Dziewiąty mag – recenzja

dziewiaty-mag-b-iext3697393

Gdybym miał opisać jednym słowem najnowszą powieść wydawnictwa Red Horse, jaka trafiła w moje ręce, byłoby to: zeżreć. Użyty przeze mnie kolokwializm bynajmniej nie powinien sugerować, że opisywaną tu pozycję pochłonąłem błyskawicznie i ze smakiem. Obrazuje raczej, niestety, jej poziom. A szkoda, bo zapowiadało się naprawdę smakowicie.

Debiutująca pisarka, ukrywająca się pod wdzięcznym pseudonimem A. R. Reystone, wykorzystała znany motyw światów równoległych i zrobiła to całkiem sprawnie. Mamy oto fantastyczną krainę, w której magia to zjawisko codzienne. Ludzie żyją tu z centaurami, driadami i innymi stworzeniami rodem z legend. Oprócz tych dobrych istnieją jednak także te złe, przez co cała ludzka populacja trzyma się dziewięciu miast, otoczonych potężnymi magicznymi kopułami i chronionych dodatkowo przez smoki oraz dowodzący nimi Korpus Oficerów. Jest sielsko i anielsko, ale jak to zwykle bywa, coś zaczyna się psuć i święte gady z pokolenia na pokolenie stają się coraz słabsze, a i miejskie kopuły robią się coraz cieńsze. Wieszczka Oriana rozwiązania problemu upatruje w sprowadzeniu ze świata równoległego (naszego) osobników posiadających magiczne zdolności, którzy mogliby zdiagnozować sytuację i jakoś ją naprawić. Dziwnym trafem kolejne osoby z listy wykruszają się, aż w końcu zostaje jedynie pani doktor weterynarii, Ariel Odgeon.

Kobieta początkowo nie chce uwierzyć w istnienie magicznej krainy, ale w końcu daje się przekonać i wyrusza tam, by pomóc biednym zwierzętom. Za sam pomysł autorka ma u mnie dużego plusa. W fantasy bohaterowie zazwyczaj radzą sobie z problemami machając mieczem, czy ciskając ognistymi kulami. Tutaj główna heroina jest co prawda potężna, ale zdecydowanie woli się ograniczać do działań zgodnych z jej profesją. Takie prozwierzęce nastawienie spotyka się rzadko i może dlatego tak mnie ono urzekło. Miło popatrzeć na świat, który stacza się nie dzięki inwazji tych złych (choć ona również ma miejsce), ale przez zwykłą ludzką głupotę. Bo słabnięcie smoków wynika tylko z tego, że są zbyt święte. Świat wymyślony przez autorkę ma jeszcze kilka ciekawych cech i bez dwóch zdań wystarczyłby, żeby pociągnąć czytelnika przez książkę. Sam pomysł czasem jednak nie wystarcza.

Nikt nie rodzi się Tolkienem, czy Sapkowskim. A już na pewno nie autorka Dziewiątego maga. Od pierwszych słów tejże powieści zalatuje amatorszczyzną i to kiepskie wykonanie skutecznie zabija całą przyjemność z czytania. Najdotkliwiej przeszkadzał mi język. Nie oczekuję jakichś wymyślnych stylizacji, ale kiedy smok mówi Słuchaj, Ariel, podoba mi się ta laska, ale boję się do niej podejść, czaisz?, to mi się nóż w kieszeni otwiera. To w końcu smok, czy ziomek z osiedla? Co gorsza, podobną manierę mówienia mają wszyscy, nieważne, czy to Oficer, wysokiej rangi mag, czy bibliotekarka. Wszyscy są ewidentnie promłodzieżowi. Być może było to spowodowane chęcią trafienia do czytelników w odpowiednim wieku, ale w tej dziedzinie autorka poległa z kretesem.

Denerwuje jej maniera opowiadania. Pal licho, że posługuje się schematami, które znamy z dziesiątek, jeśli nie setek innych pozycji. Pal licho, że nie umie porządnie poprowadzić biegu wydarzeń. Problem w tym, że kompletnie nie umie zaskoczyć czytelnika. Wszystkiego, dosłownie wszystkiego dowiadujemy się zanim jeszcze dane wydarzenie będzie miało miejsce. A potem nie dość, że każdej akcji przyglądamy się oczami narratora, to jeszcze możemy być pewni, że główny duet (każde z osobna) streści nam wszystko jeszcze ze dwa razy. Żadnej niespodzianki, żadnego poważnego zwrotu akcji, przegadanie i sztuczny do bólu język. W oczy natychmiast rzuca się ubogie słownictwo. Dość powiedzieć, że smoki w tej książce zawsze chcą kogoś zeżreć. Zawsze. Raz, dokładnie jeden raz, słowo zeżreć zostało zastąpione przez pożreć.

