[TPGR] Dni zagłady
: niedziela, 21 lutego 2010, 22:41
Dni zagłady
I
Przybycie Desmonda,
Początek nauki
Ciemność. W całym kompleksie podziemnych tuneli panowała ciemność, za wyjątkiem jednej bocznej komnaty, w której tliło się mętne, bladozielone światło. W tym właśnie pomieszczeniu znajdował się jedyny człowiek, który zamieszkiwał podziemne lokum. Był to kościsty mężczyzna w średnim wieku z bardzo rzadkimi tłustymi włosami na bladej głowie. Odprawiał właśnie tajemny rytuał, którego opis znalazł w pewnej starej księdze, zdobytej podczas jednej z licznych wypraw w poszukiwaniu potężnych przedmiotów magicznych.
- Ek het regtig net soos die Jode. - wypowiedział, po czym kontynuował - Dank aan Google vir die vertaling, omdat die Afrikaanse taal is onverstaanbaar vir my.
Ziemia zaczęła się trząść, z kotła ustawionego pośrodku wydobywały się szybko kłęby brudnoszarego dymu, aż uformowały one elipsę. Po chwili rozjarzyły się w nich dwa żółte płomyki i nekromanta z przerażeniem odkrył, że tworzą one ślepia istoty, którą uwolnił. Kłęby dymu w dolnych partiach zaczęły wirować, aż utworzyły wargi i monstrum przemówiło:
- Jam jest Desmond. Desmond wrócił. Wezwanie Desmonda wyznaczyło godzinę tego świata. Desmond przybył niszczyć. Takie jest przeznaczenie i wola Desmonda.
Nekromanta zaniemówił, bał się, że stwór zaraz go zauważy i unicestwi. Już powoli się odwracał w stronę wyjścia, kiedy Desmond przemówił znowu:
-Ty! Tyś mnie wezwał! - nekromanta odwrócił się i głupawo uśmiechnął - Widzę, że czarna magia nie jest ci obca, świetnie się nadasz do misji. - Czarownik przestał się uśmiechać, na jego twarzy pojawiło się śmiertelne przerażenie. - Z moją pomocą możemy zawładnąć tą krainą! Będziemy panami całego świata! Niepokonani Desmond i... Jak się zwiesz, partnerze?
- Eeee... Yyyym... - jąkał się nekromanta, zastanawiając, czy może zdradzić swe prawdziwe imię - No więc, tego... Mam na imię... - uznał, że „Plejerłan” nie przejdzie, chociaż utrzymane w słowiańskich klimatach, więc się poddał i kontynuował - Moje imię brzmi Sec.
- Wierzę, że daleko zajdziemy, Secu. Jesteśmy jednością, aby osiągnąć sukces, musimy współpracować, rozumiesz?
- Aha - pokiwał głową Sec - A kiedy podbijemy świat, to będę mógł otworzyć własny harem?
- Skupmy się na zadaniu zniewolenia świata! Czeka nas ciężka praca!
- Eeeee... - zamruczał pod nosem nekromanta.
Sec miał typowo studenckie usposobienie - wszystko, byle nie robota. W tym miejscu warto wyjaśnić, skąd czerpał nauki, gdyż ów nekromanta do zdolnych na pewno nie należał. Sec uczęszczał do Akademii Wiedzy w Robehill, najbardziej elitarnej uczelni na świecie. Uczono tam wielkich filozofów, profesorów oraz magów ze wszystkich zakątków planety Sinerii. Nie wiadomo, jak Sec znalazł się w tej szkole; podobno rektor dostał list, w którym ktoś nakazał przyjąć go do klasy magiastralnej. Sec ledwo zdawał kolejne etapy edukacji, mając najgorsze wyniki pozwalające zdać. Na ostatnim, ósmym roku, kiedy Sec miał 22 lata, do jego klasy doszedł nowy uczeń - Fabon, utalentowany młodzieniec, który został zmuszony przez rodziców do ukończenia szkoły. Sec i Fabon od razu się polubili i razem po lekcjach spędzali czas na praktykowaniu obrządków magicznych opisanych w różnych mało znanych księgach (co Secowi zostało do dzisiaj). Pewnego dnia Fabon namówił przyjaciela do odprawienia okultystycznego rytuału, mającego umożliwić kontakt ze zmarłym czarnoksiężnikiem Sgrediusem. Problem tkwił w tym, że młodzieńcy potrzebowali dużego palca u stopy nieboszczyka. Po trzech miesiącach poszukiwań znaleźli jedynie paznokieć i zrogowaciały naskórek z wyżej wspomnianego palca. Zrezygnowani, postanowili przywołać trupa z tym, co mieli. Niestety, niepełny fragment ciała doprowadził do katastrofy - szalony duch, którego przywołali, opętał ciało Fabona i chciał zasztyletować Seca, który w panice uderzył w głowę przyjaciela kandelabrem. Oszołomiony zdarzeniem Sec milczał, kiedy do pokoju wpadł jeden z profesorów. Wyrok był oczywisty - wydalenie z Akademii.
