– Wcale mi się to nie podoba, wiesz?
Kłamca westchnął ciężko i sięgnął do kieszeni.
– Pamiętasz, jak wtedy w jaskini powiedziałem ci, że z tobą nie zadrę?
Michał skinął głową.
Loki wyciągnął z kieszeni pudełeczko wykałaczek. Włożył jedną do ust.
– Cóż, tym razem chyba zaryzykuję.
Pierwsza część Kłamcy pozytywnie mnie zaskoczyła. Nie było to arcydzieło, ale jako sposób na ciekawe spędzenie wolnego czasu sprawdziła się bardzo dobrze. Podobać się mógł sam pomysł na fabułę – perypetie Lokiego jako cyngla niebios
i całkiem niezły, przyjazny czytelnikowi styl pisania autora. Oczywiste było, że taka książka musi doczekać się kontynuacji, szczególnie jeśli weźmie się pod uwagę fakt, że ona sama była nieco za krótka.
Kłamca 2: Bóg marnotrawny realizuje zasadę typowego sequela – dajmy czytelnikom/widzom jeszcze więcej tego samego, to się ucieszą
. W ten sposób po raz drugi otrzymaliśmy tomik powiązanych ze sobą opowiadań, z lekkimi odniesieniami do wydarzeń z pierwszego Kłamcy. Także tym razem Loki ma mnóstwo roboty, wykonując polecenia skrzydlatych przełożonych. Kolejne strony książki mijają mu na odzyskiwaniu swoich skradzionych rzeczy, tropieniu złodziei relikwii świętych i poskramianiu niepokornych greckich bogów, a nawet na przygotowaniu przedstawienia o prawdziwym życiu
Jezusa… Jak widać, człowiek (bóg?) od brudnej, anielskiej roboty na brak zajęć narzekać nie może.
A im dalej w las, tym więcej drzew, szczególnie że Loki ma wciąż wiele starych (nawet bardzo starych) porachunków do załatwienia, a i coraz częściej odzywają się w nim ludzkie odruchy… Na szczęście dla niego nie jest sam – towarzyszą mu znani z poprzedniej części Archaniołowie Michał, Gabriel i Rafał, a także urocza Jenny i pluszowy (czy aby na pewno?) miś Kłamczuch. Dowiemy się też, dlaczego Loki tak bardzo sobie ceni puchatą walutę w postaci anielskich piór...
Jak wypada Kłamca 2 na tle poprzednika? Co najmniej tak samo dobrze. Po raz drugi zadziałał sprawdzony mechanizm konfrontacji poczynań Lokiego i ściśle określonych zasad działania niebios. Dzięki temu nie brakuje ciętych dialogów, ironii i zabawnych opisów. Ze względu na tematykę nie brakuje też drobnych żartów z poważnych
tematów, jak choćby wspomniane przedstawienie o Jezusie, którego metod działania nie powstydziłaby się sycylijska mafia. Jeśli ktoś nie jest specjalnie wrażliwy na tego typu zabiegi, to na pewno uśmiechnie się kilka(naście) razy pod nosem. Znajdziemy też sporo nawiązań do popkultury w postaci rozmaitych drobnych smaczków. Dodatkowego kolorytu dodaje para nowych bohaterów, jakby żywcem wyjętych z jakiejś amerykańskiej komedii – jak widać, przeciwieństwa się przyciągają nawet w realiach mitologicznych.
Podobnie jak w przypadku pierwszego Kłamcy, w oczy rzuca się bardzo dobre wydanie książki. Całkiem solidna robota, a do tego klimatyczna okładka ze wzbudzającym duże zainteresowanie postronnych osób misiem Kłamczuchem na ramieniu Lokiego. Niby drobny szczegół, a nastraja pozytywnie do lektury.
Kłamca 2: Bóg marnotrawny z pewnością nie jest dziełem wybitnym. To nie jest książka, o której będzie się jeszcze długo pamiętać i prowadzić nad nią filozoficzne dysputy. To typowa literatura do poczytania
, która dostarcza sporą dawkę dobrej rozrywki i nie pozwala się zbytnio nudzić. Co prawda żadne opowiadanie nie wstrząśnie czytelnikiem, wywracając jego świat do góry nogami, ale czas spędzony z Kłamcą 2 nie będzie należał do straconych. Warto dać się okłamać... Po raz drugi.
Tytuł: | Kłamca 2: Bóg marnotrawny |
---|---|
Autor: | Jakub Ćwiek |
Wydawca: | Fabryka Słów |
Rok wydania: | 2006 |
Stron: | 294 |
Ocena: | 4+ |
Autor: Kamil „Ravandil” Gala