Droga goblina – przedpremierowa recenzja

Goblin Hero Po - Full

Tak zwana klątwa sequela głosi, że kontynuacja jest zawsze gorsza od prekursora. Już sam fakt, że takie stwierdzenie w ogóle istnieje, pozwala przypuszczać, iż zjawisko to jest bardzo często spotykane. Są jednak ludzie, którzy zdają się o tym nie wiedzieć i z każdą kolejną porcją swej twórczości rozwijają coraz szerzej skrzydła. Tak właśnie jest z Jimem Hinesem i jego Drogą goblina. Książka już od pierwszych chwil pokazuje, że jest lepsza od poprzedniczki.

Minął rok od kiedy Jig Smokobójca został bohaterem. Ułożono o tym pieśni, ale w żaden sposób nie poprawiło to jego sytuacji. W dalszym ciągu jest kurduplem, z którego każdy goblin pokpiwa sobie jak tylko może. Nie zmienia tego nawet moc, dzięki której Jig może leczyć innych. Mimo to jemu takie życie się podoba. Zaszył się w swojej świątyni ignorując całą resztę, wedle zasady schodź wszystkim z drogi, a pozwolą ci żyć. Od przeznaczenia jednak nie da się uciec. Kto raz został bohaterem pozostaje nim do końca życia.

Cały urok spokojnego życia pryska, gdy do jaskiń goblinów przybywa ogr z prośbą o pomoc. W dolnych tunelach źle się dzieje i tylko Jig Smokobójca jest wystarczająco dzielny, żeby stawić czoła niebezpieczeństwu. Dla pewności powodzenia misji szefowa plemienia wielkodusznie przydziela mu dwójkę pomocników: potężnego wojownika i niezwykle mądrą członkinię starszyzny. Tak sformowana drużyna rusza dokonać kolejnych bohaterskich czynów. Nikt nie wie, że krok w krok podąża za nimi goblinka Veka, która nie ma zamiaru pozwolić, żeby Jig ponownie został bohaterem. Ona też pragnie być sławiona w pieśniach.

Tak to przynajmniej mogłoby brzmieć, gdyby książka pisana była serio. A nie jest. W praktyce potężny wojownik prędzej sam nadzieje się na własną broń niż kogokolwiek innego, Veka to psychotyczna syfiarka, która roi sobie, że jest magiem, a staruszka jest chodzącą o kulach niańką. Po drodze ogra zastąpi hobgoblin i w takim składzie drużyna faktycznie będzie musiała zażegnać poważne niebezpieczeństwo grożące ich górze. W trakcie tej misji więcej jednak będzie okazji, żeby się porządnie pośmiać, niż rozważać, czy wszystko zakończy się dobrze. Powagi bynajmniej nie zabraknie, ale tu chodzi bardziej o dobrą zabawę niż o emocjonalne przeżywanie każdej chwili.

W porównaniu do dość jednowymiarowego Zadania goblina, następna część ma wszystkiego więcej. Więcej zwrotów akcji, więcej bohaterów, więcej wątków. Tylko stron jest tyle samo. Najbardziej ucieszył mnie fakt, że poznajemy lepiej mieszkańców podziemi. W Zadaniu… było to tylko mięso, które bohaterowie szlachtowali po drodze do swego celu. Tutaj gobliny, hobgobliny i orki zyskują wreszcie twarze. Ludzkie twarze wręcz. W zasadzie, przez cały czas czytania łapałem się na tym, że patrzę na nich, jak na ludzi. Cała ta odmienno-rasowa otoczka jest kompletnie zbędna i dałoby się nawet bez niej stworzyć dobrą książkę. Nie przeszkadza to jednak w żaden sposób, więc nie ma sensu traktowanie urozmaicenia jako wady. Postacie mają indywidualne rysy i rozwijają się w trakcie opowieści, a ich przynależność rasowa schodzi w tym momencie na dalszy plan.

Podobało mi się rozbudowanie fabuły. Narracja prowadzona jest tym razem dwutorowo, z perspektywy Jiga i Veki. Sporo tu biegania z miejsca na miejsce, ale wszystko zostało dość dobrze uzasadnione, a rzeczy, które się w poszczególnych miejscach dzieją też robią wrażenie. Hines nie ustrzegł się pewnych wpadek logicznych (jak choćby gobliny, których wcale nie dziwi widziany pierwszy raz w życiu śnieg), jednak w ferworze akcji łatwo takie drobiazgi przeoczyć. Tym bardziej ciekawi, że autor dopilnował zupełnie innych rzeczy, jak na przykład problemów z krążeniem w ciasno oplecionej ręce. To jednak czepianie się na siłę, bo książka właściwie nie ma słabych stron. Nie jest to pozycja, do której się latami wraca, ale porządna lektura rozrywkowa jak najbardziej.

Najtrudniej chyba napisać o okładce. Bo jak określić coś, co jest świetnie wykonane, a wygląda paskudnie? Znajdujący się na pierwszym planie Jig jest po gobliniemu brzydki, a kuśtykająca w tle Grell niewiele mu urodą ustępuje. Wnętrze kryje parę literówek. Tłumaczka w dalszym ciągu namiętnie posługuje się słówkiem ócz (np. wiele ócz pająka), które jest zdecydowanym archaizmem i w powieści z całkiem współczesnym językiem występować nie powinno. Zastrzeżenia mam też do słowa wódz. W języku polskim nie ma ono formy żeńskiej, ale w paru miejscach odmiana przez przypadki bardzo by się przydała, żeby wygładzić jego brzmienie.

No i czegóż chcieć więcej? Książka jest bardzo dobra i taką też ocenę ode mnie otrzyma. Wciągająca, dowcipna powieść przygodowa. w przeciwieństwie do wielu kontynuacji skonstruowana w taki sposób, że znajomość Zadania goblina wcale nie jest potrzebna (choć znacznie podnosi przyjemność czytania). Czekamy teraz na ostatnią część trylogii. Jeśli poziom zwyżkowy zostanie zachowany, bez wątpienia będzie to ciekawa lektura.

Tytuł: Droga goblina [Goblin Hero]
Seria: Goblin Jig, tom 2
Autor: Jim C. Hines
Wydawca: Fabryka Słów
Stron: 432
Rok wydania: 2008
Ocena: 5
Oso Opublikowane przez:

Bądź pierwszą osobą, która zostawi swój komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.