Filmy
-
- Majtek
- Posty: 86
- Rejestracja: sobota, 21 stycznia 2006, 21:02
- Lokalizacja: Ashenvale, ew. California Petrykozy :)
- Kontakt:
-
- Chorąży
- Posty: 3653
- Rejestracja: sobota, 19 listopada 2005, 11:02
- Numer GG: 777575
- Lokalizacja: Poznań/Konin
Oj niestety chyba juz za późno, bo ostatnie dwa lata spedziłęm wiecej w Kinie czasu niz we włąsnym domu czy na uczelni Kasjerzy w multiplexach znaja mnie z imeinia i nazwiska
Tak wiec przetrawiając kolejne filmy wyczulilem się już na różnorakie elementy i najgorzej przychodzi mi teraz ogladanie filmów na Komputerze.(bo osobiscie Piractwo Filmowe tepię i staram sie ogladac tylko z orginałów) a najchetniej w Kinie.
Tak wiec przetrawiając kolejne filmy wyczulilem się już na różnorakie elementy i najgorzej przychodzi mi teraz ogladanie filmów na Komputerze.(bo osobiscie Piractwo Filmowe tepię i staram sie ogladac tylko z orginałów) a najchetniej w Kinie.
-
- Marynarz
- Posty: 261
- Rejestracja: czwartek, 21 lipca 2005, 12:46
- Numer GG: 9458038
- Lokalizacja: Z Bractwa Stali...
- Kontakt:
Wczoraj obejrzałem "American Pie: Band Camp". Film musze przyznać, iż mnie całkiem przyjemnie zaskoczył. Po dobrej jedynce, i słabej dwójce oraz trójce, spodziewałem się kolejnego demnego pomysłu, badź kopii z poprzednich części. Na szczęscie się pomyliłem. Całkiem przyjemnie się oglądało "Band Camp" (oboz muzyczny ). Akcja dzieje się we wakacje, na tytułowym obozie dla muzyków. Jest sporo nowych gagów i całkiem przyjemne zakończenie, dające do myślenia... Być może "Band Camp" nie jest rewalacyjnym filmem, jednak mi się dobrze go oglądało i jest zdecydowanie lepszy od swoich dwóch poprzedniczek (chociaż i tak dla mnie z całej serii najlepsza była jedynka..).
Wszystko przemija w milczeniu, a milczenie spowija wszystko...
-
- Majtek
- Posty: 86
- Rejestracja: sobota, 21 stycznia 2006, 21:02
- Lokalizacja: Ashenvale, ew. California Petrykozy :)
- Kontakt:
W "Band Camp" podobała mi się postać Stifflera, ale młodszego, bodajże Matt mu na imię było. Jest to bohater z początku dość antypatyczny, ale obóz, na który pojechał by "kręcić tych świrów i widzieć co tam wyprawiają", zmienił go zdecydowanie. Film obejrzeć można, ale to taki na raz
per aspera ad astra... *Seneca*
-
- Marynarz
- Posty: 298
- Rejestracja: niedziela, 18 grudnia 2005, 19:02
- Lokalizacja: Szczecin
Ok. Nieczęsto bywam w kinie, szczerze mówiąc nie jestem takim maniakiem jak coniektórzy (uśmiech do tego, którego bileterzy znają z imienia ;]).
Dzisiaj dałam się bratu namówić na seans, dopiero wróciłam, więc póki mam "świeży" umysł, chętnie się podzielę swoimi wrażeniami.
"Underworld - Evolution"
Nie jestem cynikiem. Na prawdę.
Oprawa wizualna cudowna. Zdjecia zrobione wyśmienicie, niektóre z klatek z powodzeniem nadawałyby się na niebanalny obraz. Choć były i takie totalnie kiczowate.
Efekty, sposób zilustrowania świata - niezwykle klimatyczne. Większość scen utrzymana w przyjemnej czarnobłękitnej kolorystyce (aczkolwiek było ich zdecydowanie mniej niż w jedynce, która konsekwentnie trzymała się konwencji) uzupełniona była dopracowanymi wstawkami komputerowymi. Animacje postaci fantastycznych bez zarzutu, chociaż czasami było nazbyt wyraźnie widać pędzel grafika (lekkie przedobrzenie, ale nie rażące tak mocno).
