[TPGR] Monolog sfrustrowanej MG
: wtorek, 7 kwietnia 2009, 13:57
Monolog sfrustrowanej MG
czyli:
Jak wygląda sesja Star Wars RPG z punktu widzenia Mistrza Gry.
Dobra, wszyscy już są? To zaczynamy. Jak kogoś nie ma, to pragnę mu przekazać, że będzie miał problem na następnej sesji, więc niech się nie zdziwi, jeśli jego osiemnastopoziomowy obrońca Jedi skończy jako pomywacz w kantynie na Nar Shadaa. Co proszę? Czy ja kiedykolwiek jestem złośliwa? Ty grasz wookiem, nie? A, tak też myślałam. Nie jestem złośliwa. Musiało mi się przesłyszeć. Czy możemy już… koleżanka w czerwonym sweterku niech mi nie przerywa. Wy mówicie, kiedy ja wam na to pozwalam. Takie są zasady tej zabawy i lepiej, żebyście o nich pamiętali. Z tego, co sobie przypominam, ostatnio obiecałam wam jakiś statek dla waszej niedorozwiniętej intelektualnie, za to nadrozwiniętej pionowo drużyny. Nie, to nie była aluzja do twojego wookiego zwiadowcy z intelektem 10. I nie ma nic złego w posiadaniu intelektu o wartości 10, dla mnie bywa to nawet zabawne. Szturmowcy też mają tyle intelektu, co stawia cię na równi z elitą wojsk Imperium. No, ale to jeszcze nie te czasy. Tak, już szukam tego statku. Że co? Chyba wyraźnie powiedziałam, że ma być MAŁY, a z tego, co pamiętam, Imperialny Gwiezdny Niszczyciel, który, swoją drogą, nie został jeszcze zbudowany, nie zalicza się do tej kategorii. I uważam, że przywoływanie tutaj tekstu mistrza Yody o tym, że „rozmiar nie ma znaczenia” jest nie na miejscu, bo jak nie ma znaczenia, to twoim następnym przeciwnikiem będzie stado wściekłych rancorów, które… koleżanka w czerwonym sweterku znowu mi przerywa! Zamilcz, albo posypią się negatywne poziomy i kary do atrybutów wynoszące tyle, co kwadrat intelektu naszego drużynowego zwiadowcy. Już? To dobrze. Nie, a ty nie możesz grać gunganinem Jedi, tak samo, jak na poprzednich dwudziestu dwóch sesjach. Bo tak. Chociaż gdyby twoja postać odcięła sobie głowę mieczem świetlnym, mogłoby mi to nieco ułatwić pracę. Co, już nie chcesz gunganina? I prawidłowo, wiedziałam, że jesteś rozsądny. Udaję, że nie słyszałam wypowiedzianego przez ciebie słowa, które brzmiało jak „ewok”. Jeszcze ty masz jakąś uwagę? Litości, z kim ja gram? Czy twoja szlachcianka ze skłonnością do nagłych wybuchów niekontrolowanego śmiechu mogłaby zasiadać w Senacie? A właściwie, czemu nie. Ale za to nie będzie żadnych PD. Żadnych. Chyba wyraźnie powiedziałam, że żadnych. I proszę, żeby nasz Jedi przestał bić się z naszym zabrackim specjalistą od dłubania w elektronice o te ciastka. Nie, nie chowajcie ich, one powędrują tutaj do mnie. O, bardzo dobrze, tu jest wasze miejsce, moje małe, słodkie… no na co się gapicie? Zaczynamy, bo już zdążyłam trzysta osiemnaście razy pożałować, że dałam się wam naciągnąć na tę sesję. Wasi bohaterowie znajdują się na Korelii, dokąd udali się… co? Nie masz postaci? Jak to nie masz, czemu nie odezwałaś się wcześniej, ty w czerwonym? Dobra, coś się zmajstruje w pół minuty, chociaż w zasadzie powinnaś teraz stąd wylecieć. Kim chcesz grać, poza tym, że Wielkim Niezniszczalnym Bohaterem, który nie ma sobie równych w całej Galaktyce, poza trzema milionami innych postaci odgrywanych przez zakompleksionych graczy z całego świata, bo to akurat wiem? Co? Inteligentną i charyzmatyczną kobieta o zdolnościach dyplomatycznych? Zerknijmy na skład drużyny… potrzeba nam chyba mięcha armatniego. Pisz soldier. Tak, tam, gdzie masz wydrukowane class, że co, na angielski nie chodzicie? Tak, oczywiście, że soldier to dyplomata. Będziesz miała wiele okazji do…hm… negocjacji. Daj, jak patrzę, w jakim tempie to wypisujesz, to wolę ci to sama zrobić. No, gotowe, karabin w łapę i dyplomować, bo właśnie widzicie przed sobą grupę dwudziestu droidów bojowych. A co z twoim ewokiem? Nie wiem co, pewnie umarł. Bierz się do roboty, bo zaraz ci zamienię tego twi’leka na gamorreanina. To i wygląd będzie się bardziej zgadzał z rzeczywistym.
