbiona, dosyć spora, nieco większa od olbrzyma, widac było także z daleka, że jej głowę okalają spore rogi. Druga postać była zupełnie inna: rozmiarów normalnego człowieka, dziwnie świeciła w poświacie buchających na horyzoncie wulkanów, bił od niej krwawy blask. Kiedy podeszły bliżej, Waltos zauważył, że dziwny wielki stwór miał miedziany kolor skóry, z pyska ciekła mu ślina, a w jednej łapie trzymał wielką buławę, jej trzon był niemal tak wielki, jak korpus wikinga. Potwór poruszał się niezgrabnie, włócząc bronią po ziemi; na plecach miał małe, lecz ostre jak brzytwa kolce.
Natomiast druga postac to była kobieta: jej twarz była z kryształu, jej białą suknię zwieńczały kryształy, a rąk ani nóg nie było widac z powodu blasku je otaczającego. Była ona zakapturzona, jednak widać było, że jej włosy także mialy barwę kryształu,gdyż też bił od nich blask.
Waltos widząc nadchodzące postacie stał w miejscu; jego ręce mocniej zacisnęły się na trzonkach toporów, czuł, że ogarnia go dziwny strach przec tymi postaciami, a w szczególności przed kobietą. Kiedy podeszli jeszcze bliżej, wojownik mruknął pod nosem:
- Pani Kryształu i jej pomocnik... A więc tak wyglądają...
Waltos myślal, że kiedy go WiyRAgh zobaczy, rzuci sie od razu do ataku, jednak było inaczej. Po chwili z paszczy stwora wyszedł dziwny i chrapliwy dźwięk, a potem przemówił:
- Pani... Bić?
- Nie, poczekaj chwilę. Może to załatwimy bez bijatyki... - po czym powiedziała do Waltosa:
- Po co chcesz z nami walczyć? Nie lepiej by było, gdybyś się do nas przyłączył? Dobro teraz stoi na przegranej pozycji, nas jest więcej... My mamy siłę.... A wy? Jest was ledwo paru: ty, Runiq, Dante i paru innych wojowników, a nas cały zastęp! Skorzystaj z szansy, którą ci daję, przyłącz sie do naszych sił, a na pewno cię spotka nagroda!
Wiking bez namysłu odpowiedział:
- Nigdy! Thor po to mnie zesłał, bym do czeluści Hel zrzucił takich jak ten brzydal i ty! Nie po to walczyłem tyle czasu z Ragnarokiem, by na sam koniec pozwolić do niego dopuścić! Zabiłem mnóstwo bestii, które rzekomo były niesamowicie silne i co? Dalej stoję tutaj i żyję! Dlatego nie boję sie ani tego świniaka, ani ciebie, Pani Kryształu! - po czym wiking stanał w pozycji bojowej.
- Skoro nie ma innego rozwiązania... WiyRAgh! Bij! - krzyknęła Pani Kryształu, po czym jej pomocnik rzucił si na wikinga.
Waltos ledwo zdołał odparowac silny cios bestii, poczuł, że walka może być dużo cięższa. Potwór co chwilę brał zamach swoją buławą, jednak był za wolny dla Waltosa i en zawsze zdążał albo uskoczyć od ciosu, albo go odparować. Ale wikingowi ciężko było wyprowadzić kontrę, jak już udało mu się wyprowadzić celną kontrę, okazało się, że skóra potwora naprawdę jest z magicznego metalu i topór się od niej odbił. Waltos czuł, że jego jedyną szansą jest czar. W końcu umknal bestii na momnet, skrzyżował topory i wystrzelił w jego stronę lodowy pocisk. Ten trafił w broń potwora, która się zamroziła i rozpadła. To dodatkowo rozwścieczyło WiyRAgha. Wydał on z siebie dziki ryk i rzucił się na waltosa. Jednak nie przewidzial tego, że wiking ma już wprawę w walce z wielkimi potworami. Waltos gładko wyminął szpony potwora i z całej siły kolnął go w podbrzusze toporem. Ostrze przebiło metal, ktory błyskawicznie zaczął się mrozić. Jednak ze śrdoka nie wypłynęła krew, tylko zaczęły wysypywać się dziwne części: kółka zębate, śrupy, dźwignie.
- A więc to BYŁ golem... - powiedział uśmiechnięty wiking. - Żadna maszyna mnie nie pokona, choćby najlepsza. Tylko po co w niego tchnęłaś życie? Nie lepiej było ożywić jakiegoś wielkiego umarlaka? Ale gdzie ty jesteś? - dopiero teraz wiking, odrywając wzrok od szczątek golema, zauważył, ze Pani Kryształu wykorzystała walkę i niszczyła korzenie Iggdrasila. Już jej do zniszczenia został ten największy, siekła go kryształowym mieczem, jednak ten trzymał się dziarsko.