Większe zastrzeżenia mam do wyobrażeń ras. Są bardzo konwencjonalne, prostoduszne wręcz. Pierwszy z wilkołaków był podłóg mnie najmniej dopracowaną postacią, choć były momenty kiedy wyglądał naprawdę imponująco. Natomiast protoplasta wampirów zdawał się być przerysowany, jakby zbyt dużo pracy poświęcono na dopracowanie jego image'u, zapominając o reszcie.
Druga rzecz, jaka mnie wręcz rozbawiła to sama fabuła. A raczej jej lapidarność. Film nie analizuje praktycznie wcale psychiki postaci (nie licząc paru zdań dialogu i trzech łez na zakończenie), wszystko zostało skrojone tak, by wygospodarować więcej czasu na bijatyki. Generalna zasada jest oklepana - stereotypowa do łez dla każdego filmu akcji. Pod koniec przypominała aż nazbyt Tomb Raidera - i to niekoniecznie w wersji filmowej (lateksowe wdzianko głównej bohaterki, choć skrzętnie ukryte pod gorsetem, robiło swoje).
Scenariusz przenosi nas w świat krwią i amunicją płynący, w którym ani jedno, ani drugie nigdy się nie kończy. No, przesadzam, to drugie wyczerpuje się standardowo w punkcie kulminacyjnym. Oglądając miałam wrażenie, że aktorzy animują tylko plastikowe worki z posoką, która leje się jak lawa w czasie erupcji wulkanu pod najskromniejszym pretekstem. Razi również niekonsekwencja względem pierwszej części, w której by zabić Likana trzeba było niejednokrotnie opróżnić magazynek. Tu wystarczył (sic!) zwykły nóż.
Godna uwagi była niezwykle odważna scena erotyczna, stanowiąca przerywnik między kolejnymi walkami (nie pamiętam takowej w pierwszej części, ale mogę się mylić). Odniosłam wrażenie, że gdyby pokazać minimalnie więcej, film nie przeszedłby ze względu na ustawę o rozpowszechnianiu pornografii. Podziwiam również odgrywającą główną rolę. Lateksowy kombinezon na gołe ciało wymaga ogromnego poświęcenia i litrów antyperspirantu (jak dobrze, że wampiry się nie pocą).
Zdecydowanie bardziej podobają mi się realia Wampira: Maskarady - z całą jego psychologią, człowieczeństwem, o którym dzisiaj usłyszałam tylko jeden raz. I to po wyjściu z kina.
No i nie można pominąć muzyki. Wiernie towarzyszyła konwencji, aż do samego końca. Subtelnie podkreślała ważne rzeczy na wstępie by pod koniec stać się równie przesadzoną.
Reasumując, najbardziej z tego, co zobaczyłam na ekranie podobała mi się zapowiedź "Good Night, and Good Luck", na który, mam nadzieję, wybiorę się wkrótce. Bowiem do ostatniego filmu ("Obłęd" z wiesz kim Elg ;]) to, co zobaczyłam dzisiaj, się nie umywało.
Dzisiaj dałam się bratu namówić na seans, dopiero wróciłam, więc póki mam "świeży" umysł, chętnie się podzielę swoimi wrażeniami.
"Underworld - Evolution"
Nie jestem cynikiem. Na prawdę.
Oprawa wizualna cudowna. Zdjecia zrobione wyśmienicie, niektóre z klatek z powodzeniem nadawałyby się na niebanalny obraz. Choć były i takie totalnie kiczowate.
Efekty, sposób zilustrowania świata - niezwykle klimatyczne. Większość scen utrzymana w przyjemnej czarnobłękitnej kolorystyce (aczkolwiek było ich zdecydowanie mniej niż w jedynce, która konsekwentnie trzymała się konwencji) uzupełniona była dopracowanymi wstawkami komputerowymi. Animacje postaci fantastycznych bez zarzutu, chociaż czasami było nazbyt wyraźnie widać pędzel grafika (lekkie przedobrzenie, ale nie rażące tak mocno).