Zatem, moi drodzy, kostki w dłoń i kończmy prędko tę żenadę. Trzynaście, szesnaście, co ty masz? Sześć? To twoja inicjatywa czy intelekt? Dobra, i tak będziesz na końcu, chyba że… o, kolega ma pięć. Tutaj osiemnaście i dziewięć, a droidy… dajcie kostkę. Trzy. Co? Trzy? Dobra, to generalnie jesteście pierwsi, co mnie nie za bardzo się podoba, bo będzie mało zabawnie. Wygląda jednakowoż na to, że w końcu znaleźliście przeciwników, którzy są od was wolniejsi. I głupsi. I pewnie brzydsi, chociaż to już zależy od osobistych preferencji. Chociaż z drugiej strony, taki Baktoid Combat Automata B-1 pewnie nie może zadawać aż takich idiotycznych pytań, jak co poniektórzy gracze. Bo w tym celu to chyba trzeba się jakoś specjalnie szkolić. Dobra, ty zaczynaj z tym twoim noblem. No pewnie, że nie z Noblem z literatury, z tym twoim szlachcicem, szlachcianką czy jaka klasę i płeć sobie wybrałaś. Nobla z literatury to ja powinnam dostać za wymyślanie wam fabuły tej niekończącej się kampanii, którą to fabułę wy i tak zawsze jesteście w stanie popsuć, detonując wszystko i wszystkich. Z całej Galaktyki tolerują was chyba jeszcze tylko na Mon Calamari, a i to jedynie dlatego, że granaty plazmowe nie wybuchły wam pod wodą, bo kolega technik ich nie zabezpieczył przed zalaniem. Nie, nie wykręcamy teraz rąk koledze technikowi, takie sprawy trzeba było załatwiać wcześniej. Dobra, to niech nasz Nobel strzela. Strzela, strzela… i pudło. Kto teraz? Wookie? No to wyciągaj tą swoją wyrzutnię balistyczną. Wyciągnął. Strzelił. Trafił. I, sądząc po kościach obrażeń, zezłomował jednego z przeciwników, do czego intelekt 10 w zupełności mu wystarczył. To jeszcze dziewiętnastu ich wam zostało. Teraz… a, czerwony sweterek. Nasz żołnierz – dyplomata o czarującym uśmiechu. Nie wiem, czy B-1 docenią twój urok osobisty. Rzuć tym czymś. Dziewiętnaście. O. Nie, nie, to nic złego. Poza tym, że twój karabin eksplodował z przegrzania. No dobrze, żartowałam. I zdjęłaś kolejnego drania. To co, chyba już nie chcesz grać dyplomatą? Teraz przynajmniej masz argumenty nie do odrzucenia, poza tym jeden noblista w ekipie w zupełności nam wystarczy. Zabrak, dawaj. Co? Skąd masz granat odłamkowy? Nosiłeś przy sobie od pierwszej sesji? A to ci dopiero. Na co ja wam pozwalam. No rzucaj, rzucaj, to go nie będziesz miał. I jak walnęło to się Baktoidy zamieniły w stos części zamiennych, z których pewnie spróbujesz zaraz zmontować Gwiazdę Śmierci. Ha, ale to też nie ta epoka. Ale cztery jeszcze zostały, a do ataku szykuje się nasz Jedi, który dziś ma wyjątkowo opóźniony refleks. Biegnie z włączonym mieczem, zamachuje się i… czy mi się zdaje, czy wypadło jeden? Jedi znika wam z pola widzenia. Przewrócił się o własne sznurówki, a jak ich nie ma, to o szczątki droida. Czemu? Bo życie to nie bajka, a nasza sesja to nie jakiś filmik Lucasa, gdzie wszyscy rycerze Jedi są inteligentni, mocni, zręczni i wyrzucają same naturalne dwudziestki. Nasz Jedi poleciał na pysk, a do akcji wkracza twi’lek, który w międzyczasie zdecydował, że pozostanie twi’lekiem, po wykluczeniu paru innych opcji, wynikających prawdopodobnie z inżynierii genetycznej. Twi’lek biegnie, twi’lek stoi, on droidów