Fable II – recenzja gry

fablePeter Molyneux, z przekąsem zwany złotoustym, wie co to konkretny marketing i robienie szumu wokół gry. Parę lat temu postanowił ofiarować światu cyfrową baśń. Mydlono nam oczy rewolucją, zapowiedziami rosnących przez całą grę drzew, poznaniem żywota bohatera od samego początku, do czasu, gdy stanie się dojrzałym i powszechnie rozpoznawanym wojownikiem. Zapowiedzi pobudzały wyobraźnie graczy na całym świecie, skupiając ich uwagę wokół czarnego pudełka zwanego Xboxem (na które to ów tytuł miał być exclusivem). Po premierze wszystko okazało się jasne – gra jest świetna, a nawet więcej niż świetna, tylko że wielu obietnic nie spełniła. Niedawno przyszedł czas na Fable II. Pojawia się pytanie, czy kontynuacja nadrobi braki poprzedniczki…

Zacznę od oprawy – część druga jest na pewno ładniejsza, co nie dziwi, gdyż ukazała się na nowszej generacji konsol. Gra jest ładna i plastyczna, ale niestety mocno trąci poprzedniczką. Od razu widać, że jedzie na tym samym, aczkolwiek usprawnionym, silniku. Do krajobrazów, wyglądu miasta, wody czy efektów świetlnych nie można się przyczepić, niestety animacja i parę innych szczegółów prawie się nie zmieniły przez te lata. Nasz bezimienny heros (albo heroina, płeć można wybrać) rusza się przeciętnie jak na dzisiejsze standardy. Brak przepychania się przez tłum, odpowiedniej mimiki twarzy czy charakteryzujące poprzednią generację ślizganie się po schodach robią kiepskie wrażenie. Razi to zwłaszcza, gdy ma się w pamięci GTA4. Produkt Rockstar przypomina się też, gdy po raz któryś w ciągu godziny obserwujemy ekran loadingu, oczekując na wgranie się nowej lokacji. Co gorsze, rzadko kiedy owe lokacje są obszerne, a interakcja z przedmiotami praktycznie nie występuje. Ciężko zrobić konkretną demolkę; w większości przypadków możemy rozwalić skrzynkę czy beczkę, ale już na przykład stoły są jak z betonu i ani drgną. Warstwa dźwiękowa całe szczęście ratuje ogólne wrażenie oprawy Fable 2. Voice acting wzbudza podziw, praktycznie każda postać wyraża się w charakterystyczny sposób i nawet najbardziej zbędne persony mają choćby parę słówek do przekazania. Przy najważniejszych kwestiach czuć emocje i ten, jakże cudny, angolski akcent. Kompozycje towarzyszące zabawie to także pierwsza liga. O melodie i dobre aktorstwo naprawdę ktoś się postarał.

