Tawerna RPG numer 123

Bezgłośna Klinga

Bezgłośna Klinga

Wulfgar wraca z Otchłani, by odkryć, że istnieją demony, których nie można zmiażdżyć młotem. Entreri używa swego sztyletu, by wyrzezać sobie imperium w zaułkach Calimportu. Szuka głowy swego najstarszego wroga. Drizzt uczy się, że nie wszystkie rany krwawią. I nie wszystkie klingi zabijają.

Takim oto tekstem wydawca zachęca do kupna książki, która stanowi nieodłączną część historii najsłynniejszego łowcy Forgotten Realms – Drizzta Do'Urdena. Jest to bezpośrednia kontynuacja historii zawartej w tetralogii Dziedzictwo Mrocznego Elfa. Co ciekawe, wielu uważa, że losy samego Drizzta i jego drużyny zostały potraktowane trochę po macoszemu, ustępując miejsca największemu przeciwnikowi mrocznego elfa. Artemis Entreri wydostawszy się z Menzoberranzan (jedno z największych miast zbudowanych przez drowy) nie potrafi wrócić do dawnego życia, jego obsesja pokonania Drizzta w równej walce się pogłębia. Tymczasem Drizzt wyrusza w niebezpieczną misję zniszczenia Kryształowego Reliktu, a jedyną znaną mu osobą, która może podołać takiemu zadaniu, jest Cadderly – potężny kapłan Deneira. Nikt jeszcze nie dostrzega posunięć kolejnego gracza, którego działania zmienią losy wszystkich bohaterów...

Bezgłośnej Klingi nie można określić nazwą jednego gatunku – łączy ona w sobie elementy dramatu psychologicznego, klasycznej książki przygodowej i political fiction, a wszystko w scenerii znanych już chyba wszystkim – z gier komputerowych i kolejnych tomów książek – Zapomnianych Krain. Salvatore dość zgrabnie zmienia co jakiś czas obiekt zainteresowania, przeskakując od Drizzta do Entrieriego, pozostawiając bohaterów w sytuacji, która wzbudza ciekawość w czytelnikach – co kończy się zazwyczaj syndromem jeszcze jednej strony. Opisy postaci, ich przeżyć i miejsc w jakich się znajdują, budzą zainteresowanie, lecz prawdziwy majstersztyk stanowią opisy walk – tak zrealizowane, że czytając niemal słyszy się szczęk oręża, czuje zapach krwi i odczuwa zmęczenie (może trochę przesadzam, ale tylko trochę). Co prawda kilka osób, którym kiedyś pożyczyłem książkę, twierdziło, że walki są zbyt chaotyczne, ale podejrzewam, że odczucie to zależy od osobistych preferencji. Zresztą walki powinny mieć chyba pewną dozę chaosu w sobie, by zyskać na realizmie, prawda? Z recenzenckiego obowiązku należy jednak powiedzieć, że książka zawiera pewne niemiłosiernie nudne fragmenty – są to fragmenty pamiętnika Drizzta. Może to tylko moje odczucie, ale wydaje się, jakby te partie tekstu pisał ktoś inny – tak wielka jest przepaść między ich poziomem, a resztą książki! Na szczęście nie jest to coś, co koniecznie trzeba czytać, bo nie mają one żadnego wpływu na samą fabułę, a jedynie rzucają pewne światło na osobowości Drizzta, Wulfgara, czasem Artemisa, mimo to fragmenty te nie stanowią jakiejś większej części książki.

Należy zaznaczyć, że nie jest to lekka lektura, więc nie da się tego czytać w czasie przerwy śniadaniowej czy podczas jazdy tramwajem. Warto zarezerwować sobie nieco więcej czasu, by delektować się skomplikowaną pajęczyną zdarzeń w jaką wrzuca nas Salvatore.

Podsumowując, jest to książka godna polecenia. Każdy fan realiów Forgotten Realms czy Drizzta Do'Urdena na pewno znajdzie tutaj coś dla siebie. Sądzę, że w szkolnej skali ocen ta książka spokojnie może liczyć na 4 z minusem, jeśli jednak fragmenty dziennika wam nie przeszkadzają, to możecie ocenę spokojnie podnieść o jedno oczko w górę...

Tytuł: Bezgłośna Klinga [The Silent Blade]
Cykl: Legenda Drizzta, tom 11
Autor: R.A. Salvatore
Wydawca: Isa
Rok: 2002
Stron: 344
Ocena: 4-

Autor: Potr "evilmg" Piasek

Pewne prawa zastrzeżone. Tekst na licencji Creative Commons.