Sec błądził po świecie bez celu, aż nastał Pewien Dzień (wiadomo, że „Pewnego dnia...” zapowiada jakieś większe wydarzenie). W porze wieczornej Sec postanowił zadbać o lokum udając się do przydrożnej gospody. Wszedł do budynku i podszedł do karczmarza.
- Pokój na jedną noc. - rzekł Sec.
- Nie ma - odpowiedział barman.
- Jak to „nie ma”?
- Normalnie, wszystkie zajęte.
- To poproszę piwo i jakiś stolik.
- Niestety, ale wszystkie zajęte.
- A tamten w ciemnym rogu? Będzie w sam raz!
- Przykro mi, ale on ma cowieczorną rezerwację dla tajemniczego przybysza, muszę dbać o nastrój lokalu, a nic tak nie intryguje jak zagadkowy gość ukryty w cieniu.
W tej chwili do karczmy wszedł mężczyzna owinięty czarnym płaszczem, spod kaptura widać było tylko nieogoloną brodę. Odwrócił się w stronę karczmarza, skinął mu głową i zajął ostatni wolny stolik.
- Widzisz? Wszystkie zajęte! - powiedział barman.
Sec mocno się zdenerwował, ale pomyślał, że przecież tajemniczy goście po coś odwiedzają gospody. Postanowił zagadać do nieznajomego odrzucając możliwość śmierci z poderżniętym gardłem.
- Eeee... Przepraszam, czy można się przysiąść? - zapytał nieśmiało. Kącik warg obcego zadrgał przez chwilę w pogardliwym uśmiechu.
- Trochę za młody jak na podróże i o wiele za młody na odwiedzanie takich spelun. Czego szukasz?
- Yy... Niczego szczególnego. Po prostu błąkam się po świecie.
Podróżny uśmiechnął się do siebie, po czym odrzekł:
- Taaa... Też kiedyś błądziłem po świecie, sam nie wiedząc dlaczego. Do czasu, aż coś odkryłem.
- Co takiego? - zapytał z zainteresowaniem Sec.
- Tajemnicę.
- Jaką? - ponownie zapytał coraz bardziej zaciekawiony chłopak.
- Tajemnicę nekromancji. - odpowiedział nieznajomy. On już się domyślał, że zmienił życie osoby siedzącej naprzeciw. - Czyż nie tego szukasz? Mogę ci pomóc.
- Zamierzasz mi pokazać sztukę nekromancji? I nauczysz mnie jej?
- Tak, wbrew pozorom dochodzę już sędziwego wieku i muszę zadbać o swojego zastępcę. Coraz mniej nekromantów jest na świecie, te wszystkie polowania, palenia na stosach... Zwykli ludzie boją się naszej mocy, ale kiedyś pokażemy światu, jak wiele możemy uczynić! - nekromanta zamilkł na dłuższą chwilę - No, ale robi się już późno, a ja jestem śpiący. Mam tu zarezerwowany pokój, na podłodze znajdzie się wystarczająco dużo miejsca na jakieś posłanie, mój akolito.
- Czy drzwi do twojego pokoju są położone w najciemniejszym fragmencie korytarza? - zapytał z ciekawości Sec.
- Tak, a co? Przechadzałeś się już po piętrach?
Sec nie odpowiedział. Oboje udali się na górę.
