Jasne, srebrzyste księżyca promienie
Na leśnych liściach spoczęły
W nocny taniec biorąc mroczne cienie
Córkę Thingola minęły
Nawet Majara urodą przewyższa,
Królową, z której zrodzona.
Gwiazda nad nią, światłem piękność wywyższa.
Na skroni gwiezdna korona.
Beren, z dalekich stron pielgrzym strudzony,
Wziął las za miejsce świątyni.
Pod leśnym sklepieniem światło korony,
Na głowie świetlistej bogini.
Skroń jak perła promienna aureolą
Gwiazd diamentowej miriady.
Jej postać oślepiającą mandrolą
Bez żadnej skazy ni wady.
Ołtarz jej był ze starego korzenia,
Wiatr rozwiewał lekkie szaty,
Niosąc woń kadzidła z lasu sklepienia,
W szpil sosen zapach bogaty
Ona- boginią, Beren - jej czcicielem.
Jej blask lśnił ponad drzewami
Już sam nie wiedział, co jest jego celem
Patrzył błędnymi oczami.
Właśnie z tą chwilą, tym krótkim momentem,
Serce spętało pragnienie
Wszystko zbladło, co życia fundamentem
Przez jedno jej objawienie.
Autor: Elvordhine
Pewne prawa zastrzeżone. Tekst na licencji Creative Commons.