Tawerna RPG numer 99

Neuroshima a realizm i logika, część 2

Tornado...

Specyfik ten powstał nie wiadomo kiedy i nie wiadomo jak. Pozwala przenieść się w przeszłość dokładnie w dzień apokalipsy. Możesz tam robić wszystko, jak każdy nowojorczyk, wieśniak z Teksasu, mormon z Salt Lake City, Amerykanin. Of course nie jest wyjaśnione, czy tylko Amerykanin. Zakładam, że nie.

Istnieje naturalnie coś takiego, jak „fałszywe wspomnienie”. Jest to wspomnienie zakorzenione w mózgu człowieka, które wydaje się być jego prawdziwym, chociaż tak naprawdę jego wspomnieniem nie jest. To brzmi trochę dziwnie i jest dość skom­pli­kowane, aczkolwiek w miarę łatwe tak naprawdę do wyjaśnienia.

Wspomnienia owe powstają z kilku powodów. Pierwszym jest fakt istnienia pamięci generatywnej, czyli abstrakcyjnego przypominania sobie na podstawie skojarzeń. Przypominasz sobie np. że byłeś u lekarza i wiesz, iż miał on na szyi stetoskop (aczkolwiek wcale nie musiało tak być).

Drugim powodem może być zmyślenie czegoś. Nawet jeśli ktoś powiedział wyraźnie WYMYŚL jakąś historię ze swojego dzieciństwa, jednak prawdopodobną, to ludzie już w znacznej części zapamiętują potem te zdarzenia jako faktyczne.

Trzeci powód to wszczepianie wspomnień – najbliższy nomen omen w tezie przeciw­ko Tornado. Podobno Tornado wszczepia wspomnienia apokalipsy i odtwarza je potem w świadomości (naturalnie pominąłem to słowo, co mogło zostać poczytane jako przenoszenie się ludzi w czasie, a nie to miałem na myśli). Jednak z wszcze­pianiem jest taki problem, iż niektórych wspomnień nie da się zaszczepić u innego człowieka. Można wmówić komuś, że jak był dzieckiem, to do domu przyszli cyganie i chcieli go kupić od rodziców. Można wszczepić wspomnienie, iż dzwoniło się niedawno do tej osoby. Jednak nie można komuś wmówić, iż brał udział w apo­kalipsie, widział zagładę tysięcy lub milionów ludzi. Takie zdarzenia zawierałyby silny komponent emocjonalny i niemożliwe byłoby nie zapamiętać go faktycznie.

Świadomość pokoleń to tak naprawdę zaszczepione wspomnienia. Łatwo wszczepial­ne. Co do ptaków... Ptaki wędrują od nie wiem... Milionów lat? Jeden czy dwa ptaki (może stado?) kilka milionów lat temu stwierdziło, iż jest im zimno w kuper i poleciało szukać innego miejsca w świecie. Klimat tego miejsca pozwalał na prze­życie zimy, ale niezbyt na egzystowanie tam na stałe. To jest już zaszczepione w ptactwie, aby wyruszało na południe. Robią tak mechanicznie od niepamiętnych czasów. Poza tym zawsze wędrują stadnie, ze swoimi rodzicami, którzy wiedzą, gdzie mają się udać. Skąd wiedzą? Ptaki mają wrodzoną zdolność do orientacji w terenie. Gołębia pamięć, to pamięć pozwalająca idealnie zapamiętać przebytą trasę, nie­jednokrotnie ze szczegółami.

Wspomnienia senne są lękami, pragnieniami, czasami zaburzeniami pracy mózgu. Zdarza się, iż podświadomość wie coś, o czym świadomość nie ma zielonego pojęcia. Pozwolicie, że najpierw przejdę do tematu świadomości i podświadomości.

Jak zapewne wszyscy wiedzą, świadomość działa na zasadzie „wiem, skupiam się, robię to”, a podświadomość „nie wiem, robię odruchowo”. Świadomość jest bardziej praktyczna. Pozwala nam korzystać z naszych umiejętności i kontrolować siebie podczas ich wykonywania. Ciekawe, iż powtarzane bez ustanku i ciągle czynności nie wymagają potem wysiłku fizycznego, jakim jest koncentracja na zadaniu.