Większe zastrzeżenia mam do wyobrażeń ras. Są bardzo konwencjonalne, prostoduszne wręcz. Pierwszy z wilkołaków był podłóg mnie najmniej dopracowaną postacią, choć były momenty kiedy wyglądał naprawdę imponująco. Natomiast protoplasta wampirów zdawał się być przerysowany, jakby zbyt dużo pracy poświęcono na dopracowanie jego image'u, zapominając o reszcie.
Druga rzecz, jaka mnie wręcz rozbawiła to sama fabuła. A raczej jej lapidarność. Film nie analizuje praktycznie wcale psychiki postaci (nie licząc paru zdań dialogu i trzech łez na zakończenie), wszystko zostało skrojone tak, by wygospodarować więcej czasu na bijatyki. Generalna zasada jest oklepana - stereotypowa do łez dla każdego filmu akcji. Pod koniec przypominała aż nazbyt Tomb Raidera - i to niekoniecznie w wersji filmowej (lateksowe wdzianko głównej bohaterki, choć skrzętnie ukryte pod gorsetem, robiło swoje).
Scenariusz przenosi nas w świat krwią i amunicją płynący, w którym ani jedno, ani drugie nigdy się nie kończy. No, przesadzam, to drugie wyczerpuje się standardowo w punkcie kulminacyjnym. Oglądając miałam wrażenie, że aktorzy animują tylko plastikowe worki z posoką, która leje się jak lawa w czasie erupcji wulkanu pod najskromniejszym pretekstem. Razi również niekonsekwencja względem pierwszej części, w której by zabić Likana trzeba było niejednokrotnie opróżnić magazynek. Tu wystarczył (sic!) zwykły nóż.
Godna uwagi była niezwykle odważna scena erotyczna, stanowiąca przerywnik między kolejnymi walkami (nie pamiętam takowej w pierwszej części, ale mogę się mylić). Odniosłam wrażenie, że gdyby pokazać minimalnie więcej, film nie przeszedłby ze względu na ustawę o rozpowszechnianiu pornografii. Podziwiam również odgrywającą główną rolę. Lateksowy kombinezon na gołe ciało wymaga ogromnego poświęcenia i litrów antyperspirantu (jak dobrze, że wampiry się nie pocą).
Zdecydowanie bardziej podobają mi się realia Wampira: Maskarady - z całą jego psychologią, człowieczeństwem, o którym dzisiaj usłyszałam tylko jeden raz. I to po wyjściu z kina.
No i nie można pominąć muzyki. Wiernie towarzyszyła konwencji, aż do samego końca. Subtelnie podkreślała ważne rzeczy na wstępie by pod koniec stać się równie przesadzoną.
Reasumując, najbardziej z tego, co zobaczyłam na ekranie podobała mi się zapowiedź "Good Night, and Good Luck", na który, mam nadzieję, wybiorę się wkrótce. Bowiem do ostatniego filmu ("Obłęd" z wiesz kim Elg ;]) to, co zobaczyłam dzisiaj, się nie umywało.
If the ocean was vodka
And I were a duck
I would swim to the bottom
And never come up
But since it ain't vodka
And I'm not a duck
Pass me the bottle
And shut the fuck up
And I were a duck
I would swim to the bottom
And never come up
But since it ain't vodka
And I'm not a duck
Pass me the bottle
And shut the fuck up
-
- Chorąży
- Posty: 3653
- Rejestracja: sobota, 19 listopada 2005, 11:02
- Numer GG: 777575
- Lokalizacja: Poznań/Konin
Droga Wilczyco czegóż spodziewałaś się po nieudolnej pierwszej części tego filmu? Gdzie ujęła mnie tylko muzyka. W sumie to się nie dziwie, że jest to kicz i tandeta i to na dodatek bardzo tania bo nie da się zrobić niczego dobrego po tak kiepskim starcie.
Co do Obłędu uważam że to inna półka! zdecydowanie inna ! pamiętasz chociażby wymowność i wielopoziomowość filmu albo nawet unikniecie błędów logicznych ech w Under jest pewnie tych błędów na stosy, aniema poziomowości etc..
Ja ograniczę się chyba jedynie do kupna muzyki z tego filmu.