- Przeklety chwast!!! - krzyknęła. - Skoro nie mogę pokonać go, to najpierw pokonam ciebie!!! - i odwróciła sie w stronę wikinga. Ten poczuł na swojej wtwarzy ostry podmuch wiatru, po czym zaczęły mu ją siec odłamki kryształu. Osłaniając sobie oczy Waltos uskoczył za jakąś skałę. Jednak teraz usłyszał słowa w nieznanym języku i skała rozpadła się na proszek. teraz zobaczył, że Panią Kryształu otacza jasna łuna, a ona celowała palcem w niego i mamrtoała coś. Wojownik przeczuł, że rzuca jakiś potężny czar i chciał ją jak najszybciej zaatakowac: podbiegł do niej i wziął zamach toporem, jednak ta zablokowałła cios mieczem. Po chwili Waltos zaczął się unosić i kiedy był jakieś 5 m nad ziemią, uderzył z całej siły w nią, poczuł chrupnięcie i niesamowity bół w lewej ręce. Po czym zdołał się wyrwać mocy czaru i cisnąl jednym toporem w stronę agresorki, co ją zaskoczyło. Co prawda zdołała go zablokowac mieczem, jednak jej broń rozpadła się w drobny mak, a kiedy dotknęła nogą topora, by go sobie podrzucic, ten niemal ją zamroził, lecz ona w porę rzuciła czar blokujący jego działanie. Ale Waltos wykoirzystał ten czas: trzymając jedną ręką topór nad sobą, zaczął nim wykonywac oborty w powietrzu. Po chwili dookoła była niesamowita zamiec, z nieba sypał snieg i grad, wiatr wiał jak szalony. Waltos czuł w sobie niesamowita siłe, a ból ręki calkowicie ustał. W końcu machnał toporem w stronę Pani Kryształu; niesamowicie silny podmuch wiatru uderzył w nią i mimo, iż ona chciała się ochronić czarem, jednak poczuła dziwny bol. Wiatr dął coraz silniej, aż nagle Pani Kryształu zaczęła się rozpadać. Po chwili nie zostalo z niej nic, szatę i kryształy, które po niej pozostały wywiał wiatr, który już ustał. Chmura, z ktorej sypało także zniknęła, a wiking usiadl na ziemi.
- No, pokonałem ich. Sam. Ale mam złamana rękę. Ech, trza się stąd zbierać. - po czym Waltos wstał z ziemi wziął z ziemi jeden topór i udał się powoli w stronę, gdzie przedtem spotkał Runiqa i jego dziwnych towarzyszy.
żyję
-
- Bombardier
- Posty: 765
- Rejestracja: sobota, 18 września 2004, 12:59
- Lokalizacja: Piekło skute lodem
Stało się jednak coś, czego nikt się nie spodziewał. Zniszczony częściowo przez Panią Kryształu korzeń Yggdrasila zaczął się rozpadać. Waltos mógł z przerażeniem oglądać, jak Ymir we własnej osobie wyrywa korzeń z siebie i sadzi go w ziemię.
Ymir: Zniszczenie świata może poczekać. Teraz, wikingu... umrzesz!!
Runiq zobaczył, że Waltos ma kłopoty. Chwycił więc miecz i rozcinając plecy Samaela, zjechał na ziemię.
Runiq: Czterej jeźdźcy! Zajmijcie się demonem! Waltos, trzymaj się!!
Runiq biegł między skałami. Wszędzie walało się pełno trupów - nieumarłych, demonów, aniołów i śmiertelników. "Ilu tu zginęło..." - pomyślał paladyn - "Rzeź... to nie może pójść na marne." Runiq postanowił znów wywołać potężne zaklęcie, którym zabił Qinura i władcę umarłych. "Nawet jeśli nie przeżyję, muszę zaryzykować... to się musi udać!" - myślał. Gdy Runiczne Dziecko dotarło do Waltosa, ten stał naprzeciwko samego Ymira.
Runiq: Oto nadchodzę... FEHU...
Srebrny snop światła przebił ziemię.
Runiq: URUZ...
Kolejny snop wyszedł z gleby.
Runiq: THURSAZ... ANSUZ... RAIDHU... KAUNAZ...
Cztery promienie wybiły się z podłoża.
Runiq: GEBO... WUNJO... HAGALAZ...
Za każdym słowem kolejny promień rwał ziemię.
Runiq: HAGALAZ... NAUDHIZ... ISAZ... JERA... EIHWAZ... PERTHRO... ALGIZ... SOWULO... TEIWAZ... BERKANA... EHWAZ... MANNAZ...
Tuzin promieni zrobił to, co ich poprzednicy.
Runiq: LAGUZ... INGUZ... DAGAZ... OTHILA!!!
Tak jak już wiele razy, magiczne meteory biły glebę, a ziemia pokryła się srebrnymi runami. Ansuz na ramieniu Runiqa świecił oślepiająco białym blaskiem. Sam paladyn powoli pokrywał się srebrnym światłem i zaczął unosić się w powietrze. Jego ciało owiała biała aura, a z palcy wystrzeliwały pioruny mogące zabić nawet potężną istotę.
