Nim zaczniecie czytać, wtrącę się jeszcze ja – CoB. Chciałbym wyraźnie zaznaczyć, iż poniższe teksty pochodzą z forum Tawerny RPG i są świadectwem na to, że nie trudno napisać coś ciekawego, co może ubarwić rozrywkę, jaką są książkowe gry fabularne. Wniosek stąd wypływa jeden – każdy może pisać, więc zapraszam do dzielenia się własnymi pomysłami. Czy to na forum, czy wprost na moją skrzynkę mailową ;)
Autor: CoB
Złodziajszek jest raczej rzadko spotykanym, leśnym zwierzątkiem – częściowo z racji tego, że dobrze się chowa. Wyglądem bardzo przypomina niewielką wiewiórkę, ale ma czarne futerko (szare na brzuszku). Mieszka w dziupli wysokich drzew, gdzie gromadzi "znalezione" skarby. Zbiera wszystko, co się ładnie błyszczy. Znaleźć można u niego zarówno cenne rzeczy (złoto, srebro, klejnoty itp), jak i te mniej wartościowe (wypolerowane metale, kolorowe kamyki, czy kawałki szkła). Oczywiście zwierzątko gromadzi też pewne zapasy jedzenia – choć nie na zimę, gdyż na tę porę roku maskuje wejście do dziupli zerwaną korą i zapada w letarg.
Złodziajszek ma pewien instynkt. Jeśli wyczuje w swojej dziupli obcy zapach lub zauważy, że ma mniej przedmiotów niż miał (przegapi jedynie niezbyt rzucające się w oczy różnice) – przeprowadzi się do innej dziupli.
Dobrze jest wiedzieć, gdzie ma dziuplę i z rozwagą czerpać korzyści.
Mziuk wyglądem przypomina nieco puchatego kota, z bardzo puchatym ogonem. To właśnie owy ogon jest u niego najistotniejszy.
Kolory jego sierści (pionowych cętek i długiej pręgi na grzbiecie) zależą od pogody! Głowa określa aktualny stan pogody, tułów pogodę danego dnia (przy głowie wczesny ranek, a przy ogonie późny wieczór), zaś puchaty ogon, dzięki któremu jest tak ceniony i zwykle opływa w luksusy, przewiduje pogodę z następnego dnia (czubek ogona to późny wieczór, a przy tułowiu wczesny ranek).
Dominujący kolor jego sierści odpowiada temperaturze – od białego, gdy jest mróz, przez kremowy, pomarańczowy i rudy, do wściekle czerwonego oznaczającego upał.
Pręga wzdłuż grzbietu (głowy i ogona) oznacza zachmurzenie – od białej dla kilku lekkich chmurek, przez odcienie szarości do czarnego oznaczającego chmury deszczowe. (Brak pręgi oznacza czyste niebo). Cętki natomiast odpowiadają opadom – czarne dla deszczu, szare dla śniegu. Ich długość odpowiada intensywności opadów (im są dłuższe tym większe opady).
Hodowcy Mziuków twierdzą, że z ubarwienia ich sierści można też odczytać inne rzeczy – takie jak grad czy siłę wiatru (nawet jego kierunek). Niestety, nie dzielą się swoją wiedzą i dzięki temu utrzymują swoje dobre posady Hodowców.
Autor: Mekow
Otóż może się zdarzyć, że przebywając w jakimś środowisku (np las, bagna, jaskinia itp.) gracz natknie się na jakąś roślinę/grzyb/zwierzę, które wniknie do jego organizmu poprzez ranę/skórę/drogi oddechowe/otwory ciała za pomocą zarodników/pnączy/macek/larw/jajeczek/krwi. Na samym początku gracz wcale nie musi wiedzieć, że w jego ciele coś rośnie. W pewnym momencie zaczyna się dziwnie czuć, ma symptomy jakiejś popularnej w danym świecie choroby. I w nagle zauważa, że coś jest nie tak, że np. jego skóra zgrubiała, krew zmieniła barwę, pojawiły się jakieś narośle i wypustki na ciele. Powoduje to wzrost lub spadek różnych cech, niesie ze sobą wiele problemów, np ukrywanie narośli, które np. w Warhammerze mogą być uważane za skażenie Chaosem.
Może to trochę naiwnie brzmi, ale poniższe przykłady powinny dobrze oddać, o co mi chodzi.
Przedstawiłem tylko moje własne wyobrażenia, być może przesadzone i trochę munchkinowate, ale jeżeli dobrze się zbilansuje minusy płynące z bycia żywicielem z plusami posiadania symbionta, wychodzi nam postać nieprzeciętna: fajna w odgrywaniu, posiadająca nieprzeciętne zdolności, ale także nieprzeciętne ułomności. Z własnego doświadczenia wiem, że gracze na samym początku mogą być niezadowoleni, ale z czasem traktują symbionta jak część postaci w jaką się wcielają i strata tego często wnerwiającego i nakładającego wiele ograniczeń organizmu jest dla nich prawdziwym ciosem. To tak jakby część ich postaci umarła, co zbytnio z prawdą się nie mija.
Poruszyłem tu sprawę tylko organizmów mniej więcej symbiotycznych, lecz można przerobić je na pasożyty żerujące na graczu. Wszystko zależy od inwencji twórczej mistrza. Te organizmy mogą być słabe i irytujące graczy, nie wnoszące do ich życia zbyt wielu korzyści, mogą być niezwykle potężne, zmieniając zwykłego skrybę w wojownika, który pod wpływem symbiontu chwilowo traci nad sobą kontrolę i niszczy wszystko i wszystkich, którzy zagrażają symbiontowi i jego żywicielowi.
Autor: Jelcyn