Trudno nawet powiedzieć, do kogo skierowana jest niniejsza pozycja. Starszych zirytują wszechobecne uproszczenia, profanowanie smoków i magii (buzdygan to PRESTIŻ, jak powiada jeden z bohaterów – tylko czemu na pierwszych stronach ten prestiż służył do kręcenia pojemnikiem z losami?) oraz żenujący humor. Postacie są papierowe, a relacje między nimi naciągane jak cholera. Ariel, matka dziesięcioletniej córki, nie widząc dziecka przez kilka tygodni wcale za nim nie tęskni, a jej pseudozwiązek z Marcusem wywołuje co najwyżej uśmieszek politowania. Młodszym z kolei tytuł ten bym odradzał, przez wyjątkowo niewyszukane aluzje seksualne. Z drugiej strony, ja starej daty jestem i może współczesne dzieciaki niczego szokującego by tu nie znalazły.

No i co ja mam, biedny, powiedzieć? Książka ładnie wygląda, ma ciekawy pomysł i nośny świat, ale została przy tym paskudnie spartolona od strony technicznej. Da się ją czytać, ale przez cały czas lektury krążyła mi po głowie myśl, żeby rzucić to w cholerę i zająć się czymś ciekawszym. Niby autorka jest debiutantką, ale taryfy ulgowej nie będzie. Jak się wydaje powieść, to trzeba ją napisać porządnie, a nie na kolanie, w przerwie na kawę.

Tytuł: Dziewiąty mag
Seria: Dziewiąty mag, tom 1
Autor: A. R. Reystone
Wydawca: Wydawnictwo Red Horse
Rok wydania: 2009
Stron: 456
Ocena: 2
Oso Opublikowane przez:

13 komentarzy

  1. Sori
    7 grudnia 2009
    Reply

    „Słuchaj, Ariel, podoba mi się ta laska, ale boję się do niej podejść, czaisz?” – to taki żarcik?

  2. CoB
    7 grudnia 2009
    Reply

    Zastanawiałem się, czy nie kupić…

    Ale w takim wypadku widzę, że lepiej sięgnąć po coś innego :> A szkoda, bo już myślałem, że będzie to jakieś fantasy, które przypadnie mi do gustu.

  3. Oso
    7 grudnia 2009
    Reply

    @Sori

    To nie dosłowny cytat, ale brzmi podobnie. Nie mam książki pod ręką, to nie powtórzę, jak wyglądała sytuacja, kiedy smok prosi człowieka o pośrednictwo, bo się wstydzi powiedzieć smoczycy, że mu się podoba.

  4. INka
    20 grudnia 2009
    Reply

    wow

    ksiazka jest super – fantastyka dla kobiet to co lubie najbardziej .

  5. MaGiCa
    30 grudnia 2009
    Reply

    mmmm

    zgadzam sie z ~INka. dla kobiet jak najbardziej. zależy kto co lubi… wspaniała miłość… trzyma w napięciu… kto myśli inaczej… trudno. jedni wolą ziemniaki inni makaron

  6. fasdgdsf
    30 grudnia 2009
    Reply

    hhpp

    tesz zgadzam sie z INka dla kobiet nalepse
    :):):)

  7. Ant94
    31 grudnia 2009
    Reply

    I znowu beznadziejna recenzja!

    Po pierwsze przeczytałam już dwie recenzje które źle mówiły o tej książce ale obydwie z tego co zauważyłam są napisane przez osoby płci męskiej a to jak zaznaczyła ~INka jest książka raczej dla dziewczyn.
    Po drugie te teksty smoków jak napisał(a) Sori to żarcik a to że ciągle chciały kogoś ,,zeżreć” to dlatego że są to w końcu święte stworzenia i byłoby beznadziejnie gdyby mówiły np: skonsumować!
    Po trzecie autor recenzji napisał że postacie są plastikowe.A więc chciałabym pogratulować mu tego jak znakomicie rozpoznaje u postaci fantastycznych opisanych w książce czy są plastikowe.
    Po czwarte, jak panie Paweł 'Oso’ Czykwin,napisałeś : ,,ale przez cały czas lektury krążyła mi po głowie myśl, żeby rzucić to w cholerę i zająć się czymś ciekawszym”.
    To dlaczego tego nie zrobiłeś nie trzeba było jej czytać jeśli się nie podobała, byłoby o jedną głupią recenzję mniej.
    A po czwarte i ostatnie jeśli uważasz że postacie są plastikowe polecam przeczytać ,,Krzyżaków”, tam tego nie ma i niema słów ,,laska” czy ,,spoko”.
    Czytając tę recenzję wydawało mi się że słyszę swoją poprzednią polonistkę którą nie lubiłam bardzo.
    Serdecznie pozdrawiam autorką sądzę że książka wspaniała, zachęcam do pisania i pozdrawiam także naszego miłośnika Sapkowskiego i Tolkiena (Paweł 'Oso’ Czykwin).