Runiq: DUSZE ŚMIERTELNYCH... WSPOMÓŻCIE MNIE! BOGOWIE!! JESTEM GOTÓW!!!
Wtem Runiq krzyknął. Przemiana się dokonała. Runiq zaczął opadać. Gdy dotknął ziemi, jego ciało znów stało się materialne. Jego stara zbroja zniknęła ustępując nowej, złotej w mithrilowe runy. Miecz paladyna zmienił się w Runiczne Ostrze - legendarną broń mającą niezwykłą siłę. Całe ciało, oprócz twarzy, Runicznego Dziecka było pokryte tymi skandynawskimi znakami o barwie czerni.
Runiq: Oto jestem. Oto me prawdziwe, niebiańskie oblicze...
Wtem na polu boju pojawiło się dziecko.
Runiq: Chłopczyku, co tu robisz... ARGH! Bije od ciebie magia mroku...
Chłopiec: Bo widzisz... ja nie jestem zwykłym dzieckiem... jestem NIOSĄCY ŚWIATŁO!
Runiq: LUCYFER!!!
Lucyfer: Zgadłeś, niebianinie...
Książe Piekieł wywołał małe trzęsienie ziemi, ale to jednak nie zrobiło wielkiego wrażenia na Runiqu.
Runiq: Tak łatwo się nie dam!
Runiq odwdzięczył się meteorem, który trafił Lucyfera prosto w głowę.
Lucyfer: Zabolało. Ale tylko moją ziemską powłokę...
Lucyfer rzucił serię kul ognia w paladyna. Dwie trafiły odrzucając Runiczne Dziecię do tyłu.
Runiq: Juz lepiej, ale co powiesz na to?
Runiq trafił Lucyfera Promieniem Żywych. Władca Piekieł jęknął.
Lucyfer: Głupcze! Zadarłeś z upadłym aniołem!!
Runiq: Teraz już się ciebie nie boję! Chroni mnie wiara i bogowie.
Lucyfer: Myślisz, że twoja wiara jest odpowiednio wytrzymała? Ilu zginęło, przez twoją nieudolność? Czemu nie obroniłes ich? Nie myśl także, że bogowie ci pomogą, gdy będziesz umierał w piekle!
Runiq: Nie... NIE!
Lucyfer: Chcesz się przekonać?!
Runiq: Blefujesz! Tym ci się nie uda mnie złamać! GIŃ!
Runiq wykonał obrót i mieczem ściąg głowę dziecku, lecz to dalej żyło. Wnet ciało chłopca rozwerwało się i oto przed Runiqiem stanął prawdziwy władca demonów. W całej swej okazałości. Paladyn oblał się zimnym potem.
Lucyfer: ŻADEN ŚMIERTELNIK, ANI BÓG MNIE NIE POKONA!!!!
Głos Lucyfera był jak jęki umierających pomieszane z wyciem nieziemskich istot. Wszystkich na polu bitwy ogarnął niepohamowany strach. Niosący Światło korzystając z tego, że Runiczne Dziecko było sparaliżowane strachem, skoncentrował całą moc wszechświata i rzucił ją przeciwko Runiqowi.
Runiq: AARGH!!! BOGOWIE!!!
Paladyn nie zwątpił, że bóstwa mu pomogą, choć trwało to długo.
Bogowie: Oto jest! Niech nasza moc przesiąknie przez ciebie jak przez pryzmat!
W tym momencie Runiq wydał z siebie nieludzki okrzyk i zebrawszy całą moc, jaką dali mu bogowie, odbił cios Lucyfera i dodał co nieco od siebie.
Lucyfer: NIE!!!!
Nastąpił wybuch, jak przy małej bombie atomowej, na szczęście Runiq był chroniony przez dusze zmarłych.
Runiq: Oto się dokonało...
Runiq upadł na podłoże ze zmęczenia, a Waltos musiał poradzic sobie sam...
Ymir: Zniszczenie świata może poczekać. Teraz, wikingu... umrzesz!!
Runiq zobaczył, że Waltos ma kłopoty. Chwycił więc miecz i rozcinając plecy Samaela, zjechał na ziemię.
Runiq: Czterej jeźdźcy! Zajmijcie się demonem! Waltos, trzymaj się!!
Runiq biegł między skałami. Wszędzie walało się pełno trupów - nieumarłych, demonów, aniołów i śmiertelników. "Ilu tu zginęło..." - pomyślał paladyn - "Rzeź... to nie może pójść na marne." Runiq postanowił znów wywołać potężne zaklęcie, którym zabił Qinura i władcę umarłych. "Nawet jeśli nie przeżyję, muszę zaryzykować... to się musi udać!" - myślał. Gdy Runiczne Dziecko dotarło do Waltosa, ten stał naprzeciwko samego Ymira.
Runiq: Oto nadchodzę... FEHU...
Srebrny snop światła przebił ziemię.
Runiq: URUZ...
Kolejny snop wyszedł z gleby.