I
Przybycie Desmonda,
Początek nauki
Ciemność. W całym kompleksie podziemnych tuneli panowała ciemność, za wyjątkiem jednej bocznej komnaty, w której tliło się mętne, bladozielone światło. W tym właśnie pomieszczeniu znajdował się jedyny człowiek, który zamieszkiwał podziemne lokum. Był to kościsty mężczyzna w średnim wieku z bardzo rzadkimi tłustymi włosami na bladej głowie. Odprawiał właśnie tajemny rytuał, którego opis znalazł w pewnej starej księdze, zdobytej podczas jednej z licznych wypraw w poszukiwaniu potężnych przedmiotów magicznych.
- Ek het regtig net soos die Jode. - wypowiedział, po czym kontynuował - Dank aan Google vir die vertaling, omdat die Afrikaanse taal is onverstaanbaar vir my.
Ziemia zaczęła się trząść, z kotła ustawionego pośrodku wydobywały się szybko kłęby brudnoszarego dymu, aż uformowały one elipsę. Po chwili rozjarzyły się w nich dwa żółte płomyki i nekromanta z przerażeniem odkrył, że tworzą one ślepia istoty, którą uwolnił. Kłęby dymu w dolnych partiach zaczęły wirować, aż utworzyły wargi i monstrum przemówiło:
- Jam jest Desmond. Desmond wrócił. Wezwanie Desmonda wyznaczyło godzinę tego świata. Desmond przybył niszczyć. Takie jest przeznaczenie i wola Desmonda.
Nekromanta zaniemówił, bał się, że stwór zaraz go zauważy i unicestwi. Już powoli się odwracał w stronę wyjścia, kiedy Desmond przemówił znowu:
-Ty! Tyś mnie wezwał! - nekromanta odwrócił się i głupawo uśmiechnął - Widzę, że czarna magia nie jest ci obca, świetnie się nadasz do misji. - Czarownik przestał się uśmiechać, na jego twarzy pojawiło się śmiertelne przerażenie. - Z moją pomocą możemy zawładnąć tą krainą! Będziemy panami całego świata! Niepokonani Desmond i... Jak się zwiesz, partnerze?
- Eeee... Yyyym... - jąkał się nekromanta, zastanawiając, czy może zdradzić swe prawdziwe imię - No więc, tego... Mam na imię... - uznał, że „Plejerłan” nie przejdzie, chociaż utrzymane w słowiańskich klimatach, więc się poddał i kontynuował - Moje imię brzmi Sec.
- Wierzę, że daleko zajdziemy, Secu. Jesteśmy jednością, aby osiągnąć sukces, musimy współpracować, rozumiesz?
- Aha - pokiwał głową Sec - A kiedy podbijemy świat, to będę mógł otworzyć własny harem?
- Skupmy się na zadaniu zniewolenia świata! Czeka nas ciężka praca!
- Eeeee... - zamruczał pod nosem nekromanta.
Sec miał typowo studenckie usposobienie - wszystko, byle nie robota. W tym miejscu warto wyjaśnić, skąd czerpał nauki, gdyż ów nekromanta do zdolnych na pewno nie należał. Sec uczęszczał do Akademii Wiedzy w Robehill, najbardziej elitarnej uczelni na świecie. Uczono tam wielkich filozofów, profesorów oraz magów ze wszystkich zakątków planety Sinerii. Nie wiadomo, jak Sec znalazł się w tej szkole; podobno rektor dostał list, w którym ktoś nakazał przyjąć go do klasy magiastralnej. Sec ledwo zdawał kolejne etapy edukacji, mając najgorsze wyniki pozwalające zdać. Na ostatnim, ósmym roku, kiedy Sec miał 22 lata, do jego klasy doszedł nowy uczeń - Fabon, utalentowany młodzieniec, który został zmuszony przez rodziców do ukończenia szkoły. Sec i Fabon od razu się polubili i razem po lekcjach spędzali czas na praktykowaniu obrządków magicznych opisanych w różnych mało znanych księgach (co Secowi zostało do dzisiaj). Pewnego dnia Fabon namówił przyjaciela do odprawienia okultystycznego rytuału, mającego umożliwić kontakt ze zmarłym czarnoksiężnikiem Sgrediusem. Problem tkwił w tym, że młodzieńcy potrzebowali dużego palca u stopy nieboszczyka. Po trzech miesiącach poszukiwań znaleźli jedynie paznokieć i zrogowaciały naskórek z wyżej wspomnianego palca. Zrezygnowani, postanowili przywołać trupa z tym, co mieli. Niestety, niepełny fragment ciała doprowadził do katastrofy - szalony duch, którego przywołali, opętał ciało Fabona i chciał zasztyletować Seca, który w panice uderzył w głowę przyjaciela kandelabrem. Oszołomiony zdarzeniem Sec milczał, kiedy do pokoju wpadł jeden z profesorów. Wyrok był oczywisty - wydalenie z Akademii.