się nie boi. Trafił, ale wyrzucając dwie jedynki na obrażenia co najwyżej zdrapał tamtemu lakier. A teraz wszystkie cztery droidy rzucają się na niego. Czemu? Bo jest pod ręką i jest zielony. I pudło, pudło, trafił, trafił, chwila… dwadzieścia trzy obrażenia. Twi’lek trochę przypalony, ale jeszcze się trzyma, aczkolwiek vitality points spadły mu do zera. Nie martw się, to były zadrapania, rany będą w tej turze, zwłaszcza, jeśli zabrak znowu sięgnie po granat. Latające kawałki zielonego mięcha z pewnością urozmaicą grę. No to dawaj, noblistko. Co ja widzę, trafiłaś i chyba zdjęłaś podrapaną kupę złomu. Wookie zajął się kolejnym B-1… następnym razem będą silniejsi przeciwnicy, bo coś wam za dobrze idzie. Czerwony sweterek, dawaj. I znów trafiłaś. Ja chyba cię nie doceniałam. Bum, eksplodował. Widzę, że zaczyna cię wciągać. Na następnej sesji będziecie w takim razie przez trzy godziny przekonywać jakiegoś ważnego gościa, żeby wam pomógł, to może docenicie wagę prawdziwej dyplomacji. A nie, broń wam wezmą jego ochroniarze. Tak, ruszaj, młody techniku. Spudłowałeś. Mówi się trudno, ale teraz, co ja widzę! Jedi wstaje i w filmowym stylu kończy walkę. Chyba ta gleba dobrze mu zrobiła. To co, ciągniemy dalej tą żenadę czy przerwa na napoje chłodzące?
czyli:
Jak wygląda sesja Star Wars RPG z punktu widzenia Mistrza Gry.
Dobra, wszyscy już są? To zaczynamy. Jak kogoś nie ma, to pragnę mu przekazać, że będzie miał problem na następnej sesji, więc niech się nie zdziwi, jeśli jego osiemnastopoziomowy obrońca Jedi skończy jako pomywacz w kantynie na Nar Shadaa. Co proszę? Czy ja kiedykolwiek jestem złośliwa? Ty grasz wookiem, nie? A, tak też myślałam. Nie jestem złośliwa. Musiało mi się przesłyszeć. Czy możemy już… koleżanka w czerwonym sweterku niech mi nie przerywa. Wy mówicie, kiedy ja wam na to pozwalam. Takie są zasady tej zabawy i lepiej, żebyście o nich pamiętali. Z tego, co sobie przypominam, ostatnio obiecałam wam jakiś statek dla waszej niedorozwiniętej intelektualnie, za to nadrozwiniętej pionowo drużyny. Nie, to nie była aluzja do twojego wookiego zwiadowcy z intelektem 10. I nie ma nic złego w posiadaniu intelektu o wartości 10, dla mnie bywa to nawet zabawne. Szturmowcy też mają tyle intelektu, co stawia cię na równi z elitą wojsk Imperium. No, ale to jeszcze nie te czasy. Tak, już szukam tego statku. Że co? Chyba wyraźnie powiedziałam, że ma być MAŁY, a z tego, co pamiętam, Imperialny Gwiezdny Niszczyciel, który, swoją drogą, nie został jeszcze zbudowany, nie zalicza się do tej kategorii. I uważam, że przywoływanie tutaj tekstu mistrza Yody o tym, że „rozmiar nie ma znaczenia” jest nie na miejscu, bo jak nie ma znaczenia, to twoim następnym przeciwnikiem będzie stado wściekłych rancorów, które… koleżanka w czerwonym sweterku znowu mi przerywa! Zamilcz, albo posypią się negatywne poziomy i kary do atrybutów wynoszące tyle, co kwadrat intelektu naszego drużynowego zwiadowcy. Już? To dobrze. Nie, a ty nie możesz grać gunganinem Jedi, tak samo, jak na poprzednich dwudziestu dwóch sesjach. Bo tak. Chociaż gdyby twoja postać odcięła sobie głowę mieczem świetlnym, mogłoby mi to nieco ułatwić pracę. Co, już nie chcesz