Runiq: THURSAZ... ANSUZ... RAIDHU... KAUNAZ...
Cztery promienie wybiły się z podłoża.
Runiq: GEBO... WUNJO... HAGALAZ...
Za każdym słowem kolejny promień rwał ziemię.
Runiq: HAGALAZ... NAUDHIZ... ISAZ... JERA... EIHWAZ... PERTHRO... ALGIZ... SOWULO... TEIWAZ... BERKANA... EHWAZ... MANNAZ...
Tuzin promieni zrobił to, co ich poprzednicy.
Runiq: LAGUZ... INGUZ... DAGAZ... OTHILA!!!
Tak jak już wiele razy, magiczne meteory biły glebę, a ziemia pokryła się srebrnymi runami. Ansuz na ramieniu Runiqa świecił oślepiająco białym blaskiem. Sam paladyn powoli pokrywał się srebrnym światłem i zaczął unosić się w powietrze. Jego ciało owiała biała aura, a z palcy wystrzeliwały pioruny mogące zabić nawet potężną istotę.
Runiq: DUSZE ŚMIERTELNYCH... WSPOMÓŻCIE MNIE! BOGOWIE!! JESTEM GOTÓW!!!
Wtem Runiq krzyknął. Przemiana się dokonała. Runiq zaczął opadać. Gdy dotknął ziemi, jego ciało znów stało się materialne. Jego stara zbroja zniknęła ustępując nowej, złotej w mithrilowe runy. Miecz paladyna zmienił się w Runiczne Ostrze - legendarną broń mającą niezwykłą siłę. Całe ciało, oprócz twarzy, Runicznego Dziecka było pokryte tymi skandynawskimi znakami o barwie czerni.
Runiq: Oto jestem. Oto me prawdziwe, niebiańskie oblicze...
Wtem na polu boju pojawiło się dziecko.
Runiq: Chłopczyku, co tu robisz... ARGH! Bije od ciebie magia mroku...
Chłopiec: Bo widzisz... ja nie jestem zwykłym dzieckiem... jestem NIOSĄCY ŚWIATŁO!
Runiq: LUCYFER!!!
Lucyfer: Zgadłeś, niebianinie...
Książe Piekieł wywołał małe trzęsienie ziemi, ale to jednak nie zrobiło wielkiego wrażenia na Runiqu.
Runiq: Tak łatwo się nie dam!
Runiq odwdzięczył się meteorem, który trafił Lucyfera prosto w głowę.
Lucyfer: Zabolało. Ale tylko moją ziemską powłokę...
Lucyfer rzucił serię kul ognia w paladyna. Dwie trafiły odrzucając Runiczne Dziecię do tyłu.
Runiq: Juz lepiej, ale co powiesz na to?
Runiq trafił Lucyfera Promieniem Żywych. Władca Piekieł jęknął.
Lucyfer: Głupcze! Zadarłeś z upadłym aniołem!!
Runiq: Teraz już się ciebie nie boję! Chroni mnie wiara i bogowie.
Lucyfer: Myślisz, że twoja wiara jest odpowiednio wytrzymała? Ilu zginęło, przez twoją nieudolność? Czemu nie obroniłes ich? Nie myśl także, że bogowie ci pomogą, gdy będziesz umierał w piekle!
Runiq: Nie... NIE!
Lucyfer: Chcesz się przekonać?!
Runiq: Blefujesz! Tym ci się nie uda mnie złamać! GIŃ!
Runiq wykonał obrót i mieczem ściąg głowę dziecku, lecz to dalej żyło. Wnet ciało chłopca rozwerwało się i oto przed Runiqiem stanął prawdziwy władca demonów. W całej swej okazałości. Paladyn oblał się zimnym potem.
Lucyfer: ŻADEN ŚMIERTELNIK, ANI BÓG MNIE NIE POKONA!!!!
Głos Lucyfera był jak jęki umierających pomieszane z wyciem nieziemskich istot. Wszystkich na polu bitwy ogarnął niepohamowany strach. Niosący Światło korzystając z tego, że Runiczne Dziecko było sparaliżowane strachem, skoncentrował całą moc wszechświata i rzucił ją przeciwko Runiqowi.
Runiq: AARGH!!! BOGOWIE!!!
Paladyn nie zwątpił, że bóstwa mu pomogą, choć trwało to długo.
Bogowie: Oto jest! Niech nasza moc przesiąknie przez ciebie jak przez pryzmat!
W tym momencie Runiq wydał z siebie nieludzki okrzyk i zebrawszy całą moc, jaką dali mu bogowie, odbił cios Lucyfera i dodał co nieco od siebie.
Lucyfer: NIE!!!!
Nastąpił wybuch, jak przy małej bombie atomowej, na szczęście Runiq był chroniony przez dusze zmarłych.
Runiq: Oto się dokonało...
Runiq upadł na podłoże ze zmęczenia, a Waltos musiał poradzic sobie sam...