Przykładem działania podświadomości są reakcje żołnierzy na pewne sytuacje bądź bodźce, które mają miejsce wokół nich. Czytając wspomnienia żołnierza GROMu nie da się przeoczyć informacji o nieustannym trenowaniu tego samego czasami przez dwanaście (12!) godzin dziennie. Na przykład strzelania, które polega na: wyciągnię­ciu (ew. podniesieniu) broni, przeładowaniu i wystrzeleniu do celu. Trening taki zapewne jest morderczy. Po dwóch godzinach na strzelnicy (wierzcie mi lub nie) męczą się nie tylko ręce, ale i oczy. Ciężko jest się skupić na swoim celu, obraz rozmywa się lekko i nie jest już tak ostry. Po głowie chodzą jakieś zupełnie inne myśli (co będzie na obiad?), a człowiek trafia jeszcze w cel. Wyniki nie są zdumiewające dla kogoś, kto strzela zawodowo w elitarnej jednostce, ale pozwalają wygrać kros strzelecki nawet kiedy drużyna przeciwna oszukuje. Podnosisz broń i od razu widzisz cel przed oczami. Chwila zastanowienia (albo i nie) i zdejmujesz czarne kółeczko z tarczy. To jest tak zwana pamięć mięśniowa. Trenowanie w kółko i wiecznie tego samego powoduje swoiste wyrycie w podświadomości jakiegoś kodu, informacji, który przetworzony bez udziału świadomych części mózgu pozwala osiągnąć wynik wyuczony wcześniej treningami. Powtarzanie w kółko rzutu przez biodro, bloko­wania ciosu, żmudne ćwiczenia nożem, nunchaku, szablą, czymkolwiek, sprawia, iż człowiek reaguje instynktownie. Przytępia to czasami inne zmysły, ale jest za to szybsze i najważniejsze – pewne w działaniu.

Ale do czego dążę? Podświadomość ma taką wadę, że uruchamia się czasami samoistnie. Kolega dla żartu chce cię wystraszyć i podchodzi od tyłu łapiąc cię za kark, a tak się nieszczęśliwie dla niego składa, że od jakiegoś czasu ćwiczysz sztuki walki. Bez ustanku powtarzasz ten jeden chwyt, który chcesz doprowadzić do perfekcji. Niewiele zastanawiając się sprytnie się wymkniesz i nawet nie patrząc, co i komu robisz, zrobisz to. Podświadomość uruchamia się podczas snu. Zdarza się mechanicznie wykonywać jakieś czynności. Wioślarze na ten przykład potrafią boleśnie przywalić człowiekowi łokciem, bo akurat śniły się takiemu zawody i musiał wygrać. Przykłady można mnożyć układając je w szereg przeróżniastych dziwnych bardziej lub mniej wydarzeń.

Dobra, ale miało być o snach. W podświadomości (no nie ma innego słowa na to, wybaczcie) wyryte zostają zachowania często niechciane. Lęki, paranoje, urojenia, pragnienia, fantazje. Pojawiają się one w snach. Ludzie (z resztą nie tylko ludzie) śnią codziennie. Czasem nie pamięta się snu w ogóle, czasem pamiętasz tylko że śniłeś, kiedy indziej wiesz dokładnie co się działo, a sen był realny. Najciekawsze jest to, iż można się nauczyć kontrolować sen, wiedzieć, że się w nim jest i można robić co tylko się chce. Można ten stan pomylić z przebudzeniem i wtedy najczęściej człowiek budzi się doznając szoku.

Sny powstają bardzo często w wyniku dotarcia do świadomej podświadomości (masło maślane). Na przykład wycie syreny powoduje sen o ogniu, niebezpie­czeń­stwie, wypadku samochodowym, gdyż ogólnie takie skojarzenia są nierozerwalnie połączone z sygnałem alarmowym danego typu. Hitlerowi na przykład sen uratował na pierwszej wojnie światowej życie. Śniło mu się bowiem, że jego namiot został oblany gorącym żelazem. Chwilę później na jego namiot spadł pocisk artyleryjski. Pechowo dla całego świata, późniejszy dyktator wyszedł zeń we śnie. Wszyscy zginęli, został tylko on.

Dążę to tego, iż sen wyświetla coś głęboko ukryte w naszym mózgu. Czasami w wy­niku snu świadomego (owego kontrolowanego snu) możemy robić, co tylko nam się żywnie podoba, niestety nie możemy kreować tego świata. Potwierdzono również, że sny zazwyczaj są nieprzyjemne i nie wywołują pozytywnych emocji.

Tornado zbiera, zdaje się, to wszystko do kupy. Wywołuje świadomy sen, przy­wo­łując z podświadomości wizję końca świata. Daje możliwość uczestniczenia w piekle i zawsze kończy pobyt w przeszłości zagładą.