gunganina? I prawidłowo, wiedziałam, że jesteś rozsądny. Udaję, że nie słyszałam wypowiedzianego przez ciebie słowa, które brzmiało jak „ewok”. Jeszcze ty masz jakąś uwagę? Litości, z kim ja gram? Czy twoja szlachcianka ze skłonnością do nagłych wybuchów niekontrolowanego śmiechu mogłaby zasiadać w Senacie? A właściwie, czemu nie. Ale za to nie będzie żadnych PD. Żadnych. Chyba wyraźnie powiedziałam, że żadnych. I proszę, żeby nasz Jedi przestał bić się z naszym zabrackim specjalistą od dłubania w elektronice o te ciastka. Nie, nie chowajcie ich, one powędrują tutaj do mnie. O, bardzo dobrze, tu jest wasze miejsce, moje małe, słodkie… no na co się gapicie? Zaczynamy, bo już zdążyłam trzysta osiemnaście razy pożałować, że dałam się wam naciągnąć na tę sesję. Wasi bohaterowie znajdują się na Korelii, dokąd udali się… co? Nie masz postaci? Jak to nie masz, czemu nie odezwałaś się wcześniej, ty w czerwonym? Dobra, coś się zmajstruje w pół minuty, chociaż w zasadzie powinnaś teraz stąd wylecieć. Kim chcesz grać, poza tym, że Wielkim Niezniszczalnym Bohaterem, który nie ma sobie równych w całej Galaktyce, poza trzema milionami innych postaci odgrywanych przez zakompleksionych graczy z całego świata, bo to akurat wiem? Co? Inteligentną i charyzmatyczną kobieta o zdolnościach dyplomatycznych? Zerknijmy na skład drużyny… potrzeba nam chyba mięcha armatniego. Pisz soldier. Tak, tam, gdzie masz wydrukowane class, że co, na angielski nie chodzicie? Tak, oczywiście, że soldier to dyplomata. Będziesz miała wiele okazji do…hm… negocjacji. Daj, jak patrzę, w jakim tempie to wypisujesz, to wolę ci to sama zrobić. No, gotowe, karabin w łapę i dyplomować, bo właśnie widzicie przed sobą grupę dwudziestu droidów bojowych. A co z twoim ewokiem? Nie wiem co, pewnie umarł. Bierz się do roboty, bo zaraz ci zamienię tego twi’leka na gamorreanina. To i wygląd będzie się bardziej zgadzał z rzeczywistym.
Zatem, moi drodzy, kostki w dłoń i kończmy prędko tę żenadę. Trzynaście, szesnaście, co ty masz? Sześć? To twoja inicjatywa czy intelekt? Dobra, i tak będziesz na końcu, chyba że… o, kolega ma pięć. Tutaj osiemnaście i dziewięć, a droidy… dajcie kostkę. Trzy. Co? Trzy? Dobra, to generalnie jesteście pierwsi, co mnie nie za bardzo się podoba, bo będzie mało zabawnie. Wygląda jednakowoż na to, że w końcu znaleźliście przeciwników, którzy są od was wolniejsi. I głupsi. I pewnie brzydsi, chociaż to już zależy od osobistych preferencji. Chociaż z drugiej strony, taki Baktoid Combat Automata B-1 pewnie nie może zadawać aż takich idiotycznych pytań, jak co poniektórzy gracze. Bo w tym celu to chyba trzeba się jakoś specjalnie szkolić. Dobra, ty zaczynaj z tym twoim noblem. No pewnie, że nie z Noblem z literatury, z tym twoim szlachcicem, szlachcianką czy jaka klasę i płeć sobie wybrałaś. Nobla z literatury to ja powinnam dostać za wymyślanie wam fabuły tej niekończącej się kampanii, którą to fabułę wy i tak zawsze jesteście w stanie popsuć, detonując wszystko i wszystkich. Z całej Galaktyki tolerują was chyba jeszcze tylko na Mon Calamari, a i to jedynie dlatego, że granaty plazmowe nie wybuchły wam pod wodą, bo kolega technik ich nie zabezpieczył