-
- Majtek
- Posty: 124
- Rejestracja: piątek, 21 stycznia 2005, 19:33
- Lokalizacja: Leszno
- Kontakt:
Suhar (demonicznym głosem): Zapłacisz mi za to, Samaelu.
Suhar wstał, po czym ruszył na osłabionego demona, zajętego Jeźdźcami. W biegu zamachnął się mieczem i odciął mu stopy. Samael przewrócił się.
Suhar: Dobijcie go, Jeźdźcy. Ja tymczasem zajmę się demonami.
Suhar podbiegł na wzgórze, na którym wcześniej stali Khazar i Rajah.
Suhar: Demony! Ja, Belial, wasz pan, rozkazuję wrócić wam do Piekieł!
Demon: Już ciebie nie słuchamy. Walczysz po stronie Dobra.
Suhar: Sam tego chciałeś.
Po czym zbiegł ze wzgórza i zaczął machać mieczem, dziesiątkując legiony demonów, które teraz, przerażone poczęły uciekać. Krasnoludzkie i ludzkie wojska widząc przerażenie wrogów, zaczęły ich coraz intensywniej siec, a potem gonić. Bitwa przemienila się w masakrę.
Suhar wstał, po czym ruszył na osłabionego demona, zajętego Jeźdźcami. W biegu zamachnął się mieczem i odciął mu stopy. Samael przewrócił się.
Suhar: Dobijcie go, Jeźdźcy. Ja tymczasem zajmę się demonami.
Suhar podbiegł na wzgórze, na którym wcześniej stali Khazar i Rajah.
Suhar: Demony! Ja, Belial, wasz pan, rozkazuję wrócić wam do Piekieł!
Demon: Już ciebie nie słuchamy. Walczysz po stronie Dobra.
Suhar: Sam tego chciałeś.
Po czym zbiegł ze wzgórza i zaczął machać mieczem, dziesiątkując legiony demonów, które teraz, przerażone poczęły uciekać. Krasnoludzkie i ludzkie wojska widząc przerażenie wrogów, zaczęły ich coraz intensywniej siec, a potem gonić. Bitwa przemienila się w masakrę.
Some say the end is near.
Some say we'll see armageddon soon.
I certainly hope we will.
I sure could use a vacation from this
Bullshit three ring circus sideshow of
Freaks
Some say we'll see armageddon soon.
I certainly hope we will.
I sure could use a vacation from this
Bullshit three ring circus sideshow of
Freaks
-
- Mat
- Posty: 438
- Rejestracja: czwartek, 25 listopada 2004, 19:53
- Numer GG: 6635964
- Lokalizacja: tu
Wiking był bardzo zaskoczony tym obrotem sprawy. Musiał walczyć z gigantem Ymirem sam, mając do tego złamaną rękę. widząc powstającego z ziemi olbrzyma, w wikinga wstapił strach. Czuł, ze sam pokona go jedynie podstępem... Ale jakim? Jedyną pomocą, na jaką teraz Waltos liczył, byli Bogowie. Liczył na to, że ześlą mu jakąś pomoc, więc stał, obserwując, jak Ymir powstaje z ziemi i czekał na nią.
Jednak się jej nie doczekał, Bogowie byli zajęci innymi sprawami, rzekomo ważniejszymi. Więc wojownik nie miał innego wyboru, musiał zaatakować giganta. Lecz wiedząc, że jest to szronowy olbrzym, wiking wiedział, że magia lodu nic mu nie zrobi. ymir widząc Waltosa, przemówil:
- Już kiedyś mnie zabiliście! Lecz teraz nie dacie mi rady! Szczególnie w pojedynkę, mały wikingu! - po czym Ymir, jakby od nie chcenia, machnął swoją wielkachną łapą w stronę Waltosa, lecz temu nie sprawił problemu unik. Olbrzym zacząl zaciekle starać się zadać cios wojownikowi, ale człowiek bez problemu nikał wolnych ciosów giganta. W końcu Waltos zaczął uciekać Ymirowi, był od niego duzo szybszy i ukrył się za skałą, gdzie go nie zauważył olbrzym. Ymir jeszcze chwilę biegł, po czym wrzasnął:
- I tak cię dorwę, nędzny wikingu!!! - i zaczął ze złości wszystko dookoła demolować. Na szczęście ie zauważył on Runiqa, więc nie wiedział o tym, że on tu jest. A Waltos siedział za skałą i modlił się o boską pomoc, bez której sobie nikt nie poradzi w starciu z takim tytanem...