Sec błądził po świecie bez celu, aż nastał Pewien Dzień (wiadomo, że „Pewnego dnia...” zapowiada jakieś większe wydarzenie). W porze wieczornej Sec postanowił zadbać o lokum udając się do przydrożnej gospody. Wszedł do budynku i podszedł do karczmarza.
- Pokój na jedną noc. - rzekł Sec.
- Nie ma - odpowiedział barman.
- Jak to „nie ma”?
- Normalnie, wszystkie zajęte.
- To poproszę piwo i jakiś stolik.
- Niestety, ale wszystkie zajęte.
- A tamten w ciemnym rogu? Będzie w sam raz!
- Przykro mi, ale on ma cowieczorną rezerwację dla tajemniczego przybysza, muszę dbać o nastrój lokalu, a nic tak nie intryguje jak zagadkowy gość ukryty w cieniu.
W tej chwili do karczmy wszedł mężczyzna owinięty czarnym płaszczem, spod kaptura widać było tylko nieogoloną brodę. Odwrócił się w stronę karczmarza, skinął mu głową i zajął ostatni wolny stolik.
- Widzisz? Wszystkie zajęte! - powiedział barman.
Sec mocno się zdenerwował, ale pomyślał, że przecież tajemniczy goście po coś odwiedzają gospody. Postanowił zagadać do nieznajomego odrzucając możliwość śmierci z poderżniętym gardłem.
- Eeee... Przepraszam, czy można się przysiąść? - zapytał nieśmiało. Kącik warg obcego zadrgał przez chwilę w pogardliwym uśmiechu.
- Trochę za młody jak na podróże i o wiele za młody na odwiedzanie takich spelun. Czego szukasz?
- Yy... Niczego szczególnego. Po prostu błąkam się po świecie.
Podróżny uśmiechnął się do siebie, po czym odrzekł:
- Taaa... Też kiedyś błądziłem po świecie, sam nie wiedząc dlaczego. Do czasu, aż coś odkryłem.
- Co takiego? - zapytał z zainteresowaniem Sec.
- Tajemnicę.
- Jaką? - ponownie zapytał coraz bardziej zaciekawiony chłopak.
- Tajemnicę nekromancji. - odpowiedział nieznajomy. On już się domyślał, że zmienił życie osoby siedzącej naprzeciw. - Czyż nie tego szukasz? Mogę ci pomóc.
- Zamierzasz mi pokazać sztukę nekromancji? I nauczysz mnie jej?
- Tak, wbrew pozorom dochodzę już sędziwego wieku i muszę zadbać o swojego zastępcę. Coraz mniej nekromantów jest na świecie, te wszystkie polowania, palenia na stosach... Zwykli ludzie boją się naszej mocy, ale kiedyś pokażemy światu, jak wiele możemy uczynić! - nekromanta zamilkł na dłuższą chwilę - No, ale robi się już późno, a ja jestem śpiący. Mam tu zarezerwowany pokój, na podłodze znajdzie się wystarczająco dużo miejsca na jakieś posłanie, mój akolito.
- Czy drzwi do twojego pokoju są położone w najciemniejszym fragmencie korytarza? - zapytał z ciekawości Sec.
- Tak, a co? Przechadzałeś się już po piętrach?
Sec nie odpowiedział. Oboje udali się na górę.
Kod: Zaznacz cały
Wyszły dwa rozdziały w jednym :P.
Prosiłbym o wyjaśnienie zasad pisowni we wtrąceniach podczas dialogów - kiedy zaczyna się dużą literą i kończy kropką.
W następnych odcinkach planuję opisać szkolenie Seca i jego pierwsze próby zdobycia świata (o ile nadaję się do pisania).