  8. Oso
    31 grudnia 2009
    Reply

    Beznadziejny komentarz

    Lubię polemizować z ludźmi, ale muszą oni posiadać umiejętność odmiany przez przypadki.

    A wszystkim, którzy uważają, że to świetna książka dla dziewczyn, doradzam spróbować [url=http://bs.trpg.pl/dane/trpg/tawerna107/data/bs10.html]Ysabel[/url]. Podobny target, o kilka klas lepsze wykonanie.

  9. aleera
    2 stycznia 2010
    Reply

    Oso – cudowny mężczyzno 🙂

    pochwal się twoją twórczością a potem krytykuj innych
    całuski

  10. CoB
    6 stycznia 2010
    Reply

    Hehe

    Raz na wozie, raz pod wozem 😀 Przynajmniej kochają Cię za Zmierzch ;D

  11. Ant94
    7 stycznia 2010
    Reply

    To znowu ja !!!

    No nic nie będę się kłócić w końcu każdy ma swoje zdanie choć może być ”dziwne” ale ja uważam że książka przeextra:)

  12. Lelwani
    27 stycznia 2010
    Reply

    Konstruktywnie

    Książka – owszem – ma sporo wad. Niezbyt wyszukane podejście do kreowania bohaterów. Wszak Ariel jest po trzydziestce, ma córkę, a momentami zachowaniem przypomina czternastoletnie dziewczynki. Kilka tygodni w równoległym świecie, bez kontaktu z dzieckiem, a w książce o tym niewiele jest powiedziane. Ot, może ze dwie wzmianki o Amandzie. Wątek miłosny, faktycznie, troszkę przesłodzony, bohaterowie bardzo wyidealizowani.
    Natomiast dziwi mnie trochę krytyka odnośnie smoków, podejścia do nich, czy też samego języka. Autorka wszak jest posądzana o wpasowanie się w utarte schematy. Cóż, wydaje mi się, że sprawę smoków rozwiązała całkiem oryginalnie i bynajmniej nie uważam, że to komuś szkodzi. Wręcz przeciwnie, stworzenia te zostały w bardzo przyjemny sposób przedstawione. Nie tak, jak zwykle – majestatycznie, z wyższością, jak swego rodzaju nad-stworzenia. Autorka przypisała im bardzo ciekawe „ludzkie cechy”. W książce jest wspomniane, że tamtejsze smoki właśnie są ludzkie i mają również ludzkie charaktery. Bardzo przyjemne odejście od konwencji. A na marginesie słowo „zeżreć” jest w tym wypadku przeurocze. Dodaje cudownej ironii.
    Za bardzo ciekawy uważam też pomysł autorki odnośnie języka. Wszystkie te bardzo luźne powiedzonka sprawiają, że równoległy świat staje się nam bliższy, zacierają się również różnice pomiędzy istotami „niższej” i „wyższej” rangi. Tu autorka też odchodzi od konwencji – i myślę, że bardzo dobrze – oraz tworzy nowe spojrzenie na świat magiczny i na magiczne stworzenia.
    Najważniejsze wydaje się jednak to, że książka bardzo mnie wciągnęła. Czyta się ją łatwo i przyjemnie. Jest wręcz idealna jako lekka lektura przy gorącej herbacie i kanapkach. Po prostu, sięgając po nią nie należy oczekiwać powieści z najwyższej półki gatunku, lecz bardzo przyjemnej i wciągającej podróży w inny świat.
    Mimo kilku irytujących wpadek i wad moja ocena to stanowczo 7/10.
    Polecam – warto przeczytać, choćby dla samego ciekawego (innego niż utarte) spojrzenia na świat magiczny.
    Dla mnie to dobra (choć nie najlepsza) i niezwykła powieść. Czekam na kolejną część.
    Pozdrawiam.

  13. Nex
    8 czerwca 2010
    Reply

    A mi się podobała

    eh, aż mi się głupio zrobiło, gdy przeczytałem że to książka dla kobiet;/ Jestem facetem i mimo tych niepochlebnych recenzji przyjemnie mi się czytało

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.