Co do Obłędu uważam że to inna półka! zdecydowanie inna ! pamiętasz chociażby wymowność i wielopoziomowość filmu albo nawet unikniecie błędów logicznych ech w Under jest pewnie tych błędów na stosy, aniema poziomowości etc..
Ja ograniczę się chyba jedynie do kupna muzyki z tego filmu.
-
- Marynarz
- Posty: 298
- Rejestracja: niedziela, 18 grudnia 2005, 19:02
- Lokalizacja: Szczecin
Otóż drogi Elgu, muszę Ci wyznać, że w porównaniu z tym, co zobaczyłam teraz, pierwsza część zakrawa na arcydzieło.
Przyznam szczerze, że oglądając w warunkach domowych jedynkę byłam zaintrygowana rozwiazaniami (fabuła miała na pierwszy rzut oka wiele nie całkiem sztampowych propozycji). Musisz również się zgodzić, że bez względu na to co przedstawiają sobą sceny, mają sporo adekwatnego do historii klimatu.
Jednak samo odwołanie do "Obłędu" sprawiło, że wszystko zbladło, stało się nijakie. Chyba jestem za stara na takie "bajeczki".
Po za tym pamiętaj - różne są gusta, tam gdzie my zasypiamy budzą się inni. Wszak niejedna osoba byłaby kontent z walk, które się tam toczą.
Przyznam szczerze, że oglądając w warunkach domowych jedynkę byłam zaintrygowana rozwiazaniami (fabuła miała na pierwszy rzut oka wiele nie całkiem sztampowych propozycji). Musisz również się zgodzić, że bez względu na to co przedstawiają sobą sceny, mają sporo adekwatnego do historii klimatu.
Jednak samo odwołanie do "Obłędu" sprawiło, że wszystko zbladło, stało się nijakie. Chyba jestem za stara na takie "bajeczki".
Po za tym pamiętaj - różne są gusta, tam gdzie my zasypiamy budzą się inni. Wszak niejedna osoba byłaby kontent z walk, które się tam toczą.
If the ocean was vodka
And I were a duck
I would swim to the bottom
And never come up
But since it ain't vodka
And I'm not a duck
Pass me the bottle
And shut the fuck up
And I were a duck
I would swim to the bottom
And never come up
But since it ain't vodka
And I'm not a duck
Pass me the bottle
And shut the fuck up
-
- Chorąży
- Posty: 3653
- Rejestracja: sobota, 19 listopada 2005, 11:02
- Numer GG: 777575
- Lokalizacja: Poznań/Konin
-
- Marynarz
- Posty: 298
- Rejestracja: niedziela, 18 grudnia 2005, 19:02
- Lokalizacja: Szczecin
Za to subtelnie zainsynuowałam, że mógłbyś mnie zaprosić do kina na film, którego zwiastun widziałam ;] (alem bezczelna).
Bardzo przypominało mi Orwella w pierwszym skojarzeniu. Za nim przemawia również, iż podobno jest całkiem czarno-biały. I kompletnie polityczny :D.
Bardzo przypominało mi Orwella w pierwszym skojarzeniu. Za nim przemawia również, iż podobno jest całkiem czarno-biały. I kompletnie polityczny :D.
If the ocean was vodka
And I were a duck
I would swim to the bottom
And never come up
But since it ain't vodka
And I'm not a duck
Pass me the bottle
And shut the fuck up
And I were a duck
I would swim to the bottom
And never come up
But since it ain't vodka
And I'm not a duck
Pass me the bottle
And shut the fuck up
-
- Marynarz
- Posty: 298
- Rejestracja: niedziela, 18 grudnia 2005, 19:02
- Lokalizacja: Szczecin
Ok, trzymam za słowo, ale pamiętaj, że to ja mam kino pod domem :P.
Po za tym co skłoniło Cię do wysunięcia takiej propozycji? Wiesz coś więcej o tym filmie?
Po za tym co skłoniło Cię do wysunięcia takiej propozycji? Wiesz coś więcej o tym filmie?