Jednak się jej nie doczekał, Bogowie byli zajęci innymi sprawami, rzekomo ważniejszymi. Więc wojownik nie miał innego wyboru, musiał zaatakować giganta. Lecz wiedząc, że jest to szronowy olbrzym, wiking wiedział, że magia lodu nic mu nie zrobi. ymir widząc Waltosa, przemówil:
- Już kiedyś mnie zabiliście! Lecz teraz nie dacie mi rady! Szczególnie w pojedynkę, mały wikingu! - po czym Ymir, jakby od nie chcenia, machnął swoją wielkachną łapą w stronę Waltosa, lecz temu nie sprawił problemu unik. Olbrzym zacząl zaciekle starać się zadać cios wojownikowi, ale człowiek bez problemu nikał wolnych ciosów giganta. W końcu Waltos zaczął uciekać Ymirowi, był od niego duzo szybszy i ukrył się za skałą, gdzie go nie zauważył olbrzym. Ymir jeszcze chwilę biegł, po czym wrzasnął:
- I tak cię dorwę, nędzny wikingu!!! - i zaczął ze złości wszystko dookoła demolować. Na szczęście ie zauważył on Runiqa, więc nie wiedział o tym, że on tu jest. A Waltos siedział za skałą i modlił się o boską pomoc, bez której sobie nikt nie poradzi w starciu z takim tytanem...
żyję
-
- Marynarz
- Posty: 199
- Rejestracja: piątek, 10 grudnia 2004, 19:46
- Lokalizacja: z miejsca, gdzie mnie nogi zaniosły ( ostatnio trakt między Mantarem a Skulldust)
- Kontakt:
Dzielny Elf walczył z oddziałami demonów, które go otoczyły... Niestety, nikt z towarzyszy mu nie pomógł... Pierścień powoli się zaciskał.... Demony napierały ze wszystkich stron z coraz większą siłą widząc jak potega Elfa maleje.... Elf wzywał pomocy, nikt nie słyszał...Uderzenie demona powaliło Elfa na kolana.... Co chwilę było słychać głos jego miecza i jęki demonów.... Po twarzy tego wielkiego wojownika spływała krew.... Spływała ze wszystkich miejsc na jego ciele.... Kolejne uderzenia miażdżyły ręce.... Kręgosłup.... Głowę.... Chwilę przed wykańczającym uderzeniem Elf krzyknął do towarzyszy:
" Nie poddawajcie się, jesz...." Potem nastała cisza, nawet wśród demonów.... Elf opadł na ziemię.... Jego cialo błysnęło jasnoniebieskim blaskiem.... Demony spostrzegły jak dusza Elfa odłącza się od ciała.... I cieszyły się, bo teraz wiedziały, że siły światłości osłabły.... Tak poległ jeden z kilku obrońców świata.... Zginął w boju....
" Nie poddawajcie się, jesz...." Potem nastała cisza, nawet wśród demonów.... Elf opadł na ziemię.... Jego cialo błysnęło jasnoniebieskim blaskiem.... Demony spostrzegły jak dusza Elfa odłącza się od ciała.... I cieszyły się, bo teraz wiedziały, że siły światłości osłabły.... Tak poległ jeden z kilku obrońców świata.... Zginął w boju....
-
- Bombardier
- Posty: 765
- Rejestracja: sobota, 18 września 2004, 12:59
- Lokalizacja: Piekło skute lodem
Słowa, jak błyskawice przechodziły przez głowę paladyna. "Już kiedyś mnie... Lecz teraz... rady! Szczególnie w pojedynkę... wikingu! I tak... nędzny... Nie poddawajcie się, jesz...". Runiq zwymiotował i wytarł sobie usta płaszczem jakiegoś poległego wojownika, po czym wstał. To, co ujrzał można było podsumować jednym słowem: CHAOS. Wiking unikał ciosów Ymira, Suhar i resztki wojsk śmiertelników walczyli z demonami, niebianie i aniołowie siekli Samaela z wielką pomocą czterech jeźdźców. I wtedy Runiq ujrzał śmierć Darkelffta. Umarł niemal identycznie jak ojciec paladyna - w walce.
Runiq: Nieee!! NIE POZWOLĘ, ŻEBY KTOŚ JESZCZE ZGINĄŁ!!!
Runiq ruszył w stronę Waltosa. Jeśli zginie, to trudno. Wiedział jednak, że może pomóc. Zwłaszcza teraz, gdy sam stał się niebianinem.
Runiq: Za tych, którzy zginęli w tej bitwie i za tych, którzy teraz walczą!
Runiq: Nieee!! NIE POZWOLĘ, ŻEBY KTOŚ JESZCZE ZGINĄŁ!!!
Runiq ruszył w stronę Waltosa. Jeśli zginie, to trudno. Wiedział jednak, że może pomóc. Zwłaszcza teraz, gdy sam stał się niebianinem.
Runiq: Za tych, którzy zginęli w tej bitwie i za tych, którzy teraz walczą!
-
- Majtek
- Posty: 124
- Rejestracja: piątek, 21 stycznia 2005, 19:33
- Lokalizacja: Leszno
- Kontakt:
Podczas gdy reszta uradowanych żołnierzy robiła sobie trofea z głów, pazurów i kłów demonów, Suhar pobiegł za Runiqiem i powiedział do niego:
Suhar: Przyda wam się każda pomoc! Szczególnie, że Ymir jest szronowym olbrzymem, a mój miecz jest ognisty. Prowadź, Runiczne Dziecko i zarazem Najlepszy Kumplu Z Klasy.
