Tawerna RPG numer 109

Bóg wie

Bóg wie

Najzabawniejsza, obok Paragrafu 22, powieść Hellera, głosi napis z tyłu okładki. Człowiek, który go wymyślił, najwyraźniej nie widział książki na oczy.

To już druga obrazoburcza pozycja, jaka trafiła mi się w ostatnim czasie. O ile Pullman udowadniał, że religia jest zła, Heller próbuje ją obśmiać. Z raczej kiepskim skutkiem. Podczas lektury uśmiechnąłem się kilka razy, a szczerze zaśmiałem zaledwie raz (i to z powodu perfidnej literówki). Owszem, podoba mi się koncepcja opowiedzenia wydarzeń biblijnych w bardziej przystępny dla współczesnego człowieka sposób. Stwierdzenie, że Mojżesz się jąkał i nie pałał do Boga sympatią, Dawid lubił seks, a Salomon niezwykle inteligentny był tylko na pozór, jest genialnym pomysłem. Szkoda, że wykorzystanym tak kiepsko.

Książka przedstawia historię Dawida, króla Izraela, który jest zarazem narratorem. Bliski śmierci snuje opowieść o swoim życiu. Czytelnik dowiaduje się, jak dokładnie został pokonany Goliat, jak toczył się konflikt z Saulem i jak schedę po Dawidzie przejął Salomon. Wrażenie bycia tam kiedyś psuje tylko stosowanie przez Hellera współczesnych terminów. Dawid, w koncepcji pisarza, ma pojęcie o przyszłych wydarzeniach. Więcej, on sprawia wrażenie, że pochodzi z naszych czasów. Pojawianie się odwołań do współczesnej rzeczywistości momentalnie niszczy klimat książki.

Czytelnik od samego początku zostaje rzucony na głęboką wodę. Mnogość bohaterów może przyprawić o ból głowy. Znajomość Biblii bardzo ułatwia lekturę, ale wymagana nie jest. Po pierwszym rozdziale, który niejako streszcza całą książkę, akcja toczy się nieco spokojniej. Co ciekawe, duża ilość postaci wcale nie powoduje ich spłycenia. Heller po mistrzowsku nakreślił charaktery. Pomysł miał niezły, warsztat pisarski pokaźny, ale efekt finalny mocno zgrzyta.

Największym problemem jest narracja, a dokładniej wszechobecne powtórzenia. Człowiek tak ma, że relacjonując wydarzenia z dłuższego czasu lubi się powtarzać. To, co przechodzi w mowie potocznej, w prozie irytuje. Czytanie po raz dziesiąty o tym, jak to Dawid zauważył i zakochał się w Batszewie zaczyna po pewnym czasie nudzić. Za każdą powtórką wcześniejszych informacji dodawane są nowe, ale to nie zmienia faktu, że książkę możnaby, bez szkody dla zawartości, odchudzić o ponad połowę.

Brak wyraźnego samookreślenia powieści jest drugą dużą wadą. Ani to śmieszne, ani poważne. Niby relacjonuje wydarzenia historyczne z punktu człowieka, który je przeżywał, ale ten człowiek za dużo odnosi się do czasów, których znać nie ma prawa. Zresztą, pół biedy, gdyby to był tylko Dawid. Możnaby na siłę uznać, że Bóg wtajemniczył go jakoś w przyszłość. Ale kiedy Batszewa zaczęła bredzić o milionie dolarów i wymyślaniu maszyn do szycia, wyczerpała się moja cierpliwość. Liczyłem na to, że bawić mnie będzie fabuła i konstrukcja tej powieści, a nie idiotyczne zagrywki autora.

Wydanie jest takie sobie. Błędów zbyt wielu nie ma, jednak te, które są, mocno rzucają się w oczy. Zabawne, jak dwuznacznie może zabrzmieć zdanie, w którym zamiast łaski jest laska. Okładka za to wzroku nie przyciąga. Jest ascetyczna i, choć nie odstręcza, nie sprawia, że to właśnie tę pozycję zdejmuje się z półki.

Czytać? Jeśli naprawdę jesteście wyposzczeni, to można. Na rynku jest jednak taka ilość lepszych pozycji, że na tę zwyczajnie szkoda czasu. Jedyne, co może w niej przyciągnąć, to pomysł, który jednak w pojedynkę nie utrzyma uwagi odbiorcy. Szkoda, zapowiadało się o wiele lepiej.

Tytuł: Bóg wie [God knows]
Autor: Joseph Heller
Wydawca: Albatros
Stron: 384
Rok wydania: 2005
Ocena: 3

Autor: Paweł „Oso” Czykwin

Pewne prawa zastrzeżone. Tekst na licencji Creative Commons.