Tawerna RPG numer 100

Ostatnia wojna światów

Ostatnia wojna światów

Jakże mylące potrafią być niekiedy książki. Jakże zwodnicze i podłe tytuły można czasem znaleźć na półce. Biorąc opisaną niżej pozycję nie miałem pojęcia, w jakie bagno się pakuję.

Tytuł Ostatnia wojna światów nasunął mi miłe skojarzenia z Wellsem i jego Wojną światów. Rzut oka na okładkę tylko utwierdził mnie w tym przekonaniu. Krajobraz jak po bitwie, zniszczone budynki, smutne, szare kratownice i trójka ludzi wpatrujących się w to wszystko. Miło, bardzo miło. Później, jak zwykle, poczytałem notkę o autorze. Tu nastąpił pierwszy zgrzyt. Słowa groteska fantastyczna mocno kłóciły się z tym, co zobaczyłem przed momentem. Trochę za duża była rozbieżność między wymową okładki a znaczeniem słowa groteska. Mimo to dałem książce szansę. Dawno już nie miałem okazji poczytać czegoś śmiesznego, więc co mi szkodzi spróbować, pomyślałem.

Pierwszy rozdział prezentuje się bardzo dobrze. Poznajemy typową rodzinkę złożoną z niby szefującego męża i uległej żony. Sposób ich prezentacji jest znakomity i zachęca do dalszej lektury (Gospodarz, którego współmałżonka nazywała czasem Fredem, czasem Ptysiem, Robaczkiem, Kartofelkiem, Kociaczkiem, Misiaczkiem, Prosiaczkiem, czasem... zresztą nieważne). W mieszkaniu tego małżeństwa pewnego dnia pojawia się istota zakwalifikowana przez nich jako krasnoludek. Gość jest uciążliwy i zachowuje się wyjątkowo nieuprzejmie objadając fikusa, czy puszczając głośną muzykę z muszli klozetowej. Pan domu telefonuje do znajomego, specjalisty od ufoludków, który sam uważa, że pochodzi z innej planety i na Ziemię trafił przypadkiem. W międzyczasie pojawia się jeszcze podejrzany elektryk i policjant wraz z psychiatrą (jak ktoś dzwoni na policję z meldunkiem o krasnoludku, a w dodatku mieszka na ulicy Sierotki, to aż prosi się o kłopoty). Kiedy wszyscy z wyjątkiem elektryka znajdą się w jednym miejscu, krasnoludek pojawi się znowu, zmniejszy ich do swego rozmiaru i każe pójść ze sobą.

I na dobrą sprawę nie miałbym nic przeciwko, żeby na tym się skończyło. Można by wtedy nazwać te kilka stron opowiadaniem i wrzucić je do jakiegoś humorystycznego tomiku. Niestety, autorka (urodzona w Polsce, więc pewnie posiadająca jakieś rozeznanie w polskiej kulturze) postanowiła zamiast z Wellsem mierzyć się z Gombrowiczem i jego Ferdydurke, co na dobre jej nie wyszło.

Powiedzmy sobie szczerze: nienawidzę tego rodzaju tekstów. Nie znoszę historii o niczym, pozbawionych treści, karzących doszukiwać się alegorycznych znaczeń ukrytych w bezsensownych dialogach i takich samych wydarzeniach. Mimo to Ferdydurke czytało mi się całkiem przyjemnie, bo była zabawna. Rzucanie pupami na prawo i lewo, czy gwałcenie przez uszy pomimo głupiego wydźwięku wywoływało uśmiech. W opisywanej tu pozycji cały humor i ironia zgromadziły się w pierwszym rozdziale, by później gdzieś zniknąć. W dalszej części historii nie uśmiechnąłem się ani razu, a psychodeliczne wizje na poważnie pasują moim zdaniem tylko do horroru. Tu zaś nie ma nic strasznego. Jest za to nudno. To, co się dzieje nie potrafi zainteresować. W efekcie do końca dobrnąłem tylko z recenzenckiego obowiązku. Gdyby nie to, pozbyłbym się tej książki bardzo szybko.

Oprócz marnej treści wątpliwości budzi też forma. Autorka bardzo nie mogła się zdecydować odnośnie rodzaju narracji. W efekcie przeplatają się ze sobą opisy we współcześnie używanej formie, z takimi stylizowanymi na poezję (wylądowała obok muchomora, którego krew odbić zrodziła). Takie przeskoki wytrącają z rytmu, zaś ich stosowania w żadnym razie nie usprawiedliwia koncepcja opowieści. Jest to po prostu niepotrzebne, a dziwi tym bardziej, że autorka posługuje się słowem pisanym całkiem sprawnie. Może zresztą to tłumaczce coś się pokręciło.

Nie polecam. Pierwszy raz szczerze odradzam czytanie jakiejś książki. Z drugiej jednak strony pierwszy, od biedy też drugi, rozdział dostarcza całkiem miłych wrażeń. Najlepiej więc przeczytać je i odłożyć Ostatnią wojnę światów na jak najdalszą półkę. Po co psuć sobie początkowe dobre wrażenia?

Tytuł:Ostatnia wojna światów [The Last War of Worlds]
Autor: Barbie Gill Graynor
Wydawca: Amber
Rok wydania: 1992
Stron: 224
Ocena: 2

Autor: Paweł 'Oso' Czykwin

Pewne prawa zastrzeżone. Tekst na licencji Creative Commons.