Nigdzie jednak nie został potwierdzony zbiorowy sen. Czasami obecność innej osoby jest odczuwalna nawet, jeżeli we śnie nie widzi się nikogo. Ktoś, kto mówi przez sen, bardzo często mówi do osoby znajdującej się w pomieszczeniu, w którym śpi. Naj­dziwniejsze w tym wszystkim jest to, iż osoba mówiąca nigdy nie zdaje sobie z tego sprawy, chociaż prosi drugą osobę o podanie jakiegoś przedmiotu, bądź zmianę kanału telewizyjnego. Nigdy jednak nie zdarzył się sen zbiorowy. To jest w moim przekonaniu fantastyka. I to wcale nie naukowa. Jeśli nauka czegoś nie potwierdza, bądź opiera się tylko na tezach, to jest to nierealne, niemożliwe, jest... Oszczędzę już tego słowa.

Ostatecznie jednak ktoś może (aczkolwiek nie musi) wykopać artykuł mówiący o prze­dziwnym narkotyku o wiele mówiącej nazwie DMT. Narkotyk ten przenosi bowiem zawsze tylko i wyłącznie do swoistego centrum sterowania wszechświatem, gdzie chadzają elfy ubrane na zielono, przypominające te irlandzkie duszki. Jednak nawet jeśli pluton ćpunów zacznie wdychać, wstrzykiwać, wąchać, bądź łykać to świństwo, to zawsze wizja będzie indywidualna. Odstępstw nie stwierdzono.

No dobra, ale przejdźmy jeszcze do innej sprawy. Do tematu paliwa. Najbardziej optymistyczne badania wskazują, iż całego zapasu ropy naftowej wystarcza do roku 2080, te mniej optymistyczne skracają ten czas o 20-30 lat. Z polemiki został wycięty fragment o wywożeniu ropy naftowej z Iraku samolotami. Chodzi o ropę ze wszystkich źródeł na świecie. W USA na bank nie istnieje tyle ropy, by móc wyrafinować benzynę, olej napędowy i paliwo lotnicze na czterdzieści lat. Prawdą jest, że przez 20 lat paliwo leżało odłogiem i nikt raczej nie zaprzątał sobie głowy. Jednak pamiętajmy wciąż o tym, że podczas Drugiej Wojny Światowej surowce były eksploatowane na taką skalę, iż (jak powiedział jakiś uczony – nie wymagajcie ode mnie nazwisk) „Świat nie wytrzymałby kolejnego konfliktu globalnego”. Ok, wytrzymał. Ale ile może być jeszcze paliwa? No na pewno nie jest go aż taka zatrważająca ilość, jaką sugerują nam autorzy podręcznika. „Aż dziw, że nie noszą turbanów” – napisano o ludziach z Oklachomy.

Zastanawiam się, z jakiej energii korzystają potężniejsze maszyny Molocha. Mniejsze wykorzystują energię pochodzącą z baterii słonecznych. Jednak żeby czołg działał na taki typ paliwa, to chyba przesada. Naturalnie jestem futurystą (chociaż tego pewnie nie widać) i myślę, że da się wyprodukować baterie słoneczne pozwalające zasilać taką jednostkę. Nawet wymyślić potężny akumulator utrzymującą ją przy życiu długi czas, podczas walki, gdzie wykorzystuje wszystkie swoje systemy, do tego jeszcze pruje we wrogów salwami rakietowymi i pociskami artyleryjskimi. Jestem skłonny uwierzyć nawet, że technologia posunęła się do tego stopnia, iż produkuje ogniwa słoneczne rozmiarów książki, a o mocy większej niż przedwojenny moduł o po­wierzchni 2m kwadratowych. Ale na Tyra... I wszystkich innych bogów też. Wojna wybuchła w roku 2020. A wydaje mi się, że aż do takich wynalazków to droga jeszcze daleka.

Lekarstwa zostawiam w spokoju. Sprawa wyjaśniona, a CoB tylko ją potwierdził, nie musiał się zgadzać ;)

Nie poddam się i bronić będę tezy o fantastycznym pochodzeniu narkotyku zwanego „Tornado”. Niczym fanatyk to fakt. No i... Może zagalopowałem się twierdząc, że Neuroshima to system fantasy. To, że coś jest tam fantastycznego, to nie znaczy, że wszystko jest fantasy. Czy „Kopciuszek” byłby science-fiction gdyby dział się na obcej planecie, gdzie wielkie zmutowane myszy są hodowane tylko po to, żeby ciągnąć gigantyczne dynie uprawiane gdzieś w laboratoriach farmaceutycznych na drugim końcu galaktyki?

Mrugnięcie okiem w stronę publiki.

Jak zawsze. Czekam na kolejny cios. Przyjmę każdy!

KURTYNA!

Autor: mackace

Pewne prawa zastrzeżone. Tekst na licencji Creative Commons.