Stary dowcip mówi, że jak coś jest niezrozumiałe, to jest to matematyka, jak nie działa – fizyka, jak zielone i się rusza - biologia, a jak śmierdzi - to chemia. I właśnie nad tą ostatnią warto się zastanowić – czy to nie fascynujące, ile Różnych Dziwnych i Przerażających Rzeczy™ kryje się wśród tych milionów cząstek, których nie możemy dostrzec gołym okiem? Oczywiście to, że ich nie widać, nie oznacza, że Gracze Typowej Drużyny nie mogą na sesjach obracać znanymi nam prawami dotyczącymi chemii w tę i we w tę… I to właśnie będzie tematem kolejnej pogadanki.
G1: A co się stanie, jak wsypię ten proszek do gara?
G2: Nie chcesz wiedzieć…
MG: A chcesz sprawdzić?
Tajemnicze zaklęcia, mrok panujący w komnacie i sekretne receptury pełne dziwnych składników… Taaaak, o tym będzie teraz mowa. Nie zastanawiało was kiedyś, jak to możliwe, że wrzucając do gara oko szczura, ogon psa i Vegetę (bo z Vegetą smakuje lepiej… a może chociaż w miarę znośnie) można otrzymać cudowny eliksir, który jest w stanie zdezintegrować średniej wielkości wioskę? A powinniście. Mnie zastanawia nie tyle fakt, jakim cudem to wszystko działa i nie przeżre się przez garnek przy pierwszej okazji, a to, co się dzieje potem ze wszystkimi składnikami owej mikstury. Widział ktoś kiedyś czyjeś oczy albo małe zwierzątka pływające w buteleczce z eliksirem? No, tequilla się nie liczy. Wniosek – rozpuszczają się w… Czymś Tak Paskudnym, Że Od Samego Patrzenia Na To Powinieneś Zamienić Się W Żabę™. Zastanawiające jest też to, że zazwyczaj Bohaterowie łykają te wszystkie świństwa, nie czytając wcześniej etykietki (i nie konsultując się z lekarzem ani farmaceutą) i nie krzywiąc się nawet pod nosem. Bohaterstwo pełną gębą (dosłownie).
Nie, nie będzie tu mowa o wyczynach, do jakich niektórzy gracze są zdolni po paru głębszych. Wszyscy przecież wiemy, że Typowy Gracz do osiągnięcia katastrofalnego poziomu głupoty nie potrzebuje żadnych wspomagaczy. Ale do rzeczy.
Alkohol na sesji to katalizator niezbędny do większości reakcji, nie tylko chemicznych. A to trzeba przekonać strażnika, albo ugiąć nieugiętego dotąd kupca by podzielił się informacją… Tak, C2H50H użyty w odpowiedniej ilości zauważalnie przyspiesza te procesy. Jest przy tym jedyną rzeczą, do której Typowej Drużyny nie trzeba przekonywać. Chociaż TG nie jedzą i nie piją, to od czegoś wyskokowego nigdy nie stronią, co owocuje reakcją:
Gdzie (r) oznacza stan znacznego rozproszenia na ścianach przybytku.
Alkohol odgrywa też ważną rolę w medycynie – przed operacją znakomicie odkaża… gardło samozwańczego chirurga. Podobno wtedy lepiej się go narzędzia słuchają. Ofia… to znaczy pacjent też robi się dużo spokojniejszy, gdy wleje się w niego znienacka flaszkę spirytusu.
Natomiast na granicy patochemii i patofizyki balansuje problem palności spirytusu. Odpowiednio kreatywna drużyna1 jest w stanie dowieść, że alkohol wybucha niemal tak samo dobrze jak benzyna/dynamit, a czasem to nawet i lepiej. Znane są przypadki robienia z wina koktajli Mołotowa (niektóre do picia też by może się nadały), a nawet… wysadzania budynków za pomocą pierwszego z brzegu jabola. Widać Mendelejew miałby co badać w dowolnym świecie fantasy2, a tymczasem całe pokolenia chemików przewracają się w grobach.
„Haha! Ten arszenik był zatruty!”
Każdy, kto posiadł trochę specjalistycznej wiedzy3 wie, że trucizny to bardzo ciekawa grupa substancji. Okazuje się na przykład, że zatruć można praktycznie wszystko:
MG: Twój przeciwnik kopnął cię w nogę
G: No i co z tego?
MG: Jego but był zatruty.
