co wieczór wśród ognia zniczy
pędzi torami pociąg pełen ciszy
blask trupi z przedziałów bije
gdy po torach jak wąż się wije
sam diabeł jest maszynistą
po mnie on jedzie, oczywistą
to sprawą i nie jest zabawą
spotkanie z bladym złem
i już po chwili z nimi mknę
widma ogniki palą jadowite
i przecinają cienkich nitek
życia setki codziennie
śmiech przeszywa mnie piekielnie
diabła co gwizdkiem wyje
kolejne światełka, a teraz czyje?
gdy sięgał po mnie łapą czarną
sam diabeł i byłem marną
cienistą istotą, objawił się Bóg
najlepiej jak tylko on mógł
w blasku błyskawic i ryku trąb
grzmotów podobnych do bomb
zstąpił naprzeciw nas
"Zabieraj sługi i wynoś się wraz!"
rzekł Bóg do diabła, lecz ten
odpowiedź miał przepełnioną złem
"Czego tu chcesz? Pierwszy tu byłem.
Godnym sposobem dusze zdobyłem.
Odejdź, nie Twoja to sprawa.
Moja będzie tu zabawa!"
potem spojrzał raz jeszcze i uknuł plan
wszak nie bez powodu Szatanem zwan
"Dam Ci szansę Ojcze drogi.
Chwyć karty i graj w pokera." Złowrogi
uśmiech spłynął mu na usta.
"Och Boże! Ratuj mnie, ocal dziś!"
Krzyknąłem widząc spojrzenia ich.
Zgodził się Bóg na układ ten.
Zaczęli grę i niczym sen
trwało to jakiś czas
lecz diabeł oszukiwał wraz,
a Bóg uczciwie grał.
Jam zaś łkał.
Zaczęli od setki dusz
lecz podnieśli już
stawkę do tysiąca ich
i nawet diabeł ścichł.
pięćdziesiąt tysięcy dusz gdy Bóg z fullem grał
lecz diabeł asy trzy miał
"Boże nie daj mu wygrać!"
Przestałem na chwilę łkać
i patrzyłem jak Bóg podnosi stawkę
i daje sto tysięcy dusz w odstawkę
a diabeł sięga po czwartego asa z rękawa
stracona sprawa
Diabeł wygrał, choć oszukiwał
lecz tylko czas zyskiwał
wielkie rozliczenie
zyskało odroczenie.
i rzekłem Bogu na koniec:
"Boże! Nie dozwól wygrać mu!" Lecz nie dał mi rzec
więcej nic,
bo diabeł przeciął nić…
Autor: Blantus