Na wiele technicznych niedoróbek można przymknąć oko jeżeli gra rekompensuje je przyjemnością jaką daje czas z nią spędzony. Ten najważniejszy element, na całe szczęście, wyciąga Fable II z niemal wszystkich problemów. Za każdą walkę otrzymujemy punkty doświadczenia do rozdzielenia między umiejętności naszego bohatera, jego znajomość zaklęć i siłę/wytrzymałość. Klasycznie. Fajnym motywem jest możliwość odsprzedania niepotrzebnych skillów. Odzyskane w ten sposób punkty możemy zainwestować w coś bardziej przydatnego. Na polu walki możemy płynnie używać broni białej, palnej i magii. Szturmem przebijamy się przez kolejne lokacje i zadania, czyniąc swą postać coraz silniejszą i sławniejszą. Każdy czyn wpływa na rozpoznawalność w świecie Albionu, a to potem przekłada się na postrzeganie nas przez barmanów, wieśniaków, sklepikarzy (ulubieńcy mają niższe ceny) i tak dalej… Sławę możemy zdobywać oczywiście w dwóch kierunkach, służąc dobru i dbając o porządek lub zabijając i znęcając się na kim tylko można. Spece od marketingu mówią o wielkich moralnych wyborach skutkujących do końca zabawy, w praktyce już tak niesamowicie wizjonersko nie jest. Najzwyczajniej wrzucono system punktujący nasze uczynki (a raczej to ilu niewinnych zabiliśmy), a potem, od tego która strona mocy przeważa, zależą reakcje z którymi się spotkamy.
fab1
Gra jest strasznie klasyczna – idziemy od jednej postaci do drugiej i wykonujemy questa przeważnie polegającego na przejściu przez miejsca pełne przeciwników. Przy okazji nabijamy poziom, odnajdujemy co trzeba i wracamy z tym do zleceniodawcy. Fajnie, choć na dłuższą metę nuży. Problem z Fable 2 polega właśnie na tym, że prezentuje sobą dość sporo (o tym dalej), ale ma okropnie przeciętną fabułę. Walki są tak strasznie uproszczone, że jeden przycisk odpowiada za cios, combosy, pseudo-reversal i blok. Brak choćby zalockowania się na wrogu etc. Wiem, że to gra cRPG, a nie slasher, ale można było rozwinąć ten element, bo właściwie wszystko polega tu na machaniu mieczykiem.

Do dyspozycji dostajemy też czary, które obsługujemy – uwaga! – jednym przyciskiem. By było jeszcze łatwiej nie ma tu czegoś takiego jak mana. Możemy w kółko używać magii i przejść całą grę waląc na przemian: zwolnienie czasu, plus jakiś czar ofensywny, atakujący wielu wrogów. Gwarantuję, że wtedy z każdej potyczki wyjdziemy bez zadrapania. Broń palna także ma nieskończoną amunicję, choć jest dużo mniej skuteczna, więc użyjemy jej dosłownie parę razy by strzelić w beczkę z prochem koło wrogów.

Do pomocy mamy jeszcze psa. Fajnie, choć ma chyba 100 lat (nie wiem jak to się przelicza, ale on się wcale nie starzeje w przeciwieństwie do głównego bohatera) i do niczego się nie przydaje. To znaczy owszem, towarzyszy nam cały czas, poszczekując i wyszukując skrzyń/zakopanych skarbów, co się przydaje przy paru questach… Szkoda, że wykopać ani znaleźć na drodze nie da się praktycznie nic wartościowego, a obrażenia, które zwierzak zadaje wrogom są naprawdę minimalne.

Cała heca to wymagania jakie każdy indywidualnie stawia przed grą. Jedni przyjmą z otwartymi rękami całkowicie przeciętny poziom trudności, inni chcieliby troszkę więcej. Pierwsze wrażenie wypada na pewno słabo, wprowadzenie nie zapowiada niczego nadzwyczajnego. Po godzince jednak łapie się bakcyla i aż chce się grać. Fable II to produkt bardzo mocno inspirowany serią The Legend of Zelda. Dodaje jednak wiele od siebie, umożliwiając zejście z głównej linii fabularnej by naprawdę dobrze poznać świat Albionu.
fab2
Czerpanie przyjemności z rosnącej w szybkim tempie siły naszej postaci, czy zachłyśnięcie się ilością pobocznych misji, przychodzi naprawdę łatwo. Można zająć się normalnymi, codziennymi pracami jak rąbanie drewna, kupić parę nieruchomości, pozbierać księgi by urozmaicić wachlarz dostępnych gestów, zadowolić wymagające gadające wrota, poślubić jakąś dziewkę, czy zarazić się chorobą weneryczną oraz wiele, wiele więcej. Atrakcji niezwiązanych ani trochę z głównym wątkiem, a zabierających graczowi choćby parę minut uwagi, jest tu od groma. Nawet przydomki możemy sobie wybrać, stanąć po stronie jakiegoś kultu religijnego lub zatrudnić się w gildii. Ludzie polujący na achievmenty będą wniebowzięci.