I Suhar poszedł z Runiqiem pomóc Waltosowi.
Suhar: Przyda wam się każda pomoc! Szczególnie, że Ymir jest szronowym olbrzymem, a mój miecz jest ognisty. Prowadź, Runiczne Dziecko i zarazem Najlepszy Kumplu Z Klasy.
I Suhar poszedł z Runiqiem pomóc Waltosowi.
Some say the end is near.
Some say we'll see armageddon soon.
I certainly hope we will.
I sure could use a vacation from this
Bullshit three ring circus sideshow of
Freaks
Some say we'll see armageddon soon.
I certainly hope we will.
I sure could use a vacation from this
Bullshit three ring circus sideshow of
Freaks
-
- Bombardier
- Posty: 765
- Rejestracja: sobota, 18 września 2004, 12:59
- Lokalizacja: Piekło skute lodem
Ymir: Nie takim jak ty, wikingu dawałem radę!
Ymir rozbił skałę, za którą ukrywał się Waltos.
Runiq: Z pewnością, ale ze śmiertelnikiem, który stał się niebianinem, jeszcze nie walczyłeś!
Lodowy olbrzym machnął ręką, ale Runiqowi udało się odskoczyć.
Runiq: Za kiepski jesteś!
W odpowiedzi Ymir znów machnął ręką, ale paladyn zręcznie ominął cios i odciął Runicznym Ostrzem wskazujący palec olbrzymowi.
Ymir: ARGH!! Zapłacisz mi za to!!
Ymir próbował zgnieść Runiczne Dziecko, ale Runiq wskoczył olbrzymowi na dłoń i wbił miecz aż po rękojeść. Ymir ryknął i zrzucił paladyna z dłoni.
Ymir: GIŃ!!!
Lodowy olbrzym przycisnął ręką Runiq do ziemi. Jednak gdy podniósł dłoń, Paladyn dalej żył.
Runiq: Nawet ten cios nie był w stanie zniszczyć mojej zbroi. Twa ręka zatrzymała się na niej.
Runiq wstał i przetoiczył się po ziemi unikając wielkich sopli lodu, którymi cisnął Ymir.
Runiq: Dalej, Suhar! Atakuj!
Ymir rozbił skałę, za którą ukrywał się Waltos.
Runiq: Z pewnością, ale ze śmiertelnikiem, który stał się niebianinem, jeszcze nie walczyłeś!
Lodowy olbrzym machnął ręką, ale Runiqowi udało się odskoczyć.
Runiq: Za kiepski jesteś!
W odpowiedzi Ymir znów machnął ręką, ale paladyn zręcznie ominął cios i odciął Runicznym Ostrzem wskazujący palec olbrzymowi.
Ymir: ARGH!! Zapłacisz mi za to!!
Ymir próbował zgnieść Runiczne Dziecko, ale Runiq wskoczył olbrzymowi na dłoń i wbił miecz aż po rękojeść. Ymir ryknął i zrzucił paladyna z dłoni.
Ymir: GIŃ!!!
Lodowy olbrzym przycisnął ręką Runiq do ziemi. Jednak gdy podniósł dłoń, Paladyn dalej żył.
Runiq: Nawet ten cios nie był w stanie zniszczyć mojej zbroi. Twa ręka zatrzymała się na niej.
Runiq wstał i przetoiczył się po ziemi unikając wielkich sopli lodu, którymi cisnął Ymir.
Runiq: Dalej, Suhar! Atakuj!
-
- Majtek
- Posty: 124
- Rejestracja: piątek, 21 stycznia 2005, 19:33
- Lokalizacja: Leszno
- Kontakt:
Suhar natychmiast posłuchał Runiqa i rzucił w kierunku ręki Ymira czar Fireball, który rozpuścił mu parę palców u lewej ręki.
Ymir:HAHAHA! Jestem praworęczny! Giń, marny demoniku!
Suhar: Jeszcze zobaczymy...
Suhar rzucił swój ognisty miecz w stronę głowy Ymira. Miecz przebił jego oko, a on sam od razu padł na ziemię, jęcząc z bólu.
Ymir: AAAAAAHHHHH!
Suhar: Waltosie, weź miecz Darelffta i zamknij bramy piekieł. Ja i Runiq zajmiemy się olbrzymem.
Ymir:HAHAHA! Jestem praworęczny! Giń, marny demoniku!
Suhar: Jeszcze zobaczymy...
Suhar rzucił swój ognisty miecz w stronę głowy Ymira. Miecz przebił jego oko, a on sam od razu padł na ziemię, jęcząc z bólu.
Ymir: AAAAAAHHHHH!
Suhar: Waltosie, weź miecz Darelffta i zamknij bramy piekieł. Ja i Runiq zajmiemy się olbrzymem.
Some say the end is near.
Some say we'll see armageddon soon.
I certainly hope we will.