If the ocean was vodka
And I were a duck
I would swim to the bottom
And never come up
But since it ain't vodka
And I'm not a duck
Pass me the bottle
And shut the fuck up
And I were a duck
I would swim to the bottom
And never come up
But since it ain't vodka
And I'm not a duck
Pass me the bottle
And shut the fuck up
-
- Chorąży
- Posty: 3653
- Rejestracja: sobota, 19 listopada 2005, 11:02
- Numer GG: 777575
- Lokalizacja: Poznań/Konin
-
- Marynarz
- Posty: 298
- Rejestracja: niedziela, 18 grudnia 2005, 19:02
- Lokalizacja: Szczecin
Szczerze mówiąc, Almodóvara niezbyt mi się chce oglądać. Czytałam recenzję "Lata miłości" i wydaje mi sie teraz zbyt przereklamowane.
Jakby promocją chcieli zakryć pustkę i kicz, który przestawia fabuła.
Wiem, że książki po okładce nie winno się oceniać... ale jakoś ciężko będzie mnie przekonać ;].
Jakby promocją chcieli zakryć pustkę i kicz, który przestawia fabuła.
Wiem, że książki po okładce nie winno się oceniać... ale jakoś ciężko będzie mnie przekonać ;].
If the ocean was vodka
And I were a duck
I would swim to the bottom
And never come up
But since it ain't vodka
And I'm not a duck
Pass me the bottle
And shut the fuck up
And I were a duck
I would swim to the bottom
And never come up
But since it ain't vodka
And I'm not a duck
Pass me the bottle
And shut the fuck up
-
- Chorąży
- Posty: 3653
- Rejestracja: sobota, 19 listopada 2005, 11:02
- Numer GG: 777575
- Lokalizacja: Poznań/Konin
-
- Marynarz
- Posty: 298
- Rejestracja: niedziela, 18 grudnia 2005, 19:02
- Lokalizacja: Szczecin
(kontynuacja dyskusji z tematu "Filmy").
Póki co nie mogę sobie darować Narni obejrzanej w warunkach domowych i bez dubbingu.
Dobrze, że mam słabą pamięć, bo pewnie wyrzuty sumienia z powodu tego, co chciałam, a nie spełniłam by mnie doprowadziły na koniec przysłowiowej już rury od bojlera.
Po za tym aż wstyd się przyznać, ale mam za sobą tylko "Niebieski" Kieślowskiego. A dzisiaj upominał się o siebie jego Dekalog.
Póki co nie mogę sobie darować Narni obejrzanej w warunkach domowych i bez dubbingu.
Dobrze, że mam słabą pamięć, bo pewnie wyrzuty sumienia z powodu tego, co chciałam, a nie spełniłam by mnie doprowadziły na koniec przysłowiowej już rury od bojlera.
Po za tym aż wstyd się przyznać, ale mam za sobą tylko "Niebieski" Kieślowskiego. A dzisiaj upominał się o siebie jego Dekalog.
If the ocean was vodka
And I were a duck
I would swim to the bottom
And never come up
But since it ain't vodka
And I'm not a duck
Pass me the bottle
And shut the fuck up
And I were a duck
I would swim to the bottom
And never come up
But since it ain't vodka
And I'm not a duck
Pass me the bottle
And shut the fuck up
-
- Chorąży
- Posty: 3653
- Rejestracja: sobota, 19 listopada 2005, 11:02
- Numer GG: 777575
- Lokalizacja: Poznań/Konin
oj Kolory widziałem bardzo dawno temu i tez odświezenie by sie przydało cod o dekalogu rownież.
Jeśli chodzi o Narnie ekhm, ekhm. Ileż ja sie tam dopatrzyłem wręcz kalki z Wizji Jacksona przy produkcji TLOTR.
Sama Narnia nieprzemowila domnie to taka baśń ale wole jednak tak ulubionego przez Wilczycę Andersena.
Mialem wrazenie że ogladam zmiksowaną królowę śniegu, Alicje z Krainy Czarów i Ryceży okrągłego stołu.
Jeśli chodzi o Narnie ekhm, ekhm. Ileż ja sie tam dopatrzyłem wręcz kalki z Wizji Jacksona przy produkcji TLOTR.
Sama Narnia nieprzemowila domnie to taka baśń ale wole jednak tak ulubionego przez Wilczycę Andersena.
Mialem wrazenie że ogladam zmiksowaną królowę śniegu, Alicje z Krainy Czarów i Ryceży okrągłego stołu.