To była ta druga strona gry, która sprawia, że nie myśli się o niewygórowanym poziomie trudności (zwłaszcza, że gra została spolonizowana – z drobnymi wpadkami, ale bez zarzutu), fatalnym głównym bohaterze (zresztą każda postać wygląda słabo), czy przeciętnym enginie, który marnuje potencjał Xboxa 360. Gdyby tak dopracować te elementy i rozbudować je w odpowiednim stopniu, to otrzymalibyśmy oszałamiający produkt. Zamiast tego mamy okazję budować swą reputację, przemierzając świat w jednej z najbardziej plastycznych baśni na konsolach. Molyneux nie silił się na zbytni naturalizm, przez co tak wiele elementów mógł wrzucić do kotła Fable II i ostro wymieszać. Naprawdę rzadko kiedy tyle różnych ficzerów składa się w spójną całość – tu się udało. Dzięki temu nie zważa się tak bardzo na krótki czas zabawy, na jej podobieństwo do pierwszej części, czy na ten wstrętny ekran ładowania. Gdy już ma się pada w ręce to, przez te parę godzin, niezbyt myśli się o narzekaniu, a bardziej o sprawdzeniu wszystkich atrakcji. Pod koniec zabawy łatwo się tym wszystkim znużyć, a przynajmniej mi zabrakło większego rozmachu i oryginalności.

Na grze nie zawiodą się ludzie oczekujący cRPG-a user-friendly, fani jedynki i ludzie głodni bardziej kanonowych pozycji tego typu na konsolach. Hardcorowcy skupią się na poszukiwaniu co ciekawszych questów i rozbudowywaniu swej potęgi finansowej, a niedzielni gracze, nie znający serii o Zeldzie, zejdą na zawał serca, bijąc pokłony przed tak sprawnym połączeniem masy malutkich, ale cieszących szczegółów. Gra pełna jest wad i zalet, choć szala niestety przechyla się na korzyść tych pierwszych. Warto jednak poświęcić jej chociaż weekend, by sprawdzić ile może zaoferować.

Tytuł: Fable II
Wydawca: Microsoft
Platforma: X360
Rok wydania: 2008
Ocena: 4+

Więcej tekstów Arasa znajdziecie na stronie Peace Grenade.

Aras Opublikowane przez:

4 komentarze

  1. Az
    12 listopada 2008
    Reply

    ssdasx

    „Gra jest strasznie klasyczna – idziemy od jednej postaci do drugiej i wykonujemy questa przeważnie polegającego na przejściu przez miejsca pełne przeciwników.”
    To jest klasyka tak? Chyba nie w grach RPG.
    „Do pomocy mamy jeszcze psa. Fajnie, choć ma chyba 100 lat (nie wiem jak to się przelicza, ale on się wcale nie starzeje w przeciwieństwie do głównego bohatera)”
    Teoretycznie wiek psa razy 7, ale tylko teoretycznie, gdyż przy tych obliczeniach wiele psów dożywa 140 urodzin.

  2. Pita
    12 listopada 2008
    Reply

    wiek

    psa sie przelicza plynnie – zaleznie od wieku psa do wieku czlowieka ;p a co do 1wszego tak wiekszosc zadan tak wyglada w RPGach jesli by je rozebrac na czynniki 1wsze

  3. asfsad
    15 listopada 2008
    Reply

    fdhdfh

    Wiek psa dodatkowo się przelicza inaczej w stosunku do jego wielkości.

    „a co do 1wszego tak wiekszosc zadan tak wyglada w RPGach jesli by je rozebrac na czynniki 1wsze”
    Problem w tym, że Fable nie trzeba rozbierać, owszem trafiają się misje bardziej rozbudowane, ale większość polega właśnie na tłuczeniu i podróży w wybrane miejsce, aby coś zabrać/zatłuc.

  4. krystian
    10 września 2010
    Reply

    krystian

    krystian

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.