przed zalaniem. Nie, nie wykręcamy teraz rąk koledze technikowi, takie sprawy trzeba było załatwiać wcześniej. Dobra, to niech nasz Nobel strzela. Strzela, strzela… i pudło. Kto teraz? Wookie? No to wyciągaj tą swoją wyrzutnię balistyczną. Wyciągnął. Strzelił. Trafił. I, sądząc po kościach obrażeń, zezłomował jednego z przeciwników, do czego intelekt 10 w zupełności mu wystarczył. To jeszcze dziewiętnastu ich wam zostało. Teraz… a, czerwony sweterek. Nasz żołnierz – dyplomata o czarującym uśmiechu. Nie wiem, czy B-1 docenią twój urok osobisty. Rzuć tym czymś. Dziewiętnaście. O. Nie, nie, to nic złego. Poza tym, że twój karabin eksplodował z przegrzania. No dobrze, żartowałam. I zdjęłaś kolejnego drania. To co, chyba już nie chcesz grać dyplomatą? Teraz przynajmniej masz argumenty nie do odrzucenia, poza tym jeden noblista w ekipie w zupełności nam wystarczy. Zabrak, dawaj. Co? Skąd masz granat odłamkowy? Nosiłeś przy sobie od pierwszej sesji? A to ci dopiero. Na co ja wam pozwalam. No rzucaj, rzucaj, to go nie będziesz miał. I jak walnęło to się Baktoidy zamieniły w stos części zamiennych, z których pewnie spróbujesz zaraz zmontować Gwiazdę Śmierci. Ha, ale to też nie ta epoka. Ale cztery jeszcze zostały, a do ataku szykuje się nasz Jedi, który dziś ma wyjątkowo opóźniony refleks. Biegnie z włączonym mieczem, zamachuje się i… czy mi się zdaje, czy wypadło jeden? Jedi znika wam z pola widzenia. Przewrócił się o własne sznurówki, a jak ich nie ma, to o szczątki droida. Czemu? Bo życie to nie bajka, a nasza sesja to nie jakiś filmik Lucasa, gdzie wszyscy rycerze Jedi są inteligentni, mocni, zręczni i wyrzucają same naturalne dwudziestki. Nasz Jedi poleciał na pysk, a do akcji wkracza twi’lek, który w międzyczasie zdecydował, że pozostanie twi’lekiem, po wykluczeniu paru innych opcji, wynikających prawdopodobnie z inżynierii genetycznej. Twi’lek biegnie, twi’lek stoi, on droidów się nie boi. Trafił, ale wyrzucając dwie jedynki na obrażenia co najwyżej zdrapał tamtemu lakier. A teraz wszystkie cztery droidy rzucają się na niego. Czemu? Bo jest pod ręką i jest zielony. I pudło, pudło, trafił, trafił, chwila… dwadzieścia trzy obrażenia. Twi’lek trochę przypalony, ale jeszcze się trzyma, aczkolwiek vitality points spadły mu do zera. Nie martw się, to były zadrapania, rany będą w tej turze, zwłaszcza, jeśli zabrak znowu sięgnie po granat. Latające kawałki zielonego mięcha z pewnością urozmaicą grę. No to dawaj, noblistko. Co ja widzę, trafiłaś i chyba zdjęłaś podrapaną kupę złomu. Wookie zajął się kolejnym B-1… następnym razem będą silniejsi przeciwnicy, bo coś wam za dobrze idzie. Czerwony sweterek, dawaj. I znów trafiłaś. Ja chyba cię nie doceniałam. Bum, eksplodował. Widzę, że zaczyna cię wciągać. Na następnej sesji będziecie w takim razie przez trzy godziny przekonywać jakiegoś ważnego gościa, żeby wam pomógł, to może docenicie wagę prawdziwej dyplomacji. A nie, broń wam wezmą jego ochroniarze. Tak, ruszaj, młody techniku. Spudłowałeś. Mówi się trudno, ale teraz, co ja widzę! Jedi wstaje i w filmowym stylu kończy walkę. Chyba ta gleba dobrze mu zrobiła. To co, ciągniemy dalej tą żenadę czy przerwa na napoje chłodzące?