Tawerna RPG numer 113

Syntezatory erpegów

Całkiem niedawno, wraz z borgiem, dumaliśmy na temat tworzonych obecnie gier z gatunku cRPG. Pewnie niektórzy z Was pomyślą, że narzekaliśmy na obecne nowości, marudząc, że kiedyś gry były lepsze. Nic z tego.

Całą naszą dyskusję zdominował problem długości tych gier. Siadając obecnie do komputera, w momencie gdy zaczynamy się dobrze bawić, napisy na ekranie informują nas, że to już koniec rozgrywki. Brzmi znajomo?

Jednocześnie zauważyliśmy, że wraz ze zmniejszeniem się czasu gry, wcale nie zmalała ilość miejsca, jaką erpeg zajmuje na dysku. Przeciwnie – jest go coraz więcej i więcej. Cóż więc zajmuje to miejsce? Pierwsze skojarzenie to oczywiście grafika, ale po dłuższej analizie łatwo dojść do wniosku, że niezależnie od tytułu grafika zajmowałaby podobną ilość przestrzeni dyskowej. Bez względu na tytuł, gatunek czy długość gry. Przecież, z większą lub mniejszą częstotliwością, grafika powtarza się, więc nie ma znaczenia nawet ogólny obszar wirtualnych krain. Zatem grafika nie.

Silnik? Cóż, żyjemy w takich czasach, gdy studia poświęcają taką ilość pracy i środków w stworzenie od zera silnika do gry, że zwyczajnie nie opłaca im się robić do każdej nowej produkcji kolejnych engine’ów. Tak więc w krótkim czasie wiele różnych tytułów będzie napędzanych tym samym programem.

Nad fabułą nie ma się chyba co zastanawiać. W gruncie rzeczy to tylko napisy – opcje dialogowe, podpisy i notatki, bez względu na grę, jej długość i złożoność, różnice może i będą duże – ale marginalne w stosunku do całego zajętego miejsca. Co więc ma taki duży wpływ?

Prawda jest taka, że kiedyś siadając do gry człowiek cieszył się jeśli z głośników dobiegała jakaś fajna muzyczka. Dzisiaj to jednak nie wystarcza – gracze chcą realistycznych dźwięków, muzyki podkreślającej klimat i postaci z charakterystycznymi głosami. Niby niewiele, ale to wszystko trzeba do gry upchnąć.

Nieszczęśliwie na tych wymaganiach ucierpiały gry cRPG. Wszak każde słowo trzeba nagrać, zatem poświęcić na to miejsce oraz spore fundusze na obsadę i nagranie tego. Co ciekawe, polscy wydawcy gier przerzucają się liczbami ile to stron tekstu musieli przełożyć, ile godzin pracy w studio nagraniowym spędzili; nikt jednak nie zwraca uwagi na to, że takie nagrania sztucznie ograniczają długość gry…

Czy jest zatem nadzieja na to, że kiedyś otrzymamy grę, której przejście zajmie nam dni, albo i tygodnie? Deweloperzy nie strzelą sobie w stopę, zatem nie ma co spodziewać się niemych gier z samymi tylko napisami. To my, konsumenci, wymuszamy na nich tę całą oprawę oraz zmuszamy do ponoszenia coraz to nowych kosztów nagrań, nie zwracając uwagi na to, że chcąc ograniczać koszty twórcy skracają ilości rozmów, a co za tym idzie – fabułę.

Borg wysnuł tezę, że potrwa to tak długo, aż pojawią się realistyczne syntezatory mowy, które jeśli nie zastąpią zupełnie, to przynajmniej częściowo ograniczą potrzebę zatrudniania aktorów. Ile nam jednak przyjdzie na to czekać? Tego niestety nie wiemy.

Autor: BAZYL

Pewne prawa zastrzeżone. Tekst na licencji Creative Commons.