Trucizny to też bardzo przydatna rzecz dla Profesjonalnego MG®. Nie masz pomysłu na sesję? Niech Bardzo Zła i Jeszcze Brzydsza Wiedźma otruje piękną księżniczkę, a Gracze mają ileś tam dni, by znaleźć antidotum. Ewentualnie można w podobny sposób posłużyć się szantażem wobec któregoś z graczy – jeśli nie wykona zadania, to bez odtrutki umrze w ciągu 24 godzin… Trochę adrenaliny i wrażenia wyścigu z czasem graczom nie zaszkodzi. Mnie jednak zastanawia fakt, że owe toksyny muszą działać zero-jedynkowo, bo zazwyczaj antidotum podawane jest na 10 sekund przed ostatecznym terminem – wtedy zatruta osoba wraca do pełni zdrowia po kilku chwilach, bez żadnego trwałego uszczerbku. Nikt się jakoś nie przejmuje tym, że po czasie działania toksyny powinna ona zostawić choćby np. 40%-owy ubytek tkanki mózgowej. Widać fantasy rządzi się swoimi prawami.4
Wbrew pozorom nie będzie tu mowy o fanach pewnego gatunku muzyki (zgadnijcie jakiego – nie, nie musicie wysyłać mi odpowiedzi; nagród nie przewidziano). Metale na sesjach potrafią mieć nieraz bardzo ciekawie właściwości – byle mieczem można rąbać drzewo bez ryzyka wyszczerbienia, a zbroja płytowa zdaniem Graczy unosi się na wodzie5. Widać przedmioty należące do Typowej Drużyny muszą być wykonane z rzadkiego stopu żelaza z powietrzem – sekretu zazdrośnie strzeżonego przez krasnoludzkich metalurgów. Dzięki temu Gracze w pełnym rynsztunku są w stanie unikać strzał i wchodzić na drzewa.
Ale wracając do właściwego tematu – niezależne badania dowodzą, że najczęstszą przyczyną zgonów Typowej Drużyny jest nadmiar ołowiu lub żelaza w organizmie. Zazwyczaj jest to miecz w brzuchu lub kula kaliber .44 (przeważnie w postapokaliptycznych systemach). Biolodzy mają w tym przypadku rację – te szkodliwe metale najczęściej odkładają się w okolicach głowy, wątroby i nerek. Ponadto jakby zbadać to świństwo, które gracze spożywają/piją (oczywiście jeśli to robią – patrz akapit „Alkohol”) w światach fantasy, to można by ze znalezionych tam szkodliwych substancji odlać średniej wielkości miecz. O czymś takim jak kontrola jakości nikt tam pewnie nie słyszał…
G1: Mógłbyś spróbować tego eliksiru?
G2: Niezły… A co robi?
G1: No właśnie chciałem to sprawdzić…
Czym byłaby Typowa Drużyna bez samozwańczego alchemika? No właśnie. W każdej drużynie znajdzie się zawsze przynajmniej jeden taki osobnik, pozbawiony instynktu samozachowawczego, ale nadrabiający obłędem w oczach. Zazwyczaj owładnięty jest Ideą. Niektórzy chcą stworzyć Kamień Filozoficzny, inni Eliksir Nieśmiertelności, a spora część po prostu chce uwarzyć coś, czym można się schlać w pestkę. W każdym razie kierowany Ideą osobnik zbiera tony mniej lub bardziej podejrzanego zielska, a potem wyprodukowane świństwo testuje na niczego nieświadomych współtowarzyszach. Efekt zazwyczaj stanowi najgorszą możliwą kombinację tego, co napisałem w poprzednich akapitach. Dlatego też nie należy brać cukierków od Obcych… tfu, obcych.
Jeszcze gorzej, gdy w razie Ostatecznej Potrzeby będzie trzeba zająć się poważniejszą raną albo schorzeniem. Statystyki dowodzą, że „lecznicze mikstury” robią wszystko, tylko nie leczą. Ale całkiem nieźle sklejają połamany pancerz…
Wniosek z tego wszystkiego jest prosty – niebezpieczeństwo czyha wszędzie, nawet tam, gdzie nie można go zobaczyć. Dlatego pamiętajcie, żeby uważać, czym się częstujecie, i że bliski kontakt z 1,5-metrowym kawałkiem żelaza może wywołać reakcje alergiczne z powikłaniami6. Dzięki temu będziecie mogli skupić się na wdrażaniu Bardziej Zaawansowanych Strategii Przetrwania i efektywniejszym wkurzaniu swojego MG. Powodzenia!
1 Zazwyczaj jest to źle ukierunkowana kreatywność…
2 Ale prawdopodobnie nie byłby w stanie tego za cholerę uporządkować.
3 Czerpanej głównie z Hollywood i sesji RPG
4 W westernach nazywa się to „rządami bezprawia”.
5 Faktycznie się unosi – przez jakieś 0,001 sekundy, po czym idzie na dno wraz z nieodpowiedzialnym właścicielem.
6 I to paskudnymi, bo doświadczenie dowodzi, że rany cięte się ciężko goją.
Autor: Kamil „Ravandil” Gala