Nac Mac Feeglowie biegli spokojnie przez pogrążony w szarym zmierzchu las. Miejscowa zwierzyna dowiedziała się już tego i owego o Feeglach, więc puszyste leśnie stworzonka pędziły do swoich norek albo wspinały się na drzewa. Mimo to po chwili Duży Jan dał znak, by się zatrzymać.
- Cosik nas tropi - oświadczył.
- Nie bądź głupi - odparł Rob Rozbój. - Nic nie zostało w tym lesie tak salonego, coby polować na Feeglów.
- Wim, co wycuwam - upierał się Duży Jan. - Cuje to we swojej wodzie. Cosik skrado się do nas w tej chwili!
- No, nie będę sie kłócił z cyjoms wodom - ustąpił Rob. - Dobra chłopocki, weźcie sie ino rozstawcie wkoło.
Dobywając miecze, Feeglowie ustawili się w krąg. Jednak po kilku minutach zaczęli pomrukiwać zniechęceni. Niczego nie widzieli, niczego nie słyszeli. W bezpiecznej odległości śpiewało kilka ptaków. Dookoła panował spokój i cisza, tak niezwykłe w pobliżu Feeglów.
- Psykro mi, Jan, ale cosik sie zdaje, ze twoja woda tym razem jest zakorkowana - stwierdził Rob Rozbój.
I wtedy właśnie ser Horacy zeskoczył mu z gałęzi na głowę.