I sure could use a vacation from this
Bullshit three ring circus sideshow of
Freaks
Some say we'll see armageddon soon.
I certainly hope we will.
I sure could use a vacation from this
Bullshit three ring circus sideshow of
Freaks
-
- Mat
- Posty: 438
- Rejestracja: czwartek, 25 listopada 2004, 19:53
- Numer GG: 6635964
- Lokalizacja: tu
Wiking powoli wyszedł zza resztek skały, za ktorą był ukryty. Widzial, że runiq i Suhar walczą z Ymirem, jeden z nich coś powiedział do Waltosa. Zrozumiał z tego tylko "miecz Darkelfta" i "bramy piekieł". Więc mijając walczących podszedł do trupa wojownika, jego miecz jaśniał na tle ciemnego truchła. Waltos zatknął sobie jeden topór za pas, wziął miecz Darkelffta, powiedział "Spoczywaj w pokoju", po czy zaczął się zastanawiać, gdzie są bramy piekieł... Po chwili przypomniał sobie, że do bram piekieł prowadzi magiczna studnia, ktora jest gdzieś w tej krainie ukryta. Zaczął w ten sposób długą wędrówkę, nie wiedział, ile już czasu przewędrował, lecz w pewnym momencie zobaczyl, że na jakimś pagórku jest coś na kształt studni! Podbiegł tam, ze środka otworu widać było gdzieś nisko buchający ogień i słychać było krzyki grzeszników... ale gdzie bestie? Czyżby już cała armia piekieł była już na powierzchni ziemi? Jednak mylił się. Ledwo dotknął kamiennej ścianki studni, ze środka buchnal aż po horyzont ogień, a na jego tle zaczęły wylatywać ze środka skrzydlate demony. Waltos gotowy do walki zatknął miecz za pas, złamaną rekę trzymal bezwładnie przy sobie i czarami lub machnięciami topora strącał kolejne bestie. W końcu potwory przestały na moment wylatywac, a ogień jakby osłabł... To była jedyna szansa, Waltos musiał za pomocą miecza Darkelffta zamknąć bramę... Ale jak? Wiking nie miał żadnego pomysłu, a sekundy uciekały... W końcu Waltos zrobił ostateczny krok: wbił miecz w ścianę studni... I poskutkowało. Studnia się zawaliła i zasypała przejście. "To ich przynajmniej na jakiś czas zatrzyma, nim się odkopią" pomyślal wojownik. ale miecz się złamał, poza tym z piekieł było jeszcze pare, nieznanych przejść. Waltos usiadl na ziemi i zaczął się rozglądać za czymś, czym mógł sobie usztywnić złamaną rękę. W końcu zobaczył jakiś badyl i szmaty, usztywnił nimi rekę i udal się, by zobaczyć, co jest z Ymirem i wojownikami.
żyję
-
- Bombardier
- Posty: 765
- Rejestracja: sobota, 18 września 2004, 12:59
- Lokalizacja: Piekło skute lodem
Runiq: Dobra Suhar, ty atakuj glowę. Ja się zajmę rękoma.
Mówiąc to Runiq, korzystając z tego, iż olbrzym był oszołomiony, wbiegł na najbliższą półkę skalną i wskoczył na dłoń Ymira wbijając miecz po rękojeść.
Runiq: Teraz tak łatwo się mnie nie pozbędziesz!
Runiq rozcinając lodową skórę olbrzyma odpychał drugą rękę wzywając Thursaz, by nie zagrażała Suharowi.
Mówiąc to Runiq, korzystając z tego, iż olbrzym był oszołomiony, wbiegł na najbliższą półkę skalną i wskoczył na dłoń Ymira wbijając miecz po rękojeść.
Runiq: Teraz tak łatwo się mnie nie pozbędziesz!
Runiq rozcinając lodową skórę olbrzyma odpychał drugą rękę wzywając Thursaz, by nie zagrażała Suharowi.
-
- Arcymod Tawerniany
- Posty: 1279
- Rejestracja: poniedziałek, 16 sierpnia 2004, 17:13
Ok, to już zaczyna być przegięcie...
Miesiąc temu obiecywaliście niedługie zakończnie.
Temat ten jako pierszy na forum miał służyć swobodnej, niczym nie skrępowanej rozmowie o wszystkim i niczym... A to opowiadanie skutecznie go blokuje. Na początku było jeszcze całkiem fajne i ciekawe, ale teraz? Opadło do tego poziomu, że nie da się go czytać! W kółko to samo i coraz nudniej... To już podpada powoli pod spam. Chyba nie chcecie by Wasze dzieło zostało zwykłym śmieciem? Oczywiście rozumiem, że to zabawa, a "komuś" może sie podobać, ale nie takie jest przeznaczenie tego tematu. Poza tym, "trzeba wiedzieć, kiedy zejść ze sceny..."- choćby po to, aby uratować honor. Dlatego apelujemy: skończcie Waściowie, a wstydu oszczędźcie!
Z Szacunkiem,
